Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.444.635 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 700 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy."
 Religie i sekty » Nowe ruchy religijne » NRR Azja

Sai Baba - polemiki [1]

2 października 2001 r. otrzymałem olbrzymią niezapowiedzianą przesyłkę zawierającą setki stron o owym szarlatanie spreparowaną w podniosłym tonie przez Mieczysława Jacka Skibę, który zachęcał do lektury:

"KOCHANI
Bóg Jest Miłością. Doświadczyłem w objawieniu pełni Bożej Miłości — Pełni Ducha Świętego. Wcześniej Jezus przeprowadził mnie przez objawienie piekła. Teraz jako świadek Boga piszę i apeluję o ekumenizm. Apeluję o miłość, wyrozumiałość i prawdę. Prawda się jawi bowiem wieloma obliczami rzeczywistości stworzonej, a jednocześnie w rzeczywistości duchowej Prawda jest jedna dla wszelkiego stworzenia. Każdemu kto poświęci swój czas na przeanalizowanie tej lektury pisanej od pierwszych tygodni po objawieniu do teraz z serca dziękuję. Szczęść Boże."

Znalazłem się wśród wielu odbiorców tej arcydługiej ewangelii o Sai Babie. Niestety nie poczułem się szczęśliwy z tego powodu. Nie tylko ja, wśród odbiorców wybuchła polemika. Pan Niewalda pisał:

"Szanowny Panie M. Jacku Skibo
Po pierwsze:
Wysłanie do mnie listu tej wielkości, bez mojej zgody jest nieuczciwością i brakiem kultury internetowej.
Po drugie:
Jest Pan jak widzę wyznawcą Sai Baby — no cóż — należy tylko współczuć.
Z załączonego pliku „listy" widzę, że nie jest Pan w stanie przyjąć żadnych logicznych argumentów, dlatego też nie zamierzam z Panem dyskutować.
Życzę miłego powrotu na łono Kościoła
Marcin Niewalda
PS. Nie ma się czym martwić, nie Pan pierwszy pomylił objawienie siebie z objawieniem Boga (Judasz, Manichejczycy, Levellerzy, Kwityści, Jerzy Kalisen i jego zwolennicy, gnostycy, i wielu innych). Część z nich na szczęście wróciła przełknąwszy wstyd — błądzić jest rzeczą ludzką."

Szanowny Marcinie, piszesz, iż Jacek popełnia jakowąś nieuczciwość. Otóż mylisz się, sądzę, że nieuczciwością byłoby np. przesłanie mi jakiegoś większego dokumentu, no powiedzmy ok. 300 kB. List wielkości 1,35 MB zawierający takie banialuki jest zwykłym chamstwem i radzę każdemu traktować to z nadgorliwą ostrożnością. Komuś takiemu należy nie ufać a priori.
Teraz do Jacka: nie wiem kolego jakie bóstwo natchnęło Cię do dołączenia mojego adresu do listy szczęśliwych odbiorców tej papki intelektualnej szarlatana Sai Baby, lecz jeśli drzemie w Tobie resztka uczciwości — usuń go natychmiast ze swojej skrzynki adresowej i zapomnij o nim na zawsze.
Swoja drogą, ostatnio w czasie mojej dyskusji z felietonistą Najwyższego Czasu, Lechem Stępniewskim, zdarzył nam się wątek owego Sai Baby i jak trafnie ujął to p. Stępniewski:
"Tu człowiek zżyma się często na rożne głupie wypowiedzi biskupów etc., ale teraz dopiero widać, że to jednak inny poziom. W porównaniu z tym Babą nawet Rydzyk nabiera powabu. Przynajmniej nie wyciąga złotych różańców z rękawa…"
Jestem człowiekiem który nie oddaje się żadnym kultom, toteż nie krytykuję tego mędrca z punktu widzenia konkurencyjnego zabobonu, lecz oceniam (mam nadzieje, że obiektywnie) jego nauki, jego osobę, jego kult etc. Choć uchodzę za wroga religii katolickiej, mogę jednak z przekonaniem każdemu wątpiącemu polecić ją, jeśli miałby w innym wypadku stać się wyznawcą tego Baby. Nie przeczę, że jeśli ktoś tylko przejrzy, bez wgłębiania się, nauki i wypowiedzi tego boga, to może się nimi zauroczyć, jednak po głębszym wglądzie wpada się w zadziwienie, jak takie płytkie wywody, na ogół nie wychodzące poza banał, podparte kilkoma prostymi sztuczkami prestidigitatorskimi mogą przyciągać owieczki? Jedyna odpowiedź jaka mi się nasuwa to panująca moda na bezkrytyczne wchłanianie indyjskich wątków przez wyjałowione postmodernistyczne umysły. Oczywiście jest to zapewne bardziej skomplikowana kwestia, lecz sądzę, że nie mylę się za wiele.
Polecam każdemu artykuł z The Timesa (poważnego angielskiego czasopisma) o owym szarlatanie, pt. „Samobójstwa, seks i guru", który niedawno zamieściłem na swojej witrynie. Jesli w owym gronie są klerykałowie (a wiem, że są), proszę aby rozesłali ten adres innym (albo mój list). Jak zakończył ten wątek mój polemista Lech Stępniewski: "myślę, że hierarchowie Kościoła powinni Pana wycałować z wdzięczności za ten tekst". Może nieco przesadził, ale saibabomania jest dość powszechnie rozpleniona, sądzę więc, że wszyscy powinni znać trochę zakulisów tego kultu
Kończąc serdecznie wszystkim pozdrawiam, mam nadzieję, że nie trafiłem na kogoś kogo prawda o Sai Babie obraza (tzw. obraza uczuć religijnych), jednak to co piszę stale kogoś obraża (podejrzewam jednak, że jest to nieszczera postawa), gdyż prawda czasami jest dość nieprzyjemna.
Mariusz Agnosiewicz
KLEROKRATIA
ps. przyznam, że bardzo rozśmieszył mnie jeden adres — Jacek wysłał swoją propagandę do niejakiego Pietera. Miałem z nim do czynienia. On jest tak zaślepiony, że jego widzenie świata nie wykracza poza czubek nosa, zaś fanatyzm jest niespotykanie osobliwy u tego osobnika. Nie licz, Jacku, że stanie się on wyznawcą Twojego boga. Również mnie możesz od razu wykluczyć jako porażkę ewangelizacyjną.


Dyskusja wewnątrz Klerokratii

grudzień 2001

Mariusz Agnosiewicz:
Popełniłbym intelektualną niegodziwość, gdybym nie opublikował tego tekstu. Kościół przecież też prowadzi misje charytatywne, dobroczynne, buduje szkoły i szpitale a mimo tego ja go krytykuję. Gdyby to była kościelna pyskówka i nagonka pewnie by u mnie to się nie znalazło, jednakże jak może zauważyłaś jest to artykuł z The Timesa, najpoważniejszego i najstarszego brytyjskiego dziennika (czy sadzisz, że Anglicy sprzyjają kościołowi kat?) o nakładzie ponad 800 tys. egzemplarzy. To tak jak u nas Rzeczpospolita. Sai Baba był i jest na zachodzie ceniony i popularny, oni opublikowali to wbrew tym opiniom. Oczywiście prawdziwość tej wersji zdarzeń nie jest dogmatycznie traktowana w Klerokratii, ale jeśli miałbym nie uwierzyć The Timesowi o Sai Babie, to dlaczego miałbym zamieszczać teksty pochodzące z tego dziennika, krytyczne wobec kościoła? Jest nawet bardziej prawdopodobne, że będą tendencyjne niż o Sai Babie. Jeśli chodzi o niego — nawet mnie te molestowanie szczególnie nie zainteresowało. Najciekawszy był fragment o tym, że na taśmie zarejestrowano jak używa iluzji do 'wyczarowywania' przedmiotów. To dla mnie szarlataństwo i żerowanie na ludzkiej naiwności, gdyż on nie mówił, tak np. jak Copperfield, że to iluzja, ludzie się na to nabierali. Ja bardzo nie lubię szarlatanizmu. Dlaczegoż miałbym mieć względy dla Sai Baby?

Joanna Żak-Bucholc:
Widziałem podobne taśmy z nagraniem „cudów" Sai — jak materializuje tzw. lingam, itp. — wyglądało to w moich oczach dość żałośnie (emitował to TVN w cyklu Strefa 11). Ale moje oczy są oczami Europejki… Ja też nie lubię szarlatenerii — ale to jest nasze pojęcie. Teza antropologiczna tzw. relatywizmu kulturowego głosi, że zrozumieć innego, inną kulturę można tylko wedle klucza tej właśnie kultury, a nie kultury, z której wywodzi się badacz czy obserwator. W Indiach to nie jest szarlateneria — ale prezentacja mocy tzw. siddhi — mocy duchowych — to z kolei przeświadczenie wynika z całościowej wizji świata, jaką wypracował hinduizm — o wielowarstwowej rzeczywistości, bardziej skomplikowanej niż nasz podział na „ducha" i materię" i o możliwości przenikania się tych warstw. Sai funkcjonuje wedle tych mniemań na kilku poziomach rzeczywistości — dlatego może materializować przedmioty jakby z innej sfery — i to ponoć znamionuje jego rozwój duchowy.

Mariusz Agnosiewicz:
Jak pokazała kamera, ten inny poziom znajdował się tuż za rękawem, jak pisał The Times: "guru niespostrzeżenie wyciągnął ten zegarek z rękawa"...

Joanna Żak-Bucholc:
W hinduizmie i buddyzmie istnieje też przeświadczenie, że nauka — w istocie ta sama — może być przekazywana na różne sposoby wedle zdolności odbioru uczniów. Powiedzmy tak: jeśli gawiedź, by uwierzyć i przyjąć naukę — potrzebuje cudów, dajmy mu je — kiedyś zrozumie (ta gawiedź), że nie o cuda idzie… To kwestia środków, tzw. „zręcznych środków" prowadzących ucznia we właściwym kierunku, ale sposobami dopasowanymi do jego poziomu (pisałam o tym w artykule o GURU). Sai mieści się raczej w płaszczyźnie „ludowego" hinduizmu i działa zgodnie z jego wewnętrzną strukturą. Fakt — im bardziej jakiś mistrz zorientowany jest „intelektualnie", tym surowiej ocenia „siddhi", w samych Indiach zatem nie wszystkim podoba się stosowanie takich właśnie cudów. Czy można sobie wyobrazić np. Krishnamurtiego jak dokonuje cudów???????? Dlatego uważam, że mamy większe prawo oceniać Kościół — bo pochodzimy z tej samej kultury, znamy jej niuanse itp. — ale z oceną Innych — trzeba uważać, trzeba znać kontekst kulturowy, a nie oceniać zjawiska naszymi kryteriami.

Mariusz Agnosiewicz:
Jest w tym wiele racji, ale mam kilka uwag
— takie wartościowanie nadaje się głównie do aspektów neutralnych danej kultury, trudno odmówić sobie prawa potępiania zjawisk, które są wątpliwe moralnie dla nas. A tutaj nie chodziło jedynie o kwestie poznania danej kultury, lecz o wskazanie złych praktyk przedstawiciela tejże
— ów przedstawiciel nie działał przecież jedynie w swojej kulturze, lecz zagnieździł się na dobre w świecie Zachodu i stąd Twoja uwaga jest niezupełnie celna. Mamy teraz prawo go oceniać skoro swych prawd chce nauczać świat Zachodu, stosując wątpliwe etycznie praktyki, lub jak je nazwałaś — odmienne kulturowo
— jednakże nawet jeśliby nie działał on na Zachodzie, wówczas i tak mięlibyśmy prawo piętnować pewne aspekty działalności duchownych z innych kultur z tej racji, że jednostka ludzka nie jest tylko częścią danej kultury, jej trybikiem, lecz ma nadto aspekt o fundamentalnym znaczeniu, mianowicie chodzi o godność człowieka, która nie może być relatywizowana do poziomu danej kultury. To marksizm zakładał, że jednostka jest częścią społeczeństwa, niczym więcej. Oczywiście człowiek bez społeczeństwa nie jest człowiekiem, ale kultury tak czy inaczej na siebie oddziaływają, jedne rozwijać się mogą pod wpływem innych, wyższych lub bardziej rozwiniętych (choć wiem, że wartościowanie kultur jest dziś niepoprawne politycznie, gdyż ideologia postmodernistyczna głosi, że wszystkie kultury są sobie równe).
Ergo: jeśli miałbym patrzeć z przymrużeniem oka na szarlatanerię Sai, z uwagi na jego kontekst kulturowy, wówczas musiałbym się zgodzić, że dla każdego Sudańczyka kara obcięcia dłoni za kradzież na straganie jest czymś obiektywnie sprawiedliwym, zaś każde potępienie tych praktyk musiałoby implikować wniosek, że oto patrzę subiektywnie okiem europejskim, nie zgłębiając racji właściwych kulturze Sudanu.


1 2 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Sai Baba-szarlatan-iluzjonista
Sztuczki indyjskich fakirów i guru okiem sceptyka

 Zobacz komentarze (11)..   


« NRR Azja   (Publikacja: 27-07-2002 Ostatnia zmiana: 31-03-2005)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 1515 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365