|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kultura » Idee i ideologie
W perspektywie refleksji Ala Gore'a [1] Autor tekstu: Radosław S. Czarnecki
Człowiek gdy już pozbędzie się
rozumu,
pozbywa się
strażnika, który strzeże przed
najbardziej
monstrualnymi
niedorzecznościami.
Jak statek bez steru
jest zdany na to, gdzie poniesie go
wiatr.
Tomasz Jefferson
Kolejna książka A.Gore’a byłego vice-prezydenta USA i laureata
Pokojowej Nagrody Nobla p.t. Zamach na
rozum jest niezwykle interesującą intelektualnie i inspirującą do
refleksji lekturą. To przede wszystkim pochylenie się nad istotą i duchem współczesnych czasów, nad ewolucją i procesami społeczno-ekonomiczno-cywilizacyjnymi
drążącymi początkowe dekady XXI wieku.
Nie, nie kulisy sytuacji wewnętrznej w USA (zwłaszcza kontekst
decyzyjny i wszechogarniający lobbing w amerykańskiej przestrzeni publicznej)
są tu najważniejsze. Chodzi o pewne uniwersalne prawdy i tendencje
zakorzenione we współczesnej cywilizacji i drążące dzisiejszą rzeczywistość.
Analizując te zagrożenia związane zwłaszcza z kryzysem demokracji i wartościami najszerzej pojętego, zorganizowanego liberalnie, społeczeństwa dojść
możemy do wniosku, że podstawowymi źródłami tych niebezpieczeństw są
coraz szerzej rozwierające się w wyniku komercjalizacji, pogoni za zyskiem,
infantylizacji form i jakości przekazu, przeplatania się polityki z show-businessem
(jak zauważa Jacek Żakowski) "gigantyczne
nożyce telewizyjnego przekazu" [ 1 ].
To rozwarcie dotyczy przede wszystkim dzisiejszej realności ukazywanej (czy wręcz — kreowanej) przez media i jednoczesnego, społecznego poczucia przyzwoitości zaczerpniętego z wielu
dziedzin życia.
Rozum nie jest w cenie, racjonalizm jest w defensywie, spokój i opanowanie są w dzisiejszym życiu passe.
Były vice-prezydent USA (za J. Habermasem) przestrzega przed postępującą
permanentnie re-feudalizacją sfery publicznej. Feudalizm był systemem gdzie
bogactwo i władza splatały się ze sobą nawzajem, a wiedza i racjonalność działania człowieka nie odgrywały żadnej roli. Decydował
stan społeczny i bogactwo z tym związane. Ludzie nie mieli dostępu do wiedzy
(ale za to mieli dostęp do igrzysk, które urządzał im łaskawy pan lub władca). W efekcie
takich stosunków społecznych ludzie czują się bezsilni, za nic nie czują się
odpowiedzialni, są przedmiotami — nie podmiotami.
Ale ta tendencja jest jednak ogólnoświatową, uniwersalną,
wszechogarniającą. Przyczyniają się do tego przebiegające w światowej społeczności
procesy zarówno w ramach tzw. globalizacji, jak i postępująca stale (niejako
wymuszona) koncentracja kapitału oraz mediów.
Reklama, komercja wszystkiego jako pole do zyskowności czy inne działania
pro-businessowe (pojmowane utylitarnie z punktu widzenia korporacji czy prywatnej przedsiębiorczości pozostających
zawsze w opozycji do tego co publiczne, wspólne, społeczne) wypierają z dyskursu publicznego, z przestrzeni medialnej prawdę, obiektywizm, edukacyjną
rolę środków masowego przekazu. Nawet tak hołubiony pluralizm (demokratyczna
immanentność wolności mediów) powoli karleje. Narracja medialna zbliża się
niebezpiecznie do propagandy jedynie słusznej wizji świata, monistycznego
sposobu jego opisu, jednowymiarowego obrazu. Dziennikarze w takiej sytuacji stają
się rzecznikami tych wątpliwych (bo ulotnych, modnych, falujących bądź
zmiennych), wartości; czyli — propagandystami lub lobbystami. A jak inteligent,
jako ten niosący kaganek Oświecenia (zwłaszcza w Polsce jest to niesłychanie
ważną sprawą ze względu na upośledzenie i „chromość" naszego społeczeństwa w tej płaszczyźnie) może wyrzec się swej błazeńskiej kondycji [ 2 ],
która polega na krytycyzmie, burzycielstwie pospolitych mitów,
pobudzaniu samodzielnego myślenia, racjonalizmie czy realizmie? Widać
tak można (bo ten polski inteligent nie potrafi sam sobie dać rady ze sobą,
bo sam wierzy w pospolite mity) dlatego bo brak jest dziś miłości do Oświecenia i jego ideałów, bo jest się na kolanach przed nowymi bożkami i autorytetami
(a na kolanach nie można być wolnym). I nie może po prostu sprostać temu
wyzwaniu.
Prof. Benjamin R.Barber w rozmowie z J.Żakowskim wspomina, że zaraz po
II wojnie światowej (i w kolejnych latach) w Ameryce i Europie Zachodniej
funkcjonowało tysiące konkurujących ze sobą niezależnych gazet i rozgłośni
radiowych. I każde medium miało coś oryginalnego, innego niż konkurenci do
zaoferowania. Obecnie sześć korporacji o mega-światowym, zasięgu kontroluje
przeszło 60 % światowego rynku medialnego. Na pewno będą się dalej
integrowały i łączyły opanowując coraz szersze
połacie życia publicznego (czyli przestrzeń wymiany myśli, idei i informacji). W tak uformowanej (i dążącej ku absolutnej homogenizacji) sferze
komunikacji, edukacji oraz polityki są małe
szanse na rozwój i krzepnięcie społeczeństwa obywatelskiego. Ba, ono jest w zaniku, karleje, więdnie.
"Co z tego że mamy w księgarniach
setki nowych tytułów, skoro coraz trudniej znaleźć takie, które służą
czemuś więcej niż łatwa, masowa rozrywka? Co z tego, że mamy dziesiątki
gazet, skoro wszystkie opisują te same jednodniowe sensacje? Co z tego, że w TV kablowej mamy dziesiątki stacji, skoro
niemal wszystkie puszczają w kółko te same hollywoodzkie seriale albo takie
same programy typu talk-show służące tylko zabijaniu czasu? "
[ 3 ].
Barber mówił o tym w kontekście sytuacji amerykańskiej pod koniec XX
wieku. Jak ma się dziś sprawa prezentowanych tu zagadnień, po przeszło dwóch
dekadach funkcjonowania pluralizmu, demokracji i wolności, u nas w Polsce?
Wynikać to może poniekąd z faktu, że gros
ludzi na rynku szuka tego co najłatwiej sprzedać/kupić i jak można
najszybciej na tym zarobić. Problemem jest więc nie to co rynek oferuje społeczeństwu
obywatelskiemu, ale czego na nim brakuje (bo jest passe,
nie przynosi spodziewanego i szybkiego, dużego dochodu, jest niezgodne z political
corectness promowanym przez mainstreamowe media itd.). To te zjawiska kształtują
właśnie ludzką świadomość i zachowania (poprzez budzenie niezdrowych i niebezpiecznych namiętności, predylekcji do lenistwa umysłowego i zblazowania, prymitywnego merkantylizmu i poddawania się modnym trendom, braku
własnego zdania na węzłowe zagadnienia współczesnego świata).
A na dodatek jak ktoś nie czyta, nie poszerza swych horyzontów, nie
analizuje i nie próbuje samodzielnych refleksji na temat tego co go otacza i co
mu sączą media trudno wymagać od takiej jednostki aktywności, a przede
wszystkim krytycyzmu. Od osoby wierzącej, słuchającej (jak np. w Polsce) i uznającej autorytet i słowo biskupie za jedyna prawdę tym bardziej.
Sceptycyzm i dystans poznawczy wiążą się bowiem bezpośrednio z edukacją, wykształceniem, oświatą, o(O)świeceniem.
Społeczeństwo obywatelskie bez racjonalnej reprezentatywności i działań
na zasadzie sprzężenia zwrotnego jest pojęciem martwym. Nie wiadomo więc, i to jest logiczna teza wynikająca z prowadzonych tu rozważań, "kto
ma reprezentować dobro publiczne w rządzącym się prawami Darwina świecie
korporacyjnych drapieżników, którzy sprawują kontrolę nad podstawowymi,
symbolicznymi elementami składającymi się na kształt naszej cywilizacji"
[ 4 ].
Tak więc współcześnie między innymi (pomimo postępów demokracji na
całym globie, powszechności swobód obywatelskich, wolności wszelkiego
rodzaju i medialnych zaklęć na ten
temat) z powodu związków mediów z korporacyjnym kapitałem, a na dodatek
dochodzi jawny lobbing rekinów biznesu na rzecz swoich prywatnych interesów,
debata publiczna i dostęp jak najszerszych warstw społecznych do uczestnictwa w życiu publicznym kurczą się. Zysk przesłania wszystko, a media przestają
być „czwartą władzą" w sensie klasycznie pojmowanej demokracji. M.in. w takiej formie jak chcieli ją widzieć ojcowie założyciele Stanów
Zjednoczonych, których A.Gore wielokrotnie przywołuje, krytykując współczesną
sytuację w USA pod tym względem. U nas w Polsce jest to także doskonale
widoczne i słyszalne.
Procentowy udział obywateli we wszystkich wyborach — i to w różnych
krajach Zachodu — dobitnie o tym świadczy. Jest gorzej niż 30, 40 lat temu w tym względzie.
W skali globalnej, uniwersalnej, ponadczasowej przestrzegali przed tymi
zjawiskami onegdaj Aldous Huxley [ 5 ],
Georg Orwell [ 6 ],
Malcolm Mc. Luhan [ 7 ],
Neil Postman [ 8 ],
Christopher Lasch. [ 9 ]
czy Alvin Toffler [ 10 ].
Ostatnia afera z udziałem medialnego imperium R.Murdocha w Wielkiej Brytanii
jest tylko jednym z dowodów tej patologii.
A przecież A.Gore — słusznie zresztą — przywołuje myśl T.Jeffersona
dotyczącą wyedukowania społeczeństwa, jego zaangażowania w sprawy publiczne i wolności obywatelskich (te wartości są ze sobą niezwykle ściśle
skorelowane): "...Jeśli naród
oczekuje, że może być jednocześnie niedouczony i wolny w cywilizowanym
kraju, to oczekuje czegoś, co nigdy nie miało miejsca i nigdy się nie zdarzy"
[ 11 ].
Jak w tym świetle postrzegać infantylizację przekazu medialnego, banalizację
najpoważniejszych zagadnień oraz sprowadzenie wszystkiego do formy show,
wodewilu czy burleski, karnawalizację sposobu prezentacji zjawisk czy wydarzeń
na światowym (lub krajowym, lokalnym) orbis
terrarum? Czym jest np. „berlusconizacja" mediów w czołowym kraju-założycielu
Unii Europejskiej, państwie o ustalonej renomie cywilizacyjno-kulturowej na
Starym Kontynencie i ustabilizowanej (zdawałoby się) demokracji? A „orbanizacja"
życia publicznego w innym kraju unijnym — na Węgrzech? I czy te trendy nie
zagrażają właśnie edukacyjnej, pro-demokratycznej, oświeceniowej i racjonalnej kulturze politycznej leżącej u źródeł Unii Europejskiej jako
takiej?Ba, całej cywilizacji
Zachodu......
F.Douglas (1818-95), były czarny niewolnik, jeden z najbardziej
prominentnych przeciwników niewolnictwa w USA i czołowy bojownik
abolicjonistyczny opisywał jak to jego właściciel bronił mu nauki czytania i pisania (była to — i słusznie jak się okazało — najskuteczniejsza broń
skierowana przeciwko temu nieludzkiemu systemowi upodlenia człowieka przez
człowieka). Kiedy Douglas potajemnie posiadł owe umiejętności nabył
jak uważa jednocześnie zdolność racjonalnego myślenia i zrozumiał na czym
polegało zło niewolnictwa jako systemu. W swych późniejszych opiniach
uzasadniał niewolę czarnych ich analfabetyzmem, brakiem wykształcenia,
ignorancją, nie siłą, bogactwem, sprytem i organizacją społeczną białych.
1 2 Dalej..
Przypisy: [ 1 ] J.Żakowski, Koniec, Warszawa
2006, s.7 [ 2 ] Parafraza stwierdzenia A.Michnika z wprowadzenia do dyskusji podczas
sympozjum (rok 1988, Konferencja Episkopatu ds. Dialogu z Niewierzącymi)
pt. „Kłopot i błazen", [w]: Ku
jedności świata , Kraków 2006, s. 391 [ 3 ] Rozmowa J.Żakowskiego z prof. B.R.Barberem, "W mackach McŚwiata:,
[w]: Gazeta Wyborcza z dn.dn. 14-15.03.1998 [ 4 ] B.R.Barber, Dżihad kontra McŚwiat,
Warszawa 1997, s. 109 [ 5 ]
A.Huxley, Nowy wspaniały świat [ 6 ] G.Orwell, Rok 1984-ty [ 7 ] M.McLuhan, Zrozumieć media. Przedłużenie
człowieka oraz Galaktyka
Gutenberga [ 8 ] N.Postman, Zabawić się na śmierć
oraz Technopol. Triumf techniki nad
kulturą [ 9 ] Ch. Lasch, Bunt elit [ 10 ] A.Toffler, Trzecia fala [ 11 ] A.Gore, Zamach na rozum, Katowice
2008,s. 249 « Idee i ideologie (Publikacja: 23-07-2011 )
Radosław S. CzarneckiDoktor religioznawstwa. Publikował m.in. w "Przeglądzie Religioznawczym", "Res Humanie", "Dziś", ma na koncie ponad 130 publikacji. Wykształcenie - przyroda/geografia, filozofia/religioznawstwo, studium podyplomowe z etyki i religioznawstwa. Wieloletni członek Polskiego Towarzystwa Religioznawczego. Mieszka we Wrocławiu. Liczba tekstów na portalu: 129 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Return Pana Boga | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 2053 |
|