Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.109.842 wizyty
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 668 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Na terenie filozofii Boga sprawa jest trudniejsza. Jesteśmy bowiem zdani tylko na nas samych, podczas gdy Druga Strona milczy.
 Tematy różnorodne » Retoryka i erystyka

Wojny memetyczne [1]
Autor tekstu:

Często obserwuję dyskusje, prowadzone w Internecie między osobami wierzącymi i niewierzącymi, zwykle przedstawicielami obrządku rzymskiego i tzw. ateistami. Mam na myśli oczywiście te dyskusje, które dotyczą religii, wiary, światopoglądu oraz historii. Polemiki te są zwykle mocno nacechowane emocjonalnie, pełne uwag ad personam, ale także błędów merytorycznych i logicznych. Jeżeli bierzesz udział w takich dyskusjach, lub jesteś tylko ich obserwatorem(ką), przeczytaj ten tekst.

Dyskusje, jeżeli są prowadzone przez ludzi racjonalnych, mają swoje cele. Głównym celem, nie oszukujmy się, jest przekonanie oponenta do swoich racji. Inaczej mówiąc, do zbratania go z własnym obozem. Czy to będzie pogląd na religię, wiarę czy historię, zawsze celem jest wygrana. Byłoby to podejście racjonalne, gdyby takie dyskusje rokowały szanse na tego typu zakończenie. Tak jednak nie jest. Kończą się one bowiem zwykle jednym z kilku scenariuszy: obrażeniem się na siebie, ucieczką jednego z dyskutantów, zmianą tematu lub wreszcie (bardzo rzadko) przyznaniem komuś racji (lub sobie jej braku). Co ciekawe, dyskusje takie prowadzą zwykle mężczyźni, na co z pewnością psychologia ma ciekawe uzasadnienie i czemu autor tego tekstu zupełnie się nie dziwi.

Jest to zrozumiałe, jeżeli potraktujemy poglądy dyskutantów jako zespoły memów, które dążą do replikacji w cudzym umyśle. I tak, dyskutant ateista będzie dążył do obalenia wiary swojego oponenta-fideisty, poprzez dyskredytowanie tejże. Służą temu różnorakie metody, z których wymienić można takie, jak: mówienie o historii jego Kościoła (co już samo w sobie jest dla wielu wierzących zaskoczeniem), pokazywanie sprzeczności w świętej księdze jego religii (co jest nie mniejszym zaskoczeniem), wskazywanie błędów logicznych w argumentacji teistycznej a także wskazywanie na związki między religiami oraz na ich naturalną genezę. Metody te bywają skuteczne, wg mojej pobieżnej oceny, w około 20% przypadków. Mam na myśli skuteczność objawiającą się tym, że dyskutant chwilowo przyzna mu rację, zmieni temat lub zignoruje dany wątek. W pozostałych przypadkach, argument okazuje się nieskuteczny (teista nie uzna go, nie przyzna mu wystarczającej wagi) lub okaże się on zwyczajnie błędny. Wówczas jednak dyskusja staje się jałowa, jeżeli jedna ze stron nie uznaje racji drugiej i jest głucha na jej argumenty. Powszechne jest także niezrozumienie charakteru podanego argumentu, lub nawet podawanie argumentów nie mających związku z tematem.

Dyskusja kończy się zwykle w momencie, gdy pozostałe jeszcze wątki nie niosą ze sobą dostatecznego ładunku emocjonalnego, aby komuś zależało na pokazaniu, że ma rację. Zgodnie z przysłowiem, „lepszy wróbel w garści niż gołąb na gałęzi", dyskutant kończy swój udział w dyskusji, gdy tylko zyska przewagę a pozostałe pytania okażą się zbyt kłopotliwe.

Biorący udział w dyskusji zwykle zakładają (lub nawet wierzą), że to, co napiszą publicznie (na forach, w usenecie) zostanie przeczytane w całości dokładnie tak, jak oni to czynią i że czytelnik wyciągnie z tego taki sam wniosek, jak ich autorzy. Jest to jednak założenie zupełnie nieracjonalne, ponieważ czytelnik prawie na pewno nie przeczyta całości, a już na pewno nie dysponuje taką wiedzą i poglądami, jak dyskutanci. Dlatego subiektywne odczucie dyskutanta, że odniósł przewagę, ma niewielkie znaczenie dla czytelnika. Ewentualnego czytelnika, ponieważ niektóre dyskusje rozpoczynają się w taki sposób, że trzeba by dysponować cierpliwością taką, jak redaktorzy Racjonalisty, aby przeczytać ją do końca w całości.

Czytelnicy zachowują się jednak zwykle racjonalniej niż autorzy tych dyskusji, ponieważ nie marnują swego czasu na czytanie polemik, z których zwykle nic nie wynika. A nie robią tego głównie dlatego, że, po pierwsze, nie są zaangażowani emocjonalnie (a w każdym razie dużo mniej), po drugie, ich memy nie mają zwykle interesu, aby pochłaniać inne memy i się nad nimi zastanawiać. Czytanie krytyk dzieł swojego ulubionego pisarza nie jest zajęciem przyjemnym, szczególnie wtedy, gdy jego dzieła mają dla wielu ludzi takie znaczenie, że byliby gotowi życie za nie oddać. Na szczęście większość z nas posiada także mem, który nakazuje nam poszukiwanie nowości, wrodzoną chłonność wiedzy i ciekawość na opinie innych.

Czemu o tym wszystkim piszę? Otóż chciałbym dodać parę swoich memów do dyskusji prowadzonych w Internecie. A dokładniej, spróbuję stworzyć podręczny poradnik dla tych wszystkich, którzy nie chcą tracić czasu na jałowe dyskusje i chcą, aby ich polemiki przynajmniej przypominały dyskusje racjonalnie prowadzone. Jako przykład posłużą mi tematy, jakie najczęściej poruszają ateiści i katolicy w naszym kraju. Proszę nie ulegać złudzeniu: będzie to poradnik dla obu stron. Tak, obie strony mogą na tym skorzystać, ponieważ dzięki temu będą mogły zmniejszyć ilość polemik do racjonalnego minimum, ominąć te tematy, które są jałowe lub, przez swoją wybitną nieścisłość, nie prowadzą do niczego sensownego.

Czytelnik z pewnością zastanowi się, czemu w takim serwisie pomagam teistom i piszę takie treści? Przecież jest to chyba nieracjonalne pomagać swoim oponentom. Otóż wystarczy powiedzieć, że sprawia mi to przyjemność. Nie jest też tak, że komuś pomagam. Ja raczej chcę przeszkodzić tym, których to autorstwa dyskusji już mi się nie chce czytać. Przyznaję jednak, że gdybym był sensu stricto walczącym ateistą, byłoby to działanie nieracjonalne.

Zamieszczone poniżej tematy/wątki zaopatrzone są w dwa podpunkty, z których jeden jest przeznaczony dla walczących ateistów, drugi dla apologetów religii (jeżeli używasz starszej przeglądarki, zobaczysz oba na raz). Nie omówię niestety tych tematów, które są zbyt skomplikowane, aby dyskutować o nich w Internecie lub też są one tego rodzaju, że nie uznałem ich za wystarczająco wartościowe. Nie omówię też takich, o których istnieniu nie wiem, za co przepraszam.

Zanim jednak przejdziemy do praktyki, warto zauważyć, że sensowna dyskusja powinna być przeprowadzana w sposób systematyczny i uporządkowany. Nie warto zarzucać rozmówcy wieloma tematami czy pytaniami, ponieważ mało kto ma na tyle cierpliwości (co np. redaktorzy Racjonalisty) aby na wszystkie odpowiedzieć. Zmasowany atak nie doprowadzi do zdobycia zamku, ale najwyżej do zburzenia mostu. Kolejnym warunkiem jest unikanie jak ognia obrażania swojego rozmówcy. Niech ten obowiązek spoczywa na nas — nie wymagajmy tego od rozmówcy! To On poniesie stratę w oczach rozumnych czytelników, co na dłuższą metę jest dla nas (mam na myśli Czytelnika) korzystne. Jeżeli zostaniemy obrażeni, mamy prawo odpowiedzieć w ramach skali, w jakiej nas obrażono (jeszcze lepiej jest to zignorować, wszak człowiek obraża się tylko za prawdę, nie za kłamstwo).

Chciałbym także zachęcić was do używania w dyskusjach własnego nazwiska lub przynajmniej używanego 'oficjalnie' pseudonimu. Co prawda kosztem anonimowości, ale jednak zyskamy możliwość odnalezienia (być może po latach), dyskusji, na którą, bądź co bądź, poświęciliśmy sporo czasu. Byłoby nieracjonalnie prowadzić dyskusje, z których potem sami nie możemy skorzystać.

Przedstawione uwagi nie mają na celu służyć jako gotowe odpowiedzi, ale jako wskazówki do odpowiedzi. Autor nie odpowiada za nie zrozumienie podpowiedzi. Kolejność tematów jest przypadkowa.

Wybierz zestaw odpowiedzi:

Odszedłeś(aś) od religii w zbyt młodym wieku, aby mogła to być decyzja świadoma.

Argument zwykle nieskuteczny. Wielu ateistów odpowie, że z religii po prostu wyrosło jak z bajek.

Argument ad personam, logicznie bezwartościowy, merytorycznie — zasłona dymna.


Ludzi religijnych jest dużo więcej niż ateistów.

Argumenty ilościowe zwykle nie mają dużej wartości.

Ludzi biednych jest zdecydowanie więcej niż bogatych.


Skoro na świecie jest tyle zła, to dobry Bóg nie może istnieć.

Brak wynikania logicznego. Jest więcej możliwości i więcej możliwych interpretacji. Podaj rozmówcy zarys teologii zbawienia.

Należy wzmocnić ten argument o inne przykłady, prowadząc do wniosku, że świat jest dokładnie taki, jakby Boga nie było. Uważaj na sofistykę rozmówcy, domagaj się definiowania pojęć typu dobro i zło (wszak to twój rozmówca twierdzi, że są to wartości absolutne).


Z powodu złego wydarzenia nie powinieneś tracić wiary w Boga. To może być tylko próba.

Chcesz rozmówcę nawrócić, czy pogrążyć? Jeżeli jakieś wydarzenie odebrało mu wiarę, to jest to kwestia jego emocji, a nie rozumu.

Jeżeli straciłeś(aś) wiarę z tego rodzaju powodu, to lepiej jeszcze się zastanów, czy jesteś ateistą. Jeżeli jesteś, to masz przykład na to, że wiara jest kwestią emocji, a nie rozumu. I po co Bóg miałby kogoś testować, skoro wszystko o nim wie?


Bóg nie może zrobić wszystkiego, więc nie może być wszechmocny. Więc nie ma istot wszechmocnych.

Od razu napisz, że wszechmoc nie oznacza robienia wszystkiego. Broń tezy, że wszechmocny nie jest ograniczony w swojej naturze, ale tylko w swoim działaniu w naszym świecie.

Każ rozmówcy sprecyzować, co znaczą pojęcia wszystko i wszechmoc. Jeżeli na ich podstawie sam sobie zaprzeczy, nie będzie już nic do dodania. Jeżeli nie, wykaż mu, że wszechmoc nie oznacza robienia wszystkiego, ponieważ to absurd.


Skoro Boga nie ma, jak powiadasz, czemu się miły tak często o niego zakładasz?

Uwagi ad personam już były, prawda?

Rozmówca zmierza do wykazania, że jesteś wojującym ateistą, a stąd już krok do wykazania, że nie jesteś lepszy od ewangelizatorów. Najlepiej, oczywiście, napisać prawdę.


Jesteś fideistą, bo wierzysz, że Boga nie ma.

1 2 3 4 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Zagadnienia definicji a precyzja wyrażeń
Jak odpowiadać na argumenty teisty

 Zobacz komentarze (4)..   


« Retoryka i erystyka   (Publikacja: 25-10-2003 Ostatnia zmiana: 04-03-2007)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Michał Przech
Webmaster,administrator i redaktor portalu Racjonalista. Współzałożyciel PSR. Z zawodu programista.

 Liczba tekstów na portalu: 18  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Nie taki ateista straszny, jak go malują
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 2830 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365