|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Światopogląd » Humanizm » Panhumanizm
Upadek cywilizacji antycznej Autor tekstu: Jan Stachniuk
(...)
Po
klęsce Chrystusa w Judei wyrzucone ono [chrześcijaństwo] zostało poza nawias
problematyki narodu żydowskiego. Kierując się tajemniczym instynktem choroby,
usadawia się natychmiast w samym sercu imperium, w Rzymie. Już wkrótce po śmierci
Chrystusa spotykamy w Rzymie naszych starych znajomych, św. Piotra i św. Pawła, z plejadą czołowych wyznawców. Zupełnie odruchowo powstaje idea Kościoła
powszechnego, czyli plan owładnięcia aparatem państwowym po to, aby całą
ludzkość imperium przerobić jako surowiec w automacie świętości. Rak
wspakultury umiejscawia się przy sercu organizmu, zamierzając jego krew
przerabiać na potworny wrzód, który się nazwie Kościołem katolickim. Gdy
cała krew zostanie w ten sposób przeistoczona, skona cywilizacja antyczna, a na jej miejscu powstanie coś zupełnie innego: królestwo krzyża.
Od
początku też spisek wspakulturowy jest nastawiony na bezwzględne niszczenie
cywilizacji antycznej. Stosuje zalecenie mistrza: „Kto nie jest ze mną,
przeciwko mnie jest, a kto nie zbiera ze mną, rozprasza" (Mt 12, 30).
Oznaczało
to wojnę z państwem rzymskim i jego symbolem — państwowym kultem religijnym.
W
Rzymie „...religia była instytucją państwową, wprowadzenie nowego
kultu bez zezwolenia władz państwowych, rzeczą prawem wzbronioną… Władze
rzymskie odznaczały się przecie jak najdalej sięgającą tolerancją wobec
obcych religii, aczkolwiek ich urzędowo nie uznawały Rzym je przyjmował gościnnie,
wchłaniał je w siebie i stapiał z własnym kultem swoim. Wyjątek stanowiło
chrześcijaństwo. Uważano je z początku za jedną z sekt tolerowanego
judaizmu, ale już pod koniec I wieku zrozumiano, że to rzecz inna… Nowa
religia… była skrajnie ekskluzywna… chrześcijaństwo wykluczało z bezwzględną
stanowczością bóstwa urzędowe i religię państwową. W pojęciu prawnym był
to ateizm" (św. Justyn, Apologia; Wstęp).
(...)
Trudno
znaleźć odpowiednik dla tej akcji w późniejszej historii. Negacja państwa,
jego celów, jego symbolów, odbywała się pod hasłem odwrócenia się od
wszystkiego. Był to bunt najbardziej skrajny, niszczycielski. Wyobraźmy sobie
dziś, że ktoś nagle zaczyna postępować tak, jakby nic go nie obowiązywało — ani nakazy potriotyzmu, ani obowiązki społeczne, praca, płacenie podatków,
służba wojskowa, dyscyplina obywatelska, dążenia ogółu itd. Ten ktoś uważa,
że ważne jest tylko „tam", i wobec tego czynny wyraz pogardy dla
wszystkiego, co jest „tu", stanowi dlań zasługę. Nic go nie
interesuje oprócz tego, jak dokuczyć swemu otoczeniu przez bierną
dezorganizację „zła doczesności". Przyjmuje więc represje państwa
jako dowód swej wyższości moralnej, a karę — nawet śmierci — z niemałym
zadowoleniem, gdyż wie, że „prawdziwe życie" rozpocznie się
„tam". (...) (św. Justyn)
Jeśli
tacy mają coś do zrobienia na tym świecie, to jest to jedynie dzieło
zniszczenia cywilizacji antycznej i państwa (jako „zła") i doprowadzenia do tryumfu „prawdy". Po to jedynie żyją. Po to
Chrystus zstąpił na świat. Tak wygląda odpowiedź poganom: „Mógłby
który z was powiedzieć: »sami się tedy wszyscy powbijajcie, a wnet
dostaniecie się do Boga i nam zaoszczędzicie kłopotu«, Odpowiem na to, z jakiego powodu tak nie postępujemy, i dlatego podczas śledztwa bez bojaźni
czynimy wyznanie. Otóż nauka, którą otrzymaliśmy, powiada, że Bóg nie bez
celu stworzył świat, ale uczynił to ze względu na rodzaj ludzki… Jeśli więc
wszyscy sami sobie śmierć zadamy, tedy z naszej niewątpliwie winy ludzie by
się nie rodzili i zabrakłoby zwolenników nauk Bożych… Podczas śledztwa zaś
nie zapieramy się, bo mamy świadomość, żeśmy nic złego nie popełnili, a wiemy ponadto, że to rzecz miła Bogu" (św. Justyn, II, 3, 2, 1).
(...)
Druga
strona zaś cnoty pokory to przeświadczenie, że oprócz sprawy zbawienia
wszystko inne nie ma znaczenia. A tym „innym" jest cały świat
cywilizacji antycznej. Za jednym zamachem łamie się więc kręgosłup
antycznego stosunku do świata, który polegał na radości obowiązku wobec państwa,
wobec zadań rozwojowych społeczeństwa. Wszystko to przestaje być ważne.
Postępy „Słowa Pańskiego" oznaczały zanik woli budowania kultury,
nauki, sztuki, zanik odpowiedzialności i odwracanie się od tego rodzaju marności.
Pochód Chrystusowego wandalizmu, pełen starczego, patologicznego nihilizmu,
toczył się jak fala niszczącego ognia. Posłuchajmy tryumfujących relacji
apostołów, z których bije demoniczna radość niszczenia: „I wiele z tych, którzy się naukami niepotrzebnymi parali, zniósłszy księgi palili je
przed wszystkimi, a obrachowawszy cenę ich, znaleźli tego pięćdziesiąt tysięcy
srebrników. Tak potężnie rosło słowo Pańskie i zmacniało się" (Dz
Ap 19, 19, 20).
Jednym z fragmentów tego potężnego wzrostu „Słowa Pańskiego" było
zniszczenie największej biblioteki świata antycznego w Aleksandrii przez żarliwego
patriarchę Teofila i tłum tłumy pobożnych pustelników, którzy przybieżeli
ze swoich pustelni, aby pognębić „doczesne zło". Na powstającym
pustkowiu wyrastają gminy pobożnych wyznawców krzyża, oderwanych od
wszystkiego, wszystkiemu obcych. „Ojczyzny swe zamieszkują, lecz jakby
przybysze. Wszystko z innymi mają wspólne jako obywatele, a wszystko cierpią,
jako podróżni. Każda obca kraina jest ich ojczyzną, a każda ojczyzna
obca… Są w ciele, lecz nie żyją według ciała. Na ziemi przebywają, lecz
są obywatelami nieba… gdy cierpią, cieszą się, jakby się odradzali"
(Pseudo-Justyn, List do Diogneta, V)
(...)
Najlepsi
cesarze, jakich wydał Rzym, rozpaczliwie chwytali się ostatniego środka, jaki
mieli — represji policyjnych. Trajan, Marek Aureliusz, Dioklecjan raz po raz próbowali
za pomocą ognia i żelaza powstrzymać rozwój raka, niszczącego trzewia
imperium. Masom opanowanym przez straszny zabobon, buntującym się przeciw
cywilizacji, usiłowali wszczepić minimum lojalności wobec państwa. (...)
W
liście do Trajana pisze Pliniusz: „Nie tylko miasta, ale osady i wsie,
zalała tego przesądu zaraza…" "Warstwy wyższe odnosiły się do
chrześcijan z lekceważeniem i pogardą. Było to w ich oczach nędzne pospólstwo,
pogrążone w mrokach strasznego jakiegoś zabobonu; była to zabroniona przez
państwo sekta straceńców, gromada ordynarnych spiskowców, tłum zbrodniarzy,
co się kryje w zaułkach i światła unika" (św. Justyn, Apologia;
Wstęp).
(...)
Opinia
starożytnych o chrześcijaństwie jest słuszna w tym, że widzi w nim
degenerację, nie pojmuje jednak praw, które tej degeneracji otwierają dostęp
do serca cywilizacji. Mówi więc o chrześcijanach poganin Cecyliusz w utworze
Minucjusza Feliksa: „Toż oni zebrawszy z najniższych mętów społecznych
jednostki mniej uświadomione i kobiety łatwowierne, już z natury swej skłonne
do upadku, tworzą gromady ordynarnych spiskowców, którzy… zbrodni tworzą
przymierze" (Octavius, 8, 3).
(...)
Półtora
tysiąca lat wstecz św. Augustyn myślał zupełnie tak samo [że cesarstwo
Rzymskie upadło przez swój grzech, a nie przez chrześcijaństwo — przyp.],
gdyż prawdy wspakultury są odwieczne. Zabawne natomiast są interpretacje
przyczyn. Jak wiadomo, Germanowie plądrując Rzym, wiedzieli, że udaje się im
to dzięki sabotażowi chrześcijańskiemu wobec własnego państwa. Uważali
więc chrześcijan za swoją „piątą kolumnę" nie dociekając,
dlaczego tak jest. Otaczali więc ją swoją opieką, a po zdobyciu Rzymu Alaryk
nakazał oszczędzać chrześcijan, wstrzymując żołdaków specjalnym rozkazem
od zabijania tych, którzy się schronią do świątyń krzyża. Resztę tępili
jako rzymską, pogańską, jedyną siłę, która stawiała opór. Jak to
ocenili sami chrześcijanie — posłuchajmy św. Augustyna. To, że Germanowie
oszczędzają chrześcijan, przypisał, ni mniej, ni więcej — cudownej woli Bożej i widomej opiece Chrystusa Pana, który w nadprzyrodzony sposób osłania swoich
wyznawców. W kościołach schroniło się też wielu pogan, ratując swoje życie. I oto co z tego wyszło: „Tylu ocalało, którzy teraz chrześcijańskiej
religii uwłaczają, i klęski które rzeczpospolita wycierpiała składają na
Chrystusa, dobro zaś, jakim jest życie, przy którym ich barbarzyńcy przez
cześć ku Chrystusowi (w kościołach) zamiast Chrystusowi naszemu, nieodmienności
losu swojego przyznają; gdyby zaś cokolwiek rozumem się rządzili, owe
przykrości i udręczenia od nieprzyjaciół wyrządzone, boskiej by Opatrzności
przypisać powinni, która zwykła skażone obyczaje ludzi wojnami czyścić i ścierać, sprawiedliwe i chwalebne życie człowieka tego rodzaju dolegliwościami
uprawiać… to zaś, że ich gdziekolwiek dla Chrystusa albo w miejscach
Imieniu Chrystusa poświęconych, które dlatego najobszerniejsze wybrano, aby w nich tym większe pomieściło się i ocalało mnóstwo, barbarzyńcy skądinąd
srodzy, wbrew zwyczajom wojny oszczędzili, to by chrześcijańskiej religii
przypisać powinni… pod to Imię rzetelnie się garnąc dla ujścia kary ognia
wiecznego, pod które wielu się podszyło celem uniknięcia zguby
obecnej…" (Państwo Boże, I, 1).
W
ferworze apologetycznym tak oto święty mąż wywodzi: „Niech wykażą
nam… gdzie by zdobywcy nieprzyjaciele tych oszczędzili, co do świątyń bogów
swoich uciekli, albo gdzie by wódz barbarzyńców przykazał, aby nikogo nie
tknięto, który w tej lub owej znaleziony był świątyni" (tamże, I, 2).
A
to samo ujmuje też inaczej: „Wszelkie zatem spustoszenia, morderstwa,
rabunki, pożogi, plagi, które w ostatniej klęsce Rzym dotknęły, obyczaj
wojny wyrządził. To zaś co się w nowy wcale sposób stało, iż srogość
barbarzyńców tak niezwykle się złagodziła… to imieniu Chrystusa, to chrześcijańskim
czasom przypisać należy. Ktokolwiek tego nie widzi jest ślepy; ktokolwiek
widzi a nie dziękuje Bogu jest niewdzięczny.." (tamże, I, 7).
„Albowiem, wprawdzie dopuścił Bóg, że Rzym został zdobyty przez
barbarzyńców (410 r.) ale takich, co wbrew zwyczajom dotychczasowych wojen,
wszystkich chroniących się w miejscach świętych przez szacunek dla religii
chrześcijańskiej oszczędzali" (tamże, V, 23).
Jak
wiemy, siły zbrojne Germanów hasających po imperium rzymskim były śmiesznie
nikłe. Wandalowie, ruszając z Hiszpanii na podbicie całej Afryki, mieli liczyć
razem z rodzinami, kobietami i dziećmi ok. 80 tysięcy głów. Według późniejszych
obliczeń liczba ta jest stanowczo zbyt wielka. Mężczyzn zdolnych do noszenia
broni mogło być zaledwie kilkanaście tysięcy. A pomimo to zdobywali
olbrzymie terytoria, rojne milionami mieszkańców. Zrozumiemy to, gdy uświadomimy
sobie, że „piąta kolumna" krzyża była już wtedy przy władzy.
Nawet św. Augustyn musiał niemoc państwa jakoś wytłumaczyć. Winę za to
zrzucił, jak należało się spodziewać, na resztki prześladowanych, ukrywających
się pogan: „Niechże swoich bogów oskarżają za tak ciężkie klęski
ci, co dla naszego Chrystusa niewdzięczni są za jego dobrodziejstwa" (tamże,
III, 31). Na rumowiskach cywilizacji antycznej zapadały mroki krzyża.
« Panhumanizm (Publikacja: 03-08-2002 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 1762 |
|