|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Kultura Obrona Postmodernizmu Autor tekstu: Paweł Krukow
Jako
autor tego tekstu, pragnę na wstępie zaznaczyć, iż sam nie jestem wielkim miłośnikiem,
czy też „wyznawcą" postmodernizmu. Nie uważam się też za osobę w pełni kompetentną do podejmowania się roli obrońcy tej
poststrukturalistycznej filozofii (czy też „mody" — jak to inni
nazywają). Chodzi mi przede wszystkim o odniesienie się do tekstów zawierających
bezwzględną krytykę postmodernizmu (jak choćby zamieszczony w portalu tekst
E. O. Wilsona).
Znaczna
część intelektualistów — głównie europejskich ma znaczne problemy z precyzyjnym ustosunkowaniem się do przedmiotu mojej „obrony".
Niezmiernie łatwo dochodzi do polaryzacji postaw, tzn. jedni z neoficką
gorliwością stają się gorliwymi postmodernistami nieuznającymi już żadnej
innej postawy intelektualnej, inni zaś nie widzą w postmodernizmie zupełnie
nic wartościowego — przeciwnie, uznają go za czysto nihilistyczny bunt. Jak to
często bywa, w takich sytuacjach „prawda" leży pewnie gdzieś po środku.
Na
wstępie warto zastanowić się skąd wziął się ruch zwany postmodernizmem?
Nie jest to tylko reakcja na schyłek filozofii strukturalistycznej, jest raczej
rozwojem wielu nurtów filozoficznych ubranym w modernistyczny frak lingwizmu i metafizyki, w której dokonano rozbicia koncepcji jedności ontologicznej. Osobiście
jestem przekonany, że postmodernizm jest niejako dalszym rozwojem myśli
nietzscheańskiej, tyle, że ponieważ nie ma już ona jednego „właściciela" — jest nieco bardziej anarchiczna niż bezpośredni nietzscheanizm.
Naturalnie
takich nurtów, które można uznać za źródła postmodernizmu jest jeszcze
wiele, nie sposób nie wspomnieć o M. Foucaulcie, G. Deleuze'm. Niemniej,
wspomniani właśnie filozofowie dobrze wiedzieli, że ich koncepcje są zawsze w którymś miejscu „neonietzscheanizmem" (choć oczywiście nie tylko
nim). Z kolei wkład Derridy osadza myśl postmodernistyczną w filozofii związanej z krytyczną analizą języka (lingwizm, tekstualizm). Warto w tym miejscu
zapytać, czy postmodernizm rzeczywiście — jak to można wywnioskować choćby z tekstu Wilsona — jest „czkawką intelektualną" — czyli niczym wartościowym?
Idea
ontologii, która przyznaje się do tego, że nie sposób dalej mówić o jedności
bytu, o idealnym wyobrażeniu ładu całej rzeczywistości, poznawalnej całkowicie
strukturze tej rzeczywistości nie jest wcale pomysłem, który zaistniał
dopiero wraz z postmodernizmem. Takie rozbicie jedności prezentuje cała myśl
Nietzschego, tam też można znaleźć jej uzasadnienie. Z nieco bardziej odległej
perspektywy, można zaryzykować uogólnienie mówiące, że rozbicie koncepcji
„jedni" ontologicznej jest w dużej mierze atakiem na metafizykę, w której obecny jest klasyczno-chrześcijański obraz Boga. Jeżeli przyjrzymy się
ciągowi Platon — Arystoteles — św. Tomasz, zauważymy, że w tych teoriach
filozoficznych jakiś ontologiczny ład obecny jest dzięki takiemu, czy innemu
przyjęciu obecności bóstwa. Nietzsche, który bardzo wyraźnie i bezwzględnie
zwalczał taki obraz świata był pierwszym myślicielem, który wyraźnie
wprowadził pluralizm ontologiczny i pogańską koncepcję świata jako pewnego
dynamicznego chaosu, w którym nie ma wyraźnej opozycji centrum-peryferie, w którym
nie ma jednej prawdy ani bezwzględnego kryterium oceny aksjologicznej. Jak można
zauważyć są to podstawy tego, co dziś nosi nazwę postmodernizmu. Taki obraz
ontologiczny przedstawiony jest także w koncepcji Gillesa Deleuze'go. Mówiąc
krótko, chodzi o „pozbycie" się myślenia o jedności, pozbycie się
wizji świata jako obiektywnej jakości, która ma w swojej strukturze wyraźny,
prymarny charakter metafizyczny, który można jednoznacznie opisać. Główna
idea Deleuze’a — „różnica" jest prawie dokładnym zaprzeczeniem całej
„starej" filozofii i jej snu o jedności i „autotożsamości"
świata. Źródłem rzeczywistości jest zróżnicowanie, bezkształtność,
wymieszanie porządków, chaos — nie zaś jeden początkowy byt (jak choćby
„nieporuszony Poruszyciel" Arystotelesa, czy idee Platona). Taka podstawa
ontologiczna określa z góry całą resztę koncepcji postmodernistycznej. W przypadku, kiedy to "różnia" jest źródłem rzeczywistości istotne
stają się obszary peryferyczne (może właśnie dlatego, że nie są już
peryferyczne..) Krytyce poddana zostanie każda koncepcja która usiłuje
przechować w sobie koncepcje jedności ontologicznej i bezpośredniej możliwości
poznania i obiektywnego opisu. Stąd też „klimat" postmodernistyczny
jest mieszanką zainteresowań nakierowanych na to, co inne oraz na sposoby
prezentacji świata w danych kategoriach językowych (tekstualizm).
Czy
więc postmodernizm jest bezwartościowy? Uważam, że nie.
Postmodernizmowi
„zawdzięczamy" odkrycie obszarów dotąd nieegzystujących w refleksji filozoficznej. Dzisiejsza humanistyka ma jakikolwiek kształt dzięki
obecności w niej idei choć odrobinę „niebezpiecznych",
rewolucyjnych. W świecie zglobalizowanym, „dostatnim" musi istnieć
prąd, który co jakiś czas podda w wątpliwość kondycje kulturową starych
kontynentów. Postmodernizm poza tym, zwraca uwagę na nieoczywistość tego, co
wydawało się dotąd oczywiste (w świecie chaosu nic wszak nie jest już
oczywiste). Stąd wywodzą się pewne współczesne kategorie rozważań, które
bez wahania można uznać za rozwijanie filozofii postmodernistycznej. Przykładem
są rozwijające się w całym zachodnim świecie gender studies, będące
interdyscyplinarną refleksją nad socjo-kulturowymi uwarunkowaniami płci. Mają
one typowo postmodernistyczny charakter podważania oczywistości, akcentują
zagadnienia dotąd zupełnie nieobecne, jak np. relacja: polityka-płeć,
przemiany obyczajowo-kulturalne, wręcz cywilizacyjne spowodowane daleko posuniętą
„legalizacją" mniejszości seksualnych w całości kultury
europejskiej i amerykańskiej. Znaczne przemiany w estetyce z jakimi mamy dziś
do czynienia również są jednym z wyników postmodernistycznego myślenia o koncepcyjnej idei w sztuce współczesnej. Postmodernizm uwolnił „światłych"
Europejczyków od konieczności poddawania się jakimś schematom i stereotypom
kształtującym tożsamość. Nic nie jest konieczne, można pozwolić sobie na
uznawanie nawet najbardziej zwariowanych koncepcji egzystencji i sposobów określenia
samego siebie — wartościowe są różnice, nie schematyzm i uniformizm.
Uważam,
że wartością postmodernizmu jest właśnie przyzwolenie na wszelkie formy
odmienności. Ponieważ każda opcja może być słuszna, ponieważ każda
prawda jest tylko częściowo i „okazjonalnie" prawdziwa uwalniamy się
od wszelkiego rodzaju „groźnych" koncepcji „jedynej
prawdy", słowem wszelkiego zagrożenia ze strony jakiejkolwiek formy
fundamentalizmu. Postmodernizm, mimo wielu „braków" zawsze będzie
miał pewną wartość, taką mianowicie, że jest filozofią, która wręcz
narzuca konieczność tolerancji. Postmodernizm jest antyfundamentalizmem.
To
czyni go także pewnego rodzaju „krytycznym humanizmem". Krytycznym,
ponieważ wiadomo, że antropocentryzm nie jest ideą, którą można przyjąć
całkowicie, ponieważ ludzki punkt widzenia nie jest jedynym słusznym, nie
jest absolutny. Natomiast jest jakąś formą humanizmu ponieważ daje wszystkim
przyzwolenie na dowolne kształtowanie samego siebie, nikt nie jest pomijany
(akcentowanie kwestii dotąd nieporuszonych, wcześniej uznawanych za
peryferyczne), każdy ma prawo do samostanowienia i odważnego ukazywania tego
czym się różni od innych.
Niektórzy
sugerują, że postmodernizm jest ideą nihilistyczną ponieważ podważa
naukowe „prawdy wiary". To oczywiste, że formacja, która nie godzi
się na wizję kultury, w której istnieje jakaś koncepcja jedynej prawdy będzie
podważała naukowe podstawy i twierdzenia. Jednak dziwne wydają się pewne
sformułowania obecne w tekście Wilsona, które niejako sugerują jakby ów
autor postrzegał naukę w sposób niemal religijny. Nigdzie nie jest
powiedziane, że nauka jest formą postrzegania świata opartą na jakiejś
jednej niepodważalnej prawdzie i niezmiennej wizji świata. Wręcz przeciwnie,
nauka zmierza do eliminowania coraz większej liczby tego, co można nazwać wyjściowym
„pewnikiem", aksjomatem przyjętym a priori. Podważanie, tego,
co dotąd uznawano za oczywiste jest jak najbardziej naukową działalnością,
stąd też postmodernistyczne „powątpiewanie" we wszystko, nie jest
wcale tak niebezpieczne dla nauki jak to przedstawia Wilson. Jak pisał
Nietzsche, najlepiej hartować się w boju z przeciwnikiem..
Osobiście — pozwalając sobie na odrobinę postmodernistycznego cynizmu — byłem zdziwiony
sposobem w jaki Wilson „rozprawia" się z postmodernizmem. Jego
napuszony sposób wywyższania „tradycji filozofii Zachodu" jest
bardzo fundamentalistycznym zwrotem w kierunku uznawania „jednej prawdy i jednego probierza wartości". Wilson w zasadzie nigdzie nie uzasadnia tej
swojej pewności co do wartości jakie zdaje się wywyższać ponad wszystko,
nie wiedzieć czemu przeszkadzają mu wszelkie formy odmienności. Jego niektóre
zwroty mają posmak quasi-religijnego bełkotu z bardzo naiwnym
przekonaniem o wyjątkowości i niepodważalności jego stanowiska. Nie ma zupełnie
nic naukowego takie proste przekonanie, ze świat jest w całości poznawalny i że zasady tego poznania są niezmienne. Każdy naukowiec, który praktycznie
zajmuje się empirycznymi badaniami powinien mieć świadomość, że sposoby
poznania naukowego mają swoją historię i to świadczy za tym, że
prawdopodobnie te obecnie stosowane też nie są absolutne i ostateczne.
Nauka
uprawiana w oparciu o metody empiryczne cechuje się pewną wartością, która
ma całkiem prosty korelat filozoficzny. Wcale nie trzeba za każdym razem
odkrywać „ostatecznej" prawdy o danym obszarze rzeczywistości.
Zawsze można odnieść się do zwykłego pragmatyzmu. Jeżeli wyniki danego
badania sprawdzają się w praktyce, rozwiązują jakiś problem, to już są
jak najbardziej wartościowe, nawet jeśli nie odkrywają jakiegoś absolutnego
prawidła rządzącego tym badanym wycinkiem rzeczywistości. Jeżeli badania
potwierdzają, że np. dana tabletka eliminuje objawy choroby, którą ma
zwalczać i chorzy po prostu czują się lepiej, to zadanie nauki zostało wypełnione,
mimo, że nie odkryto przy tym żadnego absolutnego wzorca i zasady. Dlatego też
naukowcy wcale nie muszą obawiać się postmodernizmu, bo i tak mogą się obyć
bez sposobu poznania charakterystycznego dla jakiegokolwiek nurtu
filozoficznego. Z tego punktu widzenia naprawdę dziwny wydaje mi się tak
bardzo szorstki napad Wilsona na postmodernizm, tym bardziej, że socjobiologia, z którą jest związany ten autor jest jedną z najbardziej prymitywnych
konstrukcji, której zresztą bardzo duża ilość ośrodków akademickich zupełnie
nie traktuje serio, ze względu na to, że więcej jest w niej interpretacji
dawno opisanych faktów niż porządnej empirycznej roboty.
Powracając
na zakończenie do oceny wartości postmodernizmu można stwierdzić, że jak każda
przewrotna idea filozoficzna jest on zawsze nieco zbyt radykalny i ma w sobie
wiele obszarów zupełnie niejasnych (może też po prostu bezsensownych), ale
ma też zalety. Należy do nich antyfundamentalistyczna postawa i afirmacja różnic. W dzisiejszym świecie, gdzie nie bardzo można sobie pozwolić na
bagatelizowanie jakiejś grupy społecznej, gdzie różne mniejszości dochodzą
do głosu i chcą należącego im się szacunku postmodernizm jest formacją, która w pewien sposób nadaje tym działaniom pewne ramy i uzasadnia je. Czy rzeczywiście w sytuacji kiedy ludzie są tak wyemancypowani i aktywnie zabiegają o uznanie
ich praw do samostanowienia „na zdrowe" wyszło by nam gdybyśmy przyjęli
jakąkolwiek koncepcje rzeczywistości, która odrzucała by wartość ogólnego
zróżnicowania i próbowała narzucić wszystkim bez wyjątku swoją
„jedyną prawdę"? Chyba nie. I na tym między innymi polega wartość
postmodernistycznego rozumienia świata, który jest w stanie sobie z tym zróżnicowaniem
poradzić.
« Kultura (Publikacja: 01-07-2003 Ostatnia zmiana: 06-09-2003)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 2525 |
|