Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
205.012.994 wizyty
Ponad 1064 autorów napisało dla nas 7362 tekstów. Zajęłyby one 29015 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy Rosja użyje taktycznej broni nuklearnej?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 15 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Bez bogów można żyć normalnie. BEZ ROZUMU - NIE!
 Kultura » Sztuka » Teatr » Dramaty

Raj [1]
Autor tekstu:

Osoby:
ROBERT — dwudziestokilkuletni mężczyzna, wysoki, dobrze zbudowany, lecz niezbyt przystojny — rysy jego twarzy mogą być mało szlachetne, w więziennym uniformie
KOBIETA — młoda, bardzo atrakcyjna, ciemne włosy, w bardzo gustownym, lecz zniszczonym stroju
MĘŻCZYZNA — czterdziestokilkuletni, szczupły — wręcz wychudzony, blady, w podniszczonym garniturze

Akcja sztuki dzieje się na zewnątrz wielkiego, bardzo nowoczesnego budynku. Cienie przechodzących ludzi, industrialne dźwięki.

Z lewej strony, z głębi, na scenę wchodzi Robert. Kieruje się w prawą stronę. Jest zgarbiony — na plecach niesie duży ciemny worek. Zmęczony, zatrzymuje się na środku sceny. Zrzuca z siebie worek i siada na nim. Odpoczywa.

ROBERT
Wokół najnowsze osiągnięcia techniki, a ja dźwigam ten syf jak jakiś palant ze średniowiecza! I to w dodatku jeden woreczek na jednego łebka, żeby „optymalnie wykorzystać ludzkie zasoby". To nie można było tu też zainstalować jakiejś maszyny?! Czysty idiotyzm! Dobrze, że przynajmniej żarcie z kroplówki nie tuczy… Ale dlaczego ja tak się denerwuję?! Tracę nad sobą kontrolę! I zaczynam gadać do siebie! Niedobrze ze mną, niedobrze… Muszę się wziąć w garść. (przybiera medytacyjną pozę) To co tu się dzieje, nie jest ważne… Znam swoją wartość… Doceniani są tylko nieliczni, nie ma co się przejmować innymi, nie potrzebuję ich… Jestem silny, mam w sobie dar zadziwienia nad światem, radość poszukiwania… wyciszenie… spokój...

Scena medytacji powinna mieć nieco komiczny charakter. Pod koniec zostaje ona zakłócona: na scenie pojawia się Kobieta, również z lewej strony, ale bliżej widowni. Ona także niesie podobny worek, tyle, że jej nie sprawia to żadnej trudności — idzie szybkim krokiem, wyprostowana. Przechodzi całą scenę i znika z prawej strony. Po chwili wraca — już bez worka. Kobieta kieruje się w lewą stronę — tam, skąd się pojawiła. Wychodzi. Po chwili wraca z kolejnym workiem — bez cienia zmęczenia. Początkowo Robert nie zwraca na nią uwagi, medytuje; wcale nie jest zdziwiony tym, że Kobieta wcale się nie męczy. Jednak z czasem uroda Kobiety coraz częściej przyciąga jego wzrok.

ROBERT
(przerywa swój monolog, zrywa się z worka, szybko podchodzi do Kobiety i szarpie ją za rękę)
Chodź!

KOBIETA
(bez problemów wyrywa się)
Przepraszam, wykonuję swoje obowiązki.

ROBERT
(nerwowo, drwiącym tonem, śmiejąc się i ponownie ją zaczepiając)
Obowiązki? Ty masz inne obowiązki...

KOBIETA
(broni się jeszcze gwałtowniej, Robert potyka się)
Proszę nie przeszkadzać, bo będę zmuszona do użycia siły fizycznej...

ROBERT (nadal podirytowany)
Już dobrze, dobrze… Ależ krzepę mają te dzisiejsze dziewczęta! (śmiejąc się) To jednak prawda, co mówią, że kobiety stają się coraz bardziej męskie. (Robert wraca do swojego worka, siada na nim) Aha! Pewnie teraz masz co innego na głowie! Zmiana światopoglądu, co!? Rewolucja świadomości… Wręcz: przebudzenie! Ta robota lepsza od poprzedniej? Bardziej wartościowa, co? Szlachetniejsza… Co ja plotę, przecież ty pewnie w ogóle nie dostrzegasz żadnej różnicy...

(Kobieta przez cały czas nosi worki)

ROBERT
(po dłuższej chwili, spokojniejszym tonem)
Ale wiesz, co? Ty jesteś trochę inna niż te wszystkie cycate blondyny dookoła. Dlatego… się tobą zainteresowałem...

KOBIETA
Ciekawy sposób okazywania zainteresowania...

ROBERT
O! A myślałem, że już się nie odezwiesz, albo będziesz bez końca powtarzać gadkę o obowiązkach.

KOBIETA
Pan również zachował się teraz nietypowo. Po tej „gadce" o sile fizycznej, pańscy poprzednicy najczęściej wyrażali się w sposób bardzo gwałtowny dość niewyszukanym językiem lub w ogóle się nie odzywali, wracając pokornie do pracy. Pańska próba nawiązania bezinteresownej rozmowy zasługuje na uznanie...

ROBERT
O, cholera! Ale wygadana lala! (podbiega do Kobiety, przygląda się jej) Ty jesteś na zamówienie! Co robiłaś poprzednio? Pamiętasz?

KOBIETA
Byłam gosposią.

ROBERT
(śmiejąc się, znacząco)
Gosposią?

KOBIETA
Tak. Pracowałam u profesora...

ROBERT
(przerywa jej)
Aha! Zaczynam rozumieć… Profesorowi nie wystarczało przecież tylko ekstra ciało, on potrzebował też główki nie od parady. Zaspokajałaś także potrzeby wyższe… Jasne, jasne… (siada z powrotem na worku, Kobieta wciąż pracuje) Człowiek potrzebuje kogoś, kto potrafiłby go zrozumieć, kogoś, kto umiałby wysłuchać, przytaknąć, poklepać po plecach, kogoś dorównującego umysłem… Mądrym jest się dla kogoś, mądrość w samotności… (przerywa wypowiedź, zamyśla się, jego twarz smutnieje) Ale może siadaj, głupio gadać, gdy tak łazisz w kółko...

KOBIETA
Ale ja mam obowiązek...

ROBERT
A nie masz jakichś ustalonych przerw w pracy? Albo… Ty masz godzinowy wymiar pracy czy na akord?

KOBIETA
Mam do przeniesienia określoną ilość...

ROBERT
(przerywa jej)
No, widzisz! To teraz trochę ze mną posiedzisz, a później sobie potruchtasz — dla ciebie to chyba żadna różnica. Zresztą (rozglądając się dookoła, ściszonym głosem), tu podobno kontrola trochę szwankuje. Wyróżniasz się nie tylko wyglądem, ale chyba i wnętrzem i nawet ciebie pewnie bardziej interesuje chwila rozmowy, niż ta monotonna harówka.

KOBIETA
(po chwili zastanowienia, nie mając akurat worka)
Dobrze. (Kobieta przez chwilę patrzy na siedzącego na worku Mężczyznę, przysiada się do niego, ale na ziemi)

ROBERT
(zaskoczony)
I proszę: bunt maszyny! I to na prośbę człowieka! A mówili, że to niemożliwe, że to tylko science-fiction. (śmiejąc się) Mam nadzieję, że obejdzie się bez dramatycznych zwrotów akcji i prób przejęcia władzy… Szczerze mówiąc, to nie wierzyłem, że uda mi się cię przekonać — przecież ty masz pewnie jakiś program nakazujący ci pracę… A ty sobie spokojnie siedzisz. (oglądając głowę i plecy Kobiety) Nic ci się nie dymi, nic nie iskrzy… A bo oni cię pewnie potraktowali standardowo- jak typową dmuchaną lalę! Otworzyli ci główkę, przestawili ledwo parę drucików i tyle. I zapewne myśleli, że to wystarczy, że będziesz harować jak koń z klapkami na oczach… Ale niestety mieli pecha, bo trafili na panią profesorową...

KOBIETA
Miał pan rację: rozmowa, praca umysłowa wydaje mi się ciekawsza od pracy fizycznej. W poprzednim miejscu pracy było podobnie: rozrywki intelektualne sprawiały mi o wiele więcej przyjemności i satysfakcji niż rozrywki cielesne.

ROBERT
Współczuję. Z profesorkiem było aż tak źle?... A właśnie, co z profesorem? Dlaczego ty tu jesteś? Chyba się tobą nie znudził? Znalazł lepszy model? A może go przypadkiem wykończyłaś? Z twoją siłą… chwila nieuwagi… jeden gwałtowniejszy ruch… Albo zawał serca! Już sobie wyobrażam, co ty mogłaś wyprawiać w łóżku… Pewnie masz do tego osobny, bardzo dobry program...

KOBIETA
Z tego co wiem, to udał się do raju.

ROBERT
Racja! Ale ze mnie tępak! To może dlatego, że jestem tu od niedawna, szok spowodowany nowym otoczeniem. Oczywiście, profesorek trochę zarobił… znaczy… narobił dobrych uczynków i poszedł do raju.

KOBIETA
A pan jak tu trafił?

ROBERT
Po pierwsze: żaden pan, tylko Robert. A po drugie, masz niezły komputer w tej głowie: ciekawy człowieka...

KOBIETA
Proszę mnie zbytnio nie przeceniać, to tylko przecież zaprogramowana uprzejmość, pytam z elektronicznej grzeczności...

ROBERT
Proszę, proszę, w dodatku skromna maszyna...

KOBIETA
Ja też mam imię: Natalia.

ROBERT
Ten profesorek to jednak miał gust we wszystkim: ta figura, kolor włosów- ludzie inteligentni nie preferują chyba blondynek, strój- tutaj większość łazi niemal goła, a nawet imię...

KOBIETA
Miły jesteś Robercie- choć w dosyć specyficzny sposób… Czy ty przypadkiem nie byłbyś bardziej zainteresowany profesorem niż mną? Bo ja — nie łudź się — „te" kabelki mam, niestety dla ciebie, stanowczo wyrwane...

ROBERT
A jakie poczucie humoru… Tak jak myślałem, masz zmieniony program: z sexy girl, na strong girl.

KOBIETA
Tak, można to tak nazwać. A propos seksu, z tej naszej, krótkiej rozmowy odnoszę wrażenie, że jesteś kulturalnym, inteligentnym człowiekiem...

ROBERT
(śmiejąc się) Dziękuję za szczerość...

KOBIETA
Ale początek naszej znajomości do najgrzeczniejszych nie należał...

ROBERT
(do siebie) Zachciało mi się rozmów z cyfrowymi lalami, już lepiej by mi było zostać przy gadaniu do siebie...

KOBIETA
To przez to, że nie jestem prawdziwą kobietą? Ze mną chciałeś pominąć damsko-męskie podchody, cały wasz miłosny rytuał, i od razu przejść do sedna, prawda?

(Robert wpada w zakłopotanie, wraca do pracy)

KOBIETA
Poza tym, bardzo sprytnie zmieniłeś temat, gdy spytałam o przyczynę twojego pobytu tutaj, Robercie, nie chcesz mówić o sobie? Nie ma tu zbyt wielu ludzi, a ci, co tutaj pracują, to przede wszystkim… więźniowie.

ROBERT
(gwałtownie zrzuca z siebie worek)
Nie jestem więźniem! Ale z ciebie bestia! Co mnie podkusiło, żeby ciebie zaczepiać?! Czuję się o wiele bardziej wolny niż (wskazując ręką w lewą stronę) oni! Człowiek myślący jest wolny nawet w kajdanach! (po chwili) To prawda, nie pracuję tu z własnej woli. Słyszałaś o tych ostatnich demonstracjach, tłumionych demonstracjach? Zostałem skazany za to, że próbowałem przywrócić tym ludziom wolność; za to, że chciałem dla nich powrotu do prawdziwego życia.

KOBIETA
Słyszałam jednak, że zostały zdemolowane liczne budynki, samochody...

ROBERT
Od wieków wiadomo, że jeżeli chcesz, aby cię słuchano, musisz tłuc po głowach. To oni są więźniami! Najpierw kuszeni reklamami, a później uzależniani od kolorowych, ruchomych obrazków!

KOBIETA
Więźniami? Przecież oni decydują się z własnej, nieprzymuszonej woli; zresztą płacą chyba za to grube pieniądze...


1 2 3 4 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Zamęt
Chemia miłości


« Dramaty   (Publikacja: 21-10-2004 Ostatnia zmiana: 05-03-2006)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Wojciech Hawryluk
Urodzony 1977 r., mieszka i pracuje w Lublinie, wykształcenie prawnicze, dramaturg (wyróżniony w 2007 r. główną nagrodą w ogólnopolskim konkursie na sztukę o tematyce współczesnej WINDOWISKO w Gdańsku - za dramat pt. Ateiści), autor tekstów i recytator w słowno-muzycznym projekcie ateiści pójdą do nieba, na koncie kilka małych, lokalnych koncertów.
 Strona www autora

 Liczba tekstów na portalu: 5  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Domorosłe przemyśliwania
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 3693 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365