|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Felietony i eseje W służbie ciszy Autor tekstu: Leon Bod Bielski
Pisanie
14 lat po upadku komuny o skundleniu mediów, o zżerającej ich wiarygodność i obiektywizm autocenzurze, o neodyspozycyjności dawnych dysydentów,
skazywanych „za poprzedniego reżimu" właśnie za walkę o niedyspozycyjność
mediów i wolność słowa, druku itp. imponderabilia to jakby najczarniejszy
sen więźnia, który uciekał przez bagna, pola, lasy, góry, by pełen radości z odzyskanej wolności wreszcie stanąć...przed bramą pierdla, z którego,
zdawało mu się, tydzień temu na dobre zwiał. Tak właśnie będą się czuć
wszyscy redaktorzy, wyrokami niedyspozycyjnych sądów „wolnej",
„demokratycznej", „prawnej" Polski skazani na milczenie albo jak
najbardziej na odsiadkę. Historia kałem się tuczy? — chyba nic bardziej
trafnie nie odda naszej codzienności Anno Domini 2004r. Dlaczego? Czyżby nie
było już solidarności ludzi złączonych szlachetnym odruchem obrony
przyrodzonych im i skodyfikowanych w konstytucji praw? Czyżby zniknął z powierzchni kraju ich największy sprzymierzeniec, u bram każdej stoczni i toalety publicznej gotowy zbudować ołtarz polowy, odprawić mszę,
rozdysponować hostię, wznieść tysiąc transparentów „w obronie słusznych
spraw i praw"? A może wczorajsi „liderzy wolności, sprawiedliwości,
prawdy i piękna", wywodzonych z „jedynie słusznych źródeł" odumarli i osierocili potrzebujących wsparcia i pomocy? Nic z tych rzeczy! Oni po prostu
zmienili miejsce siedzenia, a ponoć nic tak nie zmienia punktu
widzenia...Kneble i kajdany, z którymi walczyli i za których zrzucanie
siedzieli, w czasie 14 lat ich władzy ewoluowały jakościowo, ich pierwotne
formy uzjadliwiły się, odziały w togę „państwa prawa" i dopiero dziś
stanowią siłę, mogącą pociągnąć wszystko i wszystkich na długo
prorokowane dno, gdzie autocenzorska cisza sprzyja totalnemu rozkładowi
wszystkiego, co opadnie pomiędzy robactwo klerykalnej poprawności i autocenzury...Główny Cenzor przeniósł się z Mysiej na Miodową a tysięczne,
rozpuszczone po IIIRParafialnej zagony cenzorków- Azorków zwane
„duszpasterstwem", (np.. środowisk twórczych), pracowicie obwąchują każdą
wystawę, wernisaż, film i program masowej imprezy by przypadkiem jakiś wredny
skunks antyklerykalizmu czy niepojętej wolności artystycznej wypowiedzi
stosownym tekstem piosenki nie zdradził, że wśród Azorków to dopiero fetor,
że dzwony wieszać- i nie spadają!!! Żaden kolejno następujący tyran nie
burzy infrastruktury aparatu ucisku(wyjątek- Bastylia) i wypracowanej przez
wieki metodologii jego działania, on je tylko przystosowuje na swoje
potrzeby...Dlatego gros więzień w IIIRParafialnej to zabytki klasy "0" a zamki w drzwiach to arcydzieła sztuki ślusarskiej XVII i XVIII wieku!! I tylko
Konstytucje mamy coraz doskonalsze a ich wyszukana, pozostająca w czystej
teorii, bożożyczeniowa nowomowa wprost zwala z nóg swoją wielospektralną
elokwencją...
Media
powinny być opiniotwórcze z samej istoty sensu swego istnienia i powołania do
społecznej służby informacyjnej. Dławienie opiniotwórczości- obojętnie skąd
pochodzące i jakimi łajdackimi instrumentami dyscyplinowane- prowadzi do
totalnej degeneracji samych mediów i społeczeństwa obywatelskiego zamieniając
je w parafialno- diecezjalne stado- skołtunione, bezwolne, pozbawione źródeł, z jakich mogłoby czerpać punkty odniesienia osądu otaczających je aberracji.
Taką właśnie sytuację mamy obecnie w IIIRParafialnej.
Cisza
medialna, wywodzona z „prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna" kościelnej
neocenzury sprzyja pleśnieniu mózgowia dyspozycyjnych „dziennikarzyn",
erozji praw i kodeksów, tetryczeniu wspomnianej konstytucji a także...dynamicznie
działającej, najburzliwszej i chyba najbardziej w dziejach obrośniętej w (na
razie) skrywane skandale Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu, gdzie odchodzą
afery, o których nikt i nigdzie słowem nie wspomina, jedynie Superwizjer TVN ośmielił
się kiedyś nadać audycję o lokalnych przekrętach w jej łonie ale,
niestety, bez odniesienia do ogólnopolskiego zjawiska rozgrabiania
IIIRParafialnej. Uciszone autocenzurą środki musowego, kościelnego przykazu
stały się karykaturami samych siebie i jak ongiś- z oddaniem i gorliwością
neofitów spełniają dziś rolę pasa transmisyjnego woli i każdej fanaberii
Episkopatu na kraj… A jest coraz więcej tych nigdy nie zwerbalizowanych, ale
pomiędzy wierszami pism i komentarzami dyspozycyjnych spikerów wyraźnie
wyczuwalnych przykazów „omerta" — skoro rankingi, głosowania sms-owe,
rozmaite idiotele dobitnie ukazują, że instytucja zwana Kościołem
Katolickim- pomimo targających nią skandali ma ponad 80% zaufanie społeczne-
to „dozownicy słowa i obrazu" dochodzą do wniosku, że czym prędzej należy
przyjąć postawę godną tych wyników i tym szybciej założyć sobie knebel a kolegom w trybie alarmowym sprawdzić solidność zapięcia kagańców… Początkowa
mgiełka śniedzi z dnia na dzień potężnieje i pokrywa wszystko pleśnią
milczenia i „poprawności politycznej", kiedy to dla dobra episkopalnej
ekipy- co kuriozalne- nie wypada pisać i publicznie mówić o tajemnicach tego
cuchnącego duchowym gwałtem, aferami i przestępczością zorganizowaną
czarnego poliszynela. Wojciech Młynarski śpiewał kiedyś proroczo o pewnym
księciu, który rozpisał konkurs na najbardziej artystyczny knebel. Konkluzja
piosenki mniej więcej brzmiała: " a
był też knebel co w sam raz utrafić umiał w księcia gust. A był to knebel,
co miał kształt… swobodnie uśmiechniętych ust". W takich kneblach
chodzi dziś cały dyspozycyjny półświatek sprzedajnych, padłych na kolana
dziennikarzy.
Gdy
patrzę na „swobodnie" uśmiechnięte usta spikerów naszych telewizji, słyszę
roześmianych prezenterów rozmaitych rozgłośni nadających w „służbie
ciszy" nad kościelnym rozbiorem Polski, gdy słyszę wiernopoddańcze hołdy
składane „jednie słusznej" sile przewodniej i nie słyszę w nich żadnego
dzwonka alarmowego, który niczym Zygmunt bije na alarm w niezależnej prasie -
tłucze mi się cały dzień pod czaszką cytowana piosenka W. Młynarskiego.
Książęta i klauni się zmieniają, nomen omen Dworacy też, estrada
polityczna — cytry, czynele, strusie pióra, dyrygenci, inspicjenci, kurtyzany,
panegiryki, ukłony w stronę władz pozostają te same. Ten sam pozostaje również
syfilis władzy — wrodzony, dziedziczny, z ekipy na ekipę toczący całe to
zblazowane towarzystwo wzajemnej adoracji.
« Felietony i eseje (Publikacja: 24-02-2004 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3258 |
|