Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.379.588 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 694 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Jeśli chcesz zaczynać rewolucję, to lepiej zacznij ją w swoim własnym domu i sposobie myślenia."
« Ludzie, cytaty  
Syberyjski Lawrence
Autor tekstu:

Antoniego Ferdynanda Ossendowskiego (1876-1945) skazano swego czasu na zapomnienie. Losy autora podzieliły jego książki. Przeszło 120 tomów prozy, obejmującej obok utworów nienajwyższego lotu również dzieła, które powinny wejść do skarbca kultury narodowej, reportaże podróżnicze i opowiadania adresowane do najmłodszych czytelników, dzieci i młodzieży. Były tłumaczone na blisko 30 języków, łącznie z urdu i japońskim. Pisarz już po klęsce Powstania ukrywał się w pałacyku należącym do właścicieli milanowskiej fabryki w Żółwninie, na krańcach Podkowy Leśnej — niedaleko Warszawy. Pochowano go na cmentarzu w Milanówku 3 stycznia 1945 r. Już było słychać artylerię Armii Czerwonej...

Nazwisko Ossendowskiego przed II wojną światową znane i popularne na całym świecie, dziś jeszcze nie jest zupełnie zapomniane.

W popularnych internetowych wyszukiwarkach można nawet natrafić na tłumaczenie najbardziej znanych pozycji chociaż w latach pięćdziesiątych poszły w PRL u na przemiał wycofane z bibliotek. Był przecież autorem Lenina. Fakt, że miało to miejsce kilkadziesiąt lat wcześniej niczego nie zmieniał. O wrogu Wielkiej Rewolucji Październikowej społeczeństwo dawnego Priwislinskogo Kraja raz na zawsze powinno zapomnieć. Dosłownie w ostatniej chwili uniknął karzącej ręki ludowej sprawiedliwości. Staruszek grabarz cmentarza w Milanówku, pamiętał, jak NKWD w 1945 roku, tuż po wkroczeniu Armii Czerwonej, nakazało mu wydobycie z grobu trumny, aby sprowadzony przemocą dentysta mógł stwierdzić, czy naprawdę nieboszczyk był tym, o kogo im chodziło. Towarzysze dobrze wiedzieli, co robią. 

Chociaż pojęcie brain washing zrobiło karierę za naszych czasów, propagandzie komunistycznej bardzo skutecznie udało się spreparować obraz Lenina jako szlachetnego wodza rewolucji, kryształowego idealisty o czystych rękach i gołębim sercu. Znaczna część inteligencji, młodzieży studenckiej i różnych naiwnych pięknoduchów z Zachodniej Europy i Nowego Świata uwierzyła weń. Ba, są tam nawet tacy, którzy wierzą do dziś. Gdy młode powstałe z popiołów państwo polskie odpierało najazd bolszewicki, a pod Radzyminem i Wyszkowem toczyła się bitwa, uważana przez wielu historyków za jedną z decydujących w dziejach świata robotnicy Francji, Anglii i Niemiec odmawiali załadunku broni, jaka miała być użyta przeciw napastniczej Armii Czerwonej. Na apel Lenina proletariusze wszystkich krajów łączyli się wyrażając solidarność dla pierwszego w dziejach państwa proletariatu. Państwa, które oblekając w realny kształt upiorną utopię swego twórcy, kierowane przez leninowską partię nowego typu, dokonywać będzie na niespotykaną w dziejach powszechnych skalę ludobójstwa własnych obywateli i uczyni Pawkę Morozowa, nikczemnika, który zadenuncjował własnego ojca, wzorem osobowym dla młodych przyszłych pokoleń. Wzorem który obowiązuje w Rosji do dziś. 

Niezwykle sugestywny obraz geniusza nienawiści klasowej, tytułowego bohatera książki Ossendowskiego pozostawał na długo w pamięci każdego czytelnika. Trudno więc przecenić jak ogromną wartość miał nakreślony piórem polskiego pisarza, naocznego świadka i wnikliwego obserwatora obraz rosyjskiej rewolucji, krwawego paroksyzmu półdzikich tłumów cuchnących brudem mużyków i rozbestwionego bezkarnością dezercji z wojennych frontów żołdactwa. Był jednym z pierwszych, którzy ośmielili się uderzyć w mit, w symbol, w legendę, w bożyszcze, w idola, milionów ogłupiałych z głodu i nędzy biedaków z całego świata. Nawet Sołżenicyn na takie obrazoburstwo sobie nie pozwolił. W pierwszych latach ubiegłego wieku studiował razem z Maria Skłodowską na Sorbonie. Gdy rozpoczynał obiecującą karierę naukową na syberyjskich wyższych uczelniach przyszedł rok 1905. Za zorganizowanie protestu przeciwko gwałtom i mordom, na jakie pozwalali sobie carscy siepacze w jego kraju rodzinnym, został aresztowany. Sąd wojskowy w Harbinie skazał go na śmierć. Wyrok sądu podpisał generał-lejtnant Dembowski. 

W jedenastotysięcznym korpusie ekspedycyjnym, nazywanym enigmatycznie „strażą ochrony kolei", było wielu żołnierzy i oficerów pochodzących z zachodnich kresów imperium. Długa jest lista inżynierów, techników, majstrów i wykwalifikowanych specjalistów noszących polskie nazwiska. Brali oni udział w budowie kolei i powstających na jej trasie miast, portów i zakładów przemysłowych. W wybranym w grudniu 1896 roku zarządzie budowy kolei, sześcioosobowej Radzie Dyrektorów, pierwsze skrzypce grał darzony wyjątkowym zaufaniem petersburskich inwestorów — inżynier Stanisław Kierbedź, ten sam którego imieniem nazwano później jeden z warszawskich mostów. Kierownikami budowy poszczególnych odcinków byli inżynierowie: Szydłowski, Cywiński, Weber, Prosiński, Wachowski, Obłomiewski, Kruticki, Kulikowski, Michałowski, baron Solski, Skidelski, Snarski, Demczyński, Lentowski, Plisowski, Bajdowicz, Wysocki, Rawenstein, Czajkowski, Skolimowski. W czasie „powstania bokserów" atak na Harbin odparł sztabskapitan Rzewuski, a w Mukdenie bronił się ppor. Walewski i inżynier Wierchowski. Temu ostatniemu po zdobyciu miasta powstańcy ucięli głowę, a zmasakrowane zwłoki wystawili w klatce na pokaz, jako przestrogę dla kolonizatorów.

W materiałach dotyczące dziejów budowy Zhong Dong Railway, które kiedyś udostępnił mi w Harbinie urodzony w tym mieście pan Stokalski, natrafiłem na znajome nazwisko. Inż. Ossendowski odpowiadał przed sądem za działalność antypaństwową i redagowanie ulotek, które w tysiącach egzemplarzy rozchodziły się na Dalekim Wschodzie w okresie rewolucji 1905 i 1906 roku. Ich tytuły ulotek mówią same za siebie: Dlaczego strajkują robotnicy?, List oficera harbińskiego komitetu partii socjaldemokratycznej, i Proletariusze wszystkich krajów łączcie się!

Obserwacje, jakie zebrał w carskiej tiurmie odsiadując wyrok, wykorzystał w książce W LUDZKOI PYLI . Zwróciła uwagę literackich krytyków Petersburga i samego Lwa Tołstoja. Nie mogąc po wyjściu z więzienia dostać pracy, został dziennikarzem. Już po obaleniu cara unikając śmiertelnego zagrożenia, jakie przyniósł mu udział w aferze przekazania oficerowi amerykańskiego wywiadu, Edgarowi Sissonowi, teki z korespondencją, jaką prowadzili czołowi przywódcy partii bolszewików z niemieckim Sztabem Generalnym, przedziera się za Ural. W Omsku wykłada chemię i ekonomię. Zostaje zaproszony do grona ekspertów technicznych przy sztabie admirała Kołczaka. Odnalezione w Instytucie im. J. Piłsudzkiego zmikrofilmowane raporty Ossendowskiego, pisane już po przyjeździe do Stanów Zjednoczonych w początkach lata dwudziestych, są dowodami na to, że zajmował się rozpracowaniem metod i kierunków działania propagandy bolszewickiej w Azji. Uważał, podobnie jak ogromna większość znajdujących się na Syberii i Dalekim Wschodzie Polaków, że w istniejącej sytuacji na zachodnim froncie jego patriotycznym obowiązkiem jest maksymalnie szkodzić wrogowi, który w tym samym czasie usiłował zadać śmiertelny cios Warszawie. U przeciwników politycznych zyskał z czasem miano polskiego Lawrance’a.

 

Po klęsce Kołczaka, przez dzikie stepy Kraju Urianchajskiego i góry Ułan Tajga, przedziera się do Mongolii. Jest tajnym emisariuszem, usiłującym skoordynować wspólne wystąpienie wojsk różnych atamanów i generałów, wałęsających się w pogranicznym Sinkiangu, Mongolii lub na Zabajkalu. Wśród nich wyjątkowego formatu indywidualnością był pochodzący z rodu bałtyckich baronów mistyk, buddysta, biały generał i chan mongolski jednocześnie Roman von Ungern-Sterberg. Przeszedł do historii jako ten, który snuł plany sfederowania pod swoim dowództwem ludów Azji, aby przy ich pomocy zgnieść zaległą w Europie czerwoną zarazę. Obfitujący w niezwykle dramatyczne epizody opowieści konnej podróży przez Azje Centralną, powstałą przy współpracy amerykańskiego wydawcy i tłumacza L.S. Pallena Beasts, Men and Gods wydano w Nowym Jorku, w 1922 roku. Polskie wydanie bestselleru ukazało się nieco później pod tytułem Przez kraj, bogów, zwierząt i ludzi. W ciąg paru lat dokonano przekładu tej książki na siedemnaście języków. Sukces, jaki przed Ossendowskim był udziałem tylko jednego polskiego autora Henryka Sienkiewicza. 

Pracuje niezwykle intensywnie pisząc i wydając w latach następnych po pięć, sześć książek rocznie. Jednocześnie podróżuje, zabiera głos w sprawach wielkiej polityki, odbywa liczne spotkania z czytelnikami. Staje się niezwykle popularny w kraju i poza jego granicami. Żadna z kilkudziesięciu napisanych później książek nie przyniosła mu takiego światowego rozgłosu jak Beasts, Men and Gods. Żadna z wyjątkiem Lenina. Ją też prawie natychmiast przełożono na większość języków europejskich, drukowano w obszernych fragmentach na łamach najpoważniejszych czasopism, odczytywano przez radio. 21 stycznia 1932 roku Lenin został, na skutek interwencji ambasady radzieckiej, zasekwestrowany na terenie całych Włoch razem z książką Gorkiego Lenin i Chłop Rosyjski. Warto pamiętać, że były to Włochy Mussoliniego. Papież za otrzymany egzemplarz podziękował autorowi serdecznie. Recenzenci zagraniczni zestawiali jego utwory z dziełami Kiplinga, Maeterlincka, a nawet Conrada W kraju rodzinnym warszawscy krytycy traktowali Go nieco bardziej surowo. 

Pisarz miał niezwykle barwne i ciekawe życie. Był autorem sztuki, w której Ludwik Solski ubrany w mongolski jedwabny terłyk ze swastyką na piersi grał rolę barona Ungerna, i autorem scenariuszy pierwszych polskich filmów egzotycznych. Wytrawnym globtroterem i myśliwym. Autorem wielu prac naukowych i wykładowcą na wyższych uczelniach. Człowiekiem, który umiał zdobywać rozgłos i pieniądze. Walczyć i przezwyciężać przeciwności losu. Budził kontrowersje. Miał wielu wrogów, ale zawsze na pierwszym miejscu stawiał interes ojczystego kraju, propagandę polskiego imienia i kultury. Triumfalny powrót do bibliotek jego książek trwa.


 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Wolnomyślnie o religii
Dajmy odejść legendom

 Dodaj komentarz do strony..   Zobacz komentarze (3)..   


« Ludzie, cytaty   (Publikacja: 18-05-2005 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Witold Stanisław Michałowski
Pisarz, podróżnik, niezależny publicysta, inżynier pracujący przez wiele lat w Kanadzie przy budowie rurociągów, b. doradca Sejmowej Komisji Gospodarki, b. Pełnomocnik Ministra Ochrony Środowiska ZNiL ds. Międzynarodowego Rezerwatu Biosfery Karpat Wschodnich; p.o. Prezes Polskiego Stowarzyszenia Budowniczych Rurociągów; członek Polskiego Komitetu FSNT NOT ds.Gospodarki Energetycznej; Redaktor Naczelny Kwartalnika "Rurociągi". Globtrotter wyróżniony (wraz z P. Malczewskim) w "Kolosach 2000" za dotarcie do kraju Urianchajskiego w środkowej Azji i powtórzenie trasy wyprawy Ossendowskiego. Warto też odnotować, że W.S.M. w roku 1959 na Politechnice Warszawskiej założył Koło Stowarzyszenia Ateistów i Wolnomyślicieli.   Więcej informacji o autorze

 Liczba tekstów na portalu: 49  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Kaukaz w płomieniach
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 4141 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365