|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kościół i Katolicyzm » Historia Kościoła » Historia powszechna
O chrześcijaństwie w Indiach [2] Autor tekstu: Joanna Żak-Bucholc
Zatem inkwizytorzy przystąpili do pracy.
Skodyfikowano prawa, wedle których zamierzano działać, zainstalowano co
trzeba, w tym narzędzia tortur, w obszernym budynku, przez miejscowych zwanym Woldem
Gor (Wielki Dom) i przystąpiono do szukania i „badania" heretyków i pogan. Po pierwsze palono książki, choć oczywiście nie zadano sobie nawet
trudu ich przeczytania, w końcu „panowie świata" nie uważali za słuszne
nauczyć się tutejszego języka, przeciwnie — to rdzenni mieszkańcy zmuszeni
zostali do nauki łaciny i portugalskiego. Palenie na stosie ludzi było tak
samo praktykowano jak wszędzie, gdzie działały „święte trybunały". A metody śledztwa? Też jak wszędzie. Np. topiono dzieci, a potem kawałek po
kawałku odcinano im kończyny, i żeby rodziców zmusić do patrzenia na to,
pozbawiano ich powiek. W imię boże… Nie jest wcale łatwo pisać o takich
okrucieństwach, dlatego zaniecham już dalszego opisu (a byłoby można tę
straszliwą listę ciągnąć jeszcze długo). W każdym razie wątpliwa sława
tych praktyk dotarła do Lizbony i — co może dziwić — oburzyła nawet
tamtejszego arcybiskupa, który napisał: „O ile trybunały inkwizycji wszędzie
cieszyły się złą sławą, o tyle nigdzie nie były tak podłe, nikczemne,
skorumpowane i tak uzależnione od przyziemnych interesów jak w Goa" [ 11 ].
Goańska inkwizycja działała parę setek lat, nawet do początku XIX w. (jej
upadek nastąpił nie bez wpływu Brytyjczyków). W roku 1830 zburzono Wielki
Dom [ 12 ]...
Aspekt misyjnej akomodacji [ 13 ]Interesującą kwestią jest (nie tylko
zresztą w odniesieniu do Indii) w jaki sposób zamierzano nawracać
„pogan", skoro nie przykładano się szczególnie, albo i wcale, do
nauki języka tuziemców. Dla przybyszów, a zarazem depozytariuszy jedynie
prawdziwej wiary tak jakby było oczywiste, że w jednej chwili należy i można
wyzbyć się wiary własnej (szatańskiej, a w najlepszym razie błędnej) i przystać na nową — nawet jej nie rozumiejąc… Zresztą międzykulturowe
nieporozumienia, biorące się wszak z takiego właśnie, megalomańskiego
sposobu postrzegania kultury własnej, zdarzały się i po stronie chrześcijan — oto widzimy grupę portugalskich żołnierzy jak uczestniczy w celebracji pod
postumentem czarnej bogini sądząc, że mają do czynienia z Czarną Madonną;
tymczasem była to… bogini Kali.
Z drugiej strony, nawet ci z Hindusów, którzy w dobrej wierze przyjęli chrześcijaństwo „z rąk" Portugalczyków
nadawali mu pewne rysy własnej kultury, w zewnętrznych choćby tylko formach
kultywowali swoje prastare tradycje. Cóż, nawet Matka Boska z Goa przypomina
raczej indyjską Dewi — jej posąg obwieszony jest girlandami kwiatów, otoczony
palącymi się kadzidełkami, itd.
Fakt — w niedługim czasie dostrzeżono tę
fundamentalną niemożność przekładu międzykulturowego (by posłużyć się
współczesnym pojęciem) i wyciągnięto wnioski. Interesującym, choć dość
specyficznym przykładem może być postępowanie pewnego szlachcica włoskiego, a przy tym zakonnika, Roberta de Nobili (przełom XVI i XVII wieku), który
przyjął sposób bycia indyjskiego sanjasina — i jako ta, szanowana od wieków w Indiach figura, przekazywał Hindusom chrześcijańskie posłannictwo. Cóż,
był to ciekawy krok, choć… ani Nobili nie zrozumiał przez to religii
hinduskiej, ani nie spotkało się to z uznaniem władz zakonnych, przeciwnie -
nakazano mu zaniechać swej działalności. A jednak takie praktyki
akulturacyjne stosowały niektóre zakony, wydaje się, że szczególnie
jezuici.
Jeśli by podsumować bilans misji
portugalskiej — to nie można powiedzieć, że był dodatni. Już nawet nie
wspominając o nieludzkich okropieństwach, jakich nie szczędzili mieszkańcom
indyjskiej ziemi. Ale nie tylko oni wprowadzali chrześcijaństwo na indyjski
subkontynent. W późniejszym okresie wzięli się za to np. misjonarze
holenderscy (też zresztą nie można tu mówić o „czystej misji",
interesy boskie i polityka gospodarcza były tu jak w przypadku Portugalczyków
splątane).
I widać w ich przypadku nieco większą
troskę o zrozumienie, czego dowodem może być choćby drukowany specjalnie dla
ich potrzeb „Podręcznik misjonarza", dokument opracowany w formie
dialogu misjonarza z braminem. W wieku XVIII do rzeczy przystępują z kolei
misjonarze angielscy, z kościoła anglikańskiego. Przyjmują nieco inny profil
działań — nie budują już sal inkwizycyjnych, ale szpitale, szkoły, prowadzą
działalność charytatywną — wszystko to miało podnosić ich status (i wartość
ich przesłania chrześcijańskiego) w oczach Hindusów. Wreszcie w 1773 roku
pewien wykształcony kaznodzieja, dość obyty z kulturą indyjską, przełożył
na języki indyjskie Biblię.
Wpływ chrześcijaństwa w Indiach
Czy zatem chrześcijaństwo wywarło na społeczeństwo
indyjskie jakiś względnie trwały wpływ? Raczej niewielki. Największe
enklawy chrześcijan nadal znajdują się w Goa. Na indyjskiej ziemi wpływ ten
jest jeśli już — to zsyntetyzowany z hinduizmem. Pewne elementy chrześcijańskie
funkcjonowały np. w organizacji powstałej na fali tzw. renesansu indyjskiego -
Brahmo Samadż (Kalkuta, 1828). Na tle różnic w podejściu do rodzimej
tradycji w Brahmo Samadż nastąpił rozłam — z jedną z jego odłamów związany
był słynny pisarz Tagore (jak i jego ojciec i stryj, wyklęci zresztą za to z kasty bramińskiej). Brahmo Samadż istnieje do dziś jako rodzaj stowarzyszenia
intelektualnego, którego jedną z naczelnych zasad jest tolerancja religijna
(ale nie sięga ono tylko do elementów chrześcijańskich, także islamskich
czy taoistycznych). Pewne rysy chrześcijańskie dostrzec też można w organizacji, która w XIX w. ożywiła i przekształciła starą instytucję mathy
czyli indyjskiego „klasztoru", chodzi mianowicie o „Ramakriszna
Matha and Mission". Ramakriszna to wielki mistyk, mistrz duchowy słynnego
Vivekanandy, który dzięki podróży na Zachód zapoznał Amerykę i kraje
europejskie z myślą religijną swego kraju. Założony przez niego „Ramakriszna
Matha and Mission" łączył elementy hinduistyczne z formami posługi chrześcijańskiej
(przy klasztorach funkcjonuje sieć
szpitali, przytułków, szkół).
Prawdą jest i to, że pod wpływem Europy
pewna część elity indyjskiej koniecznie pragnęła się zeuropeizować, ba -
wstydzono się tradycji własnych, np. politeizmu, walczono z autorytetem guru, z kastowością (te tendencje zauważalne są właśnie w Brahmo Samadż). W latach walki o niepodległość, największy jej bojownik i Nauczyciel — Mahatma
Gandhi odkrywał na nowo przed swym narodem źródła własnej kultury. Ale..
wiele przecież zawdzięczał myśli europejskiej. Nie jest wykluczone, że
walka o prawa pozakastowców (niedotykalnych), których Gandhi nazywał haridźanami,
„dziećmi Boga", oparta była na chrześcijańskim podejściu do wspólnoty
ludzkiej jako z definicji równej (wobec Boga). Wiadomo zresztą, bo Gandhi tego
nie krył, że wielką inspiracją było dla niego ewangeliczne przesłanie
Kazania na Górze, które cenił na równi z Bhawangitą. Swoją drogą czy można
sobie wyobrazić polskiego czy nawet europejskiego polityka, męża stanu,
autorytet moralny, który powie głośno, że na równi z Biblia ceni indyjską
Bhagawadgitę…
Tak, Gandhi cenił Ewangelię, ale powiedział kiedyś: „Jedynym w swoim
rodzaju komentarzem na temat Zachodu jest fakt, że chociaż wyznaje on chrześcijaństwo,
to nie ma tam ani chrześcijaństwa, ani Chrystusa — gdyby było inaczej, nie byłoby
tam wojen" [ 14 ].
1 2
Przypisy: [ 11 ] Cyt. za: Robersts, op. cit., s. 135 [ 12 ] Ale Portugalczycy, jako kolonizatorzy doczekali tu jeszcze roku 1961, kiedy to po nieudanych pokojowych pertraktacjach z rządem Indii, już od kilkunastu lat niepodległych, z faszyzującym rządem Portugalii, Hindusi wyrzucili ostatnich kolonizatorów ze swych ziem siłą [ 13 ] Akomodacja — metoda działalności misyjnej
Kościoła katol. polegająca na krzewieniu chrześcijaństwa na podstawie
miejscowych kultur; pierwsi zaczęli ją stosować od XVI w. jezuici w Indiach
i Chinach; metoda akomodacji była kontrowersyjna i nie była w pełni
akceptowana przez Kościół; zaaprobowana na Soborze Watykańskim II; współcześnie
termin akomodacja jest zastępowany terminem inkulturacja, użytym po raz
pierwszy przez Jana Pawła II. [ 14 ] Mahatma Gandhi, Wolność bez przemocy, cyt. za: E. Drewermann, Chrześcijaństwo i przemoc, Kraków 1996, s. 21 « Historia powszechna (Publikacja: 21-11-2002 Ostatnia zmiana: 06-09-2003)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 2050 |
|