|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Biblia » Nowy Testament » NT - spojrzenie krytyczne
Śmierć Chrystusa i ekonomia Boża Autor tekstu: Emanuele Severino
Tłumaczenie: Marek Bończak
Pewien
człowiek został skazany na dożywotnie więzienie za wyjątkowo ciężkie
zbrodnie. Miał on szlachetnego i wspaniałomyślnego przyjaciela, który bardzo
go kochał. Przyjaciel ów udał się do sędziów i prosił ich, by uwolnili
winnego i pozwolili jemu, chociaż nie miał żadnej winy, zająć miejsce
przestępcy. Sędziowie wysłuchali go i wychwalano ich sprawiedliwość. Po
pewnym czasie dobry przyjaciel, który miał wielką moc, zniszczył bramy więzienia i poszedł do sędziów. Ci przyjęli go uroczyście i posadzili po swojej
prawicy. Kolejny raz wychwalano ich sprawiedliwość.
Cóż
można rzec o tym apologu? Niewątpliwie budzi liczne wątpliwości. Co to za
sprawiedliwość i dlaczego jest ona wychwalana? W każdym razie powyższy
apolog wyraża, w jakiś sposób centralną myśl chrześcijaństwa: ofiarę
niewinnego Chrystusa, który przez nią zbawia ludzi od skutków grzechu.
Niemal
na początku swych „Wyznań", Augustyn mówi do Pana: „Spłacasz dług
niczego nikomu nie będąc winien" (reddi debita nulli debens). „Zapłaciłem
za to, czego nie ukradłem", mówi Psalm 68, 5. Bóg, przyjaciel apologa, spłaca
dług winnego, będąc niewinnym. Jednak w odróżnieniu od powyżej
przytoczonej historii Bóg jest zarówno przyjacielem, jak i sędziami.
W „De
Trinitate" Augustyna (XIII, 16, 21) czytamy, że Chrystus „poniósł śmierć
doczesną, na jaką nie zasłużył, by uwolnić ludzi od śmierci wiecznej, na
którą zasłużyli" — wieczną śmierć potępienia. Fakt, że jest to
objawienie nie tylko miłość Boga do człowieka, ale również jego najwyższą
sprawiedliwość, zależy od znaczenia przypisanego słowu „sprawiedliwość".
Gdy Psalm głosi: „ Zapłaciłem za to, czego nie ukradłem" (Quae non
rapui, tunc exolvebam), pozwala sądzić, że „sprawiedliwość" oznacza
„płacić" (exolvere) za to, co się ukradło, to znaczy odbudować
Porządek, który uległ zaburzeniu przez przestępstwo kradzieży. U zarania
filozoficznej myśli Zachodu Anaksymander twierdzi (w najbardziej dostępnym
znaczeniu), że „rzeczy ponoszą słuszną karę za ich niesprawiedliwość".
Ponadto
Psalm pozwala domyślać się, że sprawiedliwości staje się zadość, jeśli
nawet płaci nie winowajca, ale ktoś niewinny. Jak podkreśla teologia
katolicka (np. Tomasz z Akwinu, Summa contra gentiles, IV, 55), sprawiedliwość
boża wymaga, jeśli chodzi o karę za winę, poniósł ją winny; jeśli
chodzi o zwrot za szkodę, który satysfakcjonuje okradzionego i odbudowuje
naruszony Porządek, sprawiedliwość boża nie wymaga, by to złodziej spłacił
długi i zadowolił okradzionego. Jest to zrozumiałe na płaszczyźnie
ekonomicznej.
Jednak
chrześcijaństwo nie chce zredukować się do ekonomii (nawet, jeśli mówi o „ekonomii zbawczej") i żąda, by sprawiedliwości bożej towarzyszyła
skrucha winnego, bez której sprawiedliwość boża, czyli ofiara Chrystusa
uwalnia człowieka od grzechu. Od niewinnego, który spłaca dług żąda się,
by kochał dłużnika, był mu przyjacielem. Jedynie w kontekście
miłości, (której towarzyszy skrucha winnego) niewinny spłacający dług i winny dłużnik stają się jednym (amicitia ex duobus facit unum, rzecze
Tomasz, który w temacie tak „chrześcijańskim" czuje potrzebę odwołania
się do Arystotelesa). Dzięki tej jedności
to dłużnik, pomimo swej niemożności, spłaca dług wsparty pomocą
swego przyjaciela.
W „Liście
do Galatów" (6, 2) apostoł Paweł pisze: „Jedni drugich ciężary noście,
tak wypełnicie prawo Chrystusa". Polega ono na spłacaniu długów innych,
ponieważ kochając ich stało się z nimi jednością. Tomasz komentuje:
„Jeden może dać zadość sprawiedliwości Bogu w imię innego, jedynie wówczas,
gdy obaj trwają w miłości". Syn Boży staje się człowiekiem właśnie po
to, by zrealizować jedność z człowiekiem, owoc miłości, która umożliwia
Chrystusowi uczynić zadość bożej sprawiedliwości, składając z siebie
ofiarę za występek innego.
Jednakże
nie wydaje się, z punktu widzenia samego chrześcijaństwa, warunki bożej
sprawiedliwości nie są zachowane. Na pewną trudność wskazuje wyżej
cytowany passus z „De Trinitate" Augustyna: Chrystus poniósł śmierć doczesną,
na jaką nie zasłużył — to znaczy śmierć ciała, po której nastąpiło
zmartwychwstanie — by uwolnić ludzi od śmierci wiecznej, to
znaczy potępienia, na które zasłużyli. W tym sensie Chrystus umiera zbyt
mało: ponosi śmierć doczesną, aby uwolnić od kary i śmierci
wiecznej.
Człowiek
grzeszy i zostaje skazany na śmierć wieczną — sprawiedliwość boża
zostaje zaspokojona. Lecz Bóg kocha człowieka i nie chce jego potępienia.
Mimo to Bóg nie może zrezygnować ze swej sprawiedliwości. Aby człowiek mógł
dostąpić zbawienia potrzeba, by ktoś inny, przyjaciel człowieka poniósł
należną karę, na którą skazano człowieka. Syn Boży mówi do Ojca: jestem
gotów ponieść tę karę. I się ofiaruje. Ale tą karą jest śmierć
wieczna, wieczne potępienie. Chrystus nie może, dla zbawienia człowieka, stać
się potępionym na wieki, jednakże odrzucając wieczne potępienie nie zwraca
wszystkiego okradzionemu, kontynuuje kradzież i niszczy sprawiedliwość bożą,
która domaga całkowitej spłaty długu. Jeśli karą dla człowieka jest śmierć
wieczna, przyjaciel człowieka powinien cierpieć tę właśnie karę, nie zaś
niższą tzn. śmierć ciała, po której, na dodatek, następuje
zmartwychwstanie.
W
„Drugim Liście do Koryntian" (5, 21). Apostoł Paweł pisze: „Tego, który
nie znał grzechu Bóg uczynił grzechem dla naszej korzyści, abyśmy mogli stać
się przez niego bożą sprawiedliwością". Bóg czyni grzechem swego
niewinnego Syna. Nawet, jeśli się nie chce dostrzec absurdu Boga, który czyni z niewinnego grzesznika, czy traktuje jak grzesznika swego niewinnego syna to,
jeśli Bóg składa na ramiona Syna ciężar grzechu, składa na jego barki
wieczne potępienie. Jeśli natomiast nie składa potępienia na jego barki, a z
drugiej stronie nie ciąży ono na barkach człowieka, czyli nie obciąża ona
nikogo, dług nie jest spłacony i dla miłości i zbawienia człowieka Bóg
musi poświęcić własną sprawiedliwość — dla uratowania bożej
sprawiedliwości Syn musiałby być potępiony na wieki.
Tomasz z Akwinu rozważa obiekcję analogiczną do wysuniętej przez nas, jednak sposób, w jaki odpowiada, stwarza obiekcje dużo poważniejsze od tych, które zamierza
obalić.
Oto
ona: Jeśli żaden człowiek nie jest w stanie wziąć na siebie grzech tego świata i poprzez ofiarę i śmierć zbawić ludzkość, to również śmierć Chrystusa
nie może tego dokonać, gdyż umarł on według natury ludzkiej, nie według
natury boskiej. Umarł jako człowiek, nie jako Bóg. (Augustyn stwierdziwszy,
że Bóg spłaca długi, choć nic nikomu nie jest winien, dodaje, że Bóg
odpuszcza winy niczego nie tracąc właśnie dlatego, że Chrystus umiera jako
człowiek, nie jako Bóg.)
Tomasz
odpowiada:
Jakkolwiek
prawdą jest, że Chrystus umiera jedynie jako człowiek, to jego śmierć staje
się „cenna" "przez godność" tego, kto cierpi, Syna Bożego (IV, 55).
Powyższa
odpowiedź jest niewystarczająca, gdyż skoro żaden człowiek nie może być
„cenny" jak człowiek Chrystus, to ze względu na tę niezgłębioną przepaść
między Chrystusem i innymi ludźmi Chrystus nie jest prawdziwym człowiekiem,
wbrew twierdzeniom chrześcijaństwa. Ostatecznie żaden prawdziwy człowiek nie
jest jak Chrystus prawdziwym Bogiem.
Gdyby
chciano posłużyć się odpowiedzią Tomasza, by rozwiązać naświetlony przez
nas problem, zakończyłoby się to fiaskiem. To znaczy: gdyby twierdzono, że
Chrystus doświadczając na krzyżu śmierci doczesnej a nie wiecznej umarł
wystarczająco, gdyż śmierć doczesna Chrystusa jest „cenniejsza" od śmierci
wszystkich innych ludzi i przez to kompensuje brak śmierci wiecznej. To jednak
prowadzi znowu do Chrystusa, który pomimo chęci stania się prawdziwym człowiekiem,
nie jest w stanie tego osiągnąć. Oto wielki problem chrześcijaństwa. Nie
trzeba wyjść poza logikę chrześcijaństwa, by stwierdzić, że nie może ono
uwolnić się od absurdu człowieka (to jest nie Boga), który jednocześnie
jest Bogiem.
Nie można
odpowiedzieć, że chodzi o tajemnicę wiary. Tajemnice wiary to rzeczy
niepojmowalne za pomocą rozumu, które nie przedstawiają się mu jako „niemożliwe i sprzeczne" (neque impossibilia, neque incongrua, twierdzi Tomasz).
Tymczasem z tego, co dotąd powiedzieliśmy wynika, że Chrystus, Bóg — człowiek
właśnie dlatego, iż ukazuje się jako coś niemożliwego i sprzecznego nie
jest w stanie być tajemnicą wiary.
„Sacrum"
powstaje, gdy grupa społeczna zbiera się i jest w stanie przetrwać dzięki
kolektywnemu uśmierceniu ofiary sakralnej — Hiob, Jezus. To teza Rene'
Girard. Sacrum i religia są dla niego królestwem demona. Czysta boskość
Jezusa jest tego antytezą najbardziej radykalną. Przede wszystkim dlatego, że
Bóg Jezusa nie odpowiada przemocą na przemoc Szatana. Powraca wielki temat
Augustyna — którego Girard nie lubi cytować: — „Diabła (uczy Augustyn w De Trinitate, XIII, 13, 17) nie należy pokonać potęgą, ale sprawiedliwością
bożą" (non autem diabolus potentia Dei set iustitia superandus fuit).
Bóg zwycięża sprawiedliwością, gdyż jeśli książę ciemności „zabił
Chrystusa choć nie znalazł w nim niczego, co by zasługiwało na śmierć" (cum
in eo nihil morte dignum inveniret), „zatem
rzeczą sprawiedliwą jest uwolnienie grzeszników",
„sprawiedliwie" więzionych przez demona, jeśli wierzą w Chrystusa. Śmierć
Chrystusa jest sprawiedliwością tego wyzwolenia.
Również
dla Girarda Bóg ewangelii nie posługuje się przemocą. Jest Bogiem ofiar,
stoi po ich stronie, nie może narzucić ludziom swej woli i pozostać
prawdziwym Bogiem. By ją im narzucić, musiałby uciec się do przemocy gorszej
od złoczyńców. Wówczas stałby się bogiem grzeszników czczonym we
wszystkich religiach, również w chrześcijaństwie. Prawdziwy Bóg musi ponieść
porażkę. (Zauważmy, że przegrana jest jedynie aspektem i dopełnieniem
przemocy: wierzy się w istnienie porażki, gdy się wierzy, że przemoc zdoła
pokonać granice, które nie powinny zostać naruszone). Bóg ofiar musi sam stać
się ofiarą „szatańskiej, prześladującej potęgi władającej światem".
Ponieważ prawdziwy Bóg musi ponieść porażkę „nie można liczyć na niego w wysiłkach, by królował między nami taki stan rzeczy, że ludzie są zgodni w definiowaniu tego, co sprawiedliwe".
Pomimo
to, dla Girarda, Augustyna i całej teologii chrześcijańskiej Jezus zwycięża.
Zwycięstwo nad królestwem zła nie osiągnięte z potęgą, na nowo definiuje
pojęcie mocy, gdyż „zwycięstwo", jakkolwiek osiągnięte bez potęgi,
jest jej najwyższą formą. „Cóż jest najpotężniejsze — zapytuje
Augustyn — jeśli nie powstanie z martwych i wstąpienie do nieba z tym samym
ciałem, w którym zostało się zabitym?" (Et quid potentius quam resurgere a mortuis
et in caelum cum ipsa carne in qua est occisus ascendere?, De Trinitate,
XIII, 14, 18).
Bóg mógłby pokonać ciemności potęgą, „ale większą
potęgą jest zwyciężyć samą śmierć zmartwychwstając, niż uniknąć jej
żyjąc" (quamvis maioris potentiae etiam ipsam mortem vincere resurgendo
quam vitare vivendo).
Girard
pisze, że porażka Jezusa staje sięświetlanym
zwycięstwem, gdyż „ze śmierci przeobraża się w zmartwychwstanie" — i nie jest to „wyimaginowany rewanż". Zmartwychwstanie jest zniszczeniem sił
zła, które chciały jej zapobiec. Stąd trudno zrozumieć, dlaczego Bóg, który
stał się ofiarą po to, by nie zwyciężyć za pomocą potęgi, to znaczy
uniknąć przemocy gorszej od złoczyńców, potem stosuje ją podczas
zmartwychwstania.
Augustyn
twierdzi, że „nie było i nie mogło być innego, bardziej stosownego
sposobu" od śmierci Syna Bożego, dla „uzdrowienia naszej nędzy" i zbawienia człowieka. Chociaż Chrystus „mógłby zbawić człowieka nie
cierpiąc i nie umierając" („mógłby, gdyby chciał uniknąć upokorzenia,
tak wielka jest boża potęga"; „zwyciężyłby diabła z potęgą, nawet jeśli
nie mógłby zostać przez niego zabitym"). Chrystus wybiera śmierć, ponieważ
„większą potęgą jest zwyciężyć samą śmierć zmartwychwstając, niż
uniknąć jej żyjąc". Przekonany, że wykazuje, iż śmierć Chrystusa jest
najwłaściwszym sposobem zbawienia człowieka, Augustyn przede wszystkim świadczy o swojej wierze. Że w tej śmierci dokonuje się największa potęga Boga — Bóg
umiera, by stać się jeszcze potężniejszym.
Potęga
Boga nie polega na mocy odseparowanej od sprawiedliwości lecz na ich
zjednoczeniu, w którym potęga jest podległa sprawiedliwości („należy
zachować porządek, wedle którego sprawiedliwość jest pierwsza" ordo
servandus est quo prior est iustitia). Podporządkowanie potęgi
sprawiedliwości wymaga, by, w czasie, najpierw dokonała się sprawiedliwość a potem potęga. Te dwie fazy skandują historię zbawienia i prawdziwej mocy.
Chrystus "zwyciężył diabła wpierw (prius) sprawiedliwością a później
(postea) potęgą: sprawiedliwością ponieważ został niesprawiedliwie
zabity przez diabła; potęgą, gdyż „martwy powrócił do życia, by już więcej
nie umierać".
Fakt,
że sprawiedliwość wyprzedza w czasie potęgę, determinuje potęgę wyższą
od tej, którą się osiąga, gdy nie chce się niczego innego niż potęga i oddziela się ją od sprawiedliwości. Diabeł, a po nim złoczyńca to amator
potentiae et desertor oppugnator iustitiae. W porównaniu z potęgą
sprawiedliwych, którzy stali się nieśmiertelni, „potęga śmiertelników"
jest ridicula infirmitas. Potęga błogosławionych, będąca odbiciem
najwyższej potęgi Boga, jest jednością sprawiedliwości i potęgi (człowieka
czyni błogosławionym „pragnienie dobra" — to jest sprawiedliwość -
„i możliwość czynienia tego co się pragnie") i powstaje, gdy wieczny
„porządek", w którym sprawiedliwość podporządkuje sobie potęgę,
realizuje się w procesie gdzie „potęga musi iść za sprawiedliwością a nie wyprzedzać jej" (potentia vero sequi debet iustitiam non praeire).
Nieuzasadnionym
założeniem cytowanych stron „De Trinitate" jest teza, że śmierć
Chrystusa jest „sprawiedliwością". Podstawową tezą chrześcijaństwa
jest boski Porządek, naruszony przez grzech, musi zostać przywrócony poprzez
wolną inicjatywę Boga, królewską potęgę, która zwycięża moc i pozorną
dominację niesprawiedliwych. W kontekście powyższej tezy Augustyn i wielka myśl
teologiczna po nim stara się skonstruować symetrie zdolne zdefiniować
sprawiedliwość która dokonała się przez śmierć Chrystusa. Jednak każda z symetrii zostawia miejsce na istotną asymetrię, dla której śmierć wieczna,
zasłużona przez człowieka jest spłacona, zrekompensowana przez śmierć nie — wieczną Chrystusa.
« NT - spojrzenie krytyczne (Publikacja: 31-01-2004 Ostatnia zmiana: 10-03-2005)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3232 |
|