|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Nauka » Biologia » Antropologia » Nauki o zachowaniu i mózgu
Śmiech naukowy [2] Autor tekstu: Krzysztof Szymborski
Nic więc dziwnego, że literatura medyczna jest dziś pełna zaleceń dla pielęgniarek, by robiły wszystko w celu rozśmieszenia pacjentów, a niektóre szpitale dziecięce zaczęły organizować u siebie występy klaunów.
Niedawne badania naukowe rzuciły też nowe światło na inne interesujące aspekty śmiechu. W 1997 roku wielkie zainteresowanie wzbudziły wyniki badań nad łaskotaniem — problemem, który od dawna intrygował myślicieli takich jak Sokrates, Galileusz czy Darwin. Objawy pozornej wesołości wywołanej łaskotaniem są istotnie dość zagadkowe. Dlaczego na przykład śmiejemy się łaskotani przez kogoś innego, kiedy natomiast próbujemy sami łechtać się pod pachą, efekt jest żaden. Zdaniem Darwina, a także niemieckiego dziewiętnastowiecznego fizjologa Ewalda Heckera, między humorem i łaskotaniem istnieją znaczne podobieństwa — oba wywołują śmiech, gęsią skórkę, konwulsyjne skurcze mięśni, oba też wydają się być połączone z „przyjemnym stanem umysłu". By sprawdzić naukowo ową tzw. hipotezę Darwina-Heckera, doktorantka z wydziału psychologii Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego Christine Harris podjęła dociekliwe badania nad problemem „śmiechu z łaskotania", konstruując między innymi specjalną maszynę. Jej obiekty badawcze śmiały się tak samo, niezależnie od tego, czy były łaskotane przez inną osobę, czy przez automat. W rezultacie pomysłowej serii testów Christine Harris wykazała, że śmiech spowodowany łaskotaniem nie jest śmiechem wesołym. Jest to, jej zdaniem, fizjologiczny odruch, analogiczny do płaczu spowodowanego krojeniem cebuli. Dlaczego jednak nie możemy sami siebie łaskotać? Christine Harris twierdzi, że dla wywołania reakcji śmiechu konieczny jest element zaskoczenia: nie możemy się połaskotać, tak samo jak nie możemy sami siebie przestraszyć. Inni badacze nie są jednak do końca przekonani, że wyjaśnienie to jest słuszne; doktor Alan Fridlund, inny badacz łaskotek, obstaje nadal przy twierdzeniu, iż odpowiedzi należy szukać w społecznej naturze śmiechu. Przeważająca większość naukowców zdaje się ostatecznie przychylać do koncepcji pani Harris. Wyniki prac brytyjskich uczonych prowadzonych pod kierunkiem Sarah-Jayne Blackmore przy użyciu maszyny do łaskotania i metody funkcjonalnego rezonansu magnetycznego dowiodły, że obszar mózgu, w którym zlokalizowane są wrażenia przyjemności, „zapalał się" jedynie wówczas, gdy maszyna była obsługiwana przez osobę postronną, nie zaś przez samego badanego. Ma to stanowić potwierdzenie „teorii zaskoczenia".
Zanim jeszcze kontrowersja dotycząca ludzkich łaskotek została rozstrzygnięta, naukowa debata objęła badania nad innymi gatunkami istot żywych. O tym, że szympansy i inne małpy człekokształtne także potrafią się śmiać, kiedy się je łaskocze, wiedziano co najmniej od czasu badań Darwina. Ostatnio jednak Robert Provine i Kim Bard postanowili zbadać to zjawisko nieco dokładniej. Doszli oni do wniosku, że sposób, w jaki się śmiejemy, ma związek z ludzką zdolnością do posługiwania się mową. Łaskotane szympansy śmieją się, wydając sapiące odgłosy bez przerywania wydechu. Można zatem powiedzieć, że śmieją się „w obu kierunkach": jedno sapnięcie podczas wdechu i jedno podczas wydechu. Zdaniem uczonych świadczy to o niezdolności tych małp do właściwego ludziom manipulowania wydechem, co jest niezbędne przy artykulacji ludzkiej mowy.
Jeśli szympansy śmieją się inaczej niż ludzie, to co dopiero mówić o szczurach! Do niedawna nauka była w ogóle nieświadoma faktu, że tę, wydawałoby się, typowo ludzką formę zachowania dzielimy nawet z gryzoniami. Dość trudno się tego było domyślić, gdyż — jak wykazały ogłoszone w tym roku wyniki badań Jaaka Panskeppa z Uniwersytetu Bowling Green w stanie Ohio — szczury śmieją się, wydając ultradźwięki. Pewnego dnia doktor Panksepp postanowił swoje szczury połaskotać i odkrył, że niesłyszalne dla ludzkiego ucha piski, jakie zwierzęta zaczęły wydawać, są w istocie śmiechem, nie zaś, jak wcześniej sądzono, sygnałem zaniepokojenia.
Ostatnio dokonano innego jeszcze istotnego odkrycia dotyczącego
neurofizjologii ludzkiego śmiechu. Kiedy grupa lekarzy pod kierunkiem doktora Itzhaka Frieda ze Szkoły Medycznej Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles przeprowadzała mapowanie mózgu cierpiącej na epilepsję szesnastoletniej pacjentki, przygotowywanej do zabiegu chirurgicznego, zauważono, że elektryczna stymulacja niewielkiego obszaru (2x2 cm) kory, położonego w górnym zwoju czołowym lewej półkuli mózgu, powoduje — zależnie od intensywności bodźca — łagodne rozbawienie lub niepohamowany wybuch wesołości. Spytana o jej przyczynę, pacjentka wyjaśniała, że badający ją lekarze zaczęli się nagle bardzo śmiesznie zachowywać. Odkrycie to wydaje się zaprzeczać wspomnianym wcześniej twierdzeniom profesora Provine’a, jakoby obszary odpowiadające za kontrolę śmiechu ukryte były głęboko pod korą mózgową. Być może jest to sprzeczność jedynie pozorna.
Śmiech jest zjawiskiem niezwykle złożonym, o którym wciąż wiemy bardzo niewiele. Badacze rozróżniają dziś co najmniej 16 jego odmian — od dyskretnego chichotu do głośnego rechotania — i każdy z nich kontrolowany może być przez odmienny mechanizm mózgowy.
Humor natomiast został podzielony na 44 podstawowe kategorie oraz 60 podkategorii. Czy jest on nieuchronnie wyrazem okrucieństwa, złośliwości i poczucia wyższości? Sądzę, że twierdząc tak, pan Charles Gruner przesadza. Inni badacze wykazali, że wspólny śmiech wzmacnia więź między ludźmi, a nawet że ci, którzy się więcej śmieją, są w jakimś sensie lepsi. Na przykład, jak dowiodły badania, ludzie weselsi są też bardziej skłonni do oferowania, po śmierci, swych narządów do przeszczepów. A poza tym, jak ktoś trafnie zauważył, na skali okrucieństwa żartowanie sobie z czyjegoś nieszczęścia zajmuje mimo wszystko bardzo niską pozycję. Gdy zaś przy
okazji skłoni się takiego nieszczęśnika do śmiechu, może to nawet ulżyć jego cierpieniu.
Natomiast jeśli chodzi o najnowsze amerykańskie komedie filmowe, to wciąż nie jestem pewien, czy ich śmieszność ma coś wspólnego z łaskotaniem...
*
Październik 1998. Tekst pochodzi ze zbioru Poprawka z natury...
Publikacja w Racjonaliście za zgodą Autora.
1 2
« Nauki o zachowaniu i mózgu (Publikacja: 30-01-2005 )
Krzysztof SzymborskiHistoryk i popularyzator nauki. Urodzony we Lwowie, ukończył fizykę na Uniwersytecie Warszawskim. Posiada doktorat z historii fizyki. Do Stanów wyemigrował w 1981 r. Obecnie jest wykładowcą w Skidmore College w Saratoga Springs, w stanie Nowy Jork.
Jest autorem kilku książek popularnonaukowych (m.in. "Na początku był ocean", 1982, "Oblicza nauki", 1986, "Poprawka z natury. Biologia, kultura, seks", 1999). Współpracuje z "Wiedzą i Życie", miesięcznikiem "Charaktery", "Gazetą Wyborczą", "Polityką" i in.
Dziedziną jego najnowszych zainteresowań jest psychologia ewolucyjna, nauka i religia. Częstym wątkiem przewijającym się przez jego rozważania jest pytanie o wpływ kształtowanych przez ewolucję czynników biologicznych i psychologicznych na całą sferę ludzkiej kultury, a więc na nasze zachowania, inteligencję, życie uczuciowe i seksualne, a nawet oceny moralne. Liczba tekstów na portalu: 31 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Mężczyzna niepotrzebny | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3906 |
|