|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Ludzie, cytaty Stanisław Lem
"Rozum jest
ostateczną sankcją etyki"
Stanisław Lem
Mówi
pan, że jednego jest pewien, że po śmierci niczego nie ma. Skąd ta pewność? Zupełnie niczego. Dobrze znam życie, jestem lekarzem z wykształcenia,
znam biologię. Ks. Stanisław Obirek zaprosił mnie kiedyś do udziału w ankiecie.
Pytanie brzmiało: „w co wierzy ten, co w nic nie wierzy?"
Odpisałem, że jak widzimy, wszystko ma początek i koniec. Każde życie
przebiega według tego schematu. To samo prawo dotyczy gwiazd, słońca. Z tego
wynika, że po mojej śmierci będzie ze mną dokładnie to samo, co przed moim
narodzeniem, czyli: nic nie będzie. Skoro nie mam żadnych osobistych wspomnień z wyprawy Napoleona pod Moskwę, bo mnie po prostu wówczas nie było, to
jak mogę przypuszczać, że nie daj Bóg będę coś wiedział po tym, kiedy
mnie znowu nie będzie. Nie wierzę w opowieści, że najbliżsi oglądają
nas z zaświatów. To jest dobre dla dzieci. Pociechą może być to, że jak
wiadomo, zawsze umierają inni.
Trudno się żyje z taką niewiarą?
To nie jest kwestia: czy trudno, czy łatwo. Teoretycznie, gdyby człowiek był
czworonogiem, to może by się lepiej utrzymywał na ziemi, nawet gdyby się
napił. Ale nie ma co się zastanawiać nad tym, bo mamy dwie nogi i koniec.
Mam teraz bardzo dużo pism i książek z zakresu astrobiologii. Poza
tym, gdzie jest ten raj? I jaki on jest, chrześcijański? W Koranie
jest powiedziane, że na umarłych czekają hurysy, które ich będą wachlować.
Można więc sądzić, że wszyscy uciekaliby z raju chrześcijańskiego do
raju muzułmańskiego, żeby przez całą wieczność czuć muśnięcia
wachlarzy. Poza tym, co byśmy robili w raju z rękami, nogami, zębami,
bo podobno ciała mają zmartwychwstać? Czy tam dają lody?
Długo pan wierzył?
Owszem. Rodzice to zręcznie robili. Nocą podkładali zabawki pod choinkę.
Wszystkie dzieci wierzyły, więc i ja wierzyłem. Ktoś obliczył, że
gdyby św. Mikołaj chciał wszystkim dzieciom na raz przynieść prezenty, to
musiałby przybrać milionowo-miliardową postać. Nie jest to łatwe do
uwierzenia. Ale chcę powiedzieć, że nie palę się do dyskusji, w których
neguje się istnienie transcendencji. Nikogo nie zamierzam namawiać do moich
przekonań. Przed chwilą przyszła mi myśl, aby zjeść trochę lodów
Manhattan z wiśniami, ale nikogo absolutnie do tego nie namawiam. Pani też
nie.
Jerzy Jarzębski, analizując pańską twórczość, doszedł do
wniosku, że najbliższa jest panu religijność w stylu ojców destrukcjanów,
bohaterów pana powieści. Wierzą bezinteresownie, nie mają żadnych wyobrażeń
ani oczekiwań.
To jest zupełnie coś innego. Nie neguję, że tu i teraz czuwa nad
nami jakaś Opatrzność. Moja żona uważa, że niezliczoną ilość razy
wystawiałem się na śmiertelne niebezpieczeństwo i musiała chronić
mnie jakaś siła. Twierdzę tylko, że po śmierci nic nie będzie. Natomiast
świat być może został ulepiony przez jakieś moce. Nie jestem kaznodzieją
nicości.
fragment wywiadu dla Polityki, nr
37/2001. Zob. cały
***
Jaki jest pana światopogląd? Z pana
esejów można wywnioskować, że materialistyczny... Nie
wierzę w sprawy pozadoczesne, w życie pozagrobowe itd. Ale też nie zależy
mi, żeby wojować z panem Bogiem. Uznaję to, że w rozumieniu społecznym
religia jest ludziom potrzebna, tak jak potrzebna jest nadzieja na życie
wieczne, na spotkanie drogich zmarłych, wiekuiste szczęście itd. Pan
również potrzebuje takiej nadziei? Nie,
jestem niewierzący. Słyszałem, że Leszek Kołakowski, który kiedyś był
zagorzałym ateistą, wypowiadał się niedawno o mnie z ubolewaniem, że
„ciężka sytuacja tego Lema, bo jest niewierzący". Z tego wynika, że
on się nawrócił. No, ale ja nie mogę powiedzieć, że się nawróciłem pod
wpływem zmian otoczenia. To jest sprawa sądu, do którego człowiek sam
dochodzi. Uważam, że każdemu powinno się pozostawić wolność wyboru fragment
wywiadu dla tygodnika Przegląd nr 2, październik 2000 [ 1 ]
***
A może zamiast nas wolałby pan mieć
takiego interlokutora jak na przykład Leszek Kołakowski, który ma za sobą
bataliony argumentów? Ale z którym
Kołakowskim? Bo jest ich przecież dwóch: ten sprzed i ten po konwersji na
katolicyzm. Nie interesuje mnie rozmowa z żadnym z nich. On przecież lekceważy
wszystko co pachnie naturalizmem, czyli nauką. Przebywa w świecie Spinozy,
rozmaitych mistyków i ma własną wykładnię chrześcijaństwa, która mnie
nie interesuje ani w jego ani w niczyim innym wydaniu. Woli
pan świat nauki od religii? Nauka
nad religią ma tę przewagę, że się myli, ale potrafi jednak swoje błędy
skorygować, mimo że fizycy wodzą się za łby. Wyznań jest wiele, ale każde
chce udowodnić, że jest jedynym. Nie potrafię dostrzec wyjątkowości, która
powoduje, że powinna nastąpić konwersja z jednej wiary na inną. Nie mam
potrzeby bronienia buddyzmu ani innych religii, których jest strasznie dużo.
Wizje nieba są tak liczne, że można by na pisać książkę Porównawcza
encyklopedia zaświatów Odra,
9/2001 ***
[...] nie mogę dać zgody na
żadną postać osobowego kreatora — tu rzeczywiście jestem zakamieniałym
ateistą — i odmawiając personalnych własności temu, co dało początek światu,
dostrzegam równocześnie nieprzypadkowość bądź niedostateczne wyjaśnienie w akcie postulowania całkowitej przypadkowości powstawania życia, a więc i człowieka.
Bardzo łatwo podmienić autentyczne wartości na tandetę. więc co się tyczy
pana Danikena, to sprawa na tym polega. [...] Kiedyś zapytałem nawet paru
wybitnych antropologów w Berlinie zachodnim, dlaczego nikt nie sprostuje tych
potwornych bredni, które wołają o pomstę do nieba. Okazało się, że jeden z nich to zrobił. I co? Jego książka miała trzy tysiące nakładu, a Danikena milion! [...] Tego, co jeden idiota nabredzi, nawet czterdziestu mędrców
nie naprawi.
Spoglądając z pozycji Boga, należy powiedzieć, że dla niego bardzo
niewygodną rzeczą byłoby odpowiadanie na jakiekolwiek petycje cudami. Jak
wiadomo, Pan Bóg jest wszechmocny i wszystko wie, a świat stworzył doskonały i nawet guzik od gaci nie może nikomu spaść bez woli Bożej. [...] Nie można
prosić o nic: ani o zdrowie, ani o pomyślność, ani o niepodległość
ojczyzny. Gdyby bowiem Bóg naprawił coś cudem, oznaczałoby to, że
rzeczywistość jest niedoskonała. Stan doskonały jest wtedy, gdy niczego nie
trzeba naprawiać.
Staram się nie być dla nikogo świnią. No tak! Po co mam być świnią? [...]
Kiedyś, gdy miałem się żenić i rodzice życzyli sobie, aby się odbył ślub
kościelny, zaprowadzono mnie do pewnego dominikanina. Byłem już wtedy
niewierzący, więc duchowny ten usiłował tchnąć we mnie religijnego ducha.
Robił to zresztą w sposób niesłychanie naiwny, rysując przede mną wizję
okropnych mąk piekielnych. Tłumaczyłem mu wówczas, że ja się przecież całkiem
przyzwoicie zachowuję. Odpowiedział mi na to, że nie ma żadnego powodu, żebym
miał się tak zachowywać. [...] Gdyby nawet Pan Bóg dał mi specjalną
licencję na walenie ludzi w mordę, to powiem Panu, że nadmiernie bym z niej
nie korzystał. Z Rozmów
ze Stanisławem Lemem, Stanisława Beresia, 1987
Zobacz też: Wywiad
na Onecie (Świat
na krawędzi)
Przypisy: [ 1 ] podane za: „Res Humana", listopad-grudzień 2000 « Ludzie, cytaty (Publikacja: 28-07-2002 Ostatnia zmiana: 18-12-2003)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 1560 |
|