|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
STOWARZYSZENIE » Raporty i opracowania » Wolność sumienia w szkole 1996
Wyniki wywiadów socjologicznych [1] Autor tekstu: Wojciech Pawlik
Częścią badań socjologicznych zrealizowanych w ramach projektu były pogłębione wywiady socjologiczne. Przeprowadzono 28 takich wywiadów.
O ile w części ankietowej zmierzano do zdiagnozowania „ilościowych" aspektów problemu, o tyle celem wywiadów było zgromadzenie informacji na temat szczególnych przypadków naruszeń wolności sumienia i wyznania w szkołach publicznych. Z danych uzyskanych na podstawie przeprowadzonej ankiety wynika, że choć przypadki konfliktów i zadrażnień sygnalizowane są przez statystyczny margines deklarowanych odpowiedzi, to ich przełożenie na liczby bezwzględne (czyli tysiące indywidualnych sytuacji) przemawia przeciwko marginalizowaniu ich znaczenia. Zaskoczeniem był dla nas brak urzędowych danych na temat tego typu przypadków. Choć w doniesieniach prasowych i wypowiedziach publicznych od czasu do czasu problem ten jest sygnalizowany, to jednak jego udokumentowanie jest praktycznie równe zeru. Danych takich nie posiada ani Ministerstwo Edukacji Narodowej, ani (poza kilkoma opisami przypadków) Rzecznik Praw Obywatelskich, ani (poza jednym przypadkiem) Rzecznik Praw Ucznia. Informacji takich nie zbierają również (a przynajmniej nie systematycznie) ani instytucje oświatowe szczebla lokalnego, ani biura kościołów lub innych organizacji o charakterze wyznaniowym. Można w związku z tym powiedzieć, że formułowane publicznie przekonanie o istnieniu sytuacji konfliktowych i przejawach nietolerancji na tle wprowadzenia religii do szkół jest oparte raczej na znajomości incydentalnych przypadków niż na systematycznie gromadzonej dokumentacji.
Dotarcie do „kompetentnych informatorów" (tj. takich osób, które zgodziłyby się opisać swoje doświadczenia, okazało się w tej sytuacji nadzwyczaj trudne. Na dwa ogłoszenia prasowe, które Stowarzyszenie „Neutrum" umieściło w dwóch popularnych ogólnopolskich dziennikach („Gazecie Wyborczej" i „Sztandarze Młodych"), uzyskano zaledwie jedną pozytywną odpowiedź. Bardziej efektywnym sposobem zbierania informacji były ogłoszenia zamieszczane w biuletynie „Neutrum", który dociera m.in. do środowisk zaangażowanych w działania na rzecz edukacji obywatelskiej i szerzenia wiedzy o prawach człowieka. Docieranie do respondentów dokonywało się w sposób nieformalny i niesystematyczny, podporządkowany jednak dyrektywie, by były to osoby zawodowo lub osobiście uwikłane w problematykę będącą przedmiotem badań. Przeprowadzono 28 takich wywiadów: kilka z uczniami szkół ponadpodstawowych, większość zaś z rodzicami i nauczycielami. Dotyczyły one zarówno sytuacji uczniów szkół ponadpodstawowych, jak i (w około połowie wywiadów) sytuacji uczniów młodszych klas szkół podstawowych i tzw. zerówek. Około połowy naszych rozmówców stanowili członkowie Kościołów w Polsce mniejszościowych (ewangelicy i prawosławni), jedną czwartą — katolicy i jedną czwartą — osoby nie identyfikujące się religijnie.
Informacją wiele mówiącą o samym zjawisku był dla nas fakt dużego poczucia zagrożenia wśród osób, które wyraziły zgodę na przeprowadzenie z nimi wywiadu. Większość nie wyraziła zgody, by podawane przez nie fakty były weryfikowane w czasie wywiadu z nauczycielem, dyrektorem szkoły, katechetą itd., uznając, że przeprowadzanie w szkole wywiadu dotyczącego ich sytuacji mogłoby mieć dla nich negatywne konsekwencje. Z tego względu materiały te należy raczej potraktować jako r e l a c j ę o faktach, opowiedzianą przez poszczególne osoby, niż wszechstronnie sprawdzony i zobiektywizowany opis przypadków. Tak ostrożne ich potraktowanie nie ma prowadzić do podważania ich wartości, ale jest konieczne z powodów metodologicznych.
1. Bycie innym
Według większości respondentów wprowadzenie religii do szkół wytworzyło nową sytuację, związaną z koniecznością ujawniania swojej identyfikacji religijnej. Nie był to problem dla dzieci i młodzieży wyznania katolickiego, często jednak był to problem dla uczniów i rodziców o innym światopoglądzie. Dopóki wszystkie dzieci opuszczały szkołę udając się do domu lub na religię, ich szkolna sytuacja była podobna. Wprowadzenie lekcji religii katolickiej do szkół sprawiło, że — jak podkreślają zwłaszcza rodzice małych dzieci — uczniowie wyznania katolickiego mają komfort pozostawania w sali szkolnej (lub w szkole ), a ci, którzy lekcje katechezy kontestują — muszą ją opuścić.
W pierwszych dwóch-trzech latach po wprowadzeniu religii do szkół takie „etykietowanie światopoglądowe" było spowodowane wymaganiem od rodziców pisemnych oświadczeń dotyczących nieuczęszczania na lekcje katechezy (w niektórych szkołach są one nadal zbierane wbrew zarządzeniom władz oświatowych), a także „zauważalnością" tej inności wynikającą z faktu fizycznej absencji tych uczniów w klasie szkolnej w czasie lekcji religii — zwłaszcza gdy odbywały się w środku zajęć szkolnych. Według rodziców dzieci nie uczęszczających na lekcje religii usytuowanie katechezy w salach parafialnych „prywatyzowało" uczniowskie decyzje. Przeniesienie katechezy do szkoły sprawiło — pomimo uspokajających deklaracji i instrukcji władz oświatowych — że decyzje nabrały charakteru bardziej „publicznego".
Problem ten był przedmiotem wielu protestów, gdyż wedle ich autorów naruszał prawo do nieujawniania swoich przekonań religijnych.
To powoduje, że jeżeli [moja wnuczka] jedzie z synem, to pyta się zawsze, czy to jest „nasz" kościół. Wychowywana była w tym, że kościoły należą do wszystkich ludzi, i że wszyscy jesteśmy chrześcijanami, a w tej chwili ona zadaje takie dziwne pytania — jak na pięciolatka: „nasze", „wasze", ...różnie to było. Zaczyna zdawać sobie sprawę, że nie będzie miała w tej drugiej klasie tej białej sukienki, jak inne dzieci.
To wprowadzenie religii do szkół wprowadziło temat do życia ludzi, każdy albo w tę, albo w tamtą stronę musi się dzielić. Gdyby tej nauki religii w szkole nie było, to dzieci by się inaczej chowały, nie miałyby takiego poczucie, że są i n n e.
Konsekwencje doświadczania inności nie zawsze są negatywne: w przypadku dobrych kontaktów między rodzicami i dziećmi prowadzi ono (o czym opowiadali niektórzy rodzice) do pozytywnego poczucia własnej ważności i wyzwala aktywność rywalizacyjną.
W niektórych przypadkach bywa jednak odwrotnie — wiąże się z nieśmiałością, apatią i ograniczaniem kontaktów koleżeńskich.
Niezależnie od sposobu doświadczania swojej „inności", który przecież zależy w znacznym stopniu od tego, w jaki sposób jednostka jest naznaczana przez otoczenie, pozostaje faktem, że zdaniem większości respondentów wprowadzenie religii do szkół nie przyczyniło się do integracji klasowej, ale wręcz przeciwnie — wyostrzenia różnic religijnych i świato-poglądowych.
2. Od „inności" do dyskryminacji
Z przeprowadzonej przez nas ankiety wynikało, że przypadki otwartej nietolerancji nie są wśród uczniów częste. Również w czasie wywiadów nasi rozmówcy uskarżali się bardziej na sytuację przymusu kulturowego i nacisków instytucjonalnych (na przykład ze strony księdza lub nauczyciela) niż presję ze strony kolegów. Religia w szkole, jeśli już analizujemy jej negatywne aspekty, nie tyle uczniów zantagonizowała, co — w niektórych przypadkach — raczej oddaliła od siebie.
Przykłady otwartej nietolerancji dotyczą na ogół sytuacji sprzed kilku lat, zaraz po wprowadzeniu religii do szkół (kiedy kwestia ta budziła społeczne emocje). Obecnie sytuacje takie są zupełnie incydentalne. Jeśli się zdarzają, powstaje zawsze pytanie: czy są one przejawem nietolerancji religijnej, czy też przejawem bezmyślności i nietolerancji wobec inności w ogóle. Jak trudno te dwa aspekty oddzielić, pokazuje przypadek, który miał miejsce w jednej ze szkół podstawowych w południowo-wschodniej Polsce:
Dzieci z siódmej klasy, chłopcy, wciągnęli ucznia tejże klasy nie chodzącego na religię do sali katechetycznej. Kiedy się bronił, został pobity. Chłopiec się nie poskarżył w domu, dopiero kiedy matka zobaczyła sińce, powiedział, w jaki sposób to się stało. Matka zwróciła się do dyrektora o pomoc w tej sytuacji.
Nieuczęszczanie na lekcje religii w potocznym rozumieniu bywa, niestety, w szkołach utożsamiane z kategorią inności religijnej (epitety traktowane jako określenia nacechowane negatywnie: „Jehowici", „Żydzi", komuniści), a ta z kolei — z kategoriami inności narodowościowej. Zbitki pojęciowe: ewangelik-Niemiec, prawosławny-Białorusin lub Ukrainiec, służą jako semantyczne instrumentarium stygmatyzacji „innych" nie uczęszczających na lekcje religii.
W tej sytuacji jest kwestią drugorzędną, jak częste są przypadki faktycznej dyskryminacji i nietolerancji. Z socjologicznego punktu widzenia istotne staje się natomiast to,
że uwiarygodniają one przekonanie, iż nie uczęszczając na lekcje religii m o ż n a stać się przedmiotem takiej dyskryminacji. Jak stwierdził jeden z rozmówców, „nie można mówić o dyskryminacji. Można mówić chyba jedynie o strachu przed dyskryminacją". A lęk i obawa są łożyskiem emocjonalnym, z którego rodzą się zachowania konformistyczne.
3. Konformizm
Wielu rozmówców „dryfuje" pomiędzy konformizmem, wyznaczanym troską o dobro swojego dziecka (lub dobro własne), a manifestowanymi co pewien czas postawami nonkonformizmu. Zwłaszcza rodzice małych dzieci, uczęszczających do tzw. zerówki i pierwszych klas szkolnych, chcą oszczędzić dziecku niepotrzebnych stresów. W ich relacjach znajdujemy informacje o trudnych decyzjach, wyznaczanych potrzebą zachowania religijnej autonomii i szukaniem kompromisu. Z relacji tych wynika, że wielu rodziców, zwłaszcza ewangelików, stara się kontrolować i samoograniczać kontestacyjne zachowania swoich dzieci. Koncentrują się oni bardziej na wzmacnianiu ich psychiki i na tym, jak nie dać się prowokować, niż na „użeraniu się" ze szkołą i rówieśnikami. Oczywiście taka postawa nie jest możliwa do zrealizowania w życiu codziennym przez wszystkich.
Też takie są [dzieci ewangelików], że ukrywają swoje wyznanie, obawiają się, że są inne. Więc nie chcą, chodzą na religię katolicką w szkole i potem po południu przychodzą — ja [katechetka] ich nigdy o to nie wypytuję.
Nasze dziewczyny [tzn. członkinie YWCA] na ogół na prośbę własnych dzieci zapisują je na religię. Dzieci chodzą na religię do szkoły, ale i do szkółek niedzielnych, do kościoła swojego i żyją w dwóch...Właściwie od samego początku mają taką schizofrenię, rozdwojenie, bo w szkole religia katolicka, bo tak trzeba. A w niedzielę religia własna, z wyboru, bądź dlatego, że jest to religia rodziny. Tu dla zachowania pozorów, tu z potrzeby serca...
Sam znam wiele przypadków, że dzieci są wysyłane na religię katolicką, mimo tego, że chodzą na lekcje przy cerkwi i to tylko z tego powodu, żeby nie być odmiennym. To się nie bierze
z niczego, po prostu są jakieś doświadczenia.
1 2 3 Dalej..
« Wolność sumienia w szkole 1996 (Publikacja: 31-10-2003 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 2867 |
|