Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
205.011.722 wizyty
Ponad 1064 autorów napisało dla nas 7362 tekstów. Zajęłyby one 29015 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy Rosja użyje taktycznej broni nuklearnej?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 15 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Postulowanie niewidzialnych i niepoznawalnych czynników, które (..) systematycznie nie podlegają potwierdzeniu ani obaleniu, jest w religiach tak powszechne, że efekty takie traktuje się czasem jako symptomatyczne.
«   
Znałem Kardynała
Autor tekstu:

Apoteozowanie kardynała Wyszyńskiego zmusiło mnie do ponownego przeanalizowania jego życia, zwłaszcza tej części, w której brałem osobiście udział. Prymasa znałem dobrze. W latach 1951 — 53 miałem okazję przebywać dość często w jego gnieźnieńskiej rezydencji i asystować mu do mszy.

Po mszy byłem przez niego zapraszany na wspólne śniadania, w czasie których musiałem słuchać jego teologicznych wywodów i cierpliwie czekać, aż powie, że mogę odejść.

Mój bezpośredni kontakt z ks. Wyszyńskim został na kilka lat przerwany, ponieważ komuniści go internowali. Spotkałem go dopiero w lipcu 1958 roku w klasztorze ojców Paulinów w Częstochowie, gdzie osobiście prowadził rekolekcje dla księży wyświęconych w latach 1956 — 57. W tych rekolekcjach brałem również udział. Zapamiętałem wszystko co mówił. Robiłem szczegółowe notatki, które później przeglądałem, by wyrobić sobie zdanie o jego osobowości. Szczególnie mocno zapisała się w mojej pamięci rozmowa z kardynałem w cztery oczy, w czasie której powiedziałem mu, że przestałem wierzyć w nadprzyrodzoność Kościoła rzymskokatolickiego. Nie podjął ze mną mądrej dyskusji, lecz

postraszył mnie piekłem,

szatanem i wiecznym potępieniem. Dodał, że za zwątpienie powinienem Chrystusa przeprosić, a po rekolekcjach wrócić do parafii i zabrać się do rzetelnej roboty, szczególnie do nauczania dzieci religii.

Tej rzetelnej roboty długo już nie wykonywałem, ponieważ w grudniu 1958 roku właśnie z powodu utraty wiary zrezygnowałem z kapłaństwa, a tym samym z pracy w archidiecezji metropolity Wyszyńskiego. Początkowo byłem ateistą. Pracowałem w Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Bydgoszczy. Z powodu zmiany światopoglądu spotkały mnie liczne przykrości, a moi rodzice przeżywali prawdziwą gehennę za to, że porzuciłem kapłaństwo i ośmieliłem się opublikować, dlaczego to zrobiłem. Z powyższych względów załamałem się psychicznie i podjąłem próbę powrotu do kościoła rzymskokatolickiego.

W sierpniu 1959 roku spotkałem się z osobistym sekretarzem prymasa Wyszyńskiego, ks.prałatem Goździewiczem. Ks. Goździewicz twierdził, że rozmawia ze mną z polecenia ks. Kardynała. Ma od niego pełnomocnictwo. Co on ustali, ks. Prymas będzie honorował.

Spotkanie z prałatem było dla mnie nie do zniesenia. Do dziś kojarzy mi się ono ze średniowiecznym sądem inkwizycyjnym, który chciał mnie w świetle dogmatów, bez prawa głosu osądzić i wydać surowy wyrok. Nie wytrzymałem tego. Po trzech godzinach z własnej woli opuściłem pałac prymasowski i prałata — inkwizytora. Nigdy już nie zatęskniłem za prymasem i jego rzymskokatolickim Kościołem. Natomiast zostałem przyjęty do Kościoła polskokatolickiego. Skierowano mnie na parafię do Krakowa, gdzie idąc w ślady założyciela Polskiego Narodowego Kościoła Katolickiego w Ameryce ks. biskupa Fr. Hodura prowadziłem działalność misyjną i duszpasterską.

Tu właśnie dotarło do mnie pismo ks. prymasa Wyszyńskiegoz dnia 7 września 1959 roku. Było ono moim ostatnim kontaktem z metropolitą gnieźnieńsko — warszawskim i utwierdził mnie w przekonaniu, że jest on człowiekiem, który stawia ponad wszystko

religijne dogmaty

i dla tych dogmatów nie waha się osądzać ludzi i skazywać. Opisane wyżej moje kontakty z kardynałem i wspomniane pismo z dnia 7 września z 1957 roku, które ze względu na wartość historyczną starannie przechowują, pozwalają mi jednoznacznie stwierdzić, że nazwanie księdza Wyszyńskiego „ prymasem tysiąclecia" jest nieporozumieniem.

Tak nie może być nazywany prymas Polski, który ma na sumieniu grzechy, za które papież Jan Paweł II dzisiaj przeprasza. Kardynał Wyszyński był zwolennikiem szerzenia wiary przemocą. Nie przyznał nigdy, że chrześcijaństwo w Polsce zostało wprowadzone siłą. Nie potępił sądów inkwizycyjnych ani nie wyraził żalu z powodu okrutnych egzekucji na ludziach, którzy głosili prawdy niezgodne z dogmatami Kościoła rzymskokatolickiego. Uważał, że jest najwyższym sędzią. Gdy wrócił z miejsca internowaniaw 1956 roku, człowieka, który w czasie jego nieobecności kierował diecezją gnieźnieńską, ks. infułata Brossa poniżył, jak tylko potrafił, kierując na kapelana sióstr zakonnych i zamknął mu na zawsze usta.

Gdy z powodów dogmatycznych porzuciłem kapłaństwo, nie umiał tego zrozumieć. Sięgnął po narzędzie przemocy. Jako dyktator wyznaczył 14 dni na poprawę i zagroził mi piekielnymi karami. Dobrze, że w latach pięćdziesiątych obowiązywała zasada rozdziału Kościoła od państwa. Inaczej zamknięto by mnie w więzieniu.

W czasie swego prymasowania ks. kardynał nie zrobił w Polsce nic, by likwidować podziały w łonie chrześcijaństwa. Wręcz je pogłębiał. Kapłanom Kościoła rzymskokatolickiego nie wolno było pracować w Polskiej Radzie Ekumenicznej. Gorzej, zabraniał kontaktów z kościołami innych wyznań chrześcijańskich i za takie kontakty surowo karał. Kiedy pracowałem w kościele amerykańskiego biskupa ks. Hodura,

straszył mnie degradacją

i sądem bożym. Chyba bardzo żałował, że nie mógł mnie postraszyć sądem inkwizycyjnym i karą spalenia na stosie.

Gdy w 1977 roku umarła moja matka, zadzwoniłem do kolegi ze studiów, który był rektorem Wyższego Seminarium Duchownego w Gnieźnie, ks. Jana Nowaka, aktualnie ordynariusza siedleckiego, prosząc go o udział w pogrzebie lub przysłanie na pogrzeb dwóch kleryków, ten na mój głos nagle się rozchorował na serce. Nie spełnił mej prośby, choć powinien, bo znał osobiście moją matkę i bywał u nas w domu. Nie oddał tej ostatniej przysługi ze strachu, by go nie spotkał los ks. infułata Brossa i by nie zamknął sobie drogi do biskupstwa, o którym marzył.

Za rządów ks. Wyszyńskiego w Polsce szerzył się antysemityzm. W kościołach uczono bowiem, że naród żydowski jest winien śmierci Chrystusa i dlatego należy go prześladować. Nauka ta rodzi dziś antysemickie wybryki takie, jak np. obrzucenie wyzwiskami młodzieży żydowskiej wchodzącej dnia 3 maja br. do obozu w Majdanku oraz napisy na budynkach i budowlach, nawołujące Żydów do opuszczenia naszego kraju. Ks. kardynał Wyszyński nie zdobył się jak papież na przeproszenie Żydów za zadane im cierpienia przez katolików. Metropolita gnieźnieńsko — warszawski nie doceniał godności kobiet. Szerzył wprawdzie kult Maryi, robił to jednak ze względów populistycznych i dewocyjnych. W kobiecie zaś widział źródło grzechu, nieszczęścia i zgorszenia. Nie rozumiał, że kobieta i mężczyzna mają prawo do miłości, a co za tym idzie także do wyrażania tej miłości za pomocą seksu. Jego pisanie, że miłość do kobiety wyrządza krzywdę duszy mężczyzny i jego rodzinie, mówi samo za siebie. Dla kardynała kobieta była człowiekiem niższej rangi. Wydaje mi się, że podzielał średniowieczny pogląd podający w wątpliwość posiadanie przez kobietę nieśmiertelnej duszy.

Ksiądz kardynał osłaniał nadużycia seksualne, gdy w czasie jego internowania sprawujący funkcję ordynariusza ks. infułat Bross wykrył, że rektor seminarium uprawiał z klerykami i służącymi homoseksualizm, zawiesił go w czynnościach i zabronił wstępu na teren uczelni. Po powrocie prymasa Wyszyńskiego z tak zwanego wygnania ów ks. ponownie zostaje rektorem i wraca na to stanowisko w aureoli męczennika. Infułata Brossa zaś spotyka kara.

Ks. prymas był zaciętym wrogiem ateistów. Za ateizm ze strony ks. Kardynała cierpiałem i ja, a szczególnie moi rodzice, którzy mieszkali w Gnieźnie. Spowodował intensywne prześladowanie mojej rodziny. Dochodziło nawet do wybijania szyb.

Jak z powyższego wynika, ks. kardynał Stefan Wyszyński nie wyróżniał się niczym, co upoważniałobydo nazywania go Prymasem Tysiąclecia. Nigdy nie uczynił rachunku sumienia za grzechy popełnione przez swój Kościół i siebie tak, jak to czynił papież Jan Paweł II. Nawet nie miał świadomości, że robił źle, że przyczynił się do pogłębienia podziałów wśród chrześcijan i przez swój religijny ekstremizm skrzywdził wielu ludzi. Jedyną jego zasługą było to, że walczył z komunizmem. Za tę walkę był internowany. Tymczasem walka polityczna nie jest zadaniem dla dostojników Kościoła. Powinni to robić politycy. On to zrobił z własnej pychy, bo chciał uchodzić w Watykanie za męczennika myśląc, że dzięki temu uda mu się zostać papieżem, czego bardzo pragnął.

W mojej pamięci i zgodnie z myślami, jakie wyraził w piśmie skierowanym do mnie 7 września 1959 roku, pozostanie na zawsze religijnym ekstremistą, nie pasującym zupełnie do nowej epoki Kościoła rzymskokatolickiego, jaką zapoczątkował papież Jan XXIII, a kontynuuje Jan Paweł II.


 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Od kapłaństwa do ateizmu
Biedny pleban - bogate Puławy

 Dodaj komentarz do strony..   Zobacz komentarze (1)..   


«    (Publikacja: 03-08-2002 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Zygmunt Pinkowski
Autor ukończył studia w Wyższym Arcybiskupim Seminarium Duchownym w Gnieźnie. Przez dwa i pół roku był księdzem w kilku parafiach, m.in. w Bydgoszczy. W latach młodzieńczych, w szkole średniej, przez kilka lat działał w Sodalicji Mariańskiej. W grudniu 1958 r. zrezygnował z kapłaństwa. Założył rodzinę. Po długiej wędrówce zamieszkał na Śląsku. W roku 1971 ukończył studia ekonomiczne. W późniejszych latach pracował na stanowiskach dyrektora w przedsiębiorstwach związanych z budownictwem drogowym na Śląsku.

 Liczba tekstów na portalu: 2  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Od kapłaństwa do ateizmu
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 1723 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365