|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
| |
Złota myśl Racjonalisty: "Pokarmem umysłu jest poznawanie. Żądza nie trwania czy przetrwania, jak mówisz, lecz pędu, postępu, odkrywania nowych prawd, wydobywanie ich z głębin ziemi, z tkanki roślin, z atomów i z bezmiarów gwiazd, z własnych myśli wreszcie. Poznawanie wszechświata, poznawanie siebie i poznawanie swojej roli we wszechświecie. Tu jest źródło wszelkiej wiedzy, tu kryje się motor nauki. I jakże możesz zmusić.. | |
| |
|
|
|
|
Kultura » Etnologia
Bricolag Lévi-Straussa i dekonstrukcjonizm Derridy [2] Autor tekstu: Joanna Żak-Bucholc
Zatem
ktoś uprawiający bricolage — bricoleur, to ten, kto używa własnych rąk, posługując się środkami
zastępczymi w porównaniu do zawodowców,
jak pisze Lévi-Strauss. Posługuje się, innymi słowy, tym co ma na podorędziu,
elementami „gotowymi", istniejącymi zanim bricoleur zwróci na nie uwagę, chcąc przystosować do własnych
celów (na gruncie np. sztuk plastycznych analogicznym działaniem byłby
zapewne collage). „Zawodowcem" w ujęciu Lévi-Strauss'a byłby inżynier
(czy też uczony, w dalszym ciągu wywodu pojawia się bowiem i ta postać), ktoś
kto nie tyle przystosowuje potrzebne mu „narzędzia", ale je wytwarza,
tak by użyć w danym, konkretnym, zamierzonym projekcie. Bricoleuer
tymczasem posługuje się składnikami, które nie zostały
„wytworzone" wyłącznie na potrzeby celu. One już istnieją, choć
manipulując nimi, bricoleur nadaje im
niejako nowy sens w nowym układzie.
Jeśli znowu przyrównać te dwa typy działań do dwóch sposobów myślenia,
to elementy mitycznej refleksji (składniki bricoleura)
sytuowałyby się w połowie drogi, jak pisze Lévi-Strauss, między postrzeżeniem a pojęciem, pomiędzy nimi zaś istnieje pośrednik — znak (tu Lévi-Strauss
powraca do de Saussure’a: znak jako więź między obrazem a pojęciem). To co różni
obraz czy znak od pojęcia (właściwego dla inżyniera-naukowca)
to to, że są bytami konkretnymi (owa „wiedza konkretu"), i choć
wszystkie mają zdolność odnoszenia się poza siebie, to pojęcie ma w tym
względzie zdolności nieograniczone, dwa pierwsze zaś — ograniczone. "Tę
różnicę i podobieństwo wykazuje dobrze przykład bricoleura" — pisze Lévi-Strauss. Planując coś, sięga do już
istniejących rzeczy, „pytając" o możliwości ich nowych znaczeń,
ale wykonany plan, tworzący „nowy" zespół przedmiotów różni się
od całego zbioru przedmiotów, z którym korzystał, tylko wewnętrznym układem treści.
To przesądza o ograniczeniach bricolagu.
Inaczej inżynier. „Jego środki,
władza i wiedza" nie są ograniczone, zwraca się on, używając słów Lévi-Strauss'a,
„do całego świata", podczas gdy bricoleur do zbioru resztek dzieł ludzkich, do podzespołu
kulturowego" [ 6 ].
Jednak Lévi-Strauss, by pozostać w zgodzie z tym czego przecież pragnie dowieść,
mianowicie, że nie ma „przepaści" (jak sam się wyraził) między myślą
mityczną a współczesną ufundowaną na naukowej („inżynierską")
pisze, że różnica "nie jest tak absolutna, jak można sobie wyobrażać,
jest jednak o tyle realna, że inżynier stara się zawsze znaleźć wyjście z układu nacisków wyrażających pewien etap
cywilizacji i znaleźć się poza nimi, podczas gdy bricoleur, chcąc nie chcąc, pozostaje wśród nich, co jest formą
stwierdzenia, że pierwszy operuje pojęciami drugi zaś znakami. Widać wyraźnie,
że zasoby, którymi się posługują zajmują odrębne miejsca na osi, której
dwa bieguny stanowią: natura i kultura. W istocie, jeden przynajmniej ze sposobów, w jaki znak przeciwstawia się pojęciu polega na tym, że pojęcie chce zostać
całkowicie przejrzyste w stosunku do rzeczywistości (...)" [ 7 ].
Pojawiło się tu rozróżnienie natura/kultura, które podda krytyce
Derrida, jako jedną z tak ulubionych przez strukturalizm opozycji. Ale warto
jednak uwzględnić pewne niuanse. Otóż sam Lévi-Strauss miał przecież świadomość,
że niektóre „pewniki", jak właśnie rozróżnienie natura-kultura,
nie mają podstaw, jeśli można tak powiedzieć — absolutnych, czy obiektywnych, lecz są przydatne (zaledwie)
metodologicznie. Także w szkicu o „Wiedzy konkretu", choć w szczególnym
kontekście powiada, że uczony ("inżynier")
nie zajmuje się czystą naturą (tu zapewne w sensie rzeczywistości
obiektywnej), lecz sytuuje się
raczej między kulturą a naturą, jako uwikłany np. w okres historyczny, w jakim przyszło mu żyć. A co do „przejrzystości" pojęcia (to właśnie
owa „przejrzystość" została poddana krytyce w myśli
postmodernistycznej)… Lévi-Strauss, aczkolwiek bezsprzecznie przedstawiciel
„tamtego" myślenia o nauce, w swych własnych pracach nie „używa"
języka opisu naukowego jakby był on „bytem" przezroczystym (jak np.
Evans-Pritchard), przeciwnie — wykazuje wobec niego nie tyle podejrzliwość, co
rodzaj samoświadomości autorskiej. W jego tekstach widać to, co Geertz (który także „wziął na warsztat" Lévi-Strauss'a w pracy Dzieło i życie, głównie
jego Smutek tropików) nazwał
bliznami czy szwami, widać pracę nad tekstem.
O
co zatem chodzi w krytyce Derridy? Poddaje on w wątpliwość zasadność wyróżnianych
przez Lévi-Strauss'a opozycji, nawet jeśli on sam miał wobec nich wątpliwości
i, by tak rzec, przesuwał przynajmniej niektóre z nich z planu
„obiektywności" na plan metodologii. W tekście Struktura,
znak i gra w dyskursie nauk humanistycznych
[ 8 ]
Derrida przywołuje takie
zestawienia-opozycje, których przykłady podał już zresztą choćby w przytoczonym wywiadzie, odpowiadając na pytanie czym jest dekonstrukcja:
struktura/wydarzenie, centrum/peryferie, to co zmysłowe/to co rozumowe,
signifie/signifiant itd. („rozprawia się" zatem z koncepcją znaku). I rzecz jasna: natura/kultura oraz postać bricoleura
versus inżyniera. Zanim jednak
przejdziemy do tego ostatniego, warto spojrzeć na plan ogólniejszy. Derrida
bowiem wskazuje na początku swego tekstu na sytuację, o której powiadają
wszyscy postmoderniści — na kondycję współczesnej kultury europejskiej.
Koreluje jej sytuację polityczną z filozoficzną. Pisze:
„można stwierdzić z całkowitą pewnością, że nie ma nic
przypadkowego, że krytyka etnocentryzmu, jest systemowo i historycznie współczesna
destrukcji historii metafizyki" [ 9 ].
Nastąpiło coś, co Derrida nazwał „decentracją", kultura
europejska została oto pozbawiona swego lokus,
przestała być tą kulturą, do której odnoszono wszystkie inne. W ślad za
tym poszła erozja fundamentalnych dla filozofii i nauki europejskiej pojęć.
Zaś z krytyką etnocentryzmu łączy Derrida właśnie etnologię.
Jest ona jednak uwikłana w sieci pojęć, wypracowanych w tradycji europejskiej
nauki, tak samo jak np. filozofia, i posługuje się nimi (bo nie może
inaczej), nawet jeśli je zwalcza. Tym właśnie pojęciom (aczkolwiek świadom
konieczności ich stosowania) przygląda się podejrzliwie Derrida. Na przykład u Lévi-Strauss'a… Ale, choć to pewnie oczywistość, krytyka wobec jego
dokonań nie oznacza „krytykanctwa". Przeciwnie. Znamionujący
poststrukturalizm i samego Derridę krytyczny, uważny stosunek do języka nauki i wypracowywanych przez nią pojęć nie jest obcy Lévi-Strauss'owi. Może
nawet ten ostatni antycypował sposoby, które za swoje uznał dekonstrukcjonizm.
Właśnie on wszak wskazywał na zaledwie metodologiczny status pewnych pojęć.
Traktował je jak narzędzia badawcze, nie „byty", nie przypisywał im
wartości „prawdy obiektywnej". Zapewne poststrukturalizm idzie dalej w swym krytycznym podejściu,
wykazując obecne, dające się wyczytać w badanym tekście jakieś „metazałożenia"
ideologiczne czy metafizyczne, oprócz tych, które autor sam dostrzega. Tropi
więc wewnątrz dyskursu implicite
tkwiące przedsądy (jak powiedzieliby hermeneuci). Ale nie twierdzą
dekonstrukcjoniści, że dzięki swym procedurom dotarli do jakiejś prawdy
„zewnętrznej", badają tekst, nie świat, do którego ten się odnosi
(jak strukturaliści). Reaktualizują czy też rekontekstualizują go (inna
kwestia czy ten typ działań z tekstem można przypisać wyłącznie
dekonstrukcjonistom). Pozostają
„wewnątrz" dyskursu.
Z
jednej zatem strony Derrida wskazuje na ten obecny u Lévi-Strauss'a krytyczny
stosunek wobec tego, o czym pisze. Dostrzega, że ten stara się oddzielać
prawdę od metody, i choć krytykuje wartość „absolutną" jakiegoś
pojęcia czy opozycji, którą się posługuje, to zachowuje je jako narzędzia
badawcze. Inna sprawa, na którą zdaje się naprowadzać Derrida, to kwestia
czy nawet traktując „rzeczy" tylko w kategoriach narzędzi nie
zaciemniamy opisu, czy te przyjęte schematy nie warunkują od razu sposobu
koncypowania znaczeń.
Z
drugiej, przywołując właśnie tę najbardziej nas zajmującą koncepcję bricolagu Derrida nazywa ją dyskursem
metody Lévi-Strauss'a. Właśnie w formie bricolagu zawiera się krytyka języka i "można nawet powiedzieć,
że samo bricolage jest językiem
krytycznym" [ 10 ].
Więcej — każdy dyskurs jest bricolagem,
bo korzysta czy raczej „zapożycza" własne pojęcia z wielkiego
istniejącego dziedzictwa (w tym własnego, jeśli poddaje je krytyce). I to sam
Lévi-Strauss, jak wywodzi Derrida, stosuje „poetykę"
bricolagu analizując mity i
(zgodnie z metodą strukturalistyczną) poprzez transformacje poszukując mitu
referencyjnego, punktu odniesienie, owego centrum — lecz bezskutecznie. Dyskurs mityczny okazuje się acentryczny. Lévi-Strauss
zaś stwierdza w pewnym momencie, co skrupulatnie wychwycił Derrida, że
"ta książka (Le cru t le cruit) o mitach na swój sposób sama jest mitem".
Sam zatem etnograficzny opis jest bricolagem...
A
inżynier? Byłby tym, który konstruuje całość
języka. I tu wyraźnie tkwi sedno niezgody Derridy na tę Lévi-Strauss'owską
opozycję bricoleura i inżyniera. Nie jest bowiem możliwy (już niemożliwy?) podmiot, który
rzekomo byłby absolutnym źródłem własnego dyskursu i rzekomo konstruowałby
go z niczego, z całego materiału.
Ideę inżyniera Derrida nazywa wprost
teologiczną i lokuje także po stronie mitu, jak bricoleura. Więcej — inżynier
to mit stworzony właśnie przez bricoleura! A przecież "z chwilą, gdy przestaniemy wierzyć w takiego inżyniera,
(...) gdy tylko przyznamy, że każdy skończony dyskurs jest związany jakimś bricolage,
wtedy sama idea bricolage będzie
zagrożona, a różnica, w której przyjęła swe znaczenie, ulegnie rozkładowi"10.
Derrida
zatem w myśl postrukturalistycznej orientacji poddaje namysłowi takie
kategorie jak struktura, centrum, znak. W postaci inżyniera
widzi wszechwiedzącego narratora, by posłużyć się terminem
literaturoznawczym, czy inaczej podmiot absolutny, zdolny tworzyć całość
systemu, a jednocześnie stojący poza czy ponad nim — i temu
właśnie się przeciwstawia. Można by powiedzieć, że wątpliwości czy też
niekonsekwencje Lévi-Strauss'a doprowadza do końca. „Nie wierzy" już
w inżyniera. Wszyscy są tylko bricoleurami...
1 2
Przypisy: [ 8 ] J. Derrida, Struktura, znak i gra w dyskursie nauk humanistycznych, "Pamiętnik
Literacki", z. 2 : 1986. « Etnologia (Publikacja: 17-06-2003 Ostatnia zmiana: 06-09-2003)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 2508 |
|