|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Felietony i eseje O skutecznym rad sposobie Autor tekstu: Andrzej S. Przepieździecki
Na różnych witrynach internatowych i wielu periodykach tradycyjnych czytam artykuły, które w sposób przystępny i logicznie spójny wykazują bezsens światopoglądu
teistycznego. Drugim wątkiem
tematycznym takich opracowań
są wyliczanki dziecinnie prymitywnych sądów często po prostu kłamliwych,
rozpowszechnianych przez kler. Jeśli te artykuły byłyby skuteczne, to już od
początków renesansu mielibyśmy na świecie, a przynajmniej w zachodnioeuropejskim świecie, wyłącznie ludzi o racjonalnym światopoglądzie. A
przecież tak nie jest.
Jeśli
więc chcielibyśmy, oprócz niewątpliwej przyjemności samego publikowania,
uzyskiwać także jakiś rozsądny i wymierny skutek naszej działalności
publikatorskiej, to należałoby się zastanowić nad warunkami kreującymi tą
skuteczność, lub jeszcze łatwiej: określić przyczyny dotychczasowej
nieskuteczności.
Wybacz drogi Czytelniku, że zacznę od truizmów:
Warunkiem
koniecznym aby kogokolwiek przekonać
do czegokolwiek własną informacją, trzeba żeby ta informacja dotarła do
tych osób, które mają być przekonywane i w efekcie naszej złotoustej
argumentacji przekonane. Ponieważ czytelnikami portali, serwisów, czasopism i książek laickich i antyklerykalnych są w dziewięćdziesięciu procentach
ludzie o poglądach laickich i antyklerykalnych, zaś te pozostałe dziesięć
procent czytelników, to skrajni klerykałowie, którzy czytają jedynie po to
aby odpowiedzieć jadem nienawiści i inwektywami, więc tu mamy główną
przyczynę i prawie stuprocentową gwarancję nieskuteczności naszych działań.
Po
drugie w tych artykułach, które przynajmniej teoretycznie, mają przekonać
naszych adwersarzy do naszych poglądów posługujemy się logiką formalną a szczególnie zasadą konsekwencji logicznej. Takie działanie, w stosunku do
ludzi na każdym kroku lekceważących te zasady, jest strzelaniem kulą w płot.
Exemplum: Przed wybuchem wojny w Iraku, czytaj: przed
agresja USA na Irak, papież zaangażował się w akcję pokojową. W ramach
tych wystąpień powiedział:....bo
żadna prawdziwa religia nie dąży do wojny....Znając choć z grubsza historię
powszechną wiemy, że już Urban II zorganizował wyprawę krzyżową, których
następnie było jeszcze trzy, w tym jedna złożona z dzieci. W okresie
kontrreformacji Kościół katolicki czynnie walczył ze schizmą zachodnią.
Ergo: Kościół kat. nie reprezentuje prawdziwej religii a według nauki tegoż
Kościoła religia może być albo prawdziwa albo fałszywa. Tertium
non datur. Wniosek:
religia katolicka jest fałszywa. JPII na pewno nie chciał spowodować takich
skutków własnej wypowiedzi. ALE TAK POWIEDZIAŁ. Tak powiedział, bo tak jak
przedstawiciele wszystkich znanych mi religii nie przywiązuje żadnej wagi do
logiki wypowiadanych słów.
Przedstawianie
ludziom — o takim stosunku do logiki — dowodów logicznych na bezsens ich wierzeń,
to Z NASZEJ STRONY po prostu naiwność.
Trzeci
problem, to geneza wiary, ale nie w sensie akademickim lecz dydaktycznym: Fakt
wiary to nie jest skutek jakiegoś jednego dowodu, jednej obalonej czy
zbudowanej tezy. Wiara w sensie i na skalę społeczną to efekt wychowania w rodzinie, indoktrynacja od przedszkola aż do matury, no i wpływ środowiska
pozarodzinnego w którym człowiek się obraca.
Skuteczne
przeciwstawienie się tym wszystkim czynnikom jest po prostu niemożliwe. Niemożliwe w ogóle, a w społeczeństwie tak sklerykalizownym jak nasze, jest to wyłącznie
walenie głową o mur.
Jedynym
rozsądnym sposobem działania, choć na pewno skutecznym nie aż w stu
procentach, jest znalezienie takich dróg dotarcia do świadomości społeczeństwa,
które to drogi są temu społeczeństwu miłe, z którymi ten szary obywatel
chce się identyfikować, a dodatkowo na tej drodze znajduje pomoc w rozwiązywaniu
swoich trudnych problemów dnia codziennego przy użyciu racjonalnej wiedzy i racjonalnego działania, a więc działania skutecznego, a nie nieskutecznych modłów czy innych misteriów
religijnych.
Na
zakończenie wspomnę o niebagatelnej sprawie: Każdy naród posiada swoje
fobie, przyzwyczajenia, upodobania i zainteresowania. Droga o której mówię
musi prowadzić przez te regiony, które są w danym społeczeństwie
dziedziną ukochaną a nie nielubianą. W obecnej dobie metody statystyki
matematycznej pozwalają te dziedziny i drogi jednoznacznie określić. Niestety
tymi względami będącymi fundamentem skuteczności działania zajmują się
specjaliści od reklamy, dyplomacji, mody i wielu, wielu innych dziedzin
przynoszących konkretny i niemały profit. Są to fachowcy profesjonalni, którzy
swe działania traktują jako praktyczne wykorzystanie nauk stosowanych. Aby
poprzednio wskazywana przeze mnie droga była skuteczna nie można się opierać
na wiedzy konkretnie tych fachowców, którzy to robią w zakresie rokowania
popytu na krawaty czy lakier do paznokci, bo jak wiadomo metoda musi być dokładnie
dopasowana do przedmiotu działania. Należałoby zacząć od badań
podstawowych w tej dziedzinie, to jest od zastosowań do omawianego tematu
prakseologii jako nauki czystej, a dopiero po opracowaniu konkretnych metod
rozpocząć działanie praktyczne.
Osobiście
znam tylko jednego człowieka, który usiłuje tak postępować ale z braku środków
nie ma szans na przejście do działań właściwych w bieżącym stuleciu.
Dość
istotną kwestią jest zakres efektów
działania. Dokładnie tego przewidzieć nie można, ale w wielu
wypadkach można określić największy możliwy zasięg naszych działań.
W szkole uczą nas o epokach historycznych. A więc była
epoka kamienia łupanego, kamienia gładzonego, brązu, żelaza, no a późnej
to już nasz obecny, nowoczesny świat. Jednak w szkole na ogół nie uświadamia
się uczniom, że ta kolejność następstw epok nie obejmuje w sposób równoczesny
całej ludzkości.
W
początkach XX wieku Aborygeni australijscy żyli w epoce kamiennej. Do chwili
obecnej zarówno Pigmeje afrykańscy zamieszkujący lasy dorzecza Konga jak i wiele szczepów indiańskich z Amazonii żyje na poziomie niższym od tego jaki
charakteryzował ludność miejską Mezopotamii z przed pięciu i pół tysiąca
lat.
A
jak to się przedstawia w naszej, zachodnioeuropejskiej kulturze?
Już
we wczesnym średniowieczu, dzięki wysiłkom Kościoła katolickiego i rozwojowi wiary katolickiej, rozpowszechnił się język międzynarodowy. Była
nim „kościelna" łacina. Piszę kościelna, ponieważ nie był to język
literacki, którym posługiwali się klasycy kultury Imperium Romanum, lecz język
proletariatu rzymskiego z czwartego wieku po narodzeniu Chrystusa. W połowie XV wieku rozpoczął się renesans. Aby
profesjonalni historycy nie zarzucili mi niedopuszczalnej generalizacji,
powiedzmy dokładnie: w tym czasie rozpoczęło się Odrodzenie we włoskiej
filozofii. To światło na tle mroków średniowiecza rozprzestrzeniało się na
wszystkie kraje Europy i na wszystkie dziedziny życia ludzkiego, a najbardziej
widoczne było w sztuce, co możemy podziwiać do dnia dzisiejszego.
Jednak
moim zdaniem najważniejszą zdobyczą Odrodzenia było rozwinięcie możliwości
komunikowania się ludzi przy użyciu międzynarodowego języka poza tematyką
wyłącznie religijną i wytworzenie narzędzi przekazywania tych informacji w tym języku dzięki anonimowemu wynalazkowi druku a następnie wynalazkowi ruchomej czcionki dokonanemu przez specjalistę
od produkcji pieniędzorków mincerza Jana
Gensfleischa.
Dzięki
tym epokowym wynalazkom z dziedziny ekonomii — istotą rzeczy było ogromne
potanienie książki, co udostępniło tę formę przekazywania wiedzy
szerokiemu ogółowi — ludzie
wszystkich krajów Europy mogli korzystać ze zdobyczy wiedzy poprzednio
przekazywanej wyłącznie drogą odręcznie pisanych listów, bo jedna książka
kosztowała tyle co kilka wsi.
Tutaj
dochodzimy do istoty rzeczy: ludzie wszystkich krajów — tak! Ale czy wszyscy
ludzie — zdecydowanie NIE!
Poprzednio
starałem się zwrócić uwagę na równoczesność, na współistnienie w czasie różnych epok na świecie. Jak ta kwestia przedstawia się w naszej
zachodnioeuropejskiej kulturze?
Z całą pewnością możemy stwierdzić, że epokę
kamienia mamy już za sobą. Epokę brązu w zasadzie też. W zasadzie, bo
polskie ludwisarnie mają pełne ręce roboty jako, że zapotrzebowanie na
dzwony jest u nas ciągle ogromne. No a co dalej? Dalej to już jest zupełny bałagan.
Wiek pary, elektryczności i energii atomowej miesza się ze średniowieczem. To
nie jest żadna przesada! Rok temu w polskiej telewizji oglądałem program o egzorcyzmach. W tym programie pokazywano wykonywanie tychże zabiegów w Polsce w XXI wieku w formie rzeczywistej a nie reżyserowanej. (Osobiście bardzo chciałem poznać jakiegoś egzorcystę,
ale długo mi się to nie udawało, jednak o tym za chwilę.) Audycja
Strefa Jedenaście ma wielu teleoglądaczy, którzy traktują
przedstawiane tam badania zjawisk nadprzyrodzonych całkiem poważnie. Kilka lat
temu zorganizowano ekspedycję naukową na górę Arrarat w celu poszukiwania
Arki Noego. No i co? Jeśli myślicie Drodzy Czytelnicy, że ekspedycja zakończyła
się niepowodzeniem, to bardzo się mylicie: odnaleziono Arkę Noego! Nie podano
tylko ile pieniędzy zarobił na tym twórca filmu, ale spodziewam się, że
sporo.
Osobiście,
będąc człowiekiem ubogim, chcę sprzedać mój największy skarb: Niniejszym
zawiadamiam wszystkich chętnych, że sprzedam niedrogo czternaście krów w tym
tylko siedem chudych zaś aż siedem tłustych. Są to dokładnie te krowy, które
przyśniły się jednemu faraonowi. Wszystkie mają
świadectwa weterynaryjne, że nie są chore na BSE w egipskim oryginale
wraz z tłumaczeniem Champolliona.
Wracałem z Warszawy autobusem. Obok mnie siedział ksiądz, który wracał ze Szwajcarii z jakiegoś sympozjum czy innego zjazdu religijnego. W rozmowie okazało się,
że mój współpasażer z Bazylei do Warszawy przyleciał odrzutowym samolotem.
Zapytałem czy się nie bał. Nie, nie bał
się, czym mi ogromnie zaimponował, bo ja wiedząc z jak wielu części składa
się taki samolot bałbym się nim
latać, a to dlatego, że znajomy
lotnik mówił mi, że jak się samolot zepsuje, to nie może się zatrzymać na
chwilkę, tak jak autobus, żeby dokonać naprawy, bo jak się zatrzyma to już
nie nadaje się do naprawy. No ale ksiądz się nie bał. Z dalszej rozmowy
dowiedziałem się, że osoba duchowna z którą odbywam podróż jest właśnie
egzorcystą. Moja radość nie miała granic! Nareszcie porozmawiam z prawdziwym
egzorcystą dla którego kontakty z diabłem są
jego zawodową codziennością. Ksiądz mile zareagował na moje
nieukrywane zainteresowanie i dokładnie
mnie informował:
Jest
proboszczem w miejskiej parafii. Swoje umiejętności wyganiania szatana odkrył
przypadkowo, a dokładnie to jego parafianie to odkryli, kiedy przywieziono do
niego kobietą prześladowaną przez diabła. Ksiądz się nad nią pomodlił,
pokropił wodą święconą i pomogło. Od tego czasu często przywożą mu
ludzi opętanych (niektórzy są w stanie tak silnego opętania przez szatana,
że przywożą ich związanych) i on wygania z nich diabła.
Nasza
rozmowa urwała się dość nagle, gdy powiedziałem, że według wiedzy
specjalistów średniowiecznych diabeł lokuje się u człowieka w brzuchu, sercu lub w głowie i że według hiszpańskich
egzorcystów właśnie z głowy najtrudniej go wygnać. Tak sobie jechałem tym
autobusem i rozmyślałem, że gdyby mi się udało sprzedać te wyżej
wspomniane krowy, to miałbym środki na wycieczkę do Szwajcarii, a gdybym
dodatkowo nie był tchórzem, to tą rozmowę na temat wyganiania diabła z ludzi opętanych moglibyśmy prowadzić w nowoczesnym odrzutowcu lecącym na
wysokości dziesięciu kilometrów nad ziemią.
W
Niemczech trudno po wyglądzie zewnętrznym rozpoznać przynależność społeczną
obywateli. Wszyscy chodzą porządnie i czysto ubrani. We Francji albo w Polsce
nie ma takich problemów. Od razu widać kto jest „mętem społecznym" czy
clochardem. Reszta rodaków nawet w Polsce jest nierozpoznawalna.
A
jak rozpoznać przynależność człowieka współczesnego do konkretnych, no
powiedzmy delikatnie, epok historycznych?
Reguły
są bardzo proste: żeby poznać człowieka tak ogólnie trzeba z nim zjeść
beczkę soli, no a żeby poznać jego PRAWDZIWY profil światopoglądowy, trzeba
zjeść dwie beczki soli. Dlatego nie jestem tak zupełnie pewny, czy poniższe
dane są dokładne ilościowo, ale istota jakościowa jest na
pewno w pełni słuszna.
Ludzi
mocno, dewocyjne i fanatycznie związanych z religią wcale nie jest dużo nawet w Polsce. Na pewno nie jest ich więcej jak 35%.
Około 60% to ludzie tradycyjnie związani z obecnością praktyk
religijnych w ich życiu. Ta większość, te sześćdziesiąt procent toleruje w swoim środowisku wszelkie działania religijne, czasami się na jakieś
konkretne posunięcia hierarchii oburza
(w skrytości ducha), ale na pewno nie wystąpi czynnie przeciwko klerokracji z prostego wygodnictwa. Zadziwiająca
jest ogromna ilość zdecydowanych antyklerykałów. Jest ich około pięciu
procent, a zaledwie dwadzieścia lat temu ta odmiana h. sapiens w naszym społeczeństwie w ogóle nie występowała.
Na
podstawie skromnych badań w ramach uprawianej przeze mnie profesji oraz
konsultacji z socjologami jest dla mnie oczywiste, że jedyne skuteczne działanie
na rzecz rozsądnej laicyzacji
naszego społeczeństwa, to oddziaływanie na te 60% rodaków według reguły
poprzednio podanej, a polegającej na wpływie pośrednim, którego istotą nie
jest, broń Boże Wszechmogący, walka z religią lecz działanie w regionach
ulubionych przez Polaków w kierunku
wskazywania metod skutecznego rozwiązywania codziennych problemów, czyli metod
swoistego survivalu ale nie w amazońskiej dżungli ani na Antarktydzie, lecz w równie trudnych, ciągle pogarszających się
warunkach życia w naszym społeczeństwie. Jeśli takie postępowania
wskażą rzeczywiście skuteczne metody osiągania celu, to działania
metafizyczne w rodzaju modlitwy, czy egzorcyzmów w sposób naturalny zostaną
porzucone.
Niestety
do tego rodzaju działań, oprócz dobrej woli, potrzebne są także pieniądze.
Niewątpliwy fakt, że pieniądz rodzi pieniądz, w tym wypadku jest mało
pocieszający, bo ten dodatkowo zrodzony pieniądz w omawianej kwestii, do
ogromnych nie należy. Dlatego, tym którzy preferują wysoką stopę zysku
uczciwie zalecam raczej hurtowy handel narkotykami, zaś szczególnie wymagającym,
to jest amatorom super biznesu polecam prywatyzację polskiego przemysłu, jeśli
jeszcze coś zostało, albo likwidację mas upadłościowych.
Jeśli
mimo tych niezbyt różowych prognoz ktoś z rodaków w kraju lub za granicą
chciałby wejść w ten tak mało atrakcyjny, ale też i mało ryzykowny
biznes, to serdecznie zapraszam.
« Felietony i eseje (Publikacja: 18-10-2003 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 2816 |
|