|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Światopogląd Zupełnie bezskutecznie [1] Autor tekstu: Andrzej S. Przepieździecki
Pewnego razu Napoleon omawiał z jednym kardynałem sprawy polityczne, a ponieważ nie mogli się dogadać, więc
się wkurzył i wrzeszczy: W takim razie zniszczę Kościół Rzymski! A kardynał na to spokojnie: Ależ
panie generale my to robimy od siedemnastu wieków i zupełnie bezskutecznie. Dla ludzi realnie patrzących na świat bezsensowność
logiczna wierzeń religijnych jest tak oczywista, że zmusza do jej omawiania,
opisywania i wręcz celebrowania wbrew
zdrowemu rozsądkowi. Tak jest: Wbrew zdrowemu rozsądkowi!
Jest to dziwne u każdego dorosłego człowieka,
ale szczególnie dziwne u autora niniejszych słów, ponieważ niedawno właśnie
ja napisałem i opublikowałem w Racjonaliście cały artykuł dokładnie
wykazujący, że zdroworozsądkowe wyjaśnianie ludziom wierzącym bezsensu ich
wierzeń jest zupełnie nieskuteczne. (O skutecznym rad sposobie -
Racjonalista, str.2816)
Z drugiej strony, czy każde działanie musi być
skuteczne? Jaka jest skuteczność zbierania znaczków pocztowych, włażenia na
pionowe ściany skalne, lub tuczenia człowieka jak wieprza do walk sumo?
Jeśli rzeczywiście znajdą się tacy ludzie, którzy
zechcą skutecznie przeciwdziałać szerzeniu się w śród społeczeństwa zasiedlającego sam środek Europy wierzeń
rodem z wieku XVI w wieku XXI, to
zapraszam naprzód do lektury mojego artykułu wspomnianego poprzednio. Zaś tym wszystkim, którzy pasjonują się
akademickimi rozważaniami w czasie wolnym od pracy, uczestnictwa w nieszporach,
oglądania obrad sejmu oraz śpiewania godzinek, proponuję inwentaryzację
absurdów, które mają jeszcze i tą niezwykłą cechę, że dla wszystkich
ludzi religijnych a także dla wielu racjonalistów są zupełnie niewidoczne
jak powietrze.
Zacznijmy od nonsensów
najciekawszych, czyli tych, które są zupełnie niezauważalne dla
ludzi na ogół rozsądnie myślących:
W XIX wieku zarówno w dyskusjach bezpośrednich jak i na szpaltach różnych czasopism,
także naukowych, prowadzono dysputy na temat historyczności Jezusa. Zwolennicy tej tezy wymieniali szereg
przytoczeń zarówno z literatury chrześcijańskiej jak i ze źródeł
pozachrześcijańskich. Przeciwnicy wskazywali
na zupełny brak wiarygodnych źródeł historycznych na istnienie
Jezusa. W dziewiętnastym wieku takie dyskusje były tak modne jak
obecnie stanie w korkach samochodowych lub poszukiwanie pracy. Przeglądając literaturę laicką widzę, że ta moda
nie zanikła. A sprawa jest zupełnie
prosta: W starożytnym państwie żydowskim od
zawsze było wielu takich ludzi, którzy zamiast ciężko pracować woleli
chodzić od wioski do wioski i opowiadać wieśniakom o tym, co było dla tych
ludzi najbardziej atrakcyjne. Oczywiście w okresie okupacji
rzymskiej najbardziej atrakcyjne było opowiadanie o niedalekim już zwycięstwie
Izraela nad wszystkimi swymi wrogami i stworzeniu królestwa, które wprawdzie
nie jest z tego świata, ale będzie w nim wiele ziemi ornej i innych zupełnie
materialnych dóbr dla narodu wybranego przez Boga. Jak wielu było tych proroków
widać WŁAŚNIE z ewangelii synoptycznych,
które informują,
że w krótkim okresie działalności Jezusa oprócz
niego nauczało trzech innych, wymienionych z imienia, proroków. Biorąc
te fakty pod uwagę, spór o historyczność
Jezusa sprowadza się do pytania: Czy w latach trzydziestych nowej ery
oprócz
wielu innych proroków nauczających w Palestynie był także i taki, który
nazywał się Jezus? Imię to w oryginale fonetycznym brzmiące Joszua a w pisowni
jsz (starożytne pisma semickie nie znały samogłosek) oznacza:
Chwała Jahwe i było imieniem bardzo
popularnym.
W tej sytuacji należy przyjąć, mimo zupełnego braku
źródeł historycznych, jako rzecz
oczywistą, że takich jezusów było wielu, zaś podważanie historyczności
Jezusa jest bezpodstawne.
Dla mnie o wiele ciekawsza jest kwestia następująca.
W Izraelu ludność była niezwykle religijna. Zgodnie z Dekalogiem nie wolno było wymieniać imienia Boga szarym obywatelom w ogóle
(dlatego istniało ponad trzydzieści imion zastępczych) a kapłanowi
wolno było raz do roku. Gdy kapłan wymieniał to najświętsze słowo, to
wierni musieli pozostawać w głębokim pokłonie, aby to imię nie poraziło
ich śmiertelnie. Równocześnie wiele żydowskich matek na co dzień musiało
wielokrotnie wołać na przykład tak: Chwało Jehowy! Bierz się natychmiast do
roboty bo jak nie to ci tak tyłek spiorę, że nie będziesz mógł siedzieć aż
do sabatu! No i czy w ogóle można zerżnąć pupę komuś, kto jest chwałą
Boga? Tu wspomnę, że jedna ewangelia będąca przez cztery wieki kanoniczną
spadła do rangi apokryficznej właśnie dlatego, że opisuje jak to jednego
razu Jezus był w szkole niegrzeczny i nauczyciel
położył Go na brzuszku i zerżnął mu Jego boską pupę trzciną, a Jezus wstał, mile się uśmiechnął i wypowiedział „tajemnicze słowo", w wyniku czego nauczyciel padł martwy. Na zakończenie sprawa na pewno małoważna:
II Watykanum zrezygnowało z używania łaciny przy odprawianiu mszy świętej
na rzecz języków narodowych. Czy nie należałoby zamiast spolszczonej formy
wersji greckiej słowa hebrajskiego po prostu używać słowa rdzennie polskiego i zamiast Jezus mówić Bogusław?
Poprzedni akapit zaczyna się zdaniem w czasie przeszłym.
Jest to słuszne z dwóch powodów. Po pierwsze u wszystkich ludów semickich
religijność wiąże się nierozerwalnie z całokształtem codziennego życia w sposób totalny, a starożytni Żydzi byli na pewno bardzo religijni. Po drugie
obecne państwo Izrael posiada społeczeństwo zdecydowanie ateistyczne. Brzmi
to zupełnie niewiarygodnie w zestawieniu z sylwetkami ludzi w strojach
rytualnych na ulicach miast izraelskich, z mnóstwem pielgrzymek do Ściany Płaczu,
no i z mocną pozycją partii religijno-konserwatywnej w Knesecie.
Rzeczywistość jest taka, że partię konserwatywno religijną popiera
wielu Żydów o poglądach zdecydowanie konserwatywnych, którzy się religią w ogóle nie interesują, czyli dokładnie tak jak w Anglii. To mnóstwo
pielgrzymek składa się w 95% z obcokrajowców, czyli prawie tak jak w Rzymie, gdzie pielgrzymek z Włoch jest pół połowy procenta. Zaś tak
zwanych ortodoksyjnych Żydów, ze względu na ich ubiór widocznych z daleka na
ulicy, jest w społeczeństwie żydowskim około 15%, inni znawcy spraw
izraelskich twierdzą, że 10%. Nigdy nie byłem w Izraelu, jednak jestem
przekonany, że jest to nowoczesne państwo o ludności zdecydowanie różnej od
pozostałego morza państw i państewek semickich z Libią i Irakiem na czele.
Wróćmy jednak do tematu.
Religia jak kobieta zmienną jest. Dlatego omawiając
problematykę religijną dobrze jest zastanowić się w jakim okresie danej
religii się znajdujemy.
Rys historyczny
We wszystkich dotychczasowych cywilizacjach i kulturach powtarzał się niezmiennie następujący schemat:
Rozpoczynało się od organizowania społeczeństwa.
Społeczeństwa ludzi prymitywnych, którzy byli bardzo podatni na wszelką
propagandę i zupełnie bezkrytyczni. W miarę rozwoju kulturowego i podnoszenia
się poziomu uświadamiania sobie realiów życia, coraz szersze kręgi widząc
absurdalność religii odchodziły od tych, już na tym etapie, zbyt
prymitywnych dla ówczesnych ludzi wierzeń. Równocześnie społeczeństwo
coraz bardziej stawało się wygodne, coraz więcej czynności przykrych
scedowywało na Gastarbeiterów pochodzących ze społeczeństw niżej stojących
pod względem kulturowym i tak powoli, powoli społeczeństwo silne robiło się
coraz słabsze, aż wreszcie ościenne ludy o niższym poziomie kulturowym
pokonywały chylące się ku upadkowi imperium i historia zataczała krąg, we
wszystkich dziedzinach łącznie z religią.
Obecnie sytuacja z grubsza zapowiada się tak jak
wyżej opisano: Nasycenie Niemiec obcokrajowcami, głównie z krajów południowoeuropejskich, ciągły wzrost nasycenie Francji ludami muzułmańskimi, to
wszystko zdaje się zapowiadać powtórkę znanego z historii scenariusza. Z jednym małym „ale". Obecnie
Afryka wymiera na AIDS. Jeżeli w wyniku niskiego poziomu kulturowego, a trochę
na skutek nauk Jana Pawła II (jeśli je ktoś w ogóle bierze pod uwagę),
Afryka się wyludni, a za nią pójdzie południowa Azja, no to może być jakiś
nowy scenariusz, którego z historii nie znamy.
Na razie wszystko idzie utartym torem. Anglia
jest zupełnie ateistyczna już od kilku stuleci. We Francji od dwustu pięćdziesięciu
lat Kościół kat. zupełnie utracił jakiekolwiek znaczenie, społeczeństwo francuskie zawiera wprawdzie grupę bardzo
aktywnych katolików, ale na skalę społeczną jest ich bardzo mało.
Kraje Beneluksu są ateistyczne. Kraje skandynawskie, oficjalnie
protestanckie, mają także praktycznie ateistyczne społeczeństwa. Dania jest
oficjalnie państwem ateistycznym. W Hiszpanii starsze pokolenie jest wierzące,
ale ludzie młodzi już się religią nie interesują. W południowych Włoszech
ludność jest tradycyjnie religijna. Zaś w Polsce pod koniec PRLu Kościół
kat. przeżywał prawdziwy renesans. Było to piętnaście, dwadzieścia lat
temu. Obecnie ta fala powoli, bardzo powoli opada. Jednak według moich
przewidywań religijność w Polsce
jeszcze długo będzie się utrzymywać na wysokim poziomie.
Dlaczego?
Poziom kulturowo-cywilizacyjny w Polsce jest na pewno
niższy niż we Francji, Anglii czy we Włoszech. Jednak obecnie te różnice są
minimalne, a dzięki rozwojowi środków masowego przekazu informacji, a jeszcze
bardziej komunikacji indywidualnej, takiej jak Internet, będą ciągle malały.
Więc to nie to. Ja uważam, że zasadniczym czynnikiem, który powoduje
utrzymywanie się wysokiego poziomu religijności naszego
społeczeństwa jest czynnik historyczny. Może historyczno-geograficzny.
Dzisiaj do Rzymu, Paryża czy Londynu leci się parę
godzin, a koszt takiej eskapady jest w granicach możliwości przeciętnego człowieka. W średniowieczu różnice w poziomie intelektualnym między narodami
europejskimi były bardzo duże. Jedynym środkiem lokomocji był koń na dużych
dystansach idący stępa. Taka podróż była bardzo długa i droga. Włosi,
Francuzi czy Hiszpanie to byli ci ludzie, którzy osobiście i własnoręcznie
tworzyli religię rzymskokatolicką. To oni bezpośrednio wybierali papieży,
wsadzali ich do więzienia, sądzili, a często, nawet bardzo często mordowali.
To oni dla własnej wygody mianowali papieżami dzieci piętnastoletnie. Dla
tych ludzi Kościół katolicki to ich dzieło, dzieło w pełni ludzkie a nimb świętości nigdy nie był tam brany nazbyt poważnie.
Do dzisiaj w czasie mszy w kościołach włoskich ludzie opowiadają sobie
ploteczki i kawały.
Dla Polaka Kościół,
Watykan, Papież to nieomal Bóg. Tak było w średniowieczu a skutki tego
egzystują w wielu kręgach naszego społeczeństwa do dzisiaj.
Słowo Boże
Słowo Boże z racji chociażby tej nazwy jest
nieomylnym drogowskazem dla wszystkich wierzących. Otóż jednemu facetowi przyśniło
się, że Bóg mu poleca zarżnięcie swego syna. Ten bardzo pobożny człowiek
wziął nóż i przystąpił do wykonania tej zbrodni, a Słowo Boże w pełni
pochwala ten zamiar, zamiar popełnienia zbrodni zamordowania własnego dziecka jako
przykład pobożności. Przy okazji należy wspomnieć, że namawianie do
zbrodni jest czynem karalnym w każdym prawodawstwie, także w prawodawstwie
starozakonnym.
1 2 Dalej..
« Światopogląd (Publikacja: 19-10-2003 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 2818 |
|