|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kościół i Katolicyzm » Organizacja i władza » Watykan i papiestwo
Wyznawcy Tatusia Autor tekstu: Maciej Psyk
"Dzień
pierwszy — na plakatach towarzysz Lenin.
Dzień drugi — w gazetach towarzysz Lenin.
Dzień trzeci — w telewizji towarzysz Lenin.
Dzień
czwarty — boję się otworzyć lodówkę".
Ten stary
dowcip przypomina mi się — i pewnie wielu Czytelnikom! — za każdym razem,
gdy skala kultu jednostki wokół "bezsprzecznie Największego Polaka"
rośnie jak poziom Odry w marcu czyli w okresie „n-tej Pielgrzymki
do Ojczyzny". I rzeczywiście — strach wtedy otwierać lodówkę. Zupełnie
normalnych ludzi, nie wyłączając nawet profesorów uniwersyteckich, ogarnia
amok i przestają racjonalnie myśleć i działać. Nie jest to bynajmniej
coś wyjątkowego ani przekonującego do osoby papieża. Wręcz przeciwnie — w ten sam sposób reagują fani na widok swych idoli muzycznych. Najbardziej
histerycznie reagują — co ważne — nie dorośli lecz nastolatki (hormony i te sprawy!). Człowiek dojrzały psychicznie jest o wiele mniej skłonny do
takich ekstremalnych uczuć. W państwach totalitarnych zaś gwiazdorów zastąpili
przywódcy, co do dzisiaj, z bezpiecznej na szczęście odległości, można oglądać w Korei Północnej. Kult
jednostki wymaga ukorzenia się poddanych do poziomu małych dzieci, nad którymi
musi pochylić się rodzic czyli rządzący. To błogie uczucie zwalnia co
prawda z wielu trosk i zmartwień, ale nie za darmo. "Skutkiem
ubocznym" kultu jednostki jest pozbawienie poczucia obywatelstwa czyli
wytyczenie marszu z „narodu" w „stado". To proste jak dwa razy dwa, że
tam gdzie występuje kult jednostki tam nie ma demokracji. Z tego właśnie
powodu polscy politycy nie są mu przeciwni lecz ustawiają się w kolejce do całowania
na klęczkach — posłuszne i korne społeczeństwo jest marzeniem każdej
władzy. Inna sprawa, że dla niektórych z nich poziom wiejskiej babiny (nie
obrażając tychże) jest stanem naturalnym. Nasz rodzimy,
budowany przez „przewodnią siłę narodu" kult „Geniusza Tatr" wyróżniają
dwie rzeczy. Po pierwsze — groteskowy wprost infantylizm. Inne przykłady
historyczne nie grzeszą tu intelektualizmem gdyż, jak wspomniano, kult
jednostki wymaga od „wiernych" uznania się za dzieci, ale polska wersja to
po prostu zgroza. Na jednej z pielgrzymek wierni w Watykanie trzymali wielki
transparent "Tatusiu Święty — kochamy Cię". I wolno uznać, że
wielu osobom ta nowa tytulatura istotnie bardziej odpowiada. Inną groteską co
najmniej na pograniczu zdrowia psychicznego (stan umysłowy jak po długim
pobycie w sekcie) są… podróże szlakami pomników papieskich czy „Spływ
Kajakowy Szlakiem ks. Karola Wojtyły". Obrazu dopełniają słynne „kremówki
papieskie". To już nie infantylizm — to umysłowe i psychiczne
niewolnictwo. A przecież ideałem jest sprowadzenie wszystkich Polaków do
takiego poziomu! Na szczęście nawet wśród duchownych nie wszyscy
przyklaskują „religijności" bałwochwalczej, o wyraźnych problemach
emocjonalnych. Jezuita, o. Stanisław Musiał, na pytanie o papieską
pomnikomanię mówi: "To mnie też przeraża". Drugą, i bodaj ważniejszą, cechą kultu obecnego papieża jest zastąpienie przez niego
Boga niczym przez biblijnego złotego cielca. Istotnie, w przeciwieństwie do
Najwyższego widać go i można zrobić sobie z nim zdjęcie. Po takiej
zamianie wszystkie uczucia religijne są lokowane w jego osobę. Nie trzeba do
niej dużo — tytuł „Ojca Świętego" został przecież zamieniony już
dawno… Ma się wrażenie, oglądając owe gospodarskie wizyty po Polsce, że
Bóg jest tutaj najmniej ważny i obchodzi katolików mniej niż ateistów.
Papież kichnął, ziewnął, pomachał ręką, wyjrzał przez okno, zażartował — to rozpala JEGO wiernych do białości i staje się wiadomościami dnia.
Nawet nie to, co powiedział, choćby to było coś mądrego. To nie ma
znaczenia. Papież przyjeżdża do Polski właściwie tylko kichać, ziewać i żartować. O ile kult Lenina wymagał zamiany komunizmu w quasi-religię,
kult Jana Pawła II wymaga jedynie małej, prawie niewidocznej podmiany, takiej
jak z pogańskimi pisankami, które rzekomo symbolizują nam Zmartwychwstanie.
Nie dziwmy się więc, że za nazwanie go „staruszkiem" można zostać oskarżonym o obrazę uczuć religijnych. W tym akurat przypadku nie jest to nadużycie -
jedynie teologia nie nadąża za rzeczywistością. Tylko ewangeliczni chrześcijanie
za prorocze i natchnione mogą uznać słowa, których istnienia w Nowym
Testamencie większość katolików nawet nie podejrzewa: "Nikogo
też na ziemi nie nazywajcie ojcem swoim; jeden bowiem jest Ojciec, Ten jest w niebie" (Mt 23, 9). I właśnie kult jednostki, przez który na
Zachodzie Polskę nazywa się "Iranem Europy" a któremu sam
zainteresowany nigdy się nie sprzeciwił, można uznać za najbardziej przykrą a najmniej potrzebą spuściznę po jego pontyfikacie. O ile bowiem
przekonania religijne są osobistą sprawą każdego człowieka, to lokowanie
religii tam gdzie budzi to tylko politowanie i bez mała współczucie najgorzej
świadczy o niej samej. A może, jeśli podziwiamy Ukraińców za eksplozję
postaw obywatelskich, zrobimy sobie prezent i zrównamy się z nimi?
« Watykan i papiestwo (Publikacja: 03-12-2004 )
Maciej Psyk Publicysta, dziennikarz. Z urodzenia słupszczanin. Ukończył politologię na Uniwersytecie Szczecińskim. Od 2005 mieszka w Wielkiej Brytanii. Członek-założyciel Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów oraz członek British Humanist Association. Współpracuje z National Secular Society. Liczba tekstów na portalu: 91 Pokaż inne teksty autora Liczba tłumaczeń: 2 Pokaż tłumaczenia autora Najnowszy tekst autora: Monachomachia po łotewsku | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3796 |
|