|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Czytelnia i książki » Powiastki fantastyczno-teolog.
Anielska wpadka [3] Autor tekstu: Lucjan Ferus
Zatem Bóg podjął swój wywód:
— „Pomijając fakt, że już sam pomysł składania
ofiary jest anachronizmem, to już pomysł, aby to Bóg składał ofiarę swemu
stworzeniu jest szokującym wręcz idiotyzmem, pozbawionym całkowicie sensu!…".
— „Panie!… Wychodziłem tylko z założenia, iż
człowiek nie jest w stanie sam poprawić swej natury, więc tylko Bóg może mu w tym pomóc"… — wtrącił nieśmiało Satanael, podnosząc głowę. — "Zgoda!… logice tego rozumowania nie można
nic zarzucić!.,, Ale dlaczego miałoby to się odbyć w taki dziwny sposób?...
Dlaczego miałbym skazywać swego syna na cierpienia — pomijając ten drobny
fakt, iż specjalnie do tego celu musiałbym go spłodzić — skoro mogę sprawić z łatwością, iż natura człowieka ulegnie poprawie definitywnie i w jednej
chwili?… Po co mam sięgać do barbarzyńskich środków, nie gwarantujących
poza tym całkowitego sukcesu — sam powiedziałeś, że tylko ci co uwierzą
zostaną zbawieni — skoro mając absolutną władzę nad człowiekiem, mogę w każdej chwili spowodować aby robił on to, czego bym sobie od niego życzył?!...
Skoro mogę w każdym momencie narzucić człowiekowi swoją wolę — jeśli
tylko tego będę chciał — to po co ta ofiara, po co te cierpienia, po co to
zbawienie… po co w ogóle to wszystko?… możesz mi wyjaśnić Luciferusie?!
Archanioł rozłożył ręce w bezradnym geście i cicho odparł: — „Nie wiem, Panie… Tak mi przyszło do głowy…" — zamilkł, nie wiedząc co powiedzieć dalej.
Bóg przyglądał mu się z uwagą i kręcił z niedowierzaniem głową, jakby nie mógł
się nadziwić jego kondycji umysłowej. Po chwili powiedział: — "Gdyby to człowiek złożył mi tę ofiarę,
chcąc mnie przebłagać i przychylnie ustosunkować do siebie — logika tego
działania byłaby zachowana, pomimo jego nieetycznego aspektu… Ale jeśli ja — stwórca człowieka — mam mu składać ofiarę ze swego syna, wychodzi z tego
niezły paradoks: oto Bóg stwarza człowieka, lecz człowiek przeciwstawiając
mu się upada, więc za karę Bóg
nakazuje mu rozmnażać się z naturą skażoną grzechem i skłonnościami do
czynienia zła. Po dłuższym czasie, kiedy na ziemi żyją już setki milionów
ludzi z tą grzeszną naturą, Bóg decyduje się przebaczyć
człowiekowi jego winę, pod warunkiem, iż ten zamęczy na śmierć jego
jedynego syna. Ci wszyscy, którzy uwierzą w niego jak i w jego ofiarę -
zostaną zbawieni… Tak to widzisz, jeśli się nie mylę?!
Archanioł skinął niepewnie głową, a Bóg kontynuował: — "Więc jeśli to podsumować, wychodzi nam coś
takiego: Bóg składa ofiarę z siebie /jako swego syna/, przed samym sobą
/Bogiem — ojcem/, po to, by przebłagać siebie /jako Stwórcę/ za swe nieudane dzieło — człowieka!
Czy to w ogóle ma sens?!… Możesz mi wyjaśnić
jak doszedłeś do tego „arcyciekawego" pomysłu?".
Ponieważ z tonu jakim było wypowiedziane to pytanie
nie wynika, aby Bóg był bardzo zły na Satanaela, a wyraz jego oblicza również
na to nie wskazuje, archanioł bez zbytnich oporów zaczyna wyjaśniać:
— „Wydawało mi się to Panie, takie piękne i wzruszające: oto Bóg tak ukochał człowieka, iż poświęcił dla jego
zbawienia życie swego jedynego i ukochanego syna…".
Nie kończy, bo Bóg przerywa mu nie kryjąc ironii:
— "Naprawdę?!… Takie to piękne i wzruszające
według ciebie?… Ja osobiście nie widzę tu nic pięknego, a wzruszać mnie
może tylko twoja głupota!… Jak można na serio uwierzyć w miłość Boga do
swego stworzenia, któremu nakazuje on przez długi czas rozmnażać się ze skażoną
grzechem naturą, by potem. — gdy zło opanuje cały rodzaj ludzki — zbawiać go w ten okrutny sposób!?… Jeśli Bóg tak ukochał człowieka jak mówisz -
dlaczego nie przebaczył mu od razu, na samym początku?.… Jak można na serio
wierzyć w miłość Boga do człowieka, jeśli tenże Bóg nie potrafi
dostatecznie mocno kochać swego syna, którego skazuje na męczeńską śmierć z rąk człowieka?!… A wreszcie najważniejsze: dlaczego ta śmierć jego syna
miałaby przebłagać Boga?… Dlaczego ta jeszcze jedna zbrodnia — i to na
jego własnym synu — miałaby ucieszyć Boga tak bardzo, iż daruje on ludziom
wszystkie grzechy?… Dlaczego akurat ta ofiara miałaby zadośćuczynić winie
człowieka… jeśli tu w ogóle można mówić o jego winie?… Dlaczego
Luciferusie?" — Bóg wpatrywał się przenikliwie w rozbiegane oczy
Satanaela, jakby miał nadzieję wyczytać w nich odpowiedzi na swoje pytania.
Archanioł milczał jednak, więc Bóg powiedział z dezaprobatą: — „Mówisz o miłości, o miłosierdziu… ale z tego co widzę nie masz chyba w ogóle pojęcia czym są te uczucia, jeśli w jednym zdaniu, bez zastanowienia — łączysz miłość, macierzyństwo, poświęcenie,
miłosierdzie — ze śmiercią, przemocą, okrucieństwem, brakiem litości i pochwałą tego wszystkiego!… Jest to dla mnie całkowicie niezrozumiale i obce zarazem!… Nie mogę się nadziwić, skąd tobie przyszedł do głowy ten
żenujący i bezsensowny pomysł?".
Archanioł opuścił niżej głowę. Co miał
odpowiedzieć Bogu? Iż też nie wie skąd mu to wszystko przyszło do głowy?...
Bóg i tak by mu nie uwierzył, więc milczał przyglądając się swym dłoniom,
splatając je nerwowo.
Po dłuższej chwili milczenia Bóg odezwał się nieco innym już tonem : — "Gdybym tak posłuchał twych rad dotyczących
człowieka… powiedz tak sam, czy mógłbym kiedykolwiek spojrzeć w oczy
ludziom wiedząc, iż cierpieli przez tysiąclecia tylko dlatego, iż została
urażona moja miłość własna?!… Moja ambicja bycia Stwórcą doskonałym?...
Czy myślisz, że oni kiedyś nie doszliby na drodze rozumu do poznania prawdy o swych początkach, a wtedy widząc wyraźnie, iż postąpiłem z nimi jak ten
chirurg, który aby mieć pacjentów, wpierw ludzi rani i zadaje im ból, by
potem ich leczyć litując się nad nimi obłudnie — jakim uczuciem mogliby mnie
za to darzyć, jak myślisz?… — Archanioł patrzył na Boga takim wzrokiem,
jakby nie wiedział o czym on mówi, a ten kontynuował:
— "Przecież wtedy nie miałbym prawa domagać się od nich litości
nawet, za krzywdę jaką im wyrządziłem!… Przy moich nieskończonych
możliwościach, nic, ale to dosłownie nic, nie mogłoby mnie tłumaczyć!" — Bóg podkreślił swój wywód zdecydowanym gestem dłoni, a jego głos
nabiera ostrzejszego brzmienia: — "Nie mój drogi!… Jedynym właściwym rozwiązaniem
jest to co ja uczyniłem: skoro pierwsza para ludzi na skutek ich upadku i skażenia
ich natury skłonnościami do czynienia zła, nie nadaje się na protoplastów
rodzaju ludzkiego — trzeba było uniemoż1iwić im rozmnażanie i stworzyć
drugą parę ludzi, z której weźmie początek rodzaj ludzki!… I to właśnie uczyniłem Luciferusie,
ponieważ w tym przypadku było to jedyne rozsądne rozwiązanie, wierz mi!… A wszystko to co mi tu proponowałeś, świadczyłoby tylko o mojej bezsi1ności w stosunku
do mego stworzenia, a także o wielu innych bardzo brzydkich cechach!… Czy
takim właśnie mnie widzisz, Luciferusie?" — spytał Bóg z wyrzutem w głosie.
W jego spojrzeniu nie było złości lecz jedynie
smutek i może coś w rodzaju zawodu. Satanaelowi w tym momencie zrobiło się
naprawdę głupio i wolałby nawet, aby Bóg go zbeształ za ten niemądry pomysł,
lecz Stwórca wpatrywał się tylko w niego w milczeniu, jakby chciał przeniknąć
każdy zakamarek jego duszy. Archanioł chciał powiedzieć, iż wcale tak o nim
nie myśli, ale jakiś dziwny skurcz chwycił go za gardło i nie mógł wyrzec
ani słowa. I być może skończyłoby się to całe nieporozumienie na drobnych
wyrzutach ze strony Boga, które szybko załagodziłaby pokorna postawa archanioła,
gdyby Stwórca nie zechciał postawić kropki nad "i".
Już miał odejść pozostawiając nieco skonfundowanego Satanaela, ale
odwrócił się jeszcze i spytał: — „No dobrze!… A jakie zakończenie przewidziałeś
do tej twojej historii?… Czy będzie ono w tym samym stylu co i twe
dotychczasowe pomysły, czy może przyszło ci do głowy coś takiego, co rzuci
mnie na kolana?" — Bóg uśmiechał się nieznacznie, jakby zapomniał już o poprzedniej rozmowie i nie miał wcale żalu do Satanaela za ten
ekstrawagancki pomysł z upadkiem a potem zbawianiem człowieka.
Archanioł spojrzał zaskoczony na Boga, a jego niepewna mina mówiła wyraźnie: — „Zakończenie?… O jakim zakończeniu mówisz Panie?".
Bóg uczynił niecierpliwy gest i dodał: — „No, chyba po tej ofierze z syna bożego, zostanie w końcu człowiekowi zmieniona
natura, prawda?!… Ciekawi mnie, jak według ciebie to się odbędzie?… Przypuszczam,
iż nastanie wtedy to zapowiadane przez syna bożego, królestwo jego ojca na ziemi, czyż nie?".
Archanioł zrobił taką minę jakby nie wiedział o co też może Bogu chodzić.
Zastanawiał się przez jakiś czas, a potem cicho i niezdecydowanie odparł: — „No nie… raczej nie…".
— „Jak to nie?!… Dlaczego nie?!" — spytał
Bóg impulsywnie, marszcząc groźnie brwi. Satanael był teraz w kropce; nie
wiedział, co Bogu odpowiedzieć, aby nie wywołać u niego niezadowolenia lub
co gorsze gniewu. Tymczasem Stwórca ujął archanioła za ramie i potrząsając nim, mówił: — „Powiedziałeś, iż tylko Bóg może człowieka
zbawić, ponieważ on sam nie jest w stanie tego uczynić!… Przecież właśnie
dlatego Bóg złożył tę ofiarę ze swego syna, aby to się stało!… I co
dalej?… Chcesz mi powiedzieć, że ludzie jej nie przyjęli?!… Że nie
zadziałała?!… Czy może w międzyczasie Bóg się rozmyślił i doszedł do
przekonania, iż za ten ohydny czyn winien ukarać człowieka, a nie nagradzać
go?… Czy może jeszcze co innego wymyśliłeś?!… No mówże!" — dodał
ostrzejszym tonem, bo mina archanioła świadczyła jakby nie nadążał za rozumowaniem Stwórcy.
Skoro jednak Bóg nalegał, należało coś powiedzieć. Chcąc, nie chcąc, zaczął
wyjaśniać dość mętnie: — "Wszyscy ci, którzy uwierzą w syna bożego i jego ofiarę, zostaną zbawieni… Chodzi o ich wiarę...
— "Ciekawe!… Wiara w ten czyn jest ważniejsza
od niego samego?… No, bo skoro mówisz, iż tylko ci zostaną zbawieni, którzy
uwierzą w ten czyn, oznacza to, iż
to ich wiara spowoduje ich zbawienie a nie ofiara z syna bożego, która winna -
jak mi to wmawiałeś spowodować automatycznie zbawienie wszystkich ludzi!...
Więc jak to jest konkretnie?" — spytał Bóg archanioła, podejrzliwie
przyglądając się nań.. Ten otarł pot z czoła i zezując na Stwórcę
rozbieganym wzrokiem, odparł : — „Ofiara też… Ale głównie chodzi o wiarę… Jeśli człowiek uwierzy, zostanie zbawiony…".
— „No dobrze!… Trochę to pogmatwane… Chyba
nie przemyślałeś tego jeszcze do końca!… Ale dajmy temu spokój!… Zatem
ci co uwierzą są zbawieni, tak?… Stają się oni doskonali i nieśmiertelni, a piętno grzechu pierworodnego już ich nie dotyczy, czy tak to widzisz?" — Bóg pochylił głowę na bok, z uwagą przyglądając się Satanaelowi.
Ten aż skręcał się wewnętrznie pod tym spojrzeniem, lecz starał się nie
pokazywać tego po sobie. Odchrząknął jakby coś mu przeszkadzało w gardle i z trudnością przełykając ślinę odrzekł ostrożnie: — „Moja koncepcja jest nieco inna, Panie… Otóż
pomimo tej złożonej ofiary z syna bożego, pomimo odkupienia przez niego
wszystkich grzechów ludzkości, pomimo wiary w niego i jego męczeńską śmierć — człowiek nadal pozostaje pod wpływem grzechu pierworodnego, ani będzie
doskonalszy, ani lepszy… a nieśmiertelność być może zostanie mu dana
gdzieś tam na końcu dziejów, po sądzie, ostatecznym…".
— „Co takiego?!… Żarty sobie robisz ze
mnie?!" — zawołał Bóg gromkim głosem, unosząc się gniewem.
— „Co ty mi tutaj za głupoty wymyślasz ?!
Wpierw ośmielasz się doradzać mi jak mam postępować ze swym dziełem, a kiedy pozwałam ci wypowiedzieć się, miast wymyśleć coś sensownego, coś co
byłoby zgodne przynajmniej z logiką — ty wymyślasz niestworzone historie i silisz się na irracjonalne rozwiązania, które nie dość, że niczego nie
rozwiązują to ich proweniencja jest wielce podejrzana! Co to ma być, do stu
diabłów?!… Chcesz zostać moim wrogiem, czy co?!".
Na te słowa, przerażony archanioł rzuca się Bogu do nóg i zapewnia chaotycznie, iż nie miał zamiaru obrażać go ani złościć, że tak jakoś
wyszło… Stwórca patrzy na niego z góry i głosem w którym pobrzmiewają złowieszcze
nutki, mówi: — "Ostrzegam cię Luciferusie!… Jeśli będziesz
nadal wymyślał podobne bzdury i jeśli będziesz na dodatek wierzył, iż
powinienem postępować zgodnie ze scenariuszem twej chorej wyobraźni -
zostaniesz moim wrogiem, gdyż tylko wrogowi przypisuje się złe intencje.
Zastanów się, czy chcesz tego!. Po tych słowach Bóg odwraca się i odchodzi
szybkim krokiem, mrucząc pod nosem z irytacją: — "Cóż to za piramidalną bzdurę on wymyślił?!...
Kiedy ludzie zjadają owoc zakazany, ja tak bardzo się na nich obrażam,
iż nakazuję im rozmnażać się przez tysiąclecia ze skażoną grzechem naturą
skłonną do czynienia wszelkiego zła i podłości!… A kiedy w okrutny i bestialski sposób mordują oni mego jedynego, ukochanego syna, tak bardzo mnie
to cieszy i zadowala, że przebaczam im wszystkie grzechy i nagradzam
za to nieśmiertelnością jeszcze!..." — kręci głową jakby z niedowierzaniem — „Skąd on w ogóle wziął ten pomysł? Ja składam ofiarę z siebie (jako swego syna) przed samym sobą (Bogiem Ojcem) po to, by przebłagać
siebie (jako stwórcę) za swe nieudane dzieło — człowieka… Przecież to
absurd i paranoja!… Ani chybi, że chciał ze mnie zadrwić, żartowniś
jeden!… Już ja mu pokażę!…".
Satanael zostaje sam, klęcząc na ziemi z pustką w głowie i przerażeniem w sercu.
— „Co mnie do licha podkusiło, aby opowiadać
staremu takie rzeczy?… Skąd mi w ogóle przyszedł do głowy ten absurdalny
pomysł?!" — zastanawia się badając wnętrze swego umysłu. Bezskutecznie!
Chce pobiec w ślad za Bogiem, wytłumaczyć się, przeprosić za swą głupotę...
Ale coś nie pozwala mu ruszyć się z miejsca. Dziwny skurcz chwyta go za gardło i czuje podświadomie, że w tym momencie pęka niewidzialna nić zrozumienia,
istniejąca pomiędzy nim, a Stwórcą, która dotąd tak trwale ich łączyła.
Przez jedno niezrozumienie sytuacji i jeden głupi
pomysł, wynikły ze zbyt wybujałej wyobraźni!… Ze złości gryzie palce aż
do bólu, potem wznosi ku górze zaciśnięte pieści i chce mu się wyć. Ale
ze ściśniętego gardła wydobywa się tylko ciche skomlenie, pełne żałości i bólu.
W taki oto sposób Satanael, Luciferus (imiona te znaczą „pierwszy
anioł Boga" i „niosący światło") stał się szatanem i diabłem,
czyli aniołem upadłym i potwarcą, kłamcą.
Kto chce może w to wierzyć, a kto nie chce — nie musi...
— K o n i e c -
1 2 3
« Powiastki fantastyczno-teolog. (Publikacja: 20-05-2002 Ostatnia zmiana: 30-01-2011)
Lucjan Ferus Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo). Liczba tekstów na portalu: 130 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Słabość ateizmu | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 310 |
|