|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Felietony i eseje Dzień Ręcznika – być jak Douglas Adams! [2] Autor tekstu: Oskar Trzmiel
Adams zafascynowany był
szczególnie ewolucją, myśleniem w kategoriach ewolucyjnych aplikowanym do
wielu obszarów nauki i życia. Zadziwiało go, jak ogromna złożoność i różnorodność
mogą powstawać z prostoty — współdziałania kilku podstawowych zasad. Uważał,
że największą przemianą, jakiej jesteśmy świadkami w dzisiejszych czasach w wyniku odkryć nauki, jest przemiana naszego rozumienia świata od centralnie
zarządzanego, sterowanego „od góry" do sterowanego „od dołu",
przez współdziałanie miliardów prostych elementów, z których interakcji w emergentny sposób tworzą się kolejne piętra złożoności. I dotyczy to w równym
stopniu biologii, działania naszych umysłów, procesów społecznych i prowadzenia biznesu — więc każdy powinien to zrozumieć. Jak pisał o ewolucji: „Sprawa z ewolucją jest taka, że jeśli nie wywróciła twojego
mózgu na drugą stronę, raczej jej nie zrozumiałeś".
Technologia
Adams znał się na
„sprzęcie", jak nikt inny. Był absolutnym fanem nowych technologii.
Był też technicznym guru dla wielu swych znajomych, którzy dzwonili i pisali
do niego, gdy mieli kłopoty z komputerem lub gdy chcieli po prostu wiedzieć,
co mają myśleć o jakiejś nowince. Douglas, jak go określił Stephen Fry, był
uznanym poetą „nowego sprzętu" — to on zawsze znajdował
najtrafniejszy epitet, metaforę, analogię świetnie podsumowującą każdy gadżet.
Miał wręcz instynktowne zrozumienie technologii, jej wad i zalet. I był wobec
nowości bardzo krytyczny. Chciał już „sprzętu, który działa", a nie
jeszcze „nowej technologii" — to drugie poznaje się po tym, że w zestawie jest gruby podręcznik użytkownika.
Jak sam twierdził, pierwszy
komputer osobisty zobaczył na wystawie sklepu w Londynie, a pierwszego Apple’a w siedzibie Infocomu w USA w 1983. Miał kilka różnych głupiutkich domowych
komputerków, aż wreszcie stał się chyba pierwszym posiadaczem Maca w Wielkiej
Brytanii i najbardziej znanym użytkownikiem produktów Appple’a. Poznał je tak
świetnie i pisał o nich tak ciekawie, że został jednym z kilku na świecie
posiadaczy tytułu „Apple Master". Z właściwą mu przenikliwością w informatyce widział dużo więcej, niż tylko użyteczność: według niego
programowanie — to jak z zestawu prostych komend rodzi się niesłychana złożoność
gier, programów i środowisk — dało nam np. naoczną lekcję i działający
model ewolucji. Adams był też zafascynowany internetem, jako wielkim
interaktywnym medium dającym nam znów wpływ na świat.
Przyroda
W 1985 roku Adams, idąc
przez dżunglę na Madagaskarze z przyrodnikiem Markiem Carvardine, zapytał go,
co jest takiego wyjątkowego w lasach równikowych? Ten opowiedział mu (w jakieś
2 minuty) o różnicy między dżunglą a zwykłym lasem i o powodach, dla których
ta pierwsza jest tak niesłychanie złożona i tak wrażliwa. Adams milczał potem
dłuższą chwilę myśląc, jak niewielki zbiór informacji właśnie zmienił
jego widzenie świata. Był wielkim miłośnikiem przyrody, miał ogromny
szacunek dla bogactwa życia na Ziemi i głęboko przeżywał niszczenie go
przez człowieka — czy było to tępienie zagrożonych gatunków, czy budowa
Tamy Trzech Przełomów w Chinach.
Dlatego za swoją najważniejszą
książkę uważał „Last Chance to See" — opowieść o sześciu ginących
gatunkach, którą napisał właśnie z Markiem Carvardine. Było to
sprawozdanie z sześciu podróży na spotkanie z zagrożonymi zwierzętami.
Propozycją pierwszej — na Madagaskar — był kompletnie zaskoczony, ale
zgodził się bez wahania (również dlatego, że dawała wymówkę dla
niedotrzymania kolejnego terminu wydawniczego). Okazała się fascynująca, jak i pięć kolejnych, a kipiące humorem relacje Adamsa sprawiły, że książka i realizowany równolegle serial radiowy zyskały dużą popularność [ 3 ]. Adams
do końca życia aktywnie wspierał różne inicjatywy dla ochrony środowiska, w tym kampanie fundacji „Dian Fossey Gorilla Fund" oraz „Save the
Rhino", dla której wziął udział we wstępnym etapie wejścia na
Kilimandżaro w stroju nosorożca.
Ateizm
Adams często określał się
„radykalnym ateistą". W wywiadzie dla „American Atheists" tłumaczył,
że dodaje „radykalnym", żeby jakiś pełen dobrej woli rozmówca nie
pytał go od razu „Chodzi Ci o agnostyka?". Jako dziecko i nastolatek
był głęboko religijny, lecz potem, poszerzając swą wiedzę naukową i filozoficzną, przeszedł przez
agnostycyzm do pełnego ateizmu. Nie wierzył, że nie ma żadnego boga, bo
wiara nie miała z tym nic wspólnego — użycie słowa „wierzyć" byłoby
tu po prostu niegramatyczne.
„Naprawdę wierzę, że
nie ma żadnego boga. Właściwie jestem przekonany, że żadnego nie ma -
subtelna różnica. Nie widzę strzępu dowodu, że jakiś istnieje. Jeśli miałoby
się okazać, że cały czas byłem w błędzie i jednak jakiś jest, a takie
legalistyczne, Clintonowskie asekuranctwo ma dla niego znaczenie, i tak bym go
nie wielbił."
Nie lubił relatywizmu i nie uważał, że wszystkie poglądy
są równie warte szacunku.
"Jest coś takiego jak ciężar dowodu -
kiedyś Bóg był najlepszym znanym wyjaśnieniem, lecz obecnie mamy dużo
lepsze. Bóg nie jest już wyjaśnieniem czegokolwiek, za to sam wymagałby gór
wyjaśnień.(...) Na religii byliśmy uczeni z szacunkiem słuchać argumentów,
które, wysunięte np. w debacie historycznej, zostałyby wyśmiane jako niemądre i dziecinne."
W nauce (nawet w historii) koncepcje i teorie są pod ciągłym ostrzałem faktów i argumentów — jeśli przeżyją, walczą dalej. Przełomem były dla Adamsa książki
Dawkinsa. Jak mówił, chyba przy drugiej lekturze „Samolubnego genu"...
„wszystko nagle wskoczyło na miejsce. To była idea tak uderzająco
prosta, a jednocześnie naturalnie
budująca całą tę zadziwiającą i niesłychaną złożoność życia.
Zachwyt, jaki we mnie wzbudziła, czynił zachwyt doświadczenia religijnego -
szczerze mówiąc — niemądrym. W każdej chwili wolałbym zachwyt zrozumienia
od zachwytu ignorancji."
Adams był jednak
zafascynowany religiami, ponieważ miały tak nieobliczalnie olbrzymi wpływ na
ludzkie sprawy. Był ciekaw, dlaczego je wynaleźliśmy, do czego się przydają,
jak działają? Porównywał ideę Boga do innych fikcji — jak pieniądz -
na które ludzie się zgadzają, w wyniku czego robią wspólnie mnóstwo różnych
rzeczy. Słynny jest jego improwizowany wykład na konferencji Digital Biota
1998 w Cambridge, zatytułowany "Czy istnieje sztuczny bóg?, z którego
pochodzi jego znana parabola o tym, jak wczesny człowiek mógł wpaść na
pomysł bogów, i jak słabi jesteśmy w logicznym myśleniu:
„To
jakby wyobrazić sobie kałużę, która budzi się pewnego poranka i zaczyna myśleć:
"No, no, świat, w którym się znalazłam, jest interesujący — dziura, w której się znajduję, jest iinteresująca — jest do mnie całkiem zgrabnie
dopasowana, prawda? Właściwie, jest dopasowana niesamowicie dobrze, musiała
być zrobiona specjalnie dla mnie!" Ta myśl jest tak zniewalająca, że
podczas, gdy słońce wznosi się na niebie i powietrze się ogrzewa, i gdy
stopniowo kałuża zmniejsza się i zmniejsza, wciąż kurczowo trzyma się ona
mniemania, że wszystko będzie w porządku, bo ten świat został pomyślany
dla niej, został zrobiony dla niej! — więc chwila, z którą znika, raczej ją
zaskakuje." [ 4 ]
Zabawne nawiązania
religijne są też w jego książkach. W cyklu „Przewodnika" mamy wyłożoną
ostatnią wiadomość od Stwórcy dla swego stworzenia (brzmi: Przepraszamy za
niedogodności"). Przewija się tam też zakręcony prorok Zarquon (którego
imienia bohaterowie używają jak „Dżizas!") oraz w dwu miejscach
bogowie Azgardu. W pierwszej powieści o Dirku Gentlym występował Elektryczny
Mnich, którego funkcją w pewnej zaawansowanej cywilizacji było wierzyć za
swojego właściciela (tak, jak zadaniem magnetowidu jest oglądać nudne
programy za właściciela) — praktyczne podejście do wiary! W drugiej powieści z tego cyklu spotykamy znów nordyckich bogów, których tworzą i dają im potęgę
ludzie siłą swej wiary, i których brakiem wiary zmieniają w bezdomnych żebraków.
Myśl, że Adams mógłby żyć
nadal i być „radykalnym ateistą", wywołuje uśmiech. Bo może nie
byłby piątym z Czterech Jeźdźców Nowego Ateizmu, ale byłby dla
irracjonalistów sto razy groźniejszy — rozbrajając ich swym genialnym
poczuciem humoru. Nie przypadkiem to
jemu Dawkins zadedykował „Boga urojonego".
Podsumowanie
Cieszmy się jednak, że żył,
był, i wiele nam zostawił. Oto był człowiek, który podchodził do ludzi z przyjaźnią, a do życia z humorem, miał wielkie serce, umiał cieszyć się
życiem, znał się na literaturze i muzyce, był niezwykle oczytany naukowo, był
fanem technologii i gadżetów, podziwiał przyrodę i dbał o środowisko
naturalne, nie wierzył w żadne religijne bajki, za to sam pisał wielkie,
nowe, pogodne bajki, godne naszych czasów. Czyż nie był pięknym człowiekiem?
Zatem w Dzień Ręcznika i najczęściej, jak się da — bądźmy jak Douglas Adams.
1 2
Przypisy: [ 3 ] D.Adams,
M.Carvardine, „Last Chance to See", audio-book,
The Voyager Company, 1992. Oryginalnie
autorzy odbyli 8 podróży, lecz dwie nie znalazły się w książce. « Felietony i eseje (Publikacja: 22-05-2011 )
Oskar Trzmiel Ekonomista, wykładowca akademicki, z zamiłowania humanista i racjonalista. | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 1792 |
|