|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kultura » Historia
Wunderwaffe. Skrót historii cudownej broni [3] Autor tekstu: Andrzej S. Przepieździecki
Cała Afryka, Południowa Azja, Środkowa i Południowa Ameryka to tak
zwany Trzeci Świat, ale właściwszą nazwą byłaby: Świat Nędzy i Głodu. W wielu regionach tego świata brakuje czynnika bardziej niezbędnego do życia niż
pokarm a mianowicie wody pitnej. Ta sytuacja jest częściowo spowodowana
kolonialną polityką mocarstw kultury zachodnioeuropejskiej prowadzonej
konsekwentnie od szesnastego do dziewiętnastego wieku. Jednak sytuacja obecna
jest zupełnie inna niż w przededniu upadku Imperium Romanum. W tamtych czasach
broń była wytworem rzemieślniczym a różnice w jej skuteczności po obu
stronach żadne. Pod koniec dwudziestego wieku mieliśmy w Trzecim Świecie
setki milionów głodujących, zdeterminowanych, gotowych
na wszystko ludzi, którzy nie mieli żadnych szans przeciwstawienia się
tej rzeczywistości. W ostatnim dziesięcioleciu ubiegłego wieku sytuacja się
zmieniła. Rozpoczęły się dwie ostatnie epoki Wudnerwaffe.
Epoka
przedostania: W miarę upływu czasu każde działanie komercyjne tanieje.
Dotyczy to szczególnie działań opartych na pracy maszyn, czyli działań
przemysłowych. Pierwsze trzy bomby atomowe pochłonęły astronomiczne ilości
dolarów. Obecnie hobbyści są w stanie zbudować prymitywną bombę atomową.
Jedyną jej wadą (zaletą?) jest to, że taka bomba musiałaby być użyta na miejscu, a więc byłaby to raczej mina atomowa. Dlatego
takie zagrożenie dotychczas nie zaistniało. Zupełnie inaczej przedstawia się
sprawa z działaniami na szczeblu państwowym państw Trzeciego Świata. Iran,
Pakistan, Indie i Korea Północna , to kraje które już posiadają ofensywną
broń atomową. Irak, jeśli nawet nie posiadał broni masowego rażenia, to
moim zdaniem, pod rządami Saddama Husseina stanowił potencjalne zagrożenie
dla Bliskiego
Wschodu. Broń masowego rażenia, jeśli jest wyposażona w sprawne środki
jej przenoszenia, to stanowi zagrożenie dla wszystkich państw na świecie. USA
czuje to zagrożenie i próbuje się mu
przeciwstawić. W tym sensie dla USA największym zagrożeniem jest Korea Północna.
Irak stanowił zagrożenie nie największe, ale na swoje nieszczęście znajduje
się on w centrum terenu z którego USA
importuje ropę. Dlatego tu właśnie dokonano pierwszej próby likwidacji siłą
potencjalnego zagrożenia jakąś Wuderwaffe.
Ta pierwsza próba jest w pełni udana: Po krótkiej agresji siły
zbrojne Stanów Zjednoczonych opanowały cały Irak prawie że bez strat własnych.
Wciągnięcie do akcji okupacyjnej Polski i wielu innych krajów, to następny
sukces Amerykanów. Obecnie ci wyzwoliciele realizują ostatni etap swoich działań,
to jest tworzą w Iraku władze państwowe złożone wyłącznie z Irakijczyków.
Oczywiście z tych Irakijczyków, którzy chcą kolaborować z okupantami. To
zapewnia wystarczającą nienawiść narodu irackiego do tych
władz aby z kolei zapewnić konieczność stałego wspierania tychże władz
przez wojska amerykańskie w okresie najbliższych
dziesięcioleci, a to w pełni
zadowala Amerykanów.
*
Tak się przedstawiają dotychczasowe epoki panowania różnych rodzajów
Wunderwaffe. A co nam niesie przyszłość i Opatrzność Boska?
Trzeci
Świat to przeciwieństwo monolitu. To najrozmaitsza zbieranina szczepów, społeczności
autonomicznych i państw. Od Pigmejów z dorzecza Konga, którzy boją się wyjść z lasu w obawie że wyschną a w swojej kulturze materialnej nie wyszli jeszcze z okresu zbieractwa, aż do państw subkontynentalnych w rodzaju Indii. Który z tych „Trzecich Światów" nam zagraża? No Pigmeje to raczej nie. Pakistan i Indie nie zagrażają nam ze względów religijnych. Hindusi wyznają hinduizm a Pakistańczycy islam. Dla każdego z tych narodów jest to wystarczającym
powodem, żeby wymordować się nawzajem zgodnie z zaleceniami Allacha i Kali.
Pod uwagę można by wziąć jedynie ogromne morze państw arabskich do
których solidarnie dołączą niearabskie państwa islamu może z wyjątkiem
Turcji. Ludność tych państw niezbyt lubi ludzi kultury zachodnioeuropejskiej, bo to niewierni, zaś nacjonalistyczni przywódcy, których tam
dostatek, po prostu nienawidzą
giaurów, a najbardziej Wielkiego Diabła czyli USA. Taka nienawiść na skalę
indywidualną nie jest dla nas groźna. Gorzej gdy dochodzi do działań
zbiorowych.
Al Quaida została utworzona w 1988 roku przez
Mohammada Atefa i bin Ladena do walki z komunistami w Afganistanie. Odbyło się
to przy poparciu sił arabskich:
finansowym (Laden) i wojskowym (Atef) oraz poparciu „największych
antykomunistycznych potęg" jak głosił
tajny raport amerykański według tajnej strony internetowej rozgłośni al
Jazira. Mówiąc po prostu, Amerykanie mieli spory udział w utworzeniu tej
centrali organizacyjnej (Quaida to
po polsku — baza), z której jak macki ośmiornicy miały wyrastać następne
organizacje. Dalsze losy al Quaidy były
bardzo burzliwe i świetnie się nadają na kanwę powieści sensacyjnej.
Ponieważ takowej akurat nie piszemy, więc tylko w telegraficznym skrócie
donosimy, że zdrowiutki jak rybka Atef liczył, że bin Laden już w 1988 roku
ciężko chory na nerki, szybko przez most al Syratu przesmyknie się do
raju, a on zostanie szefem al Quaidy i właścicielem sporej schedy po
multimilionerze bin Ladenie.
Allach chciał inaczej. Amerykanie w latach 89-91 stale śledzą działania
al Quaidy, której sztab mieścił się kolejno w Peszawarze, Sudanie i Afganistanie. W miarę kolejnych utarczek słownych i zbrojnych bin Laden z przyjaciela staje się wrogiem USA. Mówi
on: Nienawidzę was Amerykanie za wasze wiarołomstwo i będę was zabijał tak
jak al Koran nakazuje! Skutek to 11 września. Skutkiem tego skutku
jest już wcześniej planowana (według al Jaziry) w Pentagonie akcja zbrojna w Afganistanie. Następny
skutek to rozłam w świecie arabskich fundamentalistów.
Przyszła era Wunderwaffe zaczyna się następująco:
Akcja w Afganistanie nie zakończyła się ani
rozbiciem al Quaidy, ani złapaniem bin Ladena, jednak spowodowała ogromne
straty w szeregach fundamentalistycznych. Agresja USA na Irak to następny krok
Amerykanów mówiący o tym, że to supermocarstwo uważa, że już dłużej
czekać nie musi i nawet drogą
ewidentnej agresji już możne bronić swoich imperialnych interesów.
Przywódcy islamskich fundamentalistów od dawna dzielili się na dwie grupy.
Jedna, do której należą organizatorzy i sponsorzy
al Quaidy to ludzie posiadający mnóstwo petrodolarów i skłonność do
dosłownego stosowania się do nauk koranu, a ten każe zabijać niewiernych. Więc
przedstawiciele tej grupy robią to nie zważając
na skutki uboczne ani na swój własny interes. Druga grupa to ludzie
posiadający mnóstwo petrodolarów i skłonność do rozsądnego stosowania się
do nauk koranu. Ci mówią: dobrze, niewiernych trzeba zabijać, ale róbmy to
tak, żeby przy okazji zabijania
Amerykanów nie powodować ogromnych strat we własnych szeregach. Po wojnie w Afganistanie te dwie grupy, dotychczas nie antagonistyczne, rozeszły się. Na
czele tych ostatnio opisywanych stoi jakiś tajemniczy al Rashidi. Ci rozsądni
fundamentaliści uważają, że atak na WTC to głupota, bo zburzenie dwóch
kamienic nie osłabiło Wielkiego Diabła a spowodowało już dwie akcje zbrojne w których ginie wielu islamskich patriotów. Oni chcą działać naprawdę rozsądnie.
Trzeba wejść w posiadanie jakiejś nowej Wudnerwaffe i tak nią stuknąć
Wielkiego Diabła, żeby go zabić. Tylko skąd wziąć taką Wuderwaffe.
Arabowie jej przecież wymyślić ani wyprodukować nie potrafią.
W tym punkcie Arabowie są w takiej samej sytuacji w jakiej byli Niemcy w czasie Pierwszej Wojny Światowej. I jedni i drudzy
-
chcieli mieć Cudowną Broń;
-
nie mieli Cudownej Broni;
-
nie znali sposobu jej zastosowania.
W 423 roku przed decydującą bitwą wojsk
rzymskich z Hunami, Aecjusz przemawiając do żołnierzy, powiedział: Nie lękam
się o wynik (bitwy) ponieważ dysponuję połączeniem największych dwóch potęg — wojskiem rzymskim, w którym służą najwaleczniejsi ludzie, to jest Germanowie,
wyposażeni w najlepszą na świecie broń — rzymską broń.
Taka
jest normalna kolej rzeczy. Ludy niżej stojącej cywilizacji, bardziej
waleczne, zwyciężają wyższą cywilizację przejmując od
niej jej zdobycze a broń do takich należy.
Od dłuższego czasu w Anglii i w Polsce, a myślę,
że i w innych krajach zachodnioeuropejskich werbowani są naukowcy. Proponuje
się im uposażenie fantastycznie wysokie zaś miejscem pracy są z reguły
biednie kraje południowej Azji, które żadnych badań naukowych nie prowadzą.
Ze specjalności tych pracowników naukowych (biologia, biochemia, genetyka) można
przypuszczać, że nie będzie to bomba atomowa, a na podstawie przebąkiwań o wariancie wietnamskim można być pewnym, że nie chodzi tu o taki sposób
transportu jak rakieta balistyczna. Czy
to się wszystko uda nie wiadomo, ale należy przypuszczać, że się uda, bo
Amerykanie mają ręce i głowy zajęte zabezpieczaniem swoich ludzi przed
terrorystycznymi atakami, które są możliwe w każdej chwili, a sprawy o których
Arabowie dopiero marzą to sprawa odległa w czasie. Kiedy to się stanie nie
wiadomo, ale na pewno po wyborach prezydenckich w USA. W tym kraju zmiana
prezydenta to praktycznie zmiana całej
administracji. Więc takie odległe w czasie sprawy nie leżą w zakresie
zainteresowań obecnej administracji. I słusznie.
1 2 3
« Historia (Publikacja: 29-11-2003 Ostatnia zmiana: 20-02-2004)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3104 |
|