|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Ludzie, cytaty Blajer czyli meksykańskie sukcesy i polska ignorancja Autor tekstu: Jan M. Fijor
Wiosną 2003, polski tancerz, choreograf i pedagog, absolwent warszawskiego
Teatru Wielkiego, Dariusz Blajer [ 1 ] objął prestiżowe stanowisko dyrektora
Compana Nacional de Danza, jak zwie się narodowa scena baletu meksykańskiego.
Mimo iż jesteśmy narodem niemal całkowicie pozbawionym światowych sukcesów,
fakt ten polskich mediów nie zainteresował.
Kwestia odległościW maju przeprowadziłem z artystą wywiad z myślą o opublikowaniu go w jednym z popularnych pism. Opublikowania rozmowy odmówiła: Rzeczpospolita, VIVA,
Gala, Twój Styl, Przekrój, Kulisy oraz kilka innych tytułów. Każdy z nich
miał ku temu swoje powody. W dzienniku na wywiad „nie mieli miejsca", w VIVA — podobnie, jak i w Gali — wymagają więcej wątków osobistych, czyli
dawania ciała. Blajer jest heteroseksualny, stąd tego osobistego wątku było
im w wywiadzie za mało. Twój Styl przez trzy miesiące nie dał odpowiedzi,
dlatego nawet nie wiem dlaczego nie chcieli wywiadu z Blajerem. Kulisy, jak
wiadomo posiłkują się sensacją, a Przekrój jest w trakcie zmiany
(poszukiwania?) formatu na bardziej czytelny.
Przerobiłem wywiad na liczący 500 znaków komunikat, ale nawet i on nikogo nie
zainteresował. W skali sensacyjności decydującej o znalezieniu się na łamach
gazet, fakt, iż Polak został szefem krajowej sceny baletowej „jakiegoś
kraiku w Ameryce Łacińskiej" — tłumaczył mi jeden z redaktorów -
wiadomość ta znajduje się na poziomie rubryki „wypadki". I nie jest to
wcale wina prasy, lecz czytelników, którzy wolą czytać o tym, w jakich
butach chodzi laureat siódmej edycji Wielkiego Brata z Indonezji, co pija na śniadanie
bohaterka serialu „Umierać z miłości" , czy z czego jest uszyta garsonka
pani prezydentowej — niż o jakimś facecie, z jakiegoś tam Meksyku. Pogarda, z jaką wymawiano nazwę tego „kraiku" świadczy o ignorancji redaktorów, gdyż
Meksyk, mimo całego bagażu problemów, bije nas na głowę zarówno pod względem
gospodarczym jak i kulturowym. Każde dziecko w Birmie czy Beninie zna obrazy
Diego Rivery czy potrafi rozpoznać meksykańskie rytmy, podczas gdy Polska
kojarzy im się co najwyżej z polką lub kozakami.
Faktem jest jednak, jak mi wyjaśnił inny redaktor, że zainteresowanie
czytelników maleje wraz z odległością obiektu zainteresowania od Warszawy.
Pewnie to prawda, dlaczego zatem tyle się w polskiej prasie pisuje o Amerykankach: Madonnie i Hillary Clinton, czy Portorykance: Jeniffer Lopez?
Za mało skandalu...
Trudno zaprzeczyć — postać Dariusza Blajera nie pasuje do wizerunku bohatera
polskich magazynów ilustrowanych. Po pierwsze, jest facetem z krwi i kości, który
do wszystkiego doszedł własną, ciężką pracą i talentem. Po drugie, jest
skromny, nie znosi blichtru i taniej propagandy. Nosi się elegancko, ale bez
ekstrawagancji. Nie szasta pieniędzmi. Po trzecie, choć bardzo przystojny,
jest wiernym mężem i dobrym ojcem jednej i tej samej kobiety. Po czwarte, nie
udziela się na krajowej niwie prasowej, bo nie ma na to czasu. Po piąte
wreszcie, kogo ten balet tak naprawdę interesuje. Idol, Bar — tak, ale, na miłość
Boską, nie balet?!
Wprawdzie niektóre wątki życia artysty, jak np. to, że wyjechał do Meksyku,
porzuciwszy posadę solisty w balecie Bejarta, dla którego pracował trzy lata,
albo, że zrezygnował z oferty królewskiego baletu w Sztokholmie tylko
dlatego, że się zakochał w meksykańskiej tancerce, miałyby szansę nawet w VIVA, jednakże kładą Blajera dalsze koleje życia. Tancerkę bowiem poślubił,
ma z nią dwoje dzieci, i co gorsza, cały czas ją kochał i był wierny.
Bohater gorących stron polskich periodyków tak nie postępuje. Musi być
przecież skandal!
Blajer miałby może pewne szanse w prasie sportowej. O tym jednak nie pomyślałem.
Zrobiona przez niego, i osobiście zatańczona, etiuda wyprodukowana z okazji
meksykańskiego Mundialu 1986 stała się nie tylko oficjalnym filmem promującym
piłkarskie mistrzostwa świata, nagrodzono ją ponadto za walory artystyczne.
Gdyby MKOL przyznawał, jak niegdyś, laury olimpijskie za prace artystyczne,
Blajer zostałby medalistą olimpijskim.
Tuż po mistrzostwach, w uznaniu dorobku artystycznego powołano go na
Pierwszego Solistę Teatro de Bellas Artes, meksykańskim odpowiedniku Teatru
Wielkiego, gdzie równocześnie tańczył i prowadził studia choreograficzne
dla mistrzów baletu. Przez kilka sezonów tańczył także na czołowych
scenach baletowych Stanów Zjednoczonych, w Chicago i El Paso.
Za dużo sukcesu...
Epizodem, który Dariusza Blajera w oczach polskich mediów — może nie
kompromituje — ale na pewno nie stawia w najlepszym świetle, osłabiając
jego pozycję artystyczną są nieustanne ciągoty w kierunku… biznesu. Tuż po
osiedleniu się w Mexico City założył z przyjacielem fabrykę obuwia do tańca, a następnie, już z żoną, Marissą, szkołę baletową, która wciąż
uchodzi za jedną z najlepszych szkół tańca w stolicy Meksyku. Kiedy, wskutek
urazu kręgosłupa, podczas występów gościnnych w USA, zmuszony został do
rezygnacji z pozycji Pierwszego Solisty Teatro de Bellas Artes, wpadł na pomysł
zorganizowania importu polskiego lnu do Meksyku. Przedsięwzięcie to, podobnie
jak wszystko, za co się dotychczas Blajer wziął, okazało się dużym
sukcesem. I co ważniejsze, Blajer potrafi godzić biznes z działalnością
artystyczną. W Polsce taki człowiek natknąłby się niechybnie na mur zawiści i złej woli, Meksykanie są jednak bardziej tolerancyjni. W lutym 2003,
kierownictwo Compańa Nacional de Danza, po uzgodnieniu kandydatury z ministrem
kultury Meksyku, zakomunikował mu, że „na wniosek zespoły baletu" został
mianowany dyrektorem tej sceny uznawanej przez fachowców za jedną z najlepszych w obu Amerykach.
W Polsce mianowanie Węgra czy Boliwijczyka dyrektorem sceny narodowej byłoby
świętokradztwem, wywołującym burzę protestów i interpelacji poselskich.
Trudno sobie wręcz wyobrazić, która z osób trzymających władzę, czyli
decydujących o nominacjach na stanowiska dyrektorskie zdobyłaby się na odwagę
taką kandydaturę spoza układu zgłosić. W Meksyku pochodzenia kandydata nie
miało znaczenia. W tej ekspansywnej i żywiołowej kulturze kryterium narodowościowe
praktycznie nie istnieje; Frida Kahlo była Niemką, największy gwiazdor
telewizyjny Meksyku, Victor Zabludovsky, polskim Żydem, a najpopularniejszy
piosenkarz, Pablo Milanes, Kubańczykiem. Silne kultury, jak meksykańska, nie
mają kompleksów i nie boją się obcych. Tym bardziej więc liczy się uznanie
dla talentu i umiejętności Blajera, który wbrew ponurym doświadczeniom Sławomira
Mrożka, znalazł w Meksyku i dom, i wdzięczny warsztat pracy.
Kosmopolita
Dlatego Dariusz Blajer czuje się w Meksyku, jak domu. „To moja druga ojczyzna — wyznaje — Robię to co kocham, wychodzi mi to, spotykam się z szacunkiem
ludzi… Wątpię czy w Polsce kiedykolwiek osiągnąłbym to, co tutaj". Ja też
wątpię.
Blajer nie ma pretensji, nie narzeka, choć podejrzewam, że mówiąc coś
takiego naraża się patriotycznie zorientowanym mediom polskim na zarzut
kosmopolity. Z recenzji i podsumowań pierwszego sezonu na stanowisku
dyrektorskim , jakie ukazały się w meksykańskiej prasie po pierwszych jego
premierach dominują określenia, jak: „świeżość spojrzenia" i „słowiańska
spontaniczność", a nawet „duch polskości".
W jednym z wywiadów dla prasy, nowy dyrektor ujawnił swoje plany przyjazdu z baletem do Polski, pod warunkiem, że zostanie zaproszony. Może by i został,
ale w Polsce pies z kulawą nogą nie wie, że ktoś taki jak on istnieje. Co więcej,
nikt nawet o to nie dba. Stąd kondycja polskiego baletu, mimo iż mamy więcej
wybitnych artystów, w przeciwieństwie do baletu meksykańskiego, jest raczej
skromna. Jaki jest tego powód? Blajer uważa, że brak nam entuzjazmu, wiary w siebie i mamy skłonności do zaścianku.
Widać, że chyba ma rację.
Przypisy: [ 1 ] Dariusz Blajer urodził się w Warszawie, gdzie mieszkał do połowy lat 1970.
Jest absolwentem warszawskiej szkoły baletowej, rocznik 1971. Po ukończeniu
szkoły, w latach 1971-1975 był solistą Teatru Wielkiego w Warszawie, potem na
rok zagościł w szeregach Zespołu „Mazowsze", skąd wyjechał do Marsylii
na zaproszenie Rollanda Petite’a. Wkrótce potem, w 1978 roku, zaangażował
go inny światowej sławy twórca nowoczesnego baletu, legendarny, Maurice
Bejart, u którego występował przez 3 sezony. Następnie przez krótko tańczył
na deskach Cullberg Ballet w Sztokholmie, skąd wyjechał na kontrakt do
Meksyku, gdzie mieszka do dzisiaj.
Przez sześć lat był pierwszym tancerzem narodowej sceny tego kraju. Po
dotkliwej kontuzji kręgosłupa porzucił balet zawodowy, zakładając w Mexico
City własną szkołę baletową. W tym roku został mianowany dyrektorem
Compana Danza Nacional, flagowego baletu Meksyku. Prócz działalności
pedagogicznej zajmuje się choreografią i reżyserią teatralną. « Ludzie, cytaty (Publikacja: 30-10-2004 )
Jan M. Fijor Ekonomista; publicysta "Wprost", "Najwyższego Czasu", "Życia Warszawy", "Finansisty" i prasy polonijnej; wydawca (Fijorr Publishing). Były doradca finansowy Metropolitan Life Insurance Co. Ekspert w dziedzinie amerykańskich stosunków społeczno-politycznych. Autor dwóch książek: "Imperium absurdu" i "Metody zdobywania klienta, czyli jak osiągnąć sukces w sprzedaży". Liczba tekstów na portalu: 36 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Keynes i jego ludzie | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3718 |
|