|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kultura » Sztuka » Filmy i filmoznawstwo
Życie w Sali samobójców Autor tekstu: Marcin Łętowski
Niedawno
miałem okazję obejrzeć szeroko wychwalany film Sala
samobójców — polską produkcję w reżyserii Jana Komasy. Bardzo przygnębiający
obraz, nie powinien pozostawić nikogo obojętnym. Nie będę tu oceniał filmu
jako takiego, gry aktorskiej, reżyserii i tym podobnych niuansów. Niech będzie
zaś on punktem wyjścia dla przemyśleń i „swobodnych skojarzeń" związanych z życiem wirtualnym przejawiającym się obecnie chociażby przez niezwykle
popularne portale społecznościowe czy aplikacje w rodzaju Second Life. Główny bohater Sali samobójców
to uczący się w klasie maturalnej Dominik Santorski, syn wysoko postawionych w społecznej hierarchii rodziców zajętych własnymi karierami. Niczego w sensie
materialnym mu nie brakuje, odwożony jest do szkoły samochodem, ma
jak czytamy w opisie filmu
„wielu znajomych, najładniejszą dziewczynę w szkole, bogatych rodziców,
pieniądze na ciuchy, gadżety, imprezy". W którejś z początkowych scen ogląda on razem ze znajomymi ze szkoły na
jakimś portalu amatorski film, na którym ktoś dokonuje samookaleczenia żyletką.
Nie wiadomo kto to jest, gdyż pokazana została jedynie ręka. Ktoś obcy.
Chociaż obraz wywołuje obrzydzenie i równocześnie fascynuje to jednak ma się
poczucie dystansu — to jeden z wielu zamieszczanych na tego typu stronach
przedstawiających drastyczne zdjęcia i nagrania filmowe. To, co wcześniej było
zasłonięte, ukryte teraz jest powszechnie dostępne — trzeba tylko znać
adresy odpowiednich stron i mieć mocny żołądek. Żyjemy w kulturze
transparencji, przezroczystości. Wszystko lub prawie wszystko zostaje nagrane i „wrzucone" na serwer. Wszędzie jest jakaś kamera. Nie ma tajemnic i tabu.
Nawet fala tsunami niszcząca wszystko, co spotka na swej drodze może być
uwieczniona. Podobnie zdjęcia z wypadków, katastrof, ofiar współczesnych
wojen itp. Można to wszystko oglądać w nieskończoność. Każdy filmuje każdego, a nawet sam siebie. Wszystko i wszystkich da się prześwietlić.
Marek Krajewski opisuje kulturę transparencji jako trend, za którego
sprawą „coraz większa liczba sfer społecznego i indywidualnego życia staje
się nie tylko doskonale widoczna, ale również dostępna jako przedmiot doświadczenia".
[ 1 ]
Kultura transparencji eliminuje społeczne, kulturowe, obyczajowe i fizyczne
bariery, które wcześniej wyznaczały pole widzenia i zakres zjawisk, które można
było doświadczyć. Czyni ona przezroczystym życie prywatne i intymne momenty
życia. „Homoseksualny" incydent na treningu judo, podczas którego
podniecony Dominik miał wytrysk, został natychmiast zauważony i co gorsza
szybko stał się przedmiotem internetowych kpin. Wszechobecność kamer, aparatów
fotograficznych stwarza wrażenie osaczenia. Kompromitujące wydarzenie zaczyna
żyć własnym życiem i nie sposób się od niego uwolnić. Można najwyżej
wycofać się, uciec lub grać kogoś kim się nie jest, robić dobrą minę do
złej gry tak jak bohater Sali..., który zaczął się stylizować na przedstawiciela
subkultury emo.
Przechodzący rekonwalescencję po wypadku samochodowym bohater Okna
na podwórze Alfreda Hitchcocka miał możliwość obserwowania/podglądania
tylko tego, co znajdowało się w zasięgu jego wzroku — codziennego życia
mieszkańców kamienicy. Norman Bates z Psychozy
tego samego reżysera podglądał przez ukryty otwór w ścianie biorącą
prysznic Marion Crane i pewnie inne kobiety, które zatrzymywały się w jego
motelu. Dziś na pewno by się zarejestrowali na jakimś portalu i wciąż oglądali
wszystko, co się tam zamieszcza. Możliwe też, że „wrzucaliby" swe własne
nagrania, stając się internetowymi celebrytami jakich ostatnio się namnożyło,
oglądanymi przez mieszkańców całego świata podłączonego do Internetu.
Fabuła obydwu obrazów potoczyłaby się inaczej. Norman Bates nikogo by nie
zamordował, najwyżej pograłby sobie, w którąś z popularnych krwawych „strzelanek".
Marion Crane spokojnie by przenocowała w jego motelu i pojechała nazajutrz
dalej.
Istnieć to być postrzeganym jak
chciał filozof George Berkeley. Nie przez jednego lub więcej bogów ale przez
siedzących przed monitorem komputera i ekranem odbiornika telewizyjnego widzów.
„Zwyczajni" uczestnicy reality shows
czy popularnych programów rozrywkowych w rodzaju Mam Talent pragną nie tylko
wygrać ale przede wszystkim być zauważonymi, oglądanymi. Już sam fakt
zaistnienia przez pięć minut na ekranie jest dla nich sukcesem. Dominik
zaistniał jako awatar w wirtualnej Sali samobójców — ekskluzywnego miejsca
dla wtajemniczonych. Tutaj mógł być kimś ważnym, docenionym, z kim należy
się liczyć. Równocześnie jednak wciąż pozostawał zamknięty w czterech ścianach
swego pokoju. Paradoksalnie, mógł wyjść ze swej prywatnej przestrzeni
bez opuszczania jej i narażania się kontakty z niepożądanymi dla
niego osobami jak rodzice czy wezwani przez nich psychologowie.
Dominik nie chciał by ktoś wkraczał fizycznie w jego prywatny obszar.
Oderwany, uwolniony od fizycznej przestrzeni wirtualny świat Sali samobójców
okazał się dlań atrakcyjny i nęcący.
Paul Virilio w Bombie
informacyjnej przytacza historię pewnej młodej Amerykanki, która
zainstalowała w swym mieszkaniu kilkanaście kamer. Zrobiła to by stałe
filmowanie tego, co się u niej wydarza pomogło uwolnić ją od duchów, które
rzekomo miały ją nawiedzać. Live cams
transmitowały obrazy przez Internet, goście odwiedzający stronę, na której
były udostępniane stali się „obserwatorami widm". Odwiedzający stronę
mieli możliwość po zauważeniu czegoś niepokojącego wysłać wiadomość do
kobiety. [ 2 ]
Jest to przykład teleobecności — obecności na odległość. Zupełnie jakby
byli u niej w mieszkaniu. Tak jak i Sylwia oraz Dominik komunikując się przez
Skype’a czy jakiś inny komunikator byli tuż obok siebie. Zanikły przestrzeń i odległość. Nie ważne gdzie się jest, ważne że jest się dostępnym. Choć
Dominik chciał spotkać się z Sylwią w „realu", jej wystarczały sieciowe
kontakty.
Virilio przytacza słowa wspomnianej przez siebie kobiety: „Nie chcę,
by ludzie wkraczali fizycznie w moją przestrzeń. Nie mogłam zatem otrzymać
jakiejkolwiek pomocy z zewnątrz aż do momentu, kiedy zrozumiałam jaki
potencjał kryje Internet". [ 3 ]
Na tym polega świat wirtualny: nikt nie wchodzi z brudnymi butami do
naszych pokojów, jesteśmy równocześnie u siebie jak i gdzie indziej wśród
podobnych nam awatarów w jakiejś wspólnej przestrzeni, która do niczego nie
zobowiązuje. W każdej chwili możemy się wylogować.
Według Virilio wyznania June Houston obrazują istotę społeczności
wirtualnej, fantazmatyczne istnienie „społecznej teleobecności". Całkiem
zmienia ona sens sąsiedztwa. Rodzice Dominika choć mieszkający w tym samym
domu dla niego byli o miliony mil dalej niż znajdujący się w fizycznym sensie w różnych miejscach Polski czy nawet całego świata znajomi z Sali samobójców.
Czy chodzi o kamery czy tylko sam fakt
bycia online — jest to nowy
rodzaj tele-wizji — jej zadaniem nie
jest informacja bądź rozrywka. Według Virilio wystawia ona na widok
publiczny, opanowuje i zawłaszcza prywatną przestrzeń domową. Już nie boimy
się ujawnienia życia prywatnego, ale przeciwnie: pragniemy wystawić je na
widok publiczny. Opisywana przez Virilio Amerykanka pragnęła by oglądający
jej dom za pośrednictwem Internetu wtargnęli do niego. Dominik wystawił się
na widok i pozwolił, żeby nieznana mu dziewczyna przedostała się do niego,
wniknęła do jego życia, opanowała je.
Ostatnie chwile życia bohatera filmu Komasy zostały sfilmowane i zamieszczone w Internecie przez parę nastolatków, która myślała, że
spotkany przez nich nieznajomy jedynie robi sobie żarty pod wpływem alkoholu
czy narkotyków. Na początku kamera pokazuje tę scenę bezpośrednio, po
chwili okazuje się, że to oglądany przez kogoś film zamieszczony na stronie
internetowej. Widać też zamieszczone pod nim komentarze. Tym samym
indywidualna osobista tragedia została zminiaturyzowana i oddalona, umieszczona w bezpiecznym dystansie ale równocześnie spotęgowana. Czy reżyser w ten sposób
chciał oskarżyć widzów, że to oni właśnie dla rozrywki i zaspokojenia
prymitywnych gustów oglądają takie nagrania (niekoniecznie aż tak
drastyczne) nie dostrzegając realnych osób? Może to właśnie my po usłyszeniu
od matki bohatera o jego śmierci potrafimy zareagować tylko wylogowaniem się, a nie chcemy wziąć za to odpowiedzialności.
Jak pisze w jednej ze swych książek Zygmunt Bauman, elektroniczne
sieci komunikacyjne posiadają „bezpiecznik" — możliwość
natychmiastowego, bezproblemowego odłączenia — wylogowania się. Przerwanie
komunikacji pozbawi użytkowników możliwości odpowiedzi i szansy sprawiania
przykrości. Ten bezpiecznik, stała możliwość wylogowania się przyczynia się
do popularności utrzymywania kontaktów towarzyskich online.
[ 4 ] Zupełnie
inna przecież jest rozmowa twarzą w twarz. Tutaj nie wybierzemy sobie statusu
„Niedostępny".
Dominik wyśmiany i wyszydzony przez rówieśników po kompromitującym
go zdarzeniu odnalazł się w wirtualnej Sali samobójców, trójwymiarowym świecie
na wzór Second Life. Wycofał się z rzeczywistego świata. Stracił kontakt z rodzicami, o ile wcześniej go miał. Życie wirtualne przedstawione tu zostało
jako ucieczka czy może raczej schronienie przed życiowymi problemami i bolączkami. Niemogący poradzić sobie z realnymi troskami ludzie zakładają
maski, budują sobie nowe tożsamości, stają się „kimś" w fantazyjnej
wirtualnej przestrzeni, która w przeciwieństwie do „twardej", konkretnej
rzeczywistości jest nieograniczona. Tu odnajdują samych siebie jakimi
chcieliby być i ludzi, którzy podzielają ich sposób widzenia świata. Medal
ma dwie strony. Z jednej strony chodzi, co często jest podkreślane, o eskapizm i bujanie w obłokach sztucznego świata, lęk przed zmierzeniem się z problemami prawdziwego. Z drugiej jednak nie każda rozrywka w rodzaju Second
Life musi być od razu interpretowana jako ucieczka. Daje ona też możliwość
rozwoju, eksperymentowania i zabawy z nowymi tożsamościami, rozwijania swej twórczości i fantazji. W dodatku, może nawet w świecie przedstawionym filmu była jakaś
„Sala pragnących żyć" zrzeszająca ludzi chcących pomóc sobie inaczej
niż poprzez wzajemne utwierdzanie się w swej depresji i tendencjach
autodestrukcyjnych. A jeśli nawet nie wirtualny świat to zwykłe forum
internetowe. W końcu jest takich wiele w Internecie. Nie trzeba wybierać
najgorszego rozwiązania. Trochę szkoda, że Komasa przedstawił jedynie tę
„złą" stronę Sieci czyhającą na wrażliwego chłopaka jak pająk na
muchę.
Tożsamości konstruowane w Sieci często należą do takich, które byłyby
nie do pomyślenia w „prawdziwym" świecie. Posiadająca w Sali samobójców
prezencję pięknej, dumnej królowej Sylwia w rzeczywistości okazała się
zwykłą, szarą dziewczyną z ponurych blokowisk. Bauman nazywa takie
autoprezentacje „tożsamościami karnawałowymi". [ 5 ]
Pozasieciowe życie traktuje się jako przykrość i redukuje do jak
najmniejszego minimum. Zamknięcie się Sylwii czy Dominika w pokoju, nawiązanie
do japońskiego zjawiska hikikomori to
tylko skrajny przykład ogólnego trendu.
Konkretny, umiejscowiony w skończonej przestrzeni czasowo-geograficznej
świat ustępuje miejsca nieograniczonemu środowisku wirtualnemu. Każdy jest
kim chce być, nie doświadcza się (przynajmniej w teorii bo w praktyce to z tym różnie) różnic klasowych, rasowych, dotyczących płci i orientacji
seksualnej. Można zmienić tożsamość, co ma też odzwierciedlenie w świecie
rzeczywistym. Oba wzajemnie na siebie wpływają. Tożsamości tworzy się,
kolekcjonuje. Można się zapisać do jakiej się chce grupy, do żadnej nie
jest się na trwałe przypisanym. Panuje absolutna wolność ale też samotność.
Tytułowa sala samobójców jest azylem, jaskinią, schronieniem, do którego
ucieka bohater, ale też jego więzieniem, od którego się szybko uzależnia
zbytnio identyfikując się z wybraną
przez siebie rolą i autoprezentacją.
Bibliografia
Bauman Z.,Konsumowanie życia, Kraków 2009
Krajewski M., Kultury kultury
popularnej, Poznań 2005
Virilio P., Bomba informacyjna, Warszawa 2006
Przypisy: [ 1 ] Bauman Z., Konsumowanie życia, Kraków 2009 [ 2 ] Virilio
P.Bomba
informacyjna, Warszawa 2006, s. 57 [ 4 ] Bauman Z.
Konsumowanie życia, Kraków
2009, s. 116 « Filmy i filmoznawstwo (Publikacja: 12-07-2011 )
Marcin ŁętowskiUr. 1978. Absolwent socjologii na Uniwersytecie im. A. Mickiewicza w Poznaniu. Interesuje się m.in. socjologią kultury popularnej oraz mediów, psychoanalizą, muzyką. Mieszka w Gruszczynie k. Poznania. Liczba tekstów na portalu: 17 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Filmowi podglądacze | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 2014 |
|