|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kultura » Sztuka » Filmy i filmoznawstwo
El Misionero Autor tekstu: Jakub Jan Pudełko
Pomimo dość wyraźnego tytułu, koprodukcja
meksykańsko-hiszpańsko-argentyńsko-francuska — „Zbrodnia ojca Amaro ("El
Crimen del padre Amaro") — nie ma tak głębokiego zabarwienia
antyklerykalnego jak choćby „Czas religii" M. Belocchio. Dzieło Carlosa
Carrery jest raczej zgrabnie opowiedzianą historią o różnych sposobach życia
ludzi egzystujących w państwie katolickim — w tym przypadku jest nim Meksyk.
To prawda, iż roi się w nim od brudnych i obłudnych poczynań księży.
Dominuje w nim jednak ton bardziej uniwersalny dotykający nas wszystkich — to
kwestia człowieczeństwa; w sutannie lub bez.
Tytułowy ks. Amaro (w tej roli Gael Garcia Bernal, znany choćby z „Amores
Perros") to młody człowiek świeżo po święceniach. Od samego początku staje się głównym bohaterem, lecz
poznajemy go ciągle na nowo przez cały czas trwania filmu. Gdy młoda, piękna,
seksowna i bardzo religijna Amelia pyta go w konfesjonale: „Czym jest nasza miłość?",
Amaro odpowiada: „darem". Ich płomienny romans to jeden z wątków rozwijających
się w dalszym toku fabuły.
Inny temat to proboszcz (ojciec Benito) z niewielkiej parafii meksykańskiego miasteczka, do którego przybywa tytułowy
bohater, i jego poczynania. Prócz podobnego złamania celibatu (tym razem z matką Amelii), jest bliskim przyjacielem tutejszego „bossa" kartelu
narkotykowego. Jest jeszcze jedna „czarna" postać — biskup. Owa
„ekscelencja" razem z ojcem Benito zbierają od wiernych datki na szpital.
Pieniądze naturalnie zamiast na szczytny cel wędrują na konto dealerów, swój
udział mają oczywiście i księżulkowie.
Główne wątki wskazują bardziej na
reporterski charakter scenariusza. Tak jednak nie jest. W przebiegu
realistycznej fabuły biorą górę sposoby oszukiwania własnych sumień przez
„ludzi Kościoła", zręczne omijanie przez nich wszelkich ślubów,
przyrzeczeń i dogmatów religijnych. Spójrzmy na rażącą obłudę; występuje
tu ona jako pewne psychologiczne zjawisko — skutek reakcji ludzkiego mózgu
pragnącego normalnie myśleć. Niestety wolna wola i indywidualność są
bezsprzecznie tłumione i niszczone już w zarodku — w seminarium duchownym.
„Zbrodnia ojca Amaro" jest w dużej części
filmem kontrowersyjnym (na nośniku VHS film już się ukazał, tylko kiedy odbędzie
się w Polsce premiera kinowa?). Tytułem przykładu, można wskazać scenkę, w której jedna z dewotek wypluwa komunię świętą, by przekazać ją swemu kotu, czy też inną, w której ta sama kobieta wrzucając monetę
na tacę, wyciąga z niej banknot papierowy. Interesujące wydają się sposoby zwalczania
miejscowych „heretyków", czyli antyklerykałów — ludzi ujawniających w prasie prawdę o wybrykach lokalnych duchownych. Sposoby jak z systemu
totalitarnego: wyrzucenie z pracy Rubena — dziennikarza mającego odwagę
napisać o spotkaniu o. Benito ze sławetnym dealerem, czy też obrzucenie
kamieniami mieszkania ojca Rubena (humanista-antyklerykał) przez wyznawców miłosiernej
nauki Chrystusa. Ale specjalnie nas to nie dziwi — żyjemy przecież w kraju
katolickim, czyli jak najbardziej nietolerancyjnym.
Jest wiele momentów w filmie, gdzie zaczynamy
klasyfikować ludzi: dobry czy zły — tak po prostu. W dziele Carrery to
jednak może doprowadzić do błędnych wniosków. Nastawienie antykatolickie,
które może ucieszyć racjonalne umysły to jedna strona medalu. Druga to taka,
iż spoglądamy na ludzi. Pojęcie „człowiek" rozumieć można nie tylko
jako rygorystyczny umiar w wyrządzaniu zła (najgorsze gdy zwycięża obłuda,
zło z premedytacją). Człowiek to świadome i nieświadome czynienie dobra
oraz tylko nieświadome czynienie zła; gdy do tego negatywnego pojęcia dodamy
określenie „z premedytacją" nie można już mieć do czynienia z człowiekiem
szlachetnym — czasem trudno nazwać kogoś nawet człowiekiem.
Amaro i Amelia popełniają błędy oraz złe
decyzje, gdy pojawia się problem ciąży Amelii. Czynią to jednak z nieświadomości;
są to zwykłe ludzkie omyłki, błędy. Z początku Amaro niemal od razu
decyduje się na aborcję, ale potem pozostawia ten wybór kochance. Bardzo przeżywa
także nielegalny (oczywiście również w Meksyku) zabieg.
Biskup i proboszcz stanowią już przykład na świadome,
ewidentnie obłudne okłamywanie innych, a potem samego siebie. Zwłaszcza,
gdy próbują przekonać nowego księdza do swoich sposobów kierowania firmą,
jaką jest kościół rzymskokatolicki, a konkretnie ich parafia.
Pełno w filmie ofiar — zarówno psychicznych jak i fizycznych — fanatyzmu religijnego. Balansowanie między wiarą a jej
skrajnością nie jest nam również obce w kraju, gdzie swobodnie panoszy się
bakcyl ojca Rydzyka i całego przedsoborowego Kościoła polskiego.
Do końca oceniamy — świadomie bądź nieświadomie — poczynania księdza Amaro, by jednak z bólem serca strącić go w przepaść
moralnych oskarżeń. Ułatwia to nam choćby zgrabnie poprowadzona fabuła -
spokojna, realistyczna. Biskup nakazuje wznowić budowę szpitala gdy wie, iż nie może
liczyć już na proboszcza. Interes kręci się dalej, ojciec Benito zdobył
jednak swego następcę.
Czy Amelia kochając się z przedstawicielem kościoła
rzymskokatolickiego miała nadzieję, że seks będzie czysty, niewinny? Czy
przystoi sutannowemu pić tequillę i wspierać handel narkotykami? („Ksiądz to
tez człowiek?") Te pytania oplotły akcję „Zbrodni ojca Amaro" niczym
koloratka szyję. Ludzie czasem tworzą ograniczenia jedynie po to, aby umiejętnie
je omijać komplikując sobie życie, zacierając granice między nieskazitelnym
dobrem, a kategorycznym złem. Granice te stają się coraz mniej wyraźne.
Istnieją jednak, a facetom w sutannach nie przyjdzie nawet do głowy, aby coś
zmienić na lepsze. Dlatego napór idealizmu przerwie kiedyś ów łańcuch
feudalizmu, którego przedstawicielem wciąż jest katolicyzm i tym razem skończy
się to wszystko „happy endem"; równie
realistycznym w dniu dzisiejszym jak zakończenie filmu Carlosa Carrery.
« Filmy i filmoznawstwo (Publikacja: 09-10-2003 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 2783 |
|