|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Religie i sekty » Chrześcijaństwo
Upiorne oblicze chrześcijaństwa [1] Autor tekstu: Lloyd Graham
Fragment "Deceptions and Myths of the Bible"
Tak, aby założyć religie nie wystarczy bazować na ludzkiej ignorancji.
Trzeba być również nieuczciwym, okrutnym i gotowym do przelewu krwi.
(...)
Zapanowała ideologia, która doprowadziła do zniszczenia starożytnej mądrości
opartej na wiedzy o Rzeczywistości. Biblijna nauka odebrała człowiekowi
wszelką wiedzę o Przyczynowości, która uczyła m.in. skąd pochodzi źródło
prawdy, skąd biorą się kataklizmy; ponadto uczyła człowieka hierarchii wartości moralnych i uświadamiała mu sens jego własnego istnienia. A przecież te ogromne siły przyrody od wieków
niszczą ludzkie istnienia i ludzkie dzieła
(Warto zwrócić tutaj uwagę w jak ostrej sprzeczności z tym stoi wypowiedz Jezusa,
że „bez woli ojca który jest w niebie nawet wróbelek nie spadnie na ziemie"
lub „wszystkie włosy na naszej głowie są (przez Boga) policzone" -
dop. tłum.). Jedynym „ojcem" człowieka jest prawo naturalne, a ono nie
jest nawet świadome tego co stwarza. Jak wiec może ono przebaczać człowiekowi
jego winy? Nie dość, że uczyniło człowieka z natury istotą nieoświeconą i niecywilizowaną to ma jeszcze robić mu wyrzuty za jego złe postępki? (Tutaj
Graham nie ma zupełnie racji. Jedni ludzie już rodzą się oświeceni i cywilizowani, inni ciemni. Właśnie to zastanawia mnie od dłuższego czasu. Czy
należy doszukiwać się tutaj skutków reinkarnacji? — dop. tłum.)
Gdyby ten nie znający metafizyki Chrystus znał prawo Przyczynowości, to
sformułowałby swojąmodlitwę przed męczeńską śmierciąakurat odwrotnie
„Człowieku, przebacz Bogu, bo nie wie, co czyni" (Warto zwrócić
tutaj uwagę w jak ostrej sprzeczności z tym stoi wypowiedz Jezusa, że „bez
woli Ojca, który jest w niebie nawet wróbelek nie spadnie na ziemię"
lub „wszystkie włosy na naszej głowie są (przez Boga) policzone" — dop. tłum.) Wszystko, co żyje na tym świecie potwierdza słuszność tego tragicznego
faktu. A wiec pytajmy się: Czy człowiek może wybaczyć Bogu jego okrucieństwo ?
zamiast: Czy Bóg przebaczy człowiekowi jego grzechy ? Teoria, że to człowiek spowodował
swoje własne cierpienie poprzez „grzech pierworodny" to kpina z realiów życia. Ten „grzech"
popełnił Bóg przez stworzenie materii — źródła zła. Bóg nie cierpi za swoje grzechy, lecz
skazuje na cierpienia człowieka.
Współczucie dla cierpiących może obudzić się w nas dopiero wtedy, gdy ujrzymy
ślepe, cierpiące masy ludzkie — ofiary Pierwotnej Przyczyny nie znającej miłości i miłosierdzia.
Inni nauczyciele nie dali się nabrać na takie teorie. Budda ponoć przejrzał
naturę Boga i zdumiewał się nad jego okrucieństwem. „Jeśli Bóg — mówił — toleruje ten bezmiar
zła i cierpienia na świecie, to nie może być istota dobra, a jeśli nie może temu złu zaradzić,
to nie może nazywać się Bogiem". Jeśli ewangelie mówią prawdę, że Chrystus był wysłannikiem
Boga na Ziemie, to należałoby stwierdzić, że zamiast uznać cierpienie człowieka i okrutną
obojętność na nie ze strony Boga za fakt, jeszcze bardziej powiększył
przepaść pomiędzy człowiekiem a sobą, mówiąc "Nikt nie jest dobry tylko Bóg (czytaj Ja)"
Zważywszy więc, że Bóg jest bezwzględną, bezlitosną Mocą Stwórczą, człowiek
nie jest objęty jakimkolwiek nakazem kochania Go, ponieważ właśnie od niej pochodzi jego
cierpienie i barbarzyńska natura. Czyż można nazwać cywilizowanym pokolenie ludzkości które
wydaje miliardy dolarów na produkcję środków zagłady, zamykając jednocześnie szpitale i szkoły z braku funduszy, które pozwala połowie mieszkańców świata przymierać z głodu
podczas gdy druga połowa cierpi na rożne choroby spowodowane przejadaniem się ? Czyż
można nazwać cywilizowanym pokolenie które zatruwa powietrze, wodę i glebę,
które nie zna różnicy pomiędzy mitologią a historią i nie wie po co w ogóle
istnieje? Taki świat nie jest autentyczny. Przypomina on raczej folwark zwierzęcy.
(Nie na próżno Bertrand Russell mówił, że ten świat chyba stworzył diabeł
kiedy Bóg spał. Więc jeśli jutro trzęsienie ziemi nawiedzi twoje miasto lub
okolice, nie mów że to pomsta Boża za grzechy ludzkie — dop. tłum.)
Jeśli człowiek chce uciec od tej Mocy, to powinien nie tylko przestać ją
miłować, lecz starać się jej przeciwstawić i ujarzmić ją (głównie przy pomocy
osiągnięć naukowych — dop. tłum.)
Ludzkie poszukiwania prawdy, nadziei, pokoju, dążenia do zbudowania
świata opartego na prawach i porządku — czymże są w swej istocie jak nie wysiłkami
człowieka aby zabić w sobie samym tego okrutnego zwierza ?
Za co zresztą miałby kochać tę moc ? Szkopuł w tym, że właściwie wcale jej nie
kocha, tylko udaje. A to z kolei niechybnie prowadzi do zakłamania. A potem
nasi nauczyciele zastanawiają się, dlaczego jesteśmy tacy nieuczciwi jedni
wobec drugich.
Żaden człowiek nie kocha Boga, a ten, kto mówi, że Go kocha „kłamcą
jest i prawdy w nim nie masz". Nie można bowiem kochać tego czego się nie zna, a żaden człowiek nie zna Boga religii.
Chrystus powiedział, a raczej przypomniał słowa Jahwe „Miłuj bliźniego
swego jak siebie samego". Ale nie możesz Go miłować, i nawet nie próbuj. Błąd tkwi
tutaj w słowie „Miłuj", które należałoby zastąpić zwrotem „Okazuj dobrą wolę…" lub
„Bądź życzliwy wobec…", zaś pozbawiona emocji życzliwość lub dobra wola jest owocem
nie miłości, lecz oświecenia.
Jezus nie napomknął ani słowem o tych okrutnych siłach Boga, z którymi
biedny człowiek musi się zmagać (właściwie napomknął w kontekście wieży, która
zawaliła się i zabiła wielu ludzi; tyle, że skomentował ten wypadek w typowo
„kapłański" sposób — „I wy tak poginiecie, jeśli pokutować nie będziecie" — dop. tłum.).
Pochwalił tylko dziecinną niewinność (a raczej naiwność) i równie dziecinną, naiwną wiarę i ufność w zrządzenia Opatrzności Bożej. Dlatego z jego właśnie winy wiele ludzkiej pracy i energii poszło właściwie na marne, na pogoń za wiatrem.
A nieświadoma charakteru Przyczynowości ludzkość ściągnęła na siebie
te okrutne siły „boskie"; stad mamy wojny bratobójcze i inne nieszczęścia.
Prawdziwy Zbawiciel uczyłby człowieka, że jego wrogiem jest nie jego równie
potrzebujący pomocy brat lub bliźni, lecz jego wojowniczy Ojciec — lub
nazwijmy to, Natura.
Ale biblijny Zbawiciel postępował wprost przeciwnie, uczył człowieka,
że jedynie ów Ojciec jest dobry, zatem należy go kochać i czcić. Nic więc
dziwnego, że wciąż jesteśmy z natury barbarzyńscy, tyle czasu i pieniędzy
poświęciliśmy na wojny i zbrojenia zamiast na budowę lepszego świata. A co ów Zbawiciel świata ma do powiedzenia na ten temat? Coś całkiem
odwrotnego. Zamiast objawić nam nasze przeznaczenie w tym całym Stworzeniu,
mówi nam: „nie troszczcie się o nic, bo wasz Ojciec Niebieski zna wasze
potrzeby zanim poprosicie go o cokolwiek" — doskonały przykład źródła, z którego bierze się, między innymi, to poczucie „fałszywego bezpieczeństwa", w którym od dawna żyjemy. Innymi słowy, mówi on: nie troszczcie się o własne
dobro, a ów „niebieski ojciec" pozwoli wam umrzeć z głodu, nie troszczcie
się o zdrowie i higienę, a wykończą was te śmiertelne pasożyty (zarazki i bakterie wyprodukowane przez) waszego Niebieskiego Tatę, nie troszczcie się o sprawiedliwość ekonomiczną, a staniecie się niewolnikami przemysłowymi, nie
troszczcie się o sprawiedliwość polityczną a będziecie mieli następną wojnę światową.
Troska o te sprawy to wyłącznie nasz interes, a stan obecnego świata
mówi sam za siebie, jakie są skutki zawierzania tych spraw Bogu — ciągłe modlitwy o pokój i nigdy nie kończące się wojny, zło wybrane demokratycznie i osadzone
na tronie, a sprawiedliwość posłana na krzyż; uczciwi biedują a krętacze
bogacą się; nasi dobroczyńcy żyją w trudzie isamotności, a bogate pasożyty
lenią się i hulają. I to jest zrządzenie „Świętej Opatrzności" w którą każe się nam wierzyć.
Cała rola Boga w życiu każdego człowieka rozpoczyna się od chwili
poczęcia w łonie matki, a kończy się kiedy osiąga on dojrzałość fizyczną, czyli gdy
kończy się budowa ludzkiego ciała. Potem Bóg odpoczywa od swojego dzieła,
podobnie jak odpoczął On po budowie swojego własnego ciała, czyli stworzeniu
nieba i ziemi.
Stworzył On świat ludzi mających nowe, konkretne potrzeby; potrzeby o których on, Stwórca, nic nie wie; dlatego człowiek i tylko człowiek może te potrzeby
zaspokoić. To właśnie jest podstawowa prawda o człowieku, którą zakrył przed
nami ów Chrystus, a raczej ci którzy wykreowali go dla swoich własnych
korzyści. A dlaczego to zrobili? Bo potrzebne im były słabe, bezwolne,
posłuszne masy, pozbawione inicjatywy i zdane na wole nieba.
Pomimo współczesnych osiągnięć naukowych nie możemy jakoś uwolnić się od tego
typu nauk. Przykładem tego może być cytat z jednej z naszych amerykańskich gazet:
„Oznacza to po prostu, że Bóg zniża się i sam wykonuje całą robotę.
Zresztą musi, bo my jesteśmy bezradni, bo każdy nasz wysiłek, aby zbawić się naszymi
dobrymi uczynkami jest równoznaczny z bluźnierstwem, bałwochwalstwem,
arogancją, zarozumiałością, czyli najgorszym rodzajem grzechów".
Jeśli Chrystus naprawdę uczył takich rzeczy, to był burzycielem ustanowionego
przez swojego Ojca planu, jakim jest Ewolucja. My, twórcy podstaw
racjonalnego myślenia, moralności i mogący stworzyć kiedyś prawdziwie
„boskie" urządzenia, trudziliśmy się na próżno, bo nasz Ojciec znał nasze
potrzeby zanim Go o coś poprosiliśmy.
Taką nauką Chrystus odwiódł ludzkość od naturalnego porządku rzeczy i posiał chaos, odwrócił uwagę człowieka od Rzeczywistości, przez co człowiek
zmarnował dwa tysiące lat przez wiarę w odpoczynek na laurach w niebie.
Jeśli taki nauczyciel naprawdę żył i głosił światutaką naukę, to Mani nie
mylił się mówiąc, że „był to demon"; Antychryst, w każdym razie — narzędzie
kapłanów. Bo tylko i wyłącznie im potrzebna była taka fałszywa filozofia i teologia.
Nie można dokonywać porównań rzeczy zupełnie odmiennych z natury. Ludzki
ojciec i syn są porównywalni, obaj są istotami moralnymi i skromnymi;
kosmiczny Ojciec i Syn są również porównywalni — obaj są niemoralnymi,
nieświadomymi swojego działania mocami. Obie te pary są wiec zupełnie do siebie niepodobne.
Prawdziwy Chrystus wiedziałby o tym; wiedziałby również, że kosmiczny Ojciec i Syn uciekli razem i razem uwikłali się w materię. Wiedziałby przede wszystkim, że to właśnie
był „grzech pierworodny", a wszystkie inne grzechy są tylko tego następstwem. Gdyby Chrystus
wiedział o tym i tak uczył, chrześcijaństwo na pewno nie miałoby racji bytu, bo nawet
największy prostak zrozumiałby raz na zawsze, że grzechy człowieka są w istocie grzechami Boga w człowieku.
Tylko Ewolucja może pokonać „grzech" Inwolucji — stworzenie materii, źródła
zła. Jaka więc jest obiektywna wartość tej przewrotnej nauki o grzechu pierworodnym ?
Kluczem do zrozumienia sedna sprawy jest tutaj słowo słońce, a nie syn.
(W języku angielskim pierwsze słowo pisze się „sun" a drugie „son", lecz oba
wymawia się identycznie — dop. tłum.) Kiedy mityczny Apollo, słońce, został
wyrzucony z kraju, pasł trzody króla Admetusa.
W obecnym wiekuzwanym erą „oświecenia", miliony ludzi ciągle wierzy,
że to Bóg, a nie słońce, rządzi atmosferą ziemską, czyli ustala pogodę. Ale nasze prognozy
pogody są niczym innym jak wynikiem aktualnego położenia naszej planety względem słońca. W podobny sposób miliony ludzi wierzy, że to Bóg stworzył ten świat. Ale „stwórcą" tego świata
jest nie Bóg, lecz Słońce, w dodatku nie nasze Słońce, które jest planetą w znacznym stopniu przez nas zbadaną. Słońce jest niejako transformatorem przemieniającym
energię kosmiczną w materię chemiczną — „skrzepniętą" energię.
Stworzenie
świata jest procesem metafizycznym, a przeciętny, współczesny człowiek — „produkt"
naszej chrześcijańskiej kultury — nie nauczył się dotąd sztuki metafizycznego
myślenia i nie może tego procesu nijak pojąć. Słońca są stworzycielami światów w kosmosie, a nie bogowie. Starożytni wiedzieli o tym i właśnie na tej podstawie
oddawali cześć Słońcu. Ale Słońce jest w istocie piekłem na niebie. Jest to
kosmiczny „infernus" którego okrutna energia przechodzi wszelkie ludzkie
pojecie. A kto, lub co jest ofiarą odbierającą te straszliwe siły emanujące
ze Słońca, te straszliwe energie wyrzucane z niego? Oczywiście planety. To są
właśnie owe „świnie" nad którymi Słońce znęca się. I na motywach takich
właśnie mitów zrodziła się ewangeliczna opowieść o wygnaniu przez Jezusa demonów z człowieka i posłania ich w świnie. Zatem nasza planeta jest niejako kosmicznym
smokiem; smokiem z którego wnętrza bucha ogień. I stąd mamy eksplozje wulkanów.
Czy naprawdę inteligentny Stwórca musiał się tyle natrudzić, aby stworzyć coś
aż tak niedoskonałego? Nic dziwnego, że ów wcielony w postać ludzką Stwórca
zapłakał, jak mówi ewangelia. Pewnie płakał, bo widział wszędzie wokół walkę o byt, samotność dusz i w końcu śmierć, której nie da się nikomu uniknąć.
Babilońskie i sumeryjskie mity stworzenia mówią o tym, w jaki sposób kobiety-stworzycielki — Isztar i Innana — zstępowały z wyżyn królestwa ducha na płaszczyznę materii.
Trasa ich podroży dzieliła się na siedem etapów i było na niej siedem bram.
Przy każdej bramie każda z nich traciła po jednym klejnocie lub jednej części
swojej odzieży. Kiedy wreszcie dotarły do siódmej, ostatniej bramy (królestwa
materii) okazało się, że były całkiem nagie. I z takich właśnie mitów o przemianie
ducha w materię wzięła się biblijna opowieść o pierwszych nagich ludziach w ogrodzie Eden.
Proces stworzenia rozpoczynał się więc na górze (płaszczyźnie ducha) i posuwał się ku dołowi, gęstej materii. Egipcjanie twierdzą, że Wielkie Piramidy — symbole
religijne ich przodków — zbudowane zostały w kształcie mającym ten proces obrazować.
Teoria, że człowiek musi cierpieć, że nie ma na to rady, zaś Przyczyna powinna
pozostać święta i czysta jak łza, to straszny błąd kapłanów który trzeba koniecznie obalić.
1 2 3 4 Dalej..
« Chrześcijaństwo (Publikacja: 18-05-2002 Ostatnia zmiana: 28-07-2005)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 196 |
|