|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Felietony i eseje O szajce rozśmieszaczy Autor tekstu: Marek Szumilak
Wystąpienie w obronie kleru, czyli odpowiedź polemiczna na felieton Leona Bod
Bielskiego pt. Uwaga, Piramida!
Jeśli się poważnie przyjrzeć naszemu życiu
publicznemu, to na tle realistycznie myślącej większości porządnych ludzi -
natychmiast staną się widoczne działania szajki, albo mafii jak kto woli,
zawodowych rozśmieszaczy. Zdemaskować ich, tych naciągaczy i hochsztaplerów — to zadanie, jakiego podejmuję się w obronie wykorzystywanej, w dodatku nieświadomej
tego większości. Nie można spokojnie zajmować się swoimi sprawami widząc,
jak ta bezwzględna i pazerna banda wykorzystuje ludzkie słabości, by kręcić
swój interes.
Kim są oni, ci rozśmieszacze? W jaki sposób zdobywają
swoje niegodne ale jakże obfite zyski? W jaki sposób manipulują nami, żeby
wyrwać z naszych portfeli w trudzie zarobione nasze pieniądze? I najważniejsze:
jakie mechanizmy psychiczne umożliwiają im kontynuowanie tego procederu przez
tyle lat i wieków. Jak bronić się przed nimi? Dlaczego nie powiemy im basta! — i nie wyrzucimy na jakąś wyspę, gdzie mogliby do końca życia rozśmieszać
się tylko wzajemnie, wyciągając pieniądze — już tylko sobie nawzajem?
Są więc ci rozśmieszacze zgraną paczką popierających
się cwaniaków, żerujących na poważnych, spokojnych obywatelach w ten sposób,
że rozśmieszając ich swoimi sztuczkami — wywołują jakieś niedokładnie
jeszcze rozpoznane naukowo reakcje psychiczne, powodujące u tychże obywateli
wystąpienie odruchu śmiechu. Ten nieskomplikowany odruch psychomotoryczny, właściwy
niestety prawie każdemu człowiekowi (oprócz osób godnych miana prawdziwie
poważnych obywateli), jest pasożytem wśród wartościowych reakcji twórczych.
Człowiek wznosi się (lub wzniosła go ewolucja) ponad poziom zwierzęcy nie
dlatego, że poddaje się głupiemu odruchowi śmiechu lecz dlatego, że wysiłkiem
swego intelektu rozpoznaje materialną rzeczywistość i na bazie tego
rozpoznania, zobiektywizowanego w procesie interakcji między — intelektowych,
buduje swą humanistyczną przyszłość. Rozśmieszacze niczego nie wnoszą do
tego twórczego procesu, są balastem w społeczeństwie poważnie zaangażowanych,
twórczych jednostek, skupionych na rozwiązywaniu prawdziwych, niewydumanych
problemów. Umysły ich nie są zdolne do prowadzenia rozumowania dedukcyjnego
ani indukcyjnego, ba, nawet tego nie próbują, ograniczając się do
wyszukiwania nieskomplikowanych intelektualnie skojarzeń prowadzących do bezmyślnego
chichotu, skojarzeń częstokroć im bardziej prostackich, tym lepiej.
Czas wymienić z nazwiska kilku prominentnych
przedstawicieli tej szajki. Oto Ireneusz K. Mim, czyli człowiek, którego wygłupy
są sprymityzowane do takiego stopnia, że wyeliminował ze swoich występów
nawet mowę, bo mogłaby mu przeszkadzać w osiągnięciu zamierzonego efektu.
Rzeczywiście, sens takiego „występu artystycznego" natychmiast ujawniłby
się, czyli zniknął jak sen, gdyby po prostu wyrazić słowami to, co mim
swoim pokracznym wysiłkiem usiłuje publiczności przedstawić. Ale po co? Mim
kasuje swoje honoraria — niemałe! — nie za logikę wypowiedzi, ale za wygłup
właśnie i ludzie za to płacą. Godne ubolewania!
Albo Janusz G, aktor. Wystarczy, żeby skrzywił usta lub
odpowiednio zmarszczył czoło, już wzbudza odruch śmiechu. To notoryczny rozśmieszacz
recydywista, przesiąknięty do gruntu atmosferą braku powagi. Nawet gdy gra
rolę z założenia poważną, zawsze przemyca elementy niepoważne, jakieś
drwiące spojrzenie, ukryty uśmiech, kpinę zamaskowaną w tekście niosącym
ważne treści.
Inny przedstawiciel tej grupy to osobnik używający
nazwiska ekranowego „Kiepski", tu trudno oprzeć się przed użyciem zwrotu
„nomen omen". Człowiek ten żyje (nieźle!) z infantylnego rozśmieszania,
żerującego na niewybrednych skojarzeniach, nawiązujących do głupoty,
pazerności, seksu, a nawet lęku (np. przed wykryciem przez współmałżonka).
Telewizja, za nasze zresztą pieniądze, zapewnia mu ogromną
popularność. Podaż tworzy modę, moda tworzy popyt. Żałosne.
Wszyscy oni, a także tysiące innych żyją z tej profesji
całkiem dobrze, nawet luksusowo. Stać ich na drogie samochody, domy i najlepsze trunki. Na wakacje jeżdżą do dalekich krajów, gdzie zresztą także
znajdują się naiwni widzowie, gotowi zapłacić za ich oszukańcze wygibasy.
Kto jest winien temu, że ci osobnicy wciąż żerują na
ludzkiej słabości? Dlaczego państwo nie przeciwdziała, ograniczając się do
pobierania podatku od ich znakomitych zarobków, tak samo zresztą, jak pobiera
od ludzi pracujących rzetelnie i poważnie? Dlaczego tolerujemy w społeczeństwie
tych, którzy za nic mają najbardziej humanistyczną ludzką potrzebę szukania
prawdy, zabierając nam czas na wywoływanie śmiechu, który z gimnastycznego
punktu widzenia (ruch przepony) ma, być może, jakieś niewielkie zalety, ale
czynnością intelektualną na pewno nie jest?
Ludzie poddają się odruchowi śmiechu, płacą za
zdobycie okazji żeby się pośmiać, tracą czas i energię, mając przy tym świadomość,
że postępują niezbyt (łagodnie mówiąc) mądrze. Śmiech rozluźnia
atmosferę rozmowy, co niekiedy i (tylko) niektórym ułatwia rozumowanie i podjęcie
decyzji, ale o ileż bardziej wartościowym byłby przed podjęciem decyzji głęboki
namysł w poważnym skupieniu! Łyk wódki też ułatwia „rozumowanie" i podjęcie decyzji, czy powinniśmy z tego powodu propagować picie wódki?! Śmiech
niszczy skupienie i odrywa od poważnych spraw, może właśnie dlatego przez
tych ludzi, których można wprost nazwać szkodnikami społecznymi — bowiem
robią to z przekonania i nie chodzi im wyłącznie o kasę — jest tak zawzięcie
propagowany. Żerujący na śmiechu 'szołmeni' mają także swoje
organizacje, swoje prawa (a jakże!) i co najsmutniejsze, swoich obrońców na różnych
szczeblach życia publicznego. Doprawdy, czas z tym skończyć!
Musimy jednak, na razie, godzić się na to, że wśród
ludzi odpowiedzialnych za słowo, wśród obywateli „na serio", funkcjonują w społeczeństwie niepoważne wesołki, figlarze, lekkoduchy, sprytnie wyrywając
ze skąpych budżetów domowych ciężko zarobione pieniądze, mamiąc ułudą
chwili radości, po której i tak każdy będzie musiał wrócić do swego poważnego
życia. Demokracja ma swoje reguły, daje prawo do życia również takim pasożytom.
Nie oznacza to jednak, byśmy zaakceptowali ten stan rzeczy na zawsze. W końcu
to prawda, a nie śmiech jest tym, co ostatecznie zwycięży.
« Felietony i eseje (Publikacja: 03-07-2004 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3492 |
|