|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Tematy różnorodne » PSR » Publikacje
IMAGO: Klub Korespondencyjnych Przyjaciół Autor tekstu: Dariusz Kaliszuk
International Pen-Friends Club
Historia klubu Imago zaczęła się pod koniec 1988 roku i był to największy klub tego typu w Polsce — przez cały okres działalności
(3 lata) przez Imago przewinęło się ponad 13 tys. osób! Istotę klubu najlepiej oddaje jego nazwa, która w języku
łacińskim oznacza obraz i jest używana w biologii oraz psychologii. W biologii, a ściślej w entomologii,
jest to ostatnie dorosłe stadium owadów, które do formy imago dochodzą dzięki
przeobrażeniom począwszy od jaja (łac. jajo), poprzez larwę (łac. larva) i poczwarkę (łac. pupa), aż do formy dorosłej — imago. W psychologii to podświadome lub nieświadome wyobrażenie
określonej osoby, np. dobrej lub złej matki, wytworzone we wczesnym dzieciństwie,
co rzutuje na inne osoby z otoczenia. Każdy człowiek w swym życiu też przechodzi szereg
przeobrażeń — oczywiście mam tu na myśli psychikę — po to, aby stać się
kiedyś dorosłym, dojrzałym. Zakładając klub chciałem, aby
poprzez to, że poznaje się
nowych ludzi, ich problemy, radości, poglądy na świat i życie każdy poznał samego siebie — to jak jest oceniany przez innych,
co jest w nim akceptowane, a co nie. Klub funkcjonował jako zwykła działalność gospodarcza, którą
zarejestrowałem po ukończeniu studiów leśnictwa. Pracę magisterską
broniłem z entomologii, a więc z zawodu i zamiłowania jestem entomologiem. Bardzo interesowałem się psychologią, i chciałem
wziąć ten kierunek jako drugi fakultet, ale niestety nie udało się. Idea klubu
zrodziła się u mnie w czasie studenckich
wyjazdów za granicę, gdzie wyjeżdżałem dzięki znajomościom nawiązanym za
pośrednictwem zachodnich klubów korespondencyjnych — oczywiście
korespondencja polegała na pisaniu listów tradycyjnych, internet wtedy jeszcze
nie istniał. Dzięki takiemu właśnie klubowi z Berlina Zachodniego zwiedziłem
Szwajcarię, Austrię i RFN. W Polsce w tym czasie istniały jedynie biura matrymonialne,
natomiast nie było
„normalnego" klubu, to znaczy takiego, gdzie cel matrymonialny byłby jednym z wielu, żeby nie był to cel główny. Nie namyślając się długo, postanowiłem założyć Imago — w oparciu o swoje doświadczenia i kontakty. Klub reklamowałem głównie w prasie dając ogłoszenia informujące o klubie (np. w tygodniku "Razem" z 1990
r.). Starałem się propagować idee klubu, gdzie tylko było to
możliwe, miałem kilka wywiadów w audycjach radiowych oraz w prasie. Jak funkcjonował klub i na czym polegała jego działalność? Zasady działania były proste, każdy, kto wysłał do
Imago ogłoszenie-zgłoszenie otrzymywał materiały informacyjne oraz
egzemplarz wydawanego co miesiąc biuletynu. Oczywiście wszystko to było bezpłatne. Jeśli komuś
klub się spodobał, wypełniał formularz z informacjami o sobie i ewentualnie przysyłał zdjęcie. Za wydrukowanie charakterystyki danej osoby z ewentualnym
zdjęciem należało już zapłacić. Charakterystyki osób były drukowane na dwa sposoby, tj. z pełnym adresem lub bez, w tym drugim wypadku pośredniczyłem bez dodatkowych
opłat w korespondencji pomiędzy klubowiczami. Każdy, kto opłacił druk
informacji o sobie był przyjmowany w poczet członków klubu Imago i otrzymywał
legitymację klubową wraz z klubowym numerem kodu składającym się z imienia
oraz numeru (dzisiaj można to porównać do nicka w internecie), zdecydowanie ułatwiało
to korespondencję i organizację klubu. Członkowie klubu mieli prawo do
umieszczanie w biuletynie ogłoszeń typu: poszukuję książki, wymienię
znaczki itp. Oczywiście ogłoszenia były bezpłatne, więc zdarzały się takie
urocze perełki jak: „Niezbyt wysoka warszawianka (po wakacjach ośmioklasistka)
poszukuje: wesołego kolegi z długimi włosami, gitarą (pies również mile
widziany). No to hej!". Byli też hobbyści z prawdziwego zdarzenia — "Moją
pasją są gwoździe. Takie całkiem zwyczajne i dziwaczne. Najstarszego mam z XVII w." Łamy biuletynu były otwarte dla każdego i nieustannie
namawiałem klubowiczów do prezentacji swojej twórczości, co po czasie zaczęło
owocować ciekawymi materiałami w postaci tekstów, poezji, rysunku, grafiki
oraz fotografii. Bardzo ważnym elementem funkcjonowania klubu były zjazdy
klubowiczów odbywające się w różnych częściach kraju. Początkowo
samodzielnie organizowałem te zjazdy, ale po czasie klubowicze pomagali mi w tym i dzięki temu w okresie działania klubu odbyło się osiem zjazdów ogólnokrajowych i co najmniej siedem spotkań lokalnych grup klubowiczów. Na zjazdach osoby, które
znały się jedynie listownie mogły spotkać się osobiście, a każdy taki zjazd
obfitował w różnego rodzaju atrakcje. Starałem się, aby nikt nie nudził się
na takich zjazdach, więc zapraszałem różnych ciekawych ludzi z prelekcjami,
pokazami itp. Spotkania takie trwały przeważnie 3-4 dni i poznawaliśmy w tym
czasie okoliczne szlaki turystyczne, muzea itp. Na jednym z ostatnich zjazdów zjawiło się 146 osób! Cały
ośrodek turystyczny był przez nas zajęty a wiele osób chętnych nie
przyjechało, bo nie było już wolnych miejsc. Niewątpliwie duże znaczenie miało
to, że było to wszystko organizowane bez dodatkowych opłat a często koszty
noclegu były niższe, ponieważ przy takiej grupie uzyskiwaliśmy spore zniżki. Klub początkowo rozwijał się pomyślnie i optymistycznie
patrzyłem w przyszłość, ale były to czasy intensywnej transformacji
gospodarczej, którą odczuwałem jako dotkliwy wzrost cen na materiały i usługi.
Skład i druk biuletynu zlecałem drukarni i koszty tej usługi bardzo znacznie
wzrosły z powodu wzrostu cen papieru. Poczta także podnosiła ceny na swoje usługi. Spowodowało to, że dalsze istnienie klubu pod koniec 1990
roku było poważnie zagrożone. Problem polegał też na galopujących wręcz
podwyżkach cen reklam prasowych, a tylko w ten sposób mogłem pozyskiwać nowe
osoby do klubu. Cóż miałem zrobić? Pomyślałem, podumałem i wydzierżawiłem
starą maszynę drukarską, która była ...rok ode mnie młodsza. Nie miałem nawet pojęcia, gdzie się do tej maszyny wkłada
papier, a co tu mówić o drukowaniu. Przy pierwszych biuletynach pomagał mi
drukować zawodowy drukarz a potem sam brałem się do roboty. Cel został osiągnięty — zmniejszyłem koszty druku, klub mógł dalej istnieć, a ja miałem
dodatkowe źródło dochodu — małą drukarnię. Taka zabawa w ograniczanie kosztów trwała dalej. Skład
biuletynu trzeba było robić na komputerze, więc na początku 1991 roku zakupiłem
komputer i skład robiłem sam. Ale trzeba było jeszcze obrabiać płyty
offsetowe, które posiadają emulsję światłoczułą, która musiała być naświetlana
promieniowaniem UV w specjalnych urządzeniach, które wytwarzają próżnię, aby
folia z tekstem, który ma być drukowany przylegała ściśle do płyty
offsetowej. Urządzenia tego typu kosztowały jakieś niepojęte dla mnie kwoty a naświetlenie usługowe też kosztowało. Zrobiłem tak: na podłodze układałem płytę offsetową,
na nią folię, następnie przykrywałem to 2 cm grubości płytą szklaną a na
koniec na tym wszystkim stawałem aż trzeszczało — wówczas przylegało tak, jakby była próżnia. Następnie zakładałem okulary do spawania i świeciłem
lampą do opalania przez 10 min. na płytę — i to było to! Płyty były
obrobione perfekcyjnie. Wszystkie te moje zabiegi miały na celu utrzymanie klubu
przy życiu, jednakże ekonomia była bezlitosna i pod koniec 1991 roku klub był
deficytowy, ale drukarnia, która powstała przynosiła dochody i niejako
sponsorowała klub. Wtedy wpadłem na pomysł, żeby założyć fundację i wydawać ogólnopolskie pismo o profilu biuletynu. Niestety, sąd nie
zarejestrował mi fundacji, a w sprzedaży pojawiało się coraz więcej
kolorowych pism z którymi biuletyn nie miał szans. Jednak
im więcej mam
przeszkód, tym więcej energii do ich pokonywania, więc dalej próbowałem
ratować istnienie klubu — w swojej młodzieńczej naiwności
skierowałem swoje kroki do „oficjalnych czynników", jakichś ministrów
od spraw młodzieży, urzędów do spraw łączności z polonią itp., a nawet
chciałem oddać się pewnej partii politycznej. Młodzieńcza naiwności!
Oczywiście nic z tego nie wyszło, ale zdobyłem ciekawe doświadczenia życiowe.
Na początku 1992 roku było jasne, że są to niestety
ostatnie miesiące istnienia klubu mimo tego, że w jego prowadzeniu nieocenioną
pomocą wspierali mnie rodzice i siostra. Przez Imago przewinęło się
ponad 13 tys. osób, odbyło się osiem zjazdów ogólnopolskich, biuletyn
prenumerowało w najlepszym okresie ponad 1600 osób, od wielu klubowiczów
otrzymałem zaproszenia na śluby… Były jeszcze inne pomysły i idee o których
tu nie pisałem a które być może będą miały okazję się urzeczywistnić... Ostatnim akordem „redukcji kosztów" było opracowanie
preparatów chemicznych do obróbki płyt offsetowych, które to preparaty były
bardzo drogie. Zacząłem je sam robić i sprawdzały się bez problemu, a że
moją pasją była także chemia nie miałem z tym większych kłopotów. Niestety nie dysponowałem odpowiednim kapitałem, żeby
unowocześniać drukarnię i nie wytrzymałem, mimo moich wynalazków, konkurencji
na rynku. Było bardzo źle, musiałem zlikwidować także drukarnię, bywało,
że nie było za co żyć — trzeba było sprzedać komputer. Miałem jednak już
sporą wiedzę na temat drukarń i potrafiłem produkować chemikalia — właśnie dla drukarń. Co mogłem robić? Produkować i sprzedawać!
Nie było to łatwe, bo przecież wszystkie tego typu preparaty są produkowane na
Zachodzie i mają naprawdę wysoką jakość. Przy produkcji pomagała mi wtedy żona, którą poznałem
na ostatnim zjeździe Imago. Mikser kuchenny, który dostaliśmy na prezent ślubny
spisywał się przy produkcji bez zarzutu a jak przystosowałem pralkę Franię
do produkcji, to był dopiero skok technologiczny! I tak przedzierając się przez 13 lat „zielonych świateł"
dla przedsiębiorczości stworzyliśmy firmę, która produkuje ponad 35 preparatów
chemicznych, i sprząta po sobie (zajmujemy się także utylizacją zużytych
chemikaliów, które odbieramy z drukarń). Artykuł ten napisałem
po to, aby podzielić się swoimi doświadczeniami z racjonalistami w nadziei, że będę mógł przyczynić się do rozwoju PSR
swoją osobą oraz swoimi pomysłami. Przy odrobinie chęci można stworzyć prężną i aktywną społeczność. Dziś jest dużo łatwiej. Mamy telefony, internet,
e-maile… Zapraszam Was do zaangażowania się w tworzenie społeczności
polskich racjonalistów...
« Publikacje (Publikacja: 03-08-2005 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4299 |
|