|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Prawo » Prawo administracyjne
Niebezpieczne usprawnienie Autor tekstu: Witold Filipowicz
Przewlekłość postępowań sądowych jest znana. Tyczy to w zasadzie
wszystkich rodzajów spraw, w tym i postępowań przed NSA. Od 1 stycznia 2004
r. obowiązują nowe przepisy postępowania przed sądami administracyjnymi.
Podstawową zmianą jest wprowadzenie w życie konstytucyjnej zasady o dwuinstancyjności postępowania sądowego. Pośród wielu nowych rozwiązań
warto zwrócić uwagę na zmianę sposobu wnoszenia skargi do wojewódzkiego sądu
administracyjnego. Pod rządami poprzedniej ustawy o NSA skargę taką wnosiło się bezpośrednio
do Sądu. Ten, po pewnym czasie, bywało, że dość długim, zabierał się za
skargę i rozpatrywał jej zasadność, kompletność, itd. Następnie kopię całej
dokumentacji przesyłał skarżonemu organowi z żądaniem udzielenia odpowiedzi
na skargę. Potem tę odpowiedź wraz z ewentualnie ustalonym terminem rozprawy
przesyłał stronie skarżącej. Wszystko to rozciągało się w czasie i trwało
miesiącami. Pod rządami obecnych przepisów droga ta została znacząco skrócona.
Skargę wnosi się do wojewódzkiego sądu administracyjnego (WSA) za pośrednictwem
organu, którego akty, czynności lub bezczynność są przedmiotem skargi.
Organ ma obowiązek w ciągu trzydziestu dni przekazać skargę sądowi wraz z aktami sprawy i odpowiedzią na skargę. Racjonalność ograniczenia
biurokratycznego krążenia dokumentacji wydaje się oczywista. Pojawia się
jednak pewnego rodzaju niebezpieczeństwo. Nawet jeśli teoretyczne, to warto się
chyba nad nim zastanowić. Otóż w momencie, gdy strona wyśle skargę za pośrednictwem organu,
traci jednocześnie wszelką kontrolę nad dalszymi losami skargi. Nakaz
zachowania przez organ terminu trzydziestu dni dla przekazania sądowi całej
dokumentacji jest zrozumiały i powinien być bezwzględnie przestrzegany. A jeśli
organ nie dochowa terminu? Albo jeszcze gorzej, w ogóle nic nie zrobi, to co wówczas? Oczywiście, w dalszych przepisach ustanowiono sankcje wobec organu, który
nie zastosował się do przepisów. Jednakże jak długo strona ma czekać na
jakikolwiek sygnał, że sprawa jest w toku? Przez miesiąc nic się nie dzieje,
bo organ ma tyle czasu. Potem, zakładając wykonanie obowiązku, nadal nie
wiadomo, czy istotnie sprawa do sądu trafiła. Dopiero sygnał z sądu
powiadamia stronę, że wszystko idzie właściwym trybem. Ale tu już terminu
żadnego nie określono, więc kolejnych kilka miesięcy strona może pozostawać w nieświadomości, co tak naprawdę się z jej skargą dzieje. Dzielenie włosa na czworo? Może niekoniecznie. Jeżeli skarga dotyczy
np. bezczynności organu, to jaka jest gwarancja, że organ i w tym przypadku
nie będzie pozostawał w bezczynności? Za jakiś czas, oczywiście, można to
ustalić. Ale o jakich terminach w tym przypadku mowa, kwartał, pół roku,
rok? I jaką drogę obrać, pytać organ, uporczywie milczący, czy też sąd
administracyjny i znów za pośrednictwem organu? Sankcje przewidziane w przepisach wobec krnąbrnego organu nie wydają
się być wystarczającym instrumentem, który sam z siebie zapewniałby
przestrzeganie prawa. Ostatecznie organ ewentualną grzywnę zapłaci ze środków
budżetowych, a osobom indywidualnie odpowiedzialnym, znając realia
funkcjonowania naszej administracji, włos z głowy nie spadnie. Jeszcze ciekawiej wygląda sytuacja skargi na nie wykonanie wyroku, w którym
uwzględniono skargę na bezczynność organu. Skarga taka, uwzględniona,
wskazywać może na wyjątkowy upór organu w nie robieniu tego, co robić
powinien. Wyrok zobowiązujący do podjęcia jakiegoś działania powinien być,
co do zasady, wykonany bezzwłocznie. W praktyce jednak bywa różnie. W przypadku np. Ministra Edukacji wyrok w sprawie II SAB 208/03 wykonany został w jednej części — zwrot kosztów postępowania na rzecz strony skarżącej.
Natomiast w części drugiej — odniesienia się do całości wniosku o udzielenie informacji publicznej, milczał jak zaklęty. Wniesiono więc, po blisko miesiącu, pisemne wezwanie do wykonania
wyroku. W wyniku czego nadeszła informacja uwzględniająca wniosek w zakresie
niemal odpryskowym. Nadal więc organ pozostaje w bezczynności, teraz już w stosunku do wyroku sądowego. Nową regulacją w takiej sytuacji jest uprawnienie dane stronie do
wniesienia skargi na nie wykonanie wyroku wraz z wnioskiem o wymierzenie
organowi grzywny. Brak regulacji dotyczących sposobu wnoszenia skargi w takiej
sytuacji zdaje się odsyłać stronę do ogólnych przepisów o wnoszeniu
skargi. Oznacza to ponowne zaskarżenie organu o bezczynność i wnioskowanie o ukaranie grzywną, zwracając się do sądu za pośrednictwem organu. W tym momencie zaczyna się obszar niepewności, co w istocie z taką
skargą się dzieje. Jeżeli organ z takim uporem broni się przed ujawnieniem
prostych — na pozór, jak widać — informacji, lekceważąc nawet wyrok sądowy,
to jaka jest gwarancja, że tę skargę z wnioskiem w ogóle sądowi przekaże?
Jak wspomniano wcześniej, sankcje wobec organu nie wydają się być wystarczającą
rękojmią zachowania się organu zgodnie z prawem. Brak indywidualnej odpowiedzialności konkretnego urzędnika, bo takie są
realia — martwota przepisów o konsekwencjach wobec winnych łamania prawa -
zachęca wręcz do lekceważenia wszelkich norm. W opisanej sytuacji strona
przez co najmniej trzydzieści dni nie ma pojęcia o dalszych losach swojej
skargi. Ale i po upływie tego terminu nadal nie wie, czy sprawa nabrała biegu.
Nawet wówczas, gdy organ przekaże skargę wraz ze swoją odpowiedzią, to nie
ma takich regulacji, które zobowiązywałyby sąd lub organ do powiadomienia
strony o dalszych losach sprawy. Wobec rosnącej liczby skarg do sądów administracyjnych, terminy będą
się coraz bardziej wydłużać. W którym więc momencie strona może uzyskać
informację, że np. organ nie przekazał skargi sądowi? W takiej sytuacji
wprawdzie też można złożyć wniosek o ukaranie organu grzywną — znów,
jak należy przyjąć, na podstawie przepisów Rozdziału 2 o skardze, ale nastąpić
to może dopiero po uzyskaniu informacji, że organ skargi nie przekazał. Rzecz w tym, że z całości przepisów nie wynika, kiedy i do kogo należałoby się
zwrócić, by taką informację uzyskać. Czy po upływie trzydziestu dni zapytać
organ, czy sąd? Organ, nałogowo bezczynny, znów może w ogóle nie odpowiedzieć, a sąd,
jeśli nawet otrzymał skargę w ostatnim, trzydziestym dniu, to przecież następnego
dnia nie podejmie od razu działań. Tak więc strona, wierząc w sprawnie
funkcjonujący system, może sobie czekać kilka miesięcy, po czym zwróci się,
np. do sądu — bo i tu nie wiadomo, jak postąpić, z pytaniem, co się dzieje
ze złożoną skargą. Okazać zaś się może, że nie dzieje się nic, bo
organ wysłał skargę do kosza na śmieci. Małą pociechą jest fakt, że po jakichś dwóch latach, być może,
strona uzyska nawet orzeczenie o wymierzeniu organowi grzywny. Jako podatnik,
strona sama ją po części sfinansuje, a procedura miast ulec skróceniu i odbiurokratyzowaniu, w rzeczywistości rozciągnie się w czasie bardziej, niż
pod rządami poprzednich przepisów. Wydaje się, że można byłoby rozważyć wprowadzenie w przynajmniej
dwóch przepisach pewnych korekt. W art. 54 § 2 prawa o postępowaniu przed
sądami administracyjnymi, w obecnym brzmieniu: Organ, o którym mowa w § 1,
przekazuje skargę wraz z aktami sprawy i odpowiedzią na skargę sądowi w terminie trzydziestu dni od dnia jej wniesienia — można byłoby dodać: a
odpis odpowiedzi na skargę przekazuje stronie.
Sąd i tak to uczyni przy rozpatrywaniu sprawy i ewentualnym ustalaniu
terminu rozprawy. W tym wypadku byłby już z takiego obowiązku zwolniony, a strona miałaby dowód właściwego przebiegu postępowania. Jeżeli jednak, po
upływie trzydziestu dni, strona w ciągu np. siedmiu dni nie otrzymałaby kopii
odpowiedzi na skargę, powinna mieć wówczas prawo do ponowienia skargi ale już
bezpośrednio do sądu, wraz z ewentualnym wnioskiem o wymierzenie organowi
grzywny, zgodnie z przepisami art. 55 § 1. Wydaje się, że zabrakło w tym
miejscu doprecyzowania sposobu postępowania. Podobna sytuacja może nastąpić w przypadku przewidzianym w art. 154
§ 1, dotyczącym skargi na nie wykonanie wyroku. Tu również wydaje się
zasadne dokonanie pewnej modyfikacji. Powinno zapewne zostać doprecyzowane, iż
strona składa skargę bezpośrednio do sądu, przekazując kopię skargi
organowi. Niezależnie jednak od sposobu, jakieś sygnalizowanie stronie o stanie
jej sprawy powinno być przewidziane. Organ bowiem, szczególnie taki, który
wyjątkowo uparcie łamie prawo, w podobnych przypadkach łamać może je nadal,
żadna to w końcu dla niego nowość, przeciągając sprawę ad calendas
grecas.
« Prawo administracyjne (Publikacja: 11-05-2005 )
Witold FilipowiczAbsolwent Uniwersytetu Warszawskiego, magister administracji, studium podyplomowe integracji europejskiej. Wieloletni pracownik administracji rządowej szczebla centralnego, w tym na stanowiskach kierowniczych, specjalista z zakresu zamówień publicznych i funkcjonowania administracji. Autor szeregu publikacji, m.in. w "Dziś", Komentarze", "Forum Akademickie", "Obywatel" oraz na wielu serwisach internetowych publicystyki niezależnej, autor raportu "Służba cywilna III RP: zapomniany obszar", prezentowanego i opublikowanego na stronach Fundacji Batorego w Programie Przeciw Korupcji. Liczba tekstów na portalu: 21 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Przekrzywiona opaska Temidy | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4129 |
|