|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Nauka » Biologia » Antropologia » Nauki o zachowaniu i mózgu
Ludzie i bestie [2] Autor tekstu: Krzysztof Szymborski
Sukces Yeroena, niestety, nie jest trwały. Upokorzony Luit
przez następne tygodnie podejmuje zorganizowaną próbę rozbicia popierającej
go koalicji, nie przebierając w brutalnych środkach przemocy. Zamiast jednak
zaatakować swego rywala wprost, zachowuje się karygodnie wobec samic, które
utrzymują nadal przyjacielskie stosunki z Yeroenem. Jednocześnie, stosując
starą dobrą zasadę kija i marchewki, jest dla nich miły, a nawet bawi się z ich dziećmi, kiedy samice zachowują dystans wobec „obecnego
kierownictwa". Wreszcie udaje mu się pozyskać współpracę innego, młodszego
samca Nikkiego, który razem z Luitem naprzykrza się lojalnym wobec Yeroena
samicom. W nagrodę Nikkie uzyskuje od swego silniejszego sojusznika pewne
przywileje. Licząc tylko na własne siły, Nikkie nie miałby żadnych szans na
romantyczne przygody, które wśród szympansów są przywilejem elity władzy.
Mając za sobą Nikkiego, Luit miał już dość siły, by po serii konfrontacji
zmusić w końcu Yeroena do „dymisji" i rytualnego uznania jego przywództwa.
Wbrew naiwnym przekonaniom wielu przyjaciół zwierząt, życie w stadzie
szympansów jest brutalne i akty agresji często przekraczają czysto rytualne
granice. Historia szympansów z Arnhem ma też dość ponure zakończenie. Gra
polityczna doświadczonego Yeroena pozwoliła mu osadzić Nikkiego na stanowisku
przywódcy — figuranta, wkrótce jednak samce te popadły w konflikt. Pewnej
nocy Luit został brutalnie zaatakowany przez Yeroena i Nikkiego (de Waal nie
miał wątpliwości, że o 10 lat starszy od swego współkonspiratora Yeroen był
inicjatorem zamachu) i śmiertelnie zraniony. Kiedy leżał, umierając w kałuży
własnej krwi, Yeroen dokonał na nim symbolicznego aktu kastracji… Choć
starałem się stłumić w sobie ten moralistyczny osąd, wspomina de Wall w swej późniejszej książce, od tego czasu, ilekroć spoglądałem na Yeroena,
widziałem mordercę.
"POLITYCZNE
ZWIERZĘTA"
Czytelnicy historii przedwcześnie przerwanej rządowej
kariery Fredericka Goodwina (patrz: W poszukiwaniu genu agresji „WiŻ",
10/1996) pamiętają, że przyczyną jego kłopotów nie były szympansy, tylko
rezusy. W kilka dni po jego niewczesnych dywagacjach na temat małp, dżungli i młodocianych gangów z "inner city", dwu dostojnych członków amerykańskiego
Kongresu, demokrata — senator Edward Kennedy i członek Izby Reprezentantów
John Dingell zażądało publicznie jego dymisji. Życzenie ich zostało spełnione,
ale jak trzeźwo zauważył naukowy dziennikarz Boyce Rensberger, piszący na łamach
„The Washington Post", ich święte oburzenie było dowodem braku
naukowej erudycji. Z behawiorystycznego punktu widzenia powiedzieć można, że
był to naturalny odruch „politycznych zwierząt", reagujących na bodźce
środowiskowe w obliczu zbliżających się wyborów. Na amerykańskiej scenie
politycznej to właśnie Partia Demokratyczna gra rolę rzecznika upośledzonych,
nieuprzywilejowanych i źle urodzonych. Gdyby szacowni politycy zadali sobie
trud zapoznania się z badaniami, do których odwoływał się Goodwin, być może
byliby bardziej pobłażliwi dla uczonego, którego uwagi bez wątpienia były
niezręczne. Faktem jednak jest, że od dziesięcioleci badania prowadzone na małpach
służyły psychologom do interpretacji ludzkiego zachowania i, co więcej,
wiele z tych badań podjętych zostało w tym celu.
REZUSY JAK DZIECI
W latach sześćdziesiątych Harry Harlow rozpoczął na
Uniwersytecie Stanu Wisconsin serię badań nad zachowaniem żyjących w niewoli
rezusów. Odkrył, że młode pozbawione macierzyńskiej opieki wyrastały na
osobników o poważnie skrzywionej osobowości, społecznie nieprzystosowanych
do życia w małpim kolektywie i skłonnych do nie kontrolowanych aktów
agresji. Badania jego dowiodły też, że wychowanie „grzecznego" rezusa
wymaga stymulującego środowiska — klatki pełnej atrakcyjnych zabawek, a jeszcze lepiej towarzystwa do zabawy. Było to istotne odkrycie, które miało
rzeczywisty wpływ na postępowanie wielu ludzkich rodziców wychowujących własne
potomstwo. Jedną z zalet prowadzenia badań na innych, choć blisko
spokrewnionych gatunkach, jest fakt, że pewne eksperymenty, których
przeprowadzenie na ludziach byłoby wykluczone ze względów moralnych, są możliwe
(oczywiście w granicach humanitarnego rozsądku) na przykład na małpach. Tak
więc student i współpracownik Harlowa — Stephen Suomi, podjął w Wisconsin
program badań nad „społeczną rehabilitacją" młodych rezusów cierpiących
na zaburzenia emocjonalne wywołane wczesnymi niekorzystnymi wpływami środowiska.
Dziś Suomi prowadzi własny ośrodek badawczy będący częścią — co jest dość
znamienne — Narodowego Instytutu Zdrowia Dziecka i Rozwoju Ludzkiego w Poolesville, w stanie Maryland. To właśnie jego badania miał na myśli
Goodwin. Przedmiotem obserwacji Suomiego jest kilka kolonii rezusów, z których
dwie żyją na swobodzie, na niewielkich wyspach Atlantyku u wybrzeży Południowej
Karoliny i Puerto Rico. Badania rezusów w tych zbliżonych do naturalnych
warunkach potwierdziły, że poszczególni członkowie tego samego stada wykazują
od najmłodszego wieku wyraźne różnice osobowości, które w znacznej mierze
decydują o tym, jak bardzo agresywnie będą się one zachowywać jako dorosłe
zwierzęta. Rezusy żyją w dużych grupach liczących od kilkudziesięciu do
kilkuset osobników i ich stada mają hierarchiczną strukturę społeczną.
Niektóre młode samce przejawiają od małego awanturniczą naturę i porzucają
rodzinne stado z własnej inicjatywy, aby poszukać sobie swojego miejsca w rezusim świecie. Inne jednak, tak jak ludzkie „mamisynki", nie zdradzają
żadnej ciekawości przygodą i pozostają w stadzie swych rodziców aż do
momentu, kiedy są z niego wypędzane. Różnice osobowości odzwierciedlają się
także w sposobach zdobywania sobie przez młode rezusy prawa członkostwa w nowym „gangu". Te bardziej wojownicze starają się uplasować jak najwyżej w lokalnej hierarchii społecznej i aby ten cel osiągnąć, muszą rzucić
wyzwanie i stawić czoła odpowiednio wysoko uplasowanym rywalom, będącym już
członkami stada — dlatego śmiertelność wśród nich jest wysoka. Nieśmiałe
typy nie prowokują gwałtownych konfrontacji, tylko starają się uzyskać
akceptację, zaprzyjaźniając się najpierw z najmniej prominentnymi (a więc
też i najmniej agresywnymi) członkami grupy, a następnie usiłują się wspiąć
po szczeblach drabiny społecznej, wykorzystując swe „umiejętności
towarzyskie". Goodwin zainteresował się badaniami Suomiego głównie ze
względu na ich implikacje farmakologiczne. Suomi istotnie wykrył wyraźną
korelację pomiędzy poziomem serotoniny w płynie rdzeniowym rezusów a ich
agresywnym zachowaniem. W każdym stadzie pewna część małp, zwykle 3 do 5%
szczególnie ubogich w serotoninę, tworzyła „społeczny margines".
Osobniki te przejawiały bezcelową agresywność, która nie tylko nie sprzyjała
poprawie ich statusu w grupie, ale wręcz sprawiała, że traktowane były przez
innych jak wyrzutki społeczne. Doszukując się tu analogii do sytuacji w grupach ludzkich, Goodwin o takich właśnie patologicznie antyspołecznych
typach myślał jako o potencjalnych kandydatach do farmakologicznej kuracji.
Chemia jednak nie odgrywa aż tak decydującej roli w regulacji społecznego życia
rezusów. Poza dziedzicznymi cechami biochemicznymi, o ich sukcesie decyduje też w wielkiej mierze wychowanie. Rezus o dobrze wyrobionych zdolnościach społecznych — a tych uczy się od matki (jeśli ma mądrą i odpowiedzialną matkę) — może
osiągnąć awans społeczny, bez potrzeby wdawania się w niebezpieczne
bijatyki.
SKUTECZNA TAKTYKA
Dla psychologów ewolucyjnych, takich jak na przykład
Margo Wilson i Martin Daly, współautorów fundamentalnego studium dotyczącego
zjawiska zabójstwa, badania zachowania zwierząt są pouczające nie dlatego,
że biochemia ludzkiego mózgu i mózgów innych zwierząt wykazuje daleko idące
podobieństwa. Interesują ich głównie podobieństwa w sferze ewolucyjnie
wypracowanych schematów społecznych zachowań. Przy wszystkich oczywistych różnicach,
tak rezusy Suomiego (czy szympansy de Waala), jak i ludzie są osobnikami społecznymi,
których strategia życiowa dyktowana jest w znacznej mierze potrzebą jednostek
zapewnienia sobie odpowiadającego ich aspiracjom i możliwościom statusu w hierarchii grupowej. Agresja jest jednym z narzędzi, często bardzo skutecznym i może służyć do osiągnięcia wysokiego statusu. W końcu, w okresie
wczesnego europejskiego średniowiecza, wielu młodych opancerzonych osiłków,
którzy opanowali sztukę jazdy konnej i zręcznego posługiwania się mieczem
oraz lancą, miało otwartą drogę do błyskotliwej kariery, jeśli tylko żyli
dość długo, by się móc nią nacieszyć. W innych społecznościach uznaniem i prestiżem (oraz wszystkimi idącymi za tym przywilejami) cieszą się
osobnicy, którzy — patrząc na to z biologicznego punktu widzenia — zmarnowali
swą młodość, ślęcząc nad książkami i po latach surowych wyrzeczeń
zostali prawnikami lub lekarzami. Szlachetne aspiracje jednostek są jednak
racjonalne tylko wtedy, gdy z jednej strony istniejąca struktura społeczna i system wartości kulturowych dostarczają aspirantom wspomagających bodźców w postaci materialnego i symbolicznego wynagrodzenia. Z drugiej strony, „społecznie
użyteczny" cel — zdobycie wyższego wykształcenia i prestiżowej posady
uniwersyteckiej, udział w narodowej drużynie olimpijskiej, czy awans na
dyrektorskie stanowisko w wielkiej korporacji — jest tylko wtedy racjonalny,
kiedy szanse jego osiągnięcia, w ocenie zainteresowanego osobnika, są realne.
Nie wszystkim Amerykanom (a dotyczy to nie tylko Amerykanów) takie
„konformistyczne" kariery jawią się jako realna opcja życiowa. Społeczności,
które we własnym, słusznym lub nie, przekonaniu pozbawione są realistycznych
szans sukcesu w ramach „systemu", mają naturalną tendencję, argumentują
Wilson i Daly, do tworzenia własnej alternatywnej subkultury, w której często
droga do zdobycia społecznej pozycji i respektu wiedzie przez gang uliczny i brutalne użycie przemocy wobec innych członków „stada". Nie jest to,
zdaniem niektórych psychologów ewolucyjnych, przejaw patologicznej aberracji,
tylko sensowne przystosowanie do warunków środowiska. Nie wszystko, co
naturalne jest oczywiście moralnie słuszne, ale też nie wszystko, co wydaje
się naturalne, takim jest w istocie. Badania zwierząt mogą dostarczyć nam
pewnej wartościowej wiedzy o naszych (tzn. zwierząt z rzędu naczelnych)
„naturalnych" schematach zachowań, częstokroć bardziej obiektywnej niż
obserwacja grup ludzkich. (Inne zwierzęta nie mają, tak jak my, rozwiniętego
języka, a zatem ich zdolność do kłamstwa jest bardziej ograniczona). I nie
wszyscy amerykańscy politycy podzielają awersję wobec etologii zademonstrowaną
przez senatora Kennedy’ego i kongresmana Dingella.
Przywódca „konserwatywnej rewolucji" Newt Gingrich — jedna z najbardziej dziś wpływowych postaci w amerykańskim życiu
politycznym, który w Kongresie piastuje ważną pozycję rzecznika Izby
Reprezentantów — czytał Szympansią politykę. Książka zrobiła na
nim tak silne wrażenie, że umieścił ją na swej liście lektur polecanych
nowym republikańskim członkom Kongresu. Choć dla autora było to niewątpliwym
wyróżnieniem, sam de Waal ma na ten temat mieszane uczucia. Byłby on znacznie
bardziej szczęśliwy, jak przyznał, gdyby rzecznik poświęcił większą uwagę
jego późniejszemu dziełu, opublikowanej w 1989 roku książce o pokojowym
rozwiązywaniu konfliktów wśród małp (Peacemaking among Primates. Harvard University Press, 1989). Do napisania jej skłoniła
Fransa de Waala obserwacja, że wśród szympansów tylko około 10% konfliktów
prowadzi do użycia przemocy i „siłowego" rozwiązania. W 90% wypadków
zwierzęta te wdają się w pokojowe „negocjacje", a także działania
rozjemcze, prowadzące do pojednania. Być może zatem nawet wśród małp
fizyczna agresja nie jest znów aż tak „naturalnym" zachowaniem...
KRZYSZTOF SZYMBORSKI jest wykładowcą w Skidmore College w Saratoga Springs, w stanie Nowy Jork.
Wiedza i Życie
kwiecień 1997
1 2
« Nauki o zachowaniu i mózgu (Publikacja: 17-07-2002 Ostatnia zmiana: 23-09-2004)
Krzysztof SzymborskiHistoryk i popularyzator nauki. Urodzony we Lwowie, ukończył fizykę na Uniwersytecie Warszawskim. Posiada doktorat z historii fizyki. Do Stanów wyemigrował w 1981 r. Obecnie jest wykładowcą w Skidmore College w Saratoga Springs, w stanie Nowy Jork.
Jest autorem kilku książek popularnonaukowych (m.in. "Na początku był ocean", 1982, "Oblicza nauki", 1986, "Poprawka z natury. Biologia, kultura, seks", 1999). Współpracuje z "Wiedzą i Życie", miesięcznikiem "Charaktery", "Gazetą Wyborczą", "Polityką" i in.
Dziedziną jego najnowszych zainteresowań jest psychologia ewolucyjna, nauka i religia. Częstym wątkiem przewijającym się przez jego rozważania jest pytanie o wpływ kształtowanych przez ewolucję czynników biologicznych i psychologicznych na całą sferę ludzkiej kultury, a więc na nasze zachowania, inteligencję, życie uczuciowe i seksualne, a nawet oceny moralne. Liczba tekstów na portalu: 31 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Mężczyzna niepotrzebny | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 1247 |
|