|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
STOWARZYSZENIE » Biuletyny
Biuletyn Neutrum, Nr 3(17), Październik 1995 [1]
Spis treści:
„Neutrum" ma już pięć lat!
Pięć lat „Neutrum" — najważniejsze wydarzenia
Barbara Labuda: Dlaczego wystąpiłam z propozycją
Krzysztof Dołowy: Dlaczego wycofałem podpis popierający
Polityka, wybory i majątek Kościoła Z obrad Komisji Konstytucyjnej
Apel
Byłyśmy w Pekinie
Zastrzeżenia Watykanu ...
Protest
Nie siedzimy z założonymi rękami
Wiedzmy jak rozpoznać płodność...
Listy
Drobiazgi *
"NEUTRUM" MA JUŻ PIĘĆ LAT
Pięć lat temu, tuż
przed rozpoczęciem roku szkolnego 1990/91, Ministerstwo Edukacji narodowej
wprowadziło nauczanie religii do szkół publicznych. Wywołało to trwającą
po dziś dzień gorącą dyskusję i niemałą falę protestów. Z tych protestów
zrodziło się Stowarzyszenie na rzecz Państwa Neutralnego Światopoglądowo
„Neutrum", którego członkowie obchodzą dziś pięciolecie wspólnej
pracy.
Już pięć lat trwają nasze zmagania o to, by Polska, zrzuciwszy wszechobecną w minionej epoce ideologię komunistyczną, nie stała się z kolei państwem
zdominowanym przez doktrynę katolicką. Działaliśmy na rzecz świeckości
instytucji publicznych, a zarazem respektowania wolności sumienia i wyznania.
Występowaliśmy przeciwko stanowieniu praw inspirowanych swoiście pojmowanymi
zasadami religijnymi, narzucających wszystkim obywatelom jeden system wartości.
Protestowaliśmy przeciwko nierównemu traktowaniu przez państwo różnych światopoglądów.
Stawaliśmy w obronie mniejszości. Przez cały ten czas uczyliśmy się
demokracji.
Tendencje, których pierwsze sygnały tak nas zaniepokoiły przed pięcioma
laty, na dobre wzmocniły się w Polsce. Codzienność dostarczała nam przykładów, w jaki sposób włączanie religii do mechanizmu państwowego prowadzi do łamania
sumień. O ile każdemu z nas należy się prawo przynależenia do wspólnoty
religijnej lub ideologicznej, o tyle ważne jest prawo do swobodnych wyborów w tym zakresie. Taką wolność można zagwarantować jedynie w świeckim,
ideologicznym państwie. Jest to konieczny warunek demokracji. Staraliśmy się o tym mówić i pisać. Z okazji święta „Neutrum" wszystkim członkom i sympatykom naszego
Stowarzyszenia składamy dziś serdeczne życzenia i podziękowania za wspólny
wysiłek na rzecz propagowania idei neutralności światopoglądowej.
Redakcja
*
PIĘĆ LAT "NEUTRUM".
NAJWAŻNIEJSZE WYDARZENIA
1990 — 1991
▪ Wysyłamy, publikujemy i upowszechniamy liczne
protesty i apele w związku ze sposobem wprowadzenia religii do szkół
publicznych.
▪ Przeprowadzamy ankietę w szkołach.
▪ Organizujemy otwarte dyskusje na temat państwa neutralnego światopoglądowo.
▪ Zarząd Krajowy podejmuje uchwałę o udziale „Neutrum" w tworzeniu
Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.
1991 — 1992
▪ Pierwsi nasi członkowie kończą Szkołę Praw Człowieka.
▪ Ukazuje się pierwszy numer Biuletynu „Neutrum" w obecnym kształcie.
▪ Organizujemy otwarte spotkanie dyskusyjne nt. Polska na rozdrożu — państwo chrześcijańskie czy świeckie, na
którym gościmy między innymi posła Marka Jurka.
▪ Organizujemy otwartą dyskusję na temat Kodeksu Etyki Lekarskiej.
▪ Pomagamy kobietom dotkniętym skutkami nowelizacji Kodeksu Etyki
Lekarskiej.
▪ Protestujemy przeciwko rozporządzeniu Ministra Edukacji Narodowej
wprowadzającemu kreskę z religii na świadectwie. Bierzemy udział w manifestacji pod gmachem MEN. Kilkoro spośród naszych członków jest w grupie
osób wnoszących do sądu sprawę przeciwko ks. Brunce, rzecznikowi prasowemu
Episkopatu, który oznajmił, że „w manifestacji wzięli udział synowie i córki
rosyjskich oficerów".
▪ Włączamy się do manifestacji solidarności z chorymi na AIDS.
▪ Wchodzimy do literatury (niepięknej): Jan Maria Jackowski w swojej książce
Bitwa o Polskę wymienia nas wśród
organizacji „zmiękczających" społeczeństwo.
1992 — 1993
▪ Organizujemy i współorganizujemy kilka
manifestacji przeciwko delegalizacji aborcji.
▪Przystępujemy do Ruchu na rzecz Referendum.
▪ Zbieramy 10 tysięcy podpisów na rzecz referendum.
▪ Przed wyborami parlamentarnymi wspólnie z pięcioma innymi
organizacjami rozsyłamy ankietę z pytaniami do kandydatów kilku partii, aby
stworzyć bank informacji dla wyborców.
▪ Wymieniają nas Barbara i Jan Kłysowie w książce Deprawacja seksualna jako wyzwanie duszpasterskie (obok Amnesty
International!).
1993 — 1994
▪ Pierwszy członek „Neutrum" w Sejmie: posłem
Unii Demokratycznej (obecnie Wolności) zostaje Krzysztof Dołowy.
▪ Występujemy do MEN o usunięcie książki W. E. Papis Wzrastam w mądrości z zestawu książek zalecanych dla szkół
publicznych.
▪ Trafiamy do pierwszej „normalnej" książki; jest to Polityka i aborcja pod redakcją Mirosława Chałubińskiego.
▪ Przyjmujemy zaproszenie marszałka Sejmu do wzięcia udziału w pracach
Polskiego Komitetu Obchodów Międzynarodowego Roku Rodziny. Opracowany przez
nas w podkomisji prawnej wniosek o wycofanie przez Polskę zastrzeżeń warunkujących
podpisanie Konwencji o prawach dziecka zostaje przyjęty bez poprawek jako
wniosek podkomisji.
▪ Dzięki grantowi fundacji German Marshall Fund of the Unitek States
otwieramy Biuro Krajowe „Neutrum", którego głównym zadaniem jest
zorganizowanie archiwum dokumentów i wycinków prasowych i prowadzenie banku
informacji.
▪ Zgłaszamy do prezydiów Sejmu i Senatu nasze zastrzeżenia do tekstu
konkordatu. Bierzemy udział w senackim seminarium na temat konkordatu.
▪ Popieramy inicjatywę Parlamentarnej Grupy Kobiet w sprawie nowelizacji
ustawy antyaborcyjnej.
▪ Zgłaszamy do Biura ds. Wyznań URM propozycje zmian i uzupełnień do
ustawy o gwarancjach wolności sumienia i wyznania.
1994 — 1995
▪ Druga normalna książka z tekstem o „Neutrum":
A miało być tak pięknie..., pod
redakcją Barbary Lewenstein i Wojciecha Pawlika.
▪ Kierujemy do Sejmowej Komisji Nadzwyczajnej pytania w związku z konkordatem.
▪Nasza koleżanka Wanda
Nowicka zostaje polską laureatką „Kobieta Europy".
▪ Organizujemy konferencję inaugurującą realizację programu Respektowanie
wolności sumienia i wyznania w szkole publicznej sponsorowanego przez
fundusz PHARE.
▪ Zgłaszamy nasze propozycje zapisów konstytucyjnych do Zgromadzenia
Narodowego. Przedstawiamy część spośród nich w Sejmie, w Podkomisji Podstaw
Ustroju Politycznego Zgromadzenia Narodowego.
▪ Adresujemy do wszystkich członków Komisji Konstytucyjnej ZN pismo na
temat artykułu dotyczącego stosunków między państwem a Kościołami i Związkami
wyznaniowymi.
▪ Nadal korespondujemy z MEN na temat książki Wandy Papis. Piszemy
wniosek w tej sprawie do Rzecznika Praw Obywatelskich.
▪ Przedstawicielki „Neutrum" biorą udział w pracach Komitetu Pekin
'95 i w Światowej Konferencji na rzecz Kobiet w Pekinie.
*
W kwietniu tego roku
grupa posłów reprezentowana przez Barbarę Labuję wniosła do laski marszałkowskiej
projekt uchwały w sprawie powołania parlamentarnej Komisji Nadzwyczajnej do
zbadania zgodności z prawem postępowania regulacyjnego. Chodzi o postępowanie
regulacyjne dotyczące oddawania kościelnym osobom prawnym upaństwowionych
nieruchomości, na warunkach przewidzianych w ustawie z 17 maja 1989 r. o stosunku Państwa do Kościoła katolickiego. Postępowanie to przeprowadza na
wniosek instytucji kościelnych powołana w tym celu Komisja Majątkowa działająca
przy Biurze ds. Wyznań URM. Sześciu posłów Unii Wolności wycofało potem
swoje poparcie dla tego wniosku. Poniżej zamieszczamy wypowiedzi w tej sprawie
Barbary Labudy, które wniosek podtrzymuje, oraz Krzysztofa Dołowego, który swój
podpis wycofał.
BARBARA LABUDA:
Dlaczego wystąpiłam z propozycją powołania nadzwyczajnej komisji sejmowej
Dlatego, że jest to zgodne z regułami państwa
demokratycznego.
Istnieje w Polsce komisja rozdzielająca wielki majątek narodowy: ogromne połacie
ziemi, budynki, pieniądze; postanawia ona, rozstrzyga, działa poza jakąkolwiek
kontrolą społeczną. Działalność ta budzi kontrowersje. Wpływa wiele skarg
dotyczących słuszności decyzji Komisji Majątkowej, trybu postępowania,
wiele listów wyrażających poczucie krzywdy. W tej sytuacji powołanie
parlamentarnej komisji nadzwyczajnej, która by zbadała działalność organu
rozdzielającego tak ogromny majątek, jest procedurą normalną w państwie
demokratycznym.
Komisja Majątkowa ma wielkie, quasi-sądowe uprawnienia. Z chwilą jej powołania
wszystkie postępowania regulacyjne toczące się w trybie administracyjnym lub
sądowym zostały zawieszone, wstrzymane, całą zaś dokumentację przekazano
Komisji.
Skład Komisji jest dość szczególny: składa się ona w połowie z osób
zainteresowanych, czyli przedstawicieli Episkopatu, w drugiej zaś połowie z osób w dużej mierze uległych, jak przedstawiciele Biura ds. Wyznań. Nie są
reprezentowane potencjalne ofiary, czyli użytkownicy majątku, o który toczy
się postępowanie przed Komisją; często są to szpitale, domy dziecka, domy
studenckie. W sytuacji, gdy druga strona sporu nie ma nic do powiedzenia, w istocie nie ma mowy o rozwiązaniach polubownych. Twierdzenie, że interes społeczny
jest reprezentowany przez Biuro do spraw Wyznań, to po prostu kłamstwo.
Od decyzji Komisji nie ma odwołania, co jest sprzeczne z zasadami państwa
prawa. Drugiej instancji nie przewiduje ani ustawa z 1989 r., ani rozporządzenie
wykonawcze URM z 1990 r. Ci, którym odbiera się w ten sposób majątek
przydzielany Kościołowi, nie mają więc nic do powiedzenia, żadnej możliwości
obrony. Naczelny Sąd Administracyjny może się wypowiadać tylko w sprawach
proceduralnych, nie merytorycznych. Konieczne jest przebadanie wszystkich skarg o niesłuszne decyzje.
Wniosek o powołanie parlamentarnej komisji „śledczej" dotyczy nie tylko
działalności Komisji Majątkowej. Drugie tyle decyzji w sprawach przyznania
majątku Kościołowi zapada na poziomie województw, w lokalnych urzędach ds.
wyznań. Na tym szczeblu decyzja jest podejmowana jednoosobowo, przez wojewodę.
Trzecia ścieżka uwłaszczania Kościoła to decyzje samorządów gminnych. Do
zadań komisji parlamentarnej należałoby przebadanie wszystkich tych trzech
poziomów.
KRZYSZTOF DOŁOWY:
Dlaczego wycofałem podpis popierający inicjatywę powołania nadzwyczajnej
komisji sejmowej
Kuria
biskupia w Sandomierzu oczekuje zwrotu zabudowań na Świętym Krzyżu
utraconych przez Kościół w XIX w. Budynki zajmuje teraz Muzeum Świętokrzyskiego
Parku Narodowego.
Siostry
norbertanki w Krakowie powołując się na własność z XII wieku domagały
się fortów przy kopcu Kościuszki.
Zakon franciszkanów
domaga się zwrotu siedziby Muzeum Narodowego w Gdańsku powołując się
na własność sprzed 440 lat.
["Gazeta Wyborcza", 12 IV 1995]
Podpisaliśmy się pod nią z entuzjazmem. Potem dopiero
zaczęliśmy to czytać. Przyjrzyjmy się obecnemu prawu. Wiadomo, że Kościół
dostaje za dużo, dostaje na każde życzenie. Wydawałoby się, że jest to
spowodowane całkowitym bezprawiem panującym w Polsce. Ale gdy zajrzeliśmy do
przepisów, okazało się, że Kościół na ogół dostawał te dobra legalnie.
Rakowski wymyślił bowiem ustawę, na której podstawie o zwrocie majątku Kościołowi
decyduje komisja mieszana rząd — Episkopat. Jeśli decyzja zapada jednomyślnie,
takie dobro przysługuje, jeśli nie — można się odwołać do sądu. Czyli
dwuinstancyjność jest zachowana w przypadku niezgody w pierwszej instancji. Otóż
Rakowski zupełnie nie zadbał o interes państwa, wierząc zapewne, że partia
będzie rządziła zawsze i jej przewaga polityczna będzie taka, iż
zagwarantuje równowagę między państwem a Kościołem.
Przepis w jednym ustępie mówi, że wolno oddać, najogólniej, te dobra, które
były w 1945 r. we władaniu Kościoła i zostały skonfiskowane niezgodnie z obowiązującym prawem. Z tym się wszyscy godzą. Ale ustęp drugi mówi, że
Kościół może wystąpić także o zwrot każdego mienia, które przestało być
jego własnością dawniej, a potem było używane w celach zgodnych z wcześniejszym
przeznaczeniem, przy czym cele te nie zostały ograniczone do funkcji
religijnych. Interpretacja jest taka: na przykład jeśli budynek kiedyś był
szpitalem i obecnie jest wykorzystywany przez służbę zdrowia, ciągłość
została zachowana. Podobnie jest w przypadku placówki szkolnej, która stała
się szkołą świecką. Wreszcie trzecia możliwość dotyczy przyznania mienia
zastępczego. Na przykład jeśli Kościołowi, zgodnie z prawem, należy się
działka w samym środku miasta, a ta działka jest zabudowana i nie można jej
oddać, to można mu przekazać coś innego o równej wartości. I Kościół
oczywiście z tego korzystał.
Gdyśmy wejrzeli w te przepisy, to okazało się, że Kościół wyjdzie zwycięsko z tego sporu, gdyż właściwie otrzymał mienie zgodnie z prawem. To jest
niedobre prawo, prawo, które nie dba o interesy obywateli i państwa. Komisja
może jednak tylko sprawdzić, czy nie zostało naruszone prawo. Niewykluczone,
że w jednym czy w dwóch przypadkach, może w dziesięciu na dwieście lub
trzysta, odbyło się to niezgodnie z prawem, ale to i tak będzie informacją
dla społeczeństwa, że Kościół wszystko dostał legalnie, jedynie w kilku
wypadkach zaszła jakaś drobna urzędnicza pomyłka. Czyli, niestety, nie jest
to sposób rozwiązania tej sprawy.
*
Ewangelicy najpierw długo
czekali na swoją ustawę, a teraz czekają na wszczęcie postępowań.
Ewangelicy uważają, że przez to opóźnienie ponoszą wymierne straty.
Ustawa o stosunku państwa do tego wyznania stanowi, że roszczenia nie
mogą naruszać praw osób trzecich, a w szczególności innych kościołów.
Tymczasem Kościół katolicki w Wielkopolsce dostał jako mienie zastępcze
dwie nieruchomości, które należały wcześniej do protestantów.
Ewangelicy twierdzą, że władze wiedziały, że chcą się o nie ubiegać
protestanci, a mimo to dały je katolikom.
["Życie Warszawy", 25 VII 1995]
POLITYKA, WYBORY I MAJĄTEK KOŚCIOŁA
Z prof. dr hab.
Krzysztofem Dołowym, posłem Unii Wolności, członkiem „Neutrum", rozmawia
Tomasz Maral.
T.M.: Czy w Unii Wolności wywierano nacisk na wycofanie podpisów popierających
inicjatywę powołania komisji parlamentarnej do zbadania zgodności z prawem
trybu oddawania majątku Kościołowi?
K.D.: Naciskano
na nas bardzo mocno, choć w formie bardzo eleganckiej, to znaczy nie żądano
wprost wycofania podpisów. Wytłumaczono nam, zrobili to również prawnicy, że
ta inicjatywa niczego nie załatwi. Obiecano, że w klubie odbędzie się
otwarta dyskusja o stosunkach państwo-Kościół. Temat ten przez cztery lata
był całkowitym tabu w Unii. Mówiono nam, że z powodu tych podpisów nie będzie
żadnych konsekwencji, nie musimy ich wycofywać; byłoby to jednak wygodne
dlatego, że Tadeusz Mazowiecki napisał list do partii, iż nasze podpisy są
wynikiem wspólnej akcji Geremka z Balcerowiczem mającej na celu
zdyskredytowanie jego i jego rządu, w którym Ambroziak odegrał istotną rolę
przy wydawaniu przepisów wykonawczych do ustawy z 1989 roku regulującej
oddawanie majątku Kościołowi katolickiemu. Wobec tego on, Tadeusz Mazowiecki,
bierze na siebie całą winę za oddanie tych dóbr Kościołowi.
T.M.: "Nie" z kolei twierdziło, że to Geremek wywierał nacisk na posłów Unii, żeby
wycofali podpisy.
K.D.: No, w pewnym sensie, przy czym to nie był silny nacisk, jak mówiłem. Przeciwnie,
gdy zwolennicy Mazowieckiego zareagowali histerycznie, Geremek powiedziała, że
myśmy tak zawsze uważali i mamy prawo tak uważać, nie można więc od nas
żądać, abyśmy wycofali podpisy.
T.M.: Czy
to prawda, że od decyzji Komisji Majątkowej nie można się nigdzie odwołać?
K.D.: Komisja
jest mieszana; jeśli przyjmuje wniosek jednomyślnie, to nie można się od
tego odwołać. Nie mówię, że Rakowski miał rację wydając tę niemądrą
ustawę, ale interes obywateli jest reprezentowany i interes Kościoła też. Jeżeli
strony się nie zgadzają, wtedy przysługuje druga instancja, czyli sąd. Jeżeli
się zgadzają — kłopotem jest mienie gminne, gdyż gmina ma w komisji tylko
obserwatorów, a nie decydentów. No, ale trudno sobie wyobrazić, że rząd
reprezentujący wszystkich Polaków i myślący o wszystkich obywatelach zrobi
coś, co będzie niekorzystne dla państwa — może w wyjątkowym wypadku będzie
to niekorzystne dla gminy. Ja oczywiście ironizuję, bo sam zamysł, że państwo
jest wszechpotężne i będzie dyktowało Kościołowi, co mu da, bierze się po
prostu z minionego myślenia, z krótkowzroczności Rakowskiego z 1989 roku.
Przepisy wykonawcze nie zmieniły tej ustawy.
T.M.: Jak
można sobie wyobrazić naprawienie tego zła czy w ogóle rozwiązanie tej
sprawy w przyszłości?
K.D.: Moim
zdaniem jest to bardzo trudne. Powiedzmy, że wystąpilibyśmy z inicjatywą
ustawodawczą, zgodnie z którą Kościołom nic się nie należy, czy też
tylko mienie przejęte po 1945 roku. Byłyby to drobne zmiany w ustawie. Takie
inicjatywy są już w Sejmie dwie: Unii Pracy i jeszcze wcześniejsza — różnych
posłów. Jest jednak pewien problem: zostaniemy oskarżeni przez wszystkie inne
kościoły i związki wyznaniowe o umyślne pozbawienie ich możliwości
odzyskania mienia, po tym jak Kościół katolicki przez pięć lat dostawał,
co chciał. Chyba że opracowalibyśmy ustawę ograniczającą tylko prawa Kościoła
katolickiego. Trudno sobie jednak wyobrazić taką inicjatywę.
T.M.: Jaka
jest obecnie sytuacja zwolenników państwa neutralnego światopoglądowo w Unii
Wolności?
K.D.: Przede
wszystkim zmienił się klimat. Zmieniał się, niestety, stopniowo od czasu
zniszczenia ROAD-u przez połączenie go z Unią Demokratyczną. Moim zdaniem to
był poważny błąd polityczny. Kiedyś we władzach partii była przynajmniej
jedna trzecia zwolenników państwa świeckiego, a potem ta liczba topniała,
teraz jest na poziomie dwudziestu procent. Topniała dlatego, że prócz władzy
szerokiej jest władza wąska, przewodniczący i jego dwóch, trzech zauszników,
którzy mają uprawnienia decyzyjne w większości spraw, i oni, łącznie z Mazowieckim, byli zwolennikami państwa będącego na granicy państwa
wyznaniowego. Klimat w partii jest kształtowany głównie przez przewodniczącego.
Na skutek tego klimatu Unię Demokratyczną opuściło wielu ideowych członków,
przede wszystkim właśnie z tej opcji neutralności światopoglądowej,
przyszli zaś ludzie kariery.
Teraz jest nowy przewodniczący i to jest wielka zmiana, gdyż on lawiruje w sprawach państwo-Kościół, ale nie ulega dla mnie wątpliwości, że ma na
ten temat zdanie bardzo podobne do naszego. Na jednym ze spotkań ekspertów
Unii, kiedy jeszcze nie był kandydatem na szefa partii, powiedział, że w Europie są dwa modele stosunków państwo-Kościół: europejski i irlandzki, i jeden z nich trzeba wybrać. Nie ulegało wątpliwości, który miał na myśli.
T.M.: Czy
nikt nie bronił Barbary Labudy przed wyrzuceniem z partii?
K.D.: Ona nie
chciała, żeby jej bronić. Zawsze za nią nadstawiałem piersi, co nawet było
odnotowywane w „Gazecie Wyborczej", i jestem jak gdyby dla prawicy następną
osobą do wyrzucenia. Mówiłem Basi Labudzie, że wprowadzono specjalny
przepis, iż członek klubu parlamentarnego musi uczestniczyć w spotkaniach i płacić
składki, w przeciwnym razie automatycznie przestaje być członkiem. Bardzo ją
prosiłem, by zadeklarowała, że wpłaci składki, których płacenie zawiesiła,
kiedy została zawieszona w prawach członka Unii. Ale ona tego nie zrobiła. I wobec tego nie było żadnej sprawy Labudy. Przestała być członkiem klubu i nic nie mogliśmy zrobić. Nie przychodziła na spotkania klubu. Jeszcze dwa
lata temu miała w klubie niezłą pozycję, z całą pewnością była w pierwszej piętnastce na siedemdziesiąt osób. Przez dwa lata nie przyszła na
posiedzenie klubu — a nieobecni nie mają racji, czyli jakby się sama wycofała.
Uważam, że usuwanie Basi Labudy i jej prześladowanie, bo była prześladowana
przez naszą górę za niesubordynację, jest błędem, bo wprawdzie niedobrze
jest mieć w wojsku niesubordynowanego człowieka, ale do akcji specjalnych
takich właśnie ludzi się wybiera.
T.M.: W
ubiegłym roku w marcu [ 1 ] rozmawialiśmy o kilku ważnych dla nas sprawach:
aborcji, wartościach chrześcijańskich w radiu i telewizji, konkordacie. Minęło
trochę czasu, wartości chrześcijańskie chyba mają się dobrze, ustawa
antyaborcyjna także, co z konkordatem?
Z obrad Komisji Konstytucyjnej:
Prof. Longin Pastusiak:
Sformułowanie o oddzieleniu Kościoła od państwa pochodzi nie tylko z konstytucji stalinowskiej, ale i z amerykańskiej.
Sen. Alicja Grześkowiak:
Ale my nie jesteśmy Stanami Zjednoczonymi.
Przewodniczący
Aleksander Kwaśniewski: Obie
uwagi są prawdziwe.
K.D.: Konkordat
to rzeczywiście straszny kłopot. Na razie załatwiamy to w ten sposób, że
KPN na każdym posiedzeniu Sejmu domaga się wprowadzenia konkordatu pod obrady i za każdym razem większością kilkunastu głosów ten wniosek jest
odrzucany. Tylko że to trzeba przeciąć, a jeśli przeciąć, to kiedy? To będzie
główny element rozgrywki w kampanii prezydenckiej, tylko czyj? Jak zachowa się
wtedy Kwaśniewski? W imieniu prezydium Sejmu Zych zapowiedział, że do tej
sprawy wróci się na najbliższych posiedzeniach, co oznacza, że w trakcie
kampanii wyborczej. To byłby fatalny pomysł, gdyż obawiam się, że
konkordat by wtedy przeszedł.
T.M.: A
jak jest z konstytucją?
K.D.:
Konstytucja raczej nie zostanie w tym roku napisana, a jeśli zostanie, to nie będzie
wprowadzona pod referendum. To musi potrwać jeszcze co najmniej rok. Prace nad
konstytucją moim zdaniem będą sabotowane, tak żeby ta pierwsza runda zakończyła
się może w styczniu, marcu, wtedy druga zakończyłaby się w grudniu przyszłego
roku, a wówczas konstytucja byłaby poddana pod referendum podczas następnych
wyborów parlamentarnych.
T.M.: Mam
teraz pytanie w związku z wyborami prezydenckimi. Czy chciałbyś na przykład
namawiać członków „Neutrum" do głosowania na Kuronia?
K.D.: Uważam,
że z punktu widzenia „Neutrum" jest ważne, żeby prezydentem został Kuroń,
Zieliński lub Kwaśniewski. W nieco dalszej perspektywie obawiam się Kwaśniewskiego,
dlatego że grozi wówczas podział Polski na obóz czerwony i obóz czarny. To
jest to, co mnie zresztą przeraża od samego początku tworzenia się nowego
ustroju w Polsce, że nastąpi polaryzacja. Wybór Kwaśniewskiego to
zaproszenie do takiej konfrontacji, która oznaczałaby zagładę demokracji w Polsce. Czyli, paradoksalnie, wybór kogoś innego niż Kwaśniewski zwiększa
szanse osiągnięcia długofalowego celu działania „Neutrum", jakim jest
niewątpliwie państwo demokratyczne, szanujące wszystkie mniejszości i odmienności oraz wolność słowa. Kuroń i Zieliński to już sprawa inna.
Zielińskiemu mam do zarzucenia to, że piastując najważniejszy urząd broniący
praw obywatela przed nadużyciami państwa niszczy ten urząd nie biorąc urlopu
na czas prowadzenia kampanii. Nie może tak być, żeby w wystąpieniach
rzecznika praw obywatelskich było jak gdyby drugie dno polityczne. Będzie mu
się stawiać przy różnych wystąpieniach zarzuty, że robi to dla swojego
osobistego interesu. I wtedy urząd rzecznika, który dla „Neutrum" jest
czymś fundamentalnym, opoką wolności, ulega strasznemu osłabieniu.
APEL
Stowarzyszenie na rzecz Państwa
Neutralnego Światopoglądowo „Neutrum", które realizuje sponsorowany
przez PHARE program „Respektowanie wolności sumienia i wyznania w szkole publicznej", zwraca się z prośbą o nadsyłanie informacji o przypadkach:
▪
gorszego traktowania uczniów nie uczęszczających na lekcje religii lub
wywierania na nich presji;
▪
posyłania dziecka przez rodziców na lekcje religii wbrew własnym
przekonaniom;
▪
wpajania uczniom treści światopoglądowych przez nauczycieli (np. AIDS
jako kara za grzechy, szkodliwość wszystkich metod antykoncepcji poza
tzw. naturalnymi, przedstawianie w niekorzystnym świetle osób niewierzących
czy innych wyznań);
▪
zobowiązywania nauczycieli niewierzących do opiekowania się dziećmi
podczas rekolekcji lub uczestniczenia w praktykach religijnych;
▪
niemożności zmiany katechety pomimo rażących uchybień lub braku
kwalifikacji pedagogicznych;
▪
braku opieki pedagogicznej na terenie szkoły nad dziećmi nie uczęszczającymi
na lekcje religii;
▪
innych związanych z tematem programu.
Zebrane informacje posłużą do
opracowania raportu społecznego, który będzie przekazany wszystkim
zainteresowanym instytucjom i upowszechniony. Na życzenie zapewniamy
nieujawnianie danych personalnych.
Nasz adres:
Stowarzyszenie "Neutrum"
Al. Jerozolimskie/Marszałkowska 13, skrytka nr AA 44
00-026 Warszawa
tel/fax 620 33 79
BARDZO DZIĘKUJEMY WSZYSTKIM, KTÓRZY
NADESŁALI NAM JUŻ INFORMACJE NA TEN TEMAT
T.M.: A
konkurencja Kuroń — Zieliński?
K.D.: Ta
konkurencja jest bardzo szkodliwa, gdyż w pierwszej rundzie będziemy mieli do
czynienia z oczywistym zwycięstwem Kwaśniewskiego i kimś, kto będzie na
drugim miejscu, przy czym jakieś pięć osób ma szanse dostać kilkanaście
procent głosów: Wałęsa, Hanna Gronkiewicz-Waltz, kandydat rolników oraz
Kuroń i Zieliński. Przypadek, wahnięcie koniunktury zadecyduje o tym, która z tych osób przejdzie. Mówi się, że Zieliński i Kuroń mają trochę inne
elektoraty, gdyby jednak nie było Zielińskiego, wówczas ten inny elektorat
musiałby głosować albo na Kuronia, albo na Kwaśniewskiego, w obu wypadkach
dobrze dla sprawy „Neutrum". Kwaśniewski i tak wygra, a Kuroń by dostał głosy.
Gdyby Kuroń się wycofał, jego głosy uległyby w znacznym stopniu
rozproszeniu, dlatego że na Zielińskiego będą głosowali, tak mi się
wydaje, ludzie lepiej wykształceni, których jest stosunkowo niewielu, a na
Kuronia — zaskakująco dużo ludzi niewykształconych. To jest zresztą bardzo
duża szansa, bo u nas polityk musi być wybrany przez ludzi niewykształconych,
których jest ponad 80 procent. Jeżeli Kuroń się wycofa, Zieliński nie
zyskuje jego głosów, a w każdym razie niewiele. Ale to niemożliwe, żeby się
których z nich wycofał. Niepokojące jest tylko, że może być finał Hanna
Gronkiewicz-Walt przeciwko Kwaśniewskiemu, i wtedy wygra oczywiście Hanna
Gronkiewicz-Waltz. Już przy pojedynku Kuroń — Kwaśniewski moim zdaniem Kuroń
miałby szanse wygrać. Możemy też mieć jeszcze powtórkę z rozrywki: Wałęsa — Kwaśniewski.
T.M.: Jakie
są twoje przewidywania co do charakteru kampanii?
K.D.: Myśliciele
narodowi szykują kampanię antysemicką. Wystąpienie Wrzodaka, długotrwałe
milczenie Wałęsy w sprawie ks. Jankowskiego to nie przypadek, podobnie jak
robienie oka do społeczeństwa, że on wprawdzie coś powiedział, ale przecież
oszukiwał tych z Zachodu, a nie
nas. Czy to będzie zagrane w sposób kompromitujący Polskę, czy zostanie
powstrzymane przez elity? Sądzę, że ważną rolę może tu odegrać biskup
Pieronek. Tylko Episkopat, mocno odcinając się od tego, może zatrzymać taką
kampanię.
T.M.: A
co może Stowarzyszenie „Neutrum", i czy w ogóle coś może ze swoim
potencjałem?
K.D.: Może
niedużo, ale powinno się starać zadać jesne pytanie dotyczące stosunku państwo-Kościół.
Trzeba wyodrębnić takie elementy, jak zwrot majątku Kościołowi, specjalne
ulgi celne dla Kościoła, sprawa konkordatu, sprawa aborcji — to są trzy
pytania, które należałoby zadać kandydatom lub znaleźć ich wypowiedzi i je
upowszechniać.
(Wywiad przeprowadzono 11 lipca br.)
*
BYŁYŚMY W PEKINIE
Aleksandra Solik
Dla mnie i wielu moich koleżanek przygotowania do Pekinu
rozpoczęły się w październiku ubiegłego roku w Wiedniu podczas regionalnego
spotkania poprzedzającego IV Światową Konferencję w Sprawie Kobiet. Wtedy właśnie
powstał pomysł opracowania wspólnego raportu o sytuacji kobiet w Polsce. Aby
sprostać temu zadaniu, w miesiąc później, w połowie listopada, powołałyśmy
Społeczny Komitet Organizacji Pozarządowych — Pekin'95. Chęć współpracy
wyraziło siedemnaście przedstawicielek trzynastu organizacji. Po prawie trzech
miesiącach zbiorowej, intensywnej pracy uzgodniłyśmy ostateczną treść
raportu, który, przetłumaczony na angielski, trafił do Nowego Jorku na
ostatnie już spotkanie organizacji pozarządowych przed konferencją pekińską. W taki sposób można krótko opisać pierwszy etap prac przygotowawczych Społecznego
Komitetu Organizacji Pozarządowych — Pekin'95. Efektem kolejnego było
pozyskanie sponsorów, dzięki którym Komitet mógł być licznie
reprezentowany na Konferencji w Pekinie. Ostatecznie dzięki środkom
przekazanym przez Fundację Forda, UNDP (Unitek Nations Development Programme),
Agency for International Development, InterAction, w konferencji wzięło udział
27 przedstawicielek Komitetu, z których cztery dojechały do Pekinu specjalnym
ekspresem UNDP, a jedna — specjalnym pociągiem francuskim.
Dużo szumu przed samą Konferencją wywołały wypowiedzi działaczek
organizacji katolickich, które twierdziły, że zostały pominięte przy
tworzeniu delegacji pozarządowej. Tymczasem nikt nigdy takiej delegacji nie
powoływał. W Konferencji mógł wziąć udział każdy, kto był w stanie
pokryć koszty podróży i pobytu w Chinach oraz dopełnił w odpowiednim
terminie wymaganych formalności (np. wniósł opłaty rejestracyjne, przesłał
niezbędne dokumenty, dokonał rezerwacji hoteli itp.). Z wypowiedzi członkiń
Forum Kobiet Katolickich wynikało, że tych terminów nie dopilnowały.
Pozostaje dla mnie tajemnicą, w jaki sposób mimo to kilka spośród nich zdołało
wziąć udział w konferencji. Dziwić może również fakt, że mimo zgłaszanych
pretensji członkinie Forum nie przyjęły zaproszenia UNDP do udziału w specjalnym „ekspresie pekińskim". Propozycję tę uznały za
„niewiarygodną i niereprezentatywną dla środowiska katolickiego".
Zgodnie ze zwyczajem, IV Światowej Konferencji ONZ w Sprawie Kobiet towarzyszyło
Forum Organizacji Pozarządowych, które rozpoczęło się 30 sierpnia, pięć
dni przed rozpoczęciem konferencji ONZ, a zakończyło 8 września, na tydzień
przed zamknięciem obrad rządowych. Przedstawicielki organizacji pozarządowych,
które wcześniej uzyskały akredytację przy konferencji ONZ, mogły pozostać w Pekinie po zakończeniu Forum i obserwować obrady delegacji rządowych. Dawało
to możliwość wpływania na ostateczny kształt dokumentu końcowego, tzw.
Platformy Działania, m.in. przez pozyskiwanie dla swoich poglądów
przedstawicieli rządów, tworzenie grup nacisku oraz współpracę z delegacjami rządowymi. Bardzo ważna była więc możliwość utrzymywania stałego
kontaktu między uczestniczkami Forum i konferencji rządowej. Niestety,
organizacje pozarządowe pracowały w Huairou, miasteczku oddalonym o ponad
godzinę drogi autobusem od Pekinu. Uniemożliwiało to sprawną wymianę
informacji i utrudniało obu stronom obserwowanie na bieżąco postępów prac.
Mimo jednak tego utrudnienia nasze kontakty z polską delegacją rządową, której
pracami praktycznie kierowała minister Jolanta Banach, przebiegały dość
sprawnie, a stała współpraca stała się cennym doświadczeniem. W samym Huairou gościło około trzydziestu tysięcy delegatek z ponad trzech
tysięcy organizacji z całego świata. Teren Forum zajmował ponad 40 ha. Większość
zajęć odbywała się w obszernych, pozbawionych ścian namiotach. Codziennie
odbywały się setki warsztatów. Ponadto prowadzone były sesje plenarne oraz
prace w ponadprogramowych grupach roboczych.
Wśród licznych zajęć przeważały warsztaty ściśle związane z treścią
Platformy Działania, a więc dotyczące praw kobiet, przemocy wobec kobiet,
udziału kobiet we władzach, sytuacji ekonomicznej, edukacji, zdrowia oraz praw
reprodukcyjnych kobiet. Bardzo istotną rolę odgrywały spotkania umożliwiające
nawiązanie współpracy oraz wymianę doświadczeń, m.in. w zakresie metod
pracy organizacji, tworzenia mechanizmów wspierania i awansu kobiet. Różna była
skala geograficzna poruszanych problemów: od obszaru kraju, poprzez regiony,
kontynenty, aż do płaszczyzny ogólnoświatowej. Istotną formą działalności
organizacji pozarządowych w czasie trwania Forum i podczas konferencji rządowej
były prace w tzw. zgromadzeniach regionalnych. Ich celem było ustosunkowanie
się do projektu dokumentu końcowego konferencji oraz wypracowania wspólnych
dla regionu rekomendacji skierowanych do konferencji ONZ.
Bardzo ważnym dla nas wydarzeniem było utworzenie naszego zgromadzenia,
zwanego Zgromadzeniem Wschodnioeuropejskim. W jego skład weszła większość
krajów przechodzących proces transformacji ustrojowej. Tak więc, wbrew
nazwie, nie były to same kraje europejskie, ale również część byłych
azjatyckich republik dawnego Związku Radzieckiego. Utworzenie nowego regionu
wynikło z autentycznej potrzeby współpracy odczuwanej przez uczestniczące w Forum kobiety z tego trudnego do określenia pod względem geograficznym
obszaru. Brała się ona być może z tego, że przemiany ustrojowe dokonujące
się we wszystkich naszych krajach wpłynęły znacząco na obniżenie pozycji
społecznej kobiet. Kobiety w pierwszym rzędzie doświadczają negatywnych
skutków zmian gospodarczych; wdrażane reformy nawet teoretycznie nie uwzględniają
ich potrzeb. Poza tym niski udział kobiet we władzach wszystkich szczebli i brak silnych i wpływowych organizacji kobiecych sprawia, że często nie możemy
skorzystać z szans, jakie stwarza demokracja, i skutecznie bronić swoich praw,
tak, jak to było w przypadku prawa do legalnej i bezpiecznej aborcji w Polsce.
Efektem prac naszego Zgromadzenia było opracowanie wspólnego stanowiska
przedstawionego przez Wandę Nowicką podczas sesji plenarnej konferencji rządowej.
Nie obyło się jednak bez niespodzianki, przewidziane bowiem wcześniej w programie wystąpienie prawie w ostatniej chwili w dość tajemniczy sposób
zniknęło z harmonogramu. Ostatecznie Wandzie udało się je przedstawić dzięki
uprzejmości Wspólnoty Bahaitów, która zrezygnowała w tym celu z własnego
przydzielonego czasu.
Naszym „narodowym" akcentem było pojawienie się na konferencji prasowej świeżo
powstałego regionu pań z polskich organizacji katolickich, sprowokowanych wcześniejszym
wystąpieniem Wandy i faktem, że za jeden z trzech najpilniejszych do rozwiązania
problemów w naszym regionie uznany został problem ograniczania praw
reprodukcyjnych kobiet, a więc prawa kobiety do legalnej i bezpieczne aborcji.
Przyzwyczajone do metod działania stosowanych w Polsce, zakłócały przebieg
spotkania swoimi oświadczeniami, próbując skierować na siebie uwagę
dziennikarzy. Media nie doceniły jednak wagi ich wystąpień i skupiły się na
osiągnięciu, za jakie uznały powstanie nowego regionu.
Po powrocie z Pekinu dowiedziałyśmy się, że telewizja eksponowała przede
wszystkim problem bezpieczeństwa uczestniczek i ingerencji chińskich służb
specjalnych. Tymczasem udział w Forum nie wymagał żadnego bohaterstwa, nie
czułyśmy się bowiem zagrożone. Przeciwnie, często odnosiłam wrażenie, iż
nasze identyfikatory otwierały przed nami wszystkie drzwi. Być może
ograniczenia dotknęły mieszkańców Huairou, ale bariera językowa skutecznie
izolowała nas od normalnego życia miasta i jego problemów. Bywały jednak
chwile, kiedy służby specjalne rzeczywiście się uaktywniały. Miało to
miejsce wtedy, gdy wydarzenia dotyczyły bezpośrednio sytuacji kobiet w Chinach i Tybecie. Ograniczało się to w zasadzie do nieustannego filmowania i fotografowania uczestniczek tych wydarzeń oraz do „przypadkowego" zakłócania
ich przebiegu. Zdarzało się na przykład, że ktoś przechodząc „zupełnie
niechcący" strącał magnetowid albo „potykał się" o jakiś złośliwy
przedłużacz. My również miałyśmy okazję sprawdzić reakcję gospodarzy na
te drażliwe tematy, gdyż zorganizowałyśmy w Huairou demonstrację, której
celem było zwrócenie uwagi na przypadki łamania praw kobiet do decydowania o swoim macierzyństwie: zarówno poprzez wprowadzenie zakazu aborcji w Polsce,
jak jej wymuszanie w Chinach i w Tybecie. Koleżanka, która niosła tablicę z napisem dotyczącym Tybetu, była głównym obiektem zainteresowania chińskich
fotografów. Musiała ponadto odpowiadać na liczne słowne ataki chińskich
uczestniczek konferencji, zarzucających kłamstwa międzynarodowym raportom. Do
tego ograniczyły się ingerencje ze strony gospodarzy konferencji.
Zastrzeżenia Watykanu wobec dokumentu końcowego
IV Światowej Konferencji w Sprawie Kobiet w Pekinie:
"...
Przewodnicząca delegacji (Mary Glendon — przyp. red.) zarzuciła
wspomnianym dokumentom przesadny indywidualizm. To międzynarodowe
zgromadzenie — stwierdziła — z pewnością mogłoby zrobić o wiele
więcej dla kobiet i dziewcząt aniżeli tylko pozostawić je same z ich
prawami...
Stolica Apostolska potwierdzając godność kobiet oraz równe prawa mężczyzn i kobiet wyraża żal, że w planie działania brak tych sformułowań.
Zauważa też braki, gdy chodzi o podstawowe dla społeczeństwa znaczenie
rodziny, które nie zostało tam wyrażone. Pojęcie „prawa kobiet do
kontrolowania swej płodności" Stolica Apostolska przyjmuje jako odnoszące
się do odpowiedzialnego używania seksualności w małżeństwie.
Potwierdzając zastrzeżenia wyrażone już na zakończenie ubiegłorocznej
konferencji w Kairze, w związku z wyrażeniami „zdrowie rozrodcze", „zdrowie
seksualne" i „prawa rozrodcze" nie aprobuje żadnej formy legalizacji
antykoncepcji. W odniesieniu do terminu „planowanie rodziny" zwraca uwagę,
że Kościół katolicki odrzuca jako moralnie niedopuszczalną
antykoncepcję. Przypomina także prawo do odmowy udziału w tym, co
niezgodne jest z czyimiś przekonaniami religijnymi czy moralnymi.
Ponadto Stolica Apostolska w całości nie aprobuje rozdziału poświęconego
zdrowiu, ze względu na nieproporcjonalne przeakcentowanie problemów
zdrowia seksualnego i rozrodczego oraz dwuznaczną terminologię".
("Słowo", Dziennik Katolicki, nr
180, 18 września 1995)
Nasza demonstracja była tam oczywiście jedną spośród
bardzo licznych manifestacji. Ich formy były skrajnie różne: od głośnej,
wstrząsającej inscenizacji kamienowania w Iranie do milczącej demonstracji
kobiet w czerni protestujących przeciwko przemocy; od dramatycznych protestów
emigrantek z Tybetu do pokojowego węża połączonych gobelinów, haftów i chust. Wszystko to, wtopione w paletę różnokolorowych strojów, w barwne
stragany z azjatyckimi, afrykańskimi i indiańskimi wyrobami sztuki kobiecej,
stwarzało niepowtarzalną atmosferę innego świata, atmosferę zrozumienia,
solidarności i wzajemnego wsparcia.
Mimo że w tym bogatym, malowniczym krajobrazie prawie niemożliwe było zwrócenie
na siebie uwagi, udało się to jednak kobietom z Afryki. Wyglądały jak żywe
dzieła sztuki w swoich ubiorach o soczystych, ryzykownie zestawionych barwach.
Te stroje, noszone z królewską gracją i urzekające wdziękiem, wyglądałyby
prawdopodobnie śmiesznie i nieciekawie na każdej innej kobiecie poza nimi.
Indywidualne wyczucie piękna pozwoliło im stworzyć styl przeznaczony tylko
dla nich, modę, której nikt nie odważyłby się skopiować. W jednym z artykułów Anny Tomiak w „Polityce" znalazłam uszczypliwe uwagi
pod adresem Afrykanek i ich straganów. Naprawdę trudno mi zrozumieć, w jaki
sposób autorka zdołała się oprzeć niewątpliwemu urokowi tych stoisk. Dla
mnie były one wystawą kobiecej twórczości, fantazji i zdolności do wyrażania
siebie. Kusiły zestawieniami barw, zaskakiwały rodzajem surowców, przyciągały
często bardzo surowym pięknem. Wspaniale dopełniały atmosferę happeningu i pozwalały spełnić się hasłu konferencji, które zachęcało, aby „spojrzeć
na świat oczami kobiet". Warto było, przynajmniej na czas Forum, zapomnieć o schematach własnej kultury, pozwolić sobie na odrobinę luzu, otwartości i ciekawości, i popatrzeć na świat oczami innych kobiet, również tych z Afryki. Spotkanie w Huairou naprawdę dawało taką możliwość i było to jego
olbrzymią wartością.
Drugą, nie mniejszą, był znaczący (choć nieformalny) wpływ, jaki Forum w Huairou wywarło na ostateczny kształt dokumentu końcowego IV Światowej
Konferencji w Sprawie Kobiet, tzw. Platformy Działania. Udział organizacji
pozarządowych w tej konferencji ONZ był wyjątkowo liczny. Ich wielka aktywność
niewątpliwie przyczyniła się do tego, że przyjęte w Pekinie ustalenia, choć
nie zaspokoiły w pełni naszych oczekiwań, okazały się dalej idące niż
przewidywano. Tradycyjnie najwięcej kontrowersji podczas obrad wzbudzały
paragrafy dotyczące zdrowia i praw reprodukcyjnych oraz seksualnych, zakresu władzy
rodzicielskiej, pojęcia rodziny oraz „praw człowieka kobiet" (human rights of women). W ostatecznej wersji Platformy Działania
ponownie potwierdzono zapisy z Kairu uznające prawo do swobodnego i odpowiedzialnego decydowania o liczbie dzieci oraz terminie ich narodzin za
podstawowe prawo par i jednostek. Krokiem naprzód było przyjęcie punktu
zalecającego tym krajom, w których kobiety są karane za przerwanie ciąży,
zweryfikowanie przepisów prawnych. Zapis ten, choć nie dotyczy bezpośrednio
Polski, gdzie nie jest karana kobieta, lecz osoby z nią współdziałające, może w przyszłości stanowić podstawę do całkowitego zniesienia karalności
aborcji.
Nowością w stosunku do dokumentu kairskiego jest włączenie do Platformy Działania
paragrafu dotyczącego praw seksualnych kobiet. Nie udało się jednak wprowadzić
do ostatecznej wersji dokumentu sformułowania „prawa seksualne". Przyjęty
zapis brzmi więc następująco: „Prawa człowieka kobiet obejmują ich prawo
do kierowania własną seksualnością oraz swobodnego i odpowiedzialnego
decydowania o niej, w tym również o zdrowiu reprodukcyjnym i seksualnym, w sposób wolny od przymusu, dyskryminacji i przemocy". Konferencja pekińska
nie rozwiązała też kwestii równouprawnienia kobiet ze względu na ich
orientację seksualną.
Jednym z kluczowych problemów dyskutowanych podczas obrad były uzgodnienia związane z prawami człowieka kobiet. Samo sformułowanie „prawa człowieka kobiet"
brzmi po polsku bardzo niezręcznie. Nie udało się jednak znaleźć
trafniejszego, oddającego w pełni sens problemu, do którego się odnosi. Pojęcie
praw człowieka nie dotyczy często obszaru życia prywatnego, np. rodziny. W wielu krajach przemoc wobec kobiet w rodzinie, jak znęcanie się nad żoną,
nie jest uznawana za przestępstwo. W innych, w których zgodnie z prawem jest
to przestępstwem, często nie traktuje się tego problemu wystarczająco poważne — z takim zjawiskiem spotykamy się w Polsce. Przykładów świadczących o tym, że prawa uznane w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka niedostatecznie
chronią kobiety, jest więcej. Stąd właśnie bierze się potrzeba szczególnego
podejścia do „praw człowieka kobiet".
Istotną barierą w ich realizowaniu jest stanowisko Watykanu oraz
ortodoksyjnych krajów katolickich i islamskich, które dążą do tego, aby
prawa kobiet nie wykraczały poza zakres określony tzw. wartościami
religijnymi i kulturowymi. Niestety, praktyka wykazuje, że właśnie te wartości
tkwią najczęściej u podstaw nierównego traktowania kobiet i mężczyzn.
Bywają one również wykorzystywane do nadawania tej praktyce znamion
sprawiedliwości społecznej.
Mimo że Platforma Działania IV Światowej Konferencji w Sprawie Kobiet nie spełniła
wszystkich moich oczekiwań, uważam, że może ona mieć olbrzymie znaczenie w działaniach na rzecz zrównania statusu kobiet i mężczyzn. Przyjmując ten
dokument bez zastrzeżeń Polska zobowiązała się do wprowadzenia w życie
zawartych w nim ustaleń. To, w jakim stopniu się z tego wywiąże, będzie
oczywiście zależało od kolejnych ekip rządzących. Jednak, jak wykazał
przykład konferencji w Pekinie, ogromną rolę w tym procesie mogą i powinny
odgrywać organizacje pozarządowe, niezbędny składnik demokratycznego państwa.
W Forum Organizacji Pozarządowych w Huairou w Pekinie wzięło udział pięć członkiń „Neutrum": z Warszawy — Małgorzata Halaba, Wanda Nowicka, Aleksandra Solik i Małgorzata
Wojnowska-Małolepszy oraz z Łomży — Anna Jakubowska
*
PROTEST
Warszawa, 20 września 1995 r.
Pan Wiesław
Walendziak
Prezes Telewizji Polskiej
W związku ze
sposobem, w jaki Telewizja Polska przedstawiała wydarzenia związane z IV Światową
Konferencją w Sprawie Kobiet, pragniemy złożyć na Pana ręce protest
przeciwko niewywiązywaniu się przez nią z jej ustawowych obowiązków. Obowiązkiem
telewizji publicznej jest emitowanie programów „rzetelnie ukazujących całą
różnorodność wydarzeń i zjawisk w kraju i za granicą" tak, by „sprzyjały
one swobodnemu kształtowaniu się poglądów obywateli oraz formowaniu opinii
publicznej". Tymczasem programy nadawane przez TVP odznaczały się nie tylko
wyraźnie jednostronnym komentarzem, ale również brakiem rzetelnych informacji o samej konferencji, pracy delegacji rządowej oraz udziale polskich organizacji
pozarządowych.
Jaskrawym przykładem dziennikarskiej nierzetelności i stronniczości jest cykl
programów „Pekin'95" emitowanych w dniach 5, 12 i 16 września. Wszystkie
te programy były wyraźnie zdominowane przez wypowiedzi przedstawicieli
organizacji katolickich oraz osób podzielających ich poglądy. W co najmniej
jednym przypadku (program z dn. 5 września) realizatorzy w swoim komentarzu również
opowiedzieli się po tej stronie. Stronniczość autorów jest rzeczą
niedopuszczalną w programach publicystycznych.
Należy dodać, że tytuły programów były mylące i nie odpowiadały ich
zawartości. Na przykład program „Informacja o Konferencji" nadany 5 września
zawierał co prawda, oprócz wyraźnie jednostronnych wypowiedzi, omówienie
polskich raportów przygotowanych na konferencję, brak w nim było jednak
informacji na temat samej konferencji, jej założeń, programu, trybu pracy
oraz projektu Dokumentu Końcowego. Taki sposób przedstawienia Konferencji ONZ
nie pozwolił widzom ocenić jej prawdziwego znaczenia oraz rangi problemów, którym
była poświęcona. Jest rzeczą niedopuszczalną, aby polski odbiorca programów
telewizji publicznej pozbawiany był dostępu do rzetelnych informacji oraz możliwości
zapoznania się ze stanowiskiem różnych stron zainteresowanych problemem.
Niedopuszczalne jest również, aby w telewizji publicznej prezentowane było
stanowisko wyłącznie jednej opcji światopoglądowej. Oznacza to ograniczenie
prawa człowieka do informacji. W związku z przedstawionym przez nas protestem oczekujemy wyjaśnienia, w jaki
sposób Telewizja Polska zamierza naprawić skutki nadużyć popełnianych przez
autorów programów publicystycznych. Kiedy i w jakiej formie widzowie będą
mogli zapoznać się z bezstronną relacją z przebiegu konferencji? Czy
Telewizja Polska umożliwi wypowiedzenie się przedstawicielom delegacji rządowej?
Czy usłyszymy także inne przedstawicielki delegacji parlamentarnej, a nie
tylko senator Alicję Grześkowiak? Czy stworzy się możliwość przedstawienia
własnego stanowiska przedstawicielkom licznej reprezentacji organizacji pozarządowych
nie związanych z Kościołem rzymskokatolickim?
Ponadto oczekujemy odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób mogło dojść do tak
drastycznej przewagi jednej opcji światopoglądowej w telewizji, która musi służyć
wszystkim obywatelom, oraz jakie konsekwencje zostaną wyciągnięte w stosunku
do realizatorów programów, którzy w rażący sposób naruszyli zasady pracy
dziennikarskiej?
Z poważaniem
Za prezydium Zarządu
Stowarzyszenia "Neutrum"
Anna Wolicka, Aleksandra Solik
Podobnej treści list
protestacyjny skierowała do prezesa Walendziaka Wanda Nowicka w imieniu
Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny
*
NIE SIEDZIMY Z ZAŁOŻONYMI RĘKAMI
Z Francisem Nockiem,
konsultantem do spraw AIDS z ramienia Światowej Organizacji Zdrowia, rozmawia
Tomasz Pękala.
T.P.: W
jakiej organizacji działasz we Francji?
F.N.: Jest to
stowarzyszenie „Aides", założone w 1984 roku. Liczy ono 3500 wolontariuszy
działających w 90 miastach francuskich. Zajmujemy się profilaktyką AIDS i pomocą dla osób zarażonych.
T.P.: Czy
przewidujesz pogorszenie się sytuacji twojej organizacji i innych organizacji
pozarządowych po zmianie prezydenta we Francji?
F.N.: Z poprzednimi władzami współpracowało nam się bardzo dobrze. Mogliśmy je
przekonać do wielu rzeczy. Nowy minister zdrowia trochę nas niepokoi, ponieważ
nie bardzo zna się na AIDS. Już piąty czy szósty raz musieliśmy tłumaczyć,
na czym polegają problemy, a to jest dość męczące. Ale razem z innymi
organizacjami stanowimy na tyle dużą siłę, że potrafimy skłonić
ministerstwo do działania we właściwym kierunku.
T.P.: Czy
są problemy z organizacjami nacjonalistycznymi, takimi jak Front Narodowy Le
Pena?
F.N.: Od samego
początku prze4ciwstawiamy się Frontowi Narodowemu, który proponował, żeby
we Francji zorganizowano obozy dla nosicieli wirusa HIV. Zaatakowaliśmy ich
bardzo ostro. Przed wyborami prezydenckimi Le Pen napisał do nas, że zawsze
popierał naszą organizację, toteż zwraca się teraz o poparcie. Wysłaliśmy
mu w odpowiedzi liścik, gdzie napisaliśmy mniej więcej tak: „Panie Le Pen,
wszyscy homoseksualiści, biseksualiści, prostytutki, narkomani oraz imigranci
zrzeszeni w "Aides" pragną Panu oznajmić, że walka z AIDS to przede
wszystkim walka z Pana poglądami".
T.P.: Czy
miewacie problemy z bojówkami skinów?
F.N.: Największe
problemy stwarzają oni we Francji w związku z cudzoziemcami. Choć zajmujemy
się przede wszystkim walką z AIDS, uczestniczymy także we wszystkich
manifestacjach przeciwko ich atakom na wolność. Teraz bierzemy udział w pracach zespołu przeciwdziałającego wydalaniu z kraju imigrantów o nie
uregulowanym statusie, zdarza się bowiem, że bywają deportowani chorzy na
AIDS, i to do krajów, w których nie mają żadnych możliwości leczenia.
Jest oczywiste, że dla osób o nastawieniu konserwatywnym wiele naszych działań może być nie do
zaakceptowania. Bardzo trudno im przyjąć, że prostytutka,
homoseksualista czy narkoman to osoba godna poszanowania na równi z nimi,
że to człowiek taki jak inni. Szczególnie trudno im to zrozumieć, jeśli
sami nie są szczęśliwi. Człowieka szczęśliwego rzadko obchodzi to,
jak żyją inni. W naszych krajach istnieją określone uwarunkowania
kulturowe czy religijne. Zdaję sobie sprawę, że moja organizacja często
dziwnie wygląda w oczach osób z zewnątrz. W naszym budynku mieszczą się
także stowarzyszenia transwestytów i transseksualistów, grupy
bejowskie, organizacje samopomocy narkomanów. Sąsiedzi patrzą na nas
czasem niechętnym okiem, gdyż nie jest to dla nich normalna sytuacja.
Niełatwo mieszkać obok ludzi, którzy zanadto się od nas różnią. Ale w taki właśnie sposób pracujemy. Być może przyczyny są tu nie tylko
pragmatyczne, lecz także ideologiczne. Po dziesięciu latach walki z AIDS
zdajemy już sobie sprawę, że właściwie proponujemy inny typ społeczeństwa.
Znajdujemy się w położeniu równie trudnym jak sytuacja, która jest
obecnie w Polsce. Nie jesteśmy wystarczająco silni, aby zmienić społeczeństwo.
Francis
Nock podczas szkolenia dla przedstawicieli polskich
organizacji społecznych zajmujących się problemami AIDS
T.P.: Jak
bronicie się przed skinami?
F.N.: Najczęściej
podajemy sprawy do sądu. Zdarzało się na przykład, że
gejowie-wolontariusze, którzy pracują nocą w dzielnicach prostytucji, byli
atakowani przez grupy skinów. Nasz system polega na tym, żeby spowodować
wkroczenie prawa. Policja nie robi nic, jeśli się jej nie zmusza do
interwencji. Nasze stowarzyszenie ma bardzo dobry zespół prawników; jeśli
jakiś wolontariusz ma kłopoty, wnosimy sprawę do sądu i nagłaśniamy ją w prasie, ale w sumie nie zdarza się to często. Skini najchętniej atakują tych
ludzi, którzy nie mogą się bronić.
T.P.: Czy
macie problemy w związku ze stanowiskiem Kościoła katolickiego, np. w sprawach uświadamiania seksualnego?
F.N.: Chociaż
we Francji religia została dawno temu oddzielona od państwa, lobby katolickie
jest bardzo mocne; w 1990 roku nie dopuściło do kampanii prewencyjnej
popularyzującej stosowanie prezerwatyw, chociaż ministrem zdrowia był wtedy
socjalista. Za każdym razem, kiedy katolicy zabierają głos w mediach, muszą
oznajmić, że popularyzujemy rozwiązłość, homoseksualizm i narkomanię. Ale
trzeba też powiedzieć, że we Francji wielu katolików nie utożsamia się z myśleniem Watykanu. Jeden z naszych biskupów, ks. Gaillot, został niedawno
potępiony przez papieża, gdyż był zbytnio zaangażowany w sprawy AIDS,
prostytucji itp. Powstał wielki ruch solidarności z biskupem. Wydaje mi się,
że większość francuskich katolików jest po jego stronie. Niewiele brakowało,
aby doszło z tego powodu do schizmy w Kościele francuskim. Może zresztą
pewnego dnia do niej dojdzie.
T.P.: Czy
współpracujecie z IPPF? [ 2 ]
F,N.: Bardzo
wiele naszych wolontariuszek pracowało przedtem z francuskim odpowiednikiem
IPPF, czyli „Planning familial". Mieliśmy pewne problemy z tym ruchem,
ponieważ na początku nie bardzo zgadzano się tam na prezerwatywę jako środek
antykoncepcyjny. Było to chyba związane z myśleniem feministycznym, zgodnie z którym kobieta ma być panią swojego ciała, a prezerwatywa w jakimś sensie
daje władzę mężczyźnie. Po jakimś czasie działaczki tej organizacji
zrozumiały jednak, że ryzyko AIDS wymaga zmiany stanowiska.
T.P.: Jaki
jest twoim zdaniem poziom profilaktyki, oświaty seksualnej i dostępności środków
antykoncepcyjnych w Polsce?
F.N.: Odnoszę
wrażenie, że w Polsce w ogóle nie mówi się o AIDS. Uważam, że w ogromnym
stopniu odpowiedzialny jest za to rząd, a zwłaszcza Ministerstwo Edukacji.
Należycie chyba do krajów, w których uważa się, że najważniejszą rzeczą
jest identyfikowanie chorych i zarażonych, i że to pozwala kontrolować
epidemię. Tymczasem takie przekonanie jest całkowicie mylne. Moim zdaniem, mówię
to prywatnie, nie jako przedstawiciel organizacji, mieliście pecha, że obecny
papież urodził się w Polsce. Z drugiej strony stwierdzam, że w Polsce
rozwija się społeczeństwo obywatelskie, dziej się wiele nowych rzeczy, i być
może AIDS jest w tym wszystkim jedynie bardzo małym punkcikiem. Spotkałem się w Polsce z nosicielami HIV i wydaje mi się, że bardzo ciężko im się tutaj
żyje, gdyż nie mają żadnej możliwości zabrania głosu.
Wiedzmy
jak rozpoznać płodność, a będziemy wolni
(tel. 102418, RR Maryja, Solidarność) I Ty, siostro, jesteś cyklicznie płodna, i Ty, Bracie, jesteś stale płodny. Płodność jest oznaką dojrzałości i zdrowia. Poznając ją przestajemy być sobie obcy. Trzeba wiedzieć, że
kobiece dni płodne poznajemy po rozciągliwym, przezroczystym i zarazem
śliskim śluzie u ujścia pochwy. Nie będzie więc ciąży, jeśli małżonkowie
unikną pełnego współżycia w dniach o takim śluzie (nasienie przez
dobę może maskować jego obraz). Dziewczyna dokonując obserwacji dzień
po dniu wie, kiedy jest płodna, mąż będzie ją za to kochał, a dzieci
poczną, kiedy zechcą. Dopiero rozumiejąc płodność mam wolny wybór — koncepcja Polski ludzi odpowiedzialnych, twórczych, myślących, odważnych
albo antykoncepcja: utrata przez ogłupiałych sztucznie Polaków
panowania nad sobą (wolności), ślepe uzależnienie swoich losów od
producentów antykoncepcji, bezmyślne ryzykowanie poczęcia dziecka
nieplanowanego (prezerwatywa zwiększa też ryzyko AIDS, bo współżyję z osobą zarażoną), nieświadomość dni płodnych i niepłodnych,
psucie (odczłowieczanie) ludzkiej anatomii i fizjologii, patologizacja
psychiki i moralności, stosowanie środków poronnych (np. spirala) aż
do totalnej aborcji Polski. Jeśli zniszczymy młodzież i rodzinę -
zniszczymy źródła życia narodu i jego przyszłość. Nie można żyć
anty! Nie ma wolności bez płodności! Referendum w sprawie życia i śmierci — wszyscy bierzemy w nim udział z miłością! Ty poczuj pod sercem małą,
zagrożoną Polskę. Niech rośnie i będzie przez nas oswobodzona! Jak co
dzień z uporem dokonajmy wolnego wyboru. Polsce — tak, z-aborcom Polski — nie! Wolna Polska kryje isię w nas, wygrajmy ją wspólnie! Ulotkę
powiel i rozdawaj, rozlepiaj, rozgłaszaj. Wygramy!
(Treść
ulotki rozdawanej na ulicach Warszawy,
za „Gazetą Młodych", nr 2(8), marzec 1995)
T.P.: Czy
znasz problemy związane z oddziaływaniem Kościoła katolickiego w Polsce?
F.N.: Opowiem,
co nam się zdarzyło w Krakowie, gdzie spotkaliśmy się z przedstawicielem
Ministerstwa Edukacji Narodowej, który powiedział, że można by było
wprowadzić profilaktykę AIDS w szkole pod warunkiem, żeby nie była ani zbyt
katolicka, ani zbyt laicka. Zapytaliśmy, jak miałoby to wyglądać. Okazało
się, że zbyt katolicka jest wtedy, kiedy w ogóle się o prezerwatywach nie mówi, a zbyt laicka — kiedy się je pokazuje. Jest to dla mnie dowód, że katolicy
reprezentują tutaj wielką siłę. Wielka szkoda, bo uważam, że można by tę
religię postrzegać jako bardzo otwartą na innych, akceptującą, tolerancyjną, a tymczasem obecnie Kościół instytucjonalny w Polsce to coś bardzo zamkniętego,
co wyklucza całe grupy ludzi. Pracowałem z protestantami, z imamami, a więc
muzułmanami — ich podejście jest zupełnie inne. Wierzącym, którzy
przychodzą do kościoła, mówi się o wierności, czystości, ale tym, którzy
do Kościoła nie należą, można mówić o prezerwatywie. Problem z Kościołem
katolickim polega na tym, że nie robi on takiego rozróżnienia. Dla niego cały
świat jest Kościołem. Odnosi się wrażenie, że woli patrzeć, jak ludzie
umierają, niż złamać przyjęte reguły. Najstraszliwsza jest dla mnie odmowa
wszelkiej profilaktyki: dopiero kiedy ktoś jest chory, trzeba go kochać i mu
dopomagać. Moim zdaniem lepiej kochać ludzi i pomagać im, zanim zachorują.
Najbardziej mnie złości nietolerancja i odmowa przyjęcia do wiadomości
pewnych faktów. Niektórzy zarzucają nam, że wspieramy prostytucję i homoseksualizm, a my po prostu przyjmujemy do wiadomości, że świat jest taki,
jaki jest. Zapewne byłoby rzeczywiście świetnie, gdyby nie było prostytucji,
uzależnień, morderstw czy szantaży, ale z narkomanią walczy się bez większych
skutków od jakichś trzydziestu lat, a od wieków walczy się z prostytucją.
Gdybyśmy siedzieli z założonymi rękami i czekali, aż to się skończy, to
może faktycznie nie byłoby w końcu ani narkomanów, ani prostytutek, gdyż
powymieraliby na AIDS. Ale przy okazji na AIDS powymieraliby także inni.
*
Listy
Warszawa, 12 lipca 1995 r.
Rzecznik Praw
Obywatelskich
prof. Tadeusz Zieliński
Minister Edukacji Narodowej
Pan prof. dr Ryszard Czarny
Szanowny Panie
Ministrze,
Do Rzecznika Praw
Obywatelskich zwróciło się Stowarzyszenie na rzecz Państwa Neutralnego Światopoglądowo
„Neutrum" (kopia wystąpienia w załączeniu) z prośbą o interwencję
wobec nieskuteczności starań podejmowanych w MEN od 7 marca 1994 r. w sprawie
wycofania z listy książek pomocniczych zalecanych przez MEN dla szkół
publicznych pozycji Wandy Elżbiety Papis „Wzrastam w mądrości".
Stowarzyszenie „Neutrum" stawia zarzut, iż kwestionowana pozycja
rozpowszechnia postawę nietolerancji wobec niewierzących, bowiem znajdują się w niej stwierdzenia (s. 82), iż człowiek wybierający świadomie postawę
niewierzącego traci swoją godność. Zdaniem Stowarzyszenia „Neutrum" książka
ta, jako stanowiąca przykład niedopuszczalnej indoktrynacji, powinna zostać
skreślona z listy pozycji zalecanych.
Rzecznikowi Praw Obywatelskich znana jest całość dokumentacji w tej sprawie, w tym różne opinie na temat wskazanej książki. Ostatnie stanowisko MEN wyrażone w piśmie Podsekretarza Stanu w MEN prof. Tadeusza Pilcha z dnia 17.03.95
(DKO-603-P-11/95BK) nie ustosunkowuje się do recenzji krytycznych wskazanej
pozycji ani argumentacji wnioskodawców. W tej sytuacji, na podstawie art. 13
ust. 1 pkt 2 ustawy z dnia 15 lipca 1987 r. o Rzeczniku Praw Obywatelskich
(tekst jedn. Dz. U. z 1991 r. Nr 109, poz. 471) proszę Pana Ministra o ustosunkowanie się do sprawy.
Z wyrazami szacunku
( — ) Tadeusz Zieliński
Do
wiadomości: Stowarzyszenie „Neutrum"
1 2 Dalej..
Przypisy: [ 1 ] Zob. Biuletyn 1994, nr
1(9). [ 2 ] IPPF, International Planned Parenthood Federation — Międzynarodowa
Federacja Planowania Rodziny. « Biuletyny (Publikacja: 01-09-2002 Ostatnia zmiana: 21-02-2004)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 2304 |
|