|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Nauka » Biologia » Antropologia » Nauki o zachowaniu i mózgu » Psychologia ewolucyjna
Ewolucja inteligencji [2] Autor tekstu: Krzysztof Szymborski
Gdzieś do połowy lat siedemdziesiątych problem
anomalnych rozmiarów ludzkiego mózgu zajmował głównie antropologów i archeologów. Czuli się oni całkowicie usatysfakcjonowani wyjaśnieniem, że
wyjątkowość ludzkiego gatunku polega na tym, iż jako jedyni posługujemy się
narzędziami. Wytwarzanie i używanie narzędzi, rozumowali zwolennicy koncepcji
homo faber, wymaga inteligencji, ale też sprawność w tej sztuce ma
oczywistą adaptacyjną wartość. Lepszy rzemieślnik może utrzymać i wychować
więcej dzieci niż kiepski, a dzieci te mogą dalej doskonalić używane przez
rodzica narzędzia. Niestety, w miarę jak rosła nasza wiedza o prahistorii,
hipoteza ta stawała się coraz mniej przekonywająca. Pierwsze bardzo proste
kamienne narzędzia pojawiły się 2,5 miliona lat temu i były używane przez
żyjącego w Afryce Homo habilis. Przez następny milion lat jednak,
zamiast podlegać doskonaleniu i urozmaiceniu, stawały się one — wręcz
przeciwnie — coraz bardziej standardowe. Kędy na scenę wkroczył Homo
erectus, wraz z nim pojawiły się też nowe narzędzia, między innymi
kamienny topór, lecz znowu przez milion lat z górą ich technologia nie uległa
istotniejszemu udoskonaleniu. Ta technologiczna stagnacja jest raczej kiepskim
świadectwem inteligentnej inżynierii, tym bardziej rozczarowującym, że — jak
się tymczasem okazało — także niektóre zwierzęta (szczególnie szympansy)
potrafią posługiwać się prostymi narzędziami, a mimo to ich gatunki nie
stworzyły wielkich cywilizacji. Postęp w dziedzinie produkcji narzędzi przez
człowieka uległ gwałtownemu przyspieszeniu dopiero około 200 tysięcy lat
temu. Jednakże nasze mózgi, które zaczęły się szybko powiększać przed
trzema milionami lat, miały już w tym czasie rozmiar bliski współczesnemu.
Kiedy teoria człowieka — wytwórcy narzędzi — została
zdezawuowana, jej miejsce zajęła hipoteza, zgodnie z którą ludzka
inteligencja ujawniła swą adaptacyjną przydatność, gdy prehistoryczni
ludzie zajęli się myślistwem, by wzbogacić swą dotychczas głównie
wegetariańską dietę. W swej prostej wersji, sformułowanej przez Raymonda
Darta, głosiła ona, że polowanie wymagało inteligencji, co mogło stanowić
źródło selekcyjnej presji prowadzącej do wzrostu objętości mózgu.
Koncepcja ta jednak ma podobne słabości jak hipoteza „narzędziowa". W końcu
wilki, lwy czy lamparty też są znakomitymi myśliwymi… Pewne bardziej
wyrafinowane warianty tej hipotezy zasługują jednak na uwagę.
Logicznym problemem, z jakim muszą się uporać badacze
ewolucji mózgu, jest oczywista absurdalność koncepcji, że mózg ludzki zaczął
się rozwijać błyskawicznie (w ewolucyjnej skali czasu) przed trzema milionami
lat — po to, by w końcu XX wieku człowiek mógł wylądować na Księżycu.
Przyczyna nie ma prawa wyprzedzać skutku. A jednak nasz mózg okazuje się wyjątkowo
przydatny przy rozwiązywaniu zadań, przed którymi nasz paleolityczny przodek
nie miał w żadnych okolicznościach szansy stanąć. Tę logiczną przeszkodę
można obejść, tak jak to uczynił polski naukowiec i autor fantastyki
naukowej Konrad Fiałkowski, który twierdził, że udoskonalenie inteligencji
wcale nie było zamierzonym celem ewolucji mózgu, lecz stanowiło jedynie jej
uboczny produkt. Według hipotezy Fiałkowskiego, który odwoływał się do
tzw. idei preadaptacji, przyczyną ewolucyjnego wzrostu ludzkiego mózgu była
konieczność skutecznego jego chłodzenia w czasie długotrwałych pogoni
podczas polowań na grubą zwierzynę. Nieco podobna jest teoria amerykańskiego
neurofizjologa Williama Calvina, zdaniem którego umiejętnością, jaką musiał
rozwinąć prehistoryczny człowiek, by stać się skutecznym myśliwym, była
zdolność celnego rzucania kamieni czy dzidy do poruszających się celów.
Wymaga to wysoce rozwiniętego aparatu neuronalnego: konieczna jest koordynacja
informacji wzrokowej z mięśniami i umiejętność kalkulacji trajektorii
pocisku, a wszystko to mózg musi wykonać w ułamku sekundy. Tak pobudzony do
wzrostu mózg jest przez większość czasu bezczynny i — jeśli można tak rzec
-z nudów zaczyna zajmować się cyzelowaniem inteligencji.
Wspomniane dotychczas teorie ewolucji mózgu — jako narządu
przydatnego dla człowieka-rzemieślnika lub człowieka-myśliwego — są
utrzymane w duchu ortodoksyjnego darwinizmu. Odwołują się one do koncepcji
doboru naturalnego i przetrwania osobników najlepiej przystosowanych do walki o byt przez pracę lub łowy. Ta tradycyjna wizja naszego dalekiego przodka walczącego z szablozębnymi tygrysami lub ścigającego mamuty przez europejską tundrę
epoki lodowcowej jest bardzo odległa od naszych współczesnych codziennych doświadczeń.
Reperacja samochodu, naprawa cieknącego kranu czy wycieczka na ryby są dla nas
raczej sposobnościami do intelektualnego relaksu. Jakże zmieniło się nasze
życie od czasów paleolitu...
Czy jednak rzeczywiście aż tak bardzo się ono zmieniło?
Pytanie to zadał sobie w latach siedemdziesiątych zoolog z Uniwersytetu
Michigan Richard Alexander i po namyśle doszedł do wniosku, że walka z tym,
co Darwin nazywał „wrogimi siłami natury", nigdy nie stanowiła dla człowieka
wystarczającego wyzwania, by doprowadzić do przyspieszonego wzrostu mózgu.
„Jedynie istnienie innych ludzi — twierdzi Alexander — mogło stać się
przyczyną naszej własnej ewolucji". Istnienie innych ludzi, dodajmy, których
intencje i reakcje musimy przewidzieć — po to, by móc lepiej nimi manipulować.
Do podobnej konkluzji doszedł w tym samym mniej więcej czasie inny zoolog,
Nicholas Humphrey z Uniwersytetu w Cambridge. Zauważył on, że w społeczności
goryli, które bez wątpienia są, jak na zwierzęta, istotami wysoce
inteligentnymi, zaspokojenie codziennych potrzeb żywnościowych nie wymaga
wielkiego intelektualnego wysiłku. Przeważająca część ich inteligencji
zaangażowana jest w walkę o dominację w grupie, w rozpoznawanie miejsca w hierarchii każdego członka stada, odczytywanie chwilowych nastrojów innych
goryli i próby wpływania na ich zachowanie.
Człowiek, ze swą zdolnością do posługiwania się
skomplikowanym językiem, posiada niebywale skuteczny oręż psychologicznej
manipulacji. Jak stwierdził trafnie lord Macaulay, „jedynym celem mowy nie
jest prawda, lecz perswazja". Język, który może przydawać się do
przekazywania informacji, służy jednak przede wszystkim do przekonywania.
Teoria Alexandra Humphreya znana jest dziś jako hipoteza
„makiawelicznej inteligencji". Głosi ona, ujmując rzecz w wielkim skrócie,
że najskuteczniejszym testem inteligencji jest zdolność do oszukiwania innych
ludzi oraz odkrywania ich oszustw. Jeśli twierdzenie to wyda się komuś zbyt
cyniczne, to informuję, że istnieje konkurencyjna teoria, której najbardziej
elokwentnym rzecznikiem jest specjalista od psychologii ewolucyjnej Geoffrey
Miller. Według jego koncepcji wielki mózg człowieka powstał w wyniku doboru
płciowego jako narząd przydatny w „grze miłosnej" między mężczyzną i kobietą. Hipoteza ta ma co najmniej dwie zalety. Po pierwsze, wiąże bezpośrednio
wielkość mózgu z sukcesem rozrodowym, koniecznym dla utrwalenia w populacji
wyselekcjonowanej cechy. Po drugie, nie wymaga specjalnie wyrafinowanej
racjonalizacji. Doborem płciowym rządzą podobne prawa jak te, które decydują o panującej modzie. Już w latach trzydziestych wybitny brytyjski badacz Ronald
Fisher stwierdził, że samica pawia nie potrzebuje innego powodu, by cenić u swych partnerów długie i barwne ogony, jak tylko ten, że inne samice także
cenią długie i barwne ogony. Zdaniem Millera ludzkie samice zachowują się
podobnie, poszukując u swych partnerów poczucia humoru, twórczej wyobraźni
czy talentów gawędziarskich, które to walory są niczym innym, jak świadectwem
sprawności (a co za tym idzie, rozmiarów) ich mózgów. A jeśli duży mózg
może też pomóc w oszukaniu rywali i awansie w hierarchii stada, to tym lepiej — we wszystkich ludzkich kulturach mężczyźni bogaci i wpływowi wydają się
kobietom bardziej atrakcyjni niż nieudacznicy i biedacy pozbawieni politycznych
wpływów.
Czy możemy więc uznać problem za rozwiązany i ogłosić,
że wielki ludzki mózg jest po prostu kosztownym i skomplikowanym narządem płciowym?
Bynajmniej. Także teoria Millera ma swe słabe strony i wydaje się mało
prawdopodobne, żeby zajęła poczesne miejsce w przyszłych szkolnych podręcznikach
biologii. Bardziej prawdopodobne jest to, że jakieś ziarno prawdy znaleźć można
we wszystkich przedstawionych tu hipotezach na temat pochodzenia ludzkiej
inteligencji. Na naszą ewolucję miały zapewne wpływ i warunki środowiskowe,
zwłaszcza zmiany klimatu, i wewnątrzgatunkowa rywalizacja, i dobór płciowy, i „dryf genetyczny". Oddziałał także na nią zwykły przypadek.
Pełne wyjaśnienie tego procesu może się okazać niemożliwe.
Byłoby ono być może łatwiejsze dla jakiegoś bezstronnego obserwatora,
pochodzącego z innego świata. Ale, jak mawiają Amerykanie, „nie wstrzymywałbym
oddechu", czekając na jego obiektywny werdykt. Czy bowiem ktoś, kto jest
zielony, ma trzy palce i pięć różnych płci, może w ogóle zrozumieć, co
to znaczy być człowiekiem?
*
Styczeń
1998. Tekst pochodzi ze zbioru Poprawka z natury... Publikacja w Racjonaliście za zgodą Autora.
1 2
« Psychologia ewolucyjna (Publikacja: 06-10-2004 Ostatnia zmiana: 10-08-2005)
Krzysztof SzymborskiHistoryk i popularyzator nauki. Urodzony we Lwowie, ukończył fizykę na Uniwersytecie Warszawskim. Posiada doktorat z historii fizyki. Do Stanów wyemigrował w 1981 r. Obecnie jest wykładowcą w Skidmore College w Saratoga Springs, w stanie Nowy Jork.
Jest autorem kilku książek popularnonaukowych (m.in. "Na początku był ocean", 1982, "Oblicza nauki", 1986, "Poprawka z natury. Biologia, kultura, seks", 1999). Współpracuje z "Wiedzą i Życie", miesięcznikiem "Charaktery", "Gazetą Wyborczą", "Polityką" i in.
Dziedziną jego najnowszych zainteresowań jest psychologia ewolucyjna, nauka i religia. Częstym wątkiem przewijającym się przez jego rozważania jest pytanie o wpływ kształtowanych przez ewolucję czynników biologicznych i psychologicznych na całą sferę ludzkiej kultury, a więc na nasze zachowania, inteligencję, życie uczuciowe i seksualne, a nawet oceny moralne. Liczba tekstów na portalu: 31 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Mężczyzna niepotrzebny | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3663 |
|