|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Państwo i polityka » Ekonomia, gospodarka, biznes
Kupuj lepsze, dajesz prace. Patriotyzm nie popłaca Autor tekstu: Jan M. Fijor
Cel tej akcji wydaje się czytelny, patriotyczny i atrakcyjny: „kupuj
polskie produkty, bo w ten sposób tworzysz w Polsce miejsca pracy". Problem w tym, że z samego kupowania wyrobów krajowych, miejsc pracy nie przybywa; najczęściej
wręcz ubywa! Przekonali się o tym w latach 70. XX w. amerykańscy producenci
samochodów, którzy zmobilizowali — potężny podówczas i wpływowy — Związek
Zawodowy Pracowników Przemysłu Motoryzacyjnego, Teamsters, do zainicjowania
patriotycznej akcji: „Buy American!" (Kupuj amerykańskie!) Upojony i uśpiony
związkowo — patriotyczną propagandą, przez niemal dwie dekady, do końca
lat 90. nie potrafił odeprzeć ataku motoryzacji japońskiej.
Kupuj lepsze!
Aż 81 proc. Polaków deklaruje, że „stara się kupować produkty polskie, jeśli
ma taką możliwość". Równocześnie pośród czynników, na jakie zwraca
uwagę polski konsument przy wyborze towaru, polskość produktu odgrywa
stosunkowo niewielką rolę — od 5 — 8 proc. I bardzo słusznie, gdyż
polskość wyrobu nie decyduje jeszcze o jego wartości, jakości, cenie, które
dla każdego racjonalnego konsumenta są kryteriami najważniejszymi. Piotr
Staniewski z Fundacji „Teraz Polska" jest zdania, że polskie produkty, w puli wszystkich wyrobów sprzedawanych w Polsce stanowią niewiele ponad 10
proc. Reszta to import. Wybór importu tylko w niewielkiej części spowodowany
jest snobizmem, głównym kryterium jest właśnie wyższa jego wartość. To
przecież jasne, że polscy importerzy sprowadzają do Polski towary
konkurencyjne — takie, których nie produkujemy, albo których nie potrafimy
wyprodukować taniej i lepiej od innych. I to jest główny powód, dla którego
polskość musi być marginalnym kryterium wyboru.
No, dobrze, powiadają organizatorzy konkursu „Kupujesz polskie, dajesz pracę".
Czyż nie warto, dla dobra ogółu, zrezygnować z egoistycznego kryterium wartości i kupić coś choćby dlatego, że w ten sposób popieramy naszego rodaka,
Polaka? Otóż, nie warto! Rezygnacja oznacza bowiem popieranie producenta
gorszego.
Ekonomista amerykański, Gary North, zagorzały krytyk akcji „Buy American!"
przypomina, że „kupując telewizor chiński za 100 dol., zamiast takiego
samego telewizora amerykańskiego za 200 dol. popierasz producenta z USA, i on
na tym skorzysta. Pamiętaj jednak, że wydałeś niepotrzebnie 100 dol., za które
mogłeś kupić te wyroby amerykańskie, które są od chińskich lepsze".
Każdy Amerykanin, Polak, Niemiec, Grek jest nie tylko producentem, ale także
konsumentem. Producent „za drogich" telewizorów korzysta na tym, że jego
rodacy je kupują, ci ostatni jednak na takiej transakcji tracą. Pamiętajmy
bowiem — zwraca uwagę, Thomas Sowell, ekonomista ze Stadfordu, że żyjemy w świecie ciągłych niedoborów i popieranie producenta gorszego (bo droższego)
jest marnotrawstwem surowców, energii i ludzkiej pracy, które mogłyby zostać
wykorzystane do innego, bardziej efektywnego celu." Cenę takiego
marnotrawstwa ponosi cała gospodarka.
Patriotyzm nie popłaca
I w tym właśnie tkwiła przyczyna dramatu w amerykańskiej motoryzacji;
producenci z Detroit pewni swego, bo patriotycznie nastawieniu rodacy kupowali
ich produkty nie licząc się z ich jakością i zużyciem paliwa, nie starali
się swoich wyrobów usprawniać, bo i po co. Kiedy w 1979 roku cena benzyny
zaczęła w budżecie Amerykanów być dostrzegalna, przesiedli się na oszczędne, a do tego wyśmienite jakościowo auta japońskie. Detroit popadł w kryzys. Buy
American! Podobnie, jak „Kupuj polskie", to hasła osłabiające
konkurencyjność wyrobów. Z gospodarczego, ale nawet z patriotycznego punktu
widzenia, o wiele korzystniejszym hasłem byłoby hasło: „Nie kupuj polskich
wyrobów… aż będą lepsze od zagranicznych!" To, że polska żywność jest w wielu kategoriach bezkonkurencyjna zawdzięczamy snobizmowi na wyroby
zachodnie, jaki pojawił się po 1989 roku, i brakowi jakiejkolwiek osłony
rolnictwa. Dzisiaj Polaków, Niemców, Amerykanów nie trzeba namawiać do
jedzenia polskiego chleba, wędlin, warzyw, malin, wiśni, wyrobów
mleczarskich, tak jak nie trzeba ich namawiać, żeby pili francuskiego
szampana, jedli holenderskie sery, czy jeździli niemieckimi samochodami.
Kupując polskie produkty i usługi tworzymy miejsca pracy tylko wtedy, gdy są
to wyroby lepsze od zagranicznej konkurencji. W przeciwnym razie, marnujemy
pieniądze i demoralizujemy polski przemysł. Import nie jest alternatywą dla
produkcji krajowej. Aby Jan Kowalski mógł jeździć hondą, a nie polonezem,
Akiro Matsushita musi od Jana Nowaka kupić coś, czego w Japonii nikt nie
potrafi lepiej wytworzyć. Aby coś kupić, trzeba najpierw cokolwiek innego
sprzedać. Mashushita sprzedaje więc to, co potrafi robić najlepiej. I Nowak
sprzedaje to, co potrafi robić najlepiej. Korzystają obaj.
Rezygnacja z zasady podziału pracy cofnie nas do czasów prehistorycznych.
Import nie jest bowiem alternatywą rozwoju gospodarczego. Jeśli to kogoś nie
przekonuje, niech przypomni sobie prl, kiedy zamiast Lee czy Levi'sów na półkach
sklepowych dominowały dżinsy „Odra", zamiast kawasaki jeździło się
motocyklem wfm, a substytutem Moet et Chandome było wino „Kaskada".
Wszystko to wyroby polskie! Dawaliśmy pracę producentom Odry, wfm czy
„Kaskady", ale jakim kosztem.
Kontrakcja
Polski przemysł nie jest niekonkurencyjny z powodu niechęci Polaków do
kupowania polskich wyrobów, lecz dlatego, że błędne ustawodawstwo, wysokie
podatki i szkodliwa ochrona miejsc pracy, cła, kwoty importowe etc. uniemożliwiają
polskim produktom konkurencyjność lub pozbawiają producentów motywacji do
poprawy jakości i obniżenia ceny. Wystarczyły przecież minimalne koncesje
podatkowe na rzecz przemysłu, by w pierwszym kwartale tego roku dynamika polskiego
eksportu — co jest najbardziej obiektywnym kryterium jakości naszych wyrobów — przekroczyła tempo wzrostu eksportu… chińskiego.
Zamiast więc zatrudniać konsumentów do ratowania polskiego przemysłu,
uwolnijmy gospodarkę spod ciężaru regulacji i akcji, które ją dołują. Tak
jak to zrobili Amerykanie. Dzisiaj, kiedy Teamstersi znajdują się w rozsypce, a o akcji „Kupuj amerykańskie" niemal wszyscy zapomnieli, samochody „made
in USA" nie ustępują jakością "japończykom"; ford jest równie chętnie
kupowany przez Amerykanów, co toyota, jeep zaś jest najlepiej sprzedającym się
samochodem terenowym w Japonii.
Patriotyzm w gospodarce nie sprawdza się, racjonalizm — tak!
« Ekonomia, gospodarka, biznes (Publikacja: 26-11-2004 )
Jan M. Fijor Ekonomista; publicysta "Wprost", "Najwyższego Czasu", "Życia Warszawy", "Finansisty" i prasy polonijnej; wydawca (Fijorr Publishing). Były doradca finansowy Metropolitan Life Insurance Co. Ekspert w dziedzinie amerykańskich stosunków społeczno-politycznych. Autor dwóch książek: "Imperium absurdu" i "Metody zdobywania klienta, czyli jak osiągnąć sukces w sprzedaży". Liczba tekstów na portalu: 36 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Keynes i jego ludzie | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3782 |
|