|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kościół i Katolicyzm » Organizacja i władza » Kler
Hierarchia i urzędy - dzieje Autor tekstu: Joanna Żak-Bucholc
"Lubią też pierwsze miejsce na ucztach i pierwsze
krzesła w synagogach, I pozdrowienia na rynkach,
i tytułowanie ich przez ludzi: Rabbi.
Ale wy nie
pozwalajcie się nazywać Rabbi, bo jeden tylko jest - — Nauczyciel wasz, Chrystus, a wy wszyscy jesteście
braćmi.
Nikogo też na ziemi nie nazywajcie ojcem
swoim;
albowiem jeden jest Ojciec wasz, Ten w niebie.
Jezus, zwany Zbawicielem (podane za: Mat. 23:6n) "Nie
przeczę, że ci, którzy pożądają biskupstwa,
powinni walczyć ze wszystkich sił,
aby je zdobyć,
bo kiedy już je mają,
będą wolni od trosk, obsypywani
darowiznami matron,
będą jeździć w powozach,
nosić szaty wybrane z wyszukanym smakiem
i
wydawać bankiety tak rozrzutne, że ich wspaniałości
przewyższą stoły królów."
Marcellinus, historyk pogański
Biskupi w początkach istnienia gmin chrześcijańskich dzierżyli funkcje
raczej administracyjne niż sakralne. Rozdzielali np. pieniądze i dobra; które
były wspólnąwłasnością w obrębie
gminy, jak nie przymierzając w komunach czy niektórych dzisiejszych sektach. W III w. biskupi stali się już jedynymi dysponentami skarbu gminy (podporządkowując
sobie prezbitrów i diakonów). W tym też wieku przyznali sobie prawo, by skarb
gminy zaspokajał w całości ich potrzeby, oni też określali dochody innych.
Równocześnie powoli pierwotny postulat powszechnego apostolstwa odchodził w przeszłość — na rzecz określonych jednostek. Tak i kobiety w początkach
ruchu Jezusowego mogące pełnić pewne znaczące funkcje w gminie, np.
nauczycielskie, i mające względne prawa w porównaniu ze światem „pogańskim"
jakim wtedy był, wkrótce utraciły je i zostały wpisane w patriarchalny ustrój,
któremu przez wieki w naszym kręgu kulturowym patronował Kościół. Jeszcze
wciąż biskupi byli obierani przez zgromadzenie wiernych (w tym biskup rzymski,
„papież"), ale narasta już tendencja do ograniczenia tego demokratycznego
zwyczaju. Ludzie świeccy z czasem będą pozbawieni jakiegokolwiek głosu w wyborze władz kościelnych. Kler (od kleros
= dziedzictwo) coraz bardziej wyodrębniał się od laikatu (laos
= lud). Jan Chryzostom powiadał nawet, że kler stoi powyżej aniołów.
Istne wcielenie chrześcijańskiej skromności! Prawo suffragium plebis, na mocy którego ludzie wierzący, choć nie będący
kapłanami, na równi mogli zabierać głos we wszystkich sprawach dotyczących
Kościoła, sprawować funkcje duchowe, nauczać i namaszczać, zanikało...
Coraz częściej chyba zapominano, że w pierwotnej gminie termin „duchowieństwo"
oznaczał właśnie wszystkich tych, którzy przyjęli Ducha Świętego, a nie
tylko kapłanów, zaś"świeckimi"
nazywano tych, co kierują się zasadą świata, czyli nie ochrzczonych. Potem
wyodrębnienie dotyczyło już nie chrześcijan i niechrześcijan, ale elity związanej z władzą i całej reszty wiernych. Już w pismach antiocheńskiego biskupa
Ignacego widać nowy plan -hierarchii i wyłączności w dysponowaniu sakramentami i prawdami doktrynalnymi, przy
wymogu absolutnego posłuszeństwa niżej stojących w hierarchii i wszystkich
„owieczek". „Biskupa trzeba czcić jak samego Pana". W połowie drugiego wieku biskupi nakazywali nazywać się panami (a nie jak
dawniej braćmi). W listach do biskupów, każdy z nich otrzymuje tytuł „świętego
ojca". Na widok biskupa trzeba było wstawać, jako pierwszy sformułował
to żądanie biskup Cyprian (210-258), który
sformułował żądanie, by na widok biskupa wstawano, "tak
jak niegdyś oddawano stojąc cześć wizerunkom pogańskich bogów"
Jeden z ówczesnych statutów kościelnych nazywa biskupa "obrazem
wszechmogącego Boga", "królem",
panem "życia i śmierci", domaga
się ponadto, aby w kościele zasiadał on na tronie
Potem (ok. IV w.) pojawił się wymóg całowania go w rękę i padania
na twarz, a przynajmniej przyklękania (gdzie niegdzie noszono nawet przed
biskupami fasces, tak jak dawniej przed władcami i wyższymi urzędnikami Rzymu. Coś to bardzo przypomina zwyczaj
wschodniej czołobitności… Czyż nie o tym wspominał jeszcze Petrarka?
Jednocześnie tak pisał św. Hieronim (ok. 347 -429) o ludziach tego
stanu: "Troszczą się oni tylko o swe odzienie, o to, by przyjemnie pachnieć i by ich białe stopy nie puchły. Włosy układane
s ą w loki, palce błyszczą od pierścieni, a żeby nie stąpać po mokrej
drodze, ledwo jej dotykają czubkami palców"
Jednocześnie po przełomie
konstantyńskim kler zaczyna obrastać w stanowe przywileje, w jego szeregach
jest coraz więcej ludzi ze szlachty, bogatych. Jeszcze niedawno niewolnik mógł
nawet zostać biskupem, teraz to nie do pomyślenia. Zresztą Kościół jak
tylko został wielkim właścicielem ziemskim nigdy nie sprzeciwiał się odtąd
niewolnictwu, w myśl zasady: kiedy niewolnictwo dotyczy mnie (początki ruchu
Jezusowego), a panem jest Rzym to źle, ale jeśli to ja mam władzę i niewolników — to dobrze… I ten
Kościół potępia relatywizm moralny ?! Gdzie jest władza, tam jest walka o nią, biskupi więc walczyli między sobą o wysokie stanowiska, w toku tych tarć
wyłaniało się papiestwo, a prymat jednego z biskupów nad pozostałymi wcale
nie cieszył się powszechną aprobatą innych. Ojciec Kościoła Cyprian, który
bardzo przyczynił się do wzrostu roli biskupów i jednocześnie był autorem słów,
które miały przynieść wiele zła, a które brzmiały "poza Kościołem nie ma zbawienia",
pisał jeszcze, że nie ma biskupa nad biskupami i żaden nie wymusza posłuszeństwa
swych braci (czyli innych biskupów) piastujących ten urząd. Ale to się miało
zmienić. To rzymscy biskupi czuli się w szczególności spadkobiercami
cesarstwa rzymskiego, oni tworzyli struktury władzy i prawa na jego wzór. Po
upadku cesarstwa rzymskiego notuje się wzrost rangi biskupa Rzymu. Termin papież w odniesieniu do biskupa rzymskiego pojawia się po raz pierwszy w IV w., ale
przecież tytuł papa czyli ojciec
odnosił się na równi do wszystkich biskupów metropolitów, o czym mało kto
wie. I już nawet mniejsza z tym, że pewien rabbi powiedział kiedyś: "jeden
jest wasz Ojciec i ten jest w niebie". Określenie papież na stale już było używane od VIII, zaś w odniesieniu wyłącznie
do biskupa Rzymu dopiero od czasów Grzegorza VII (XI w.).
Biskupi Rzymu zwać się zaczęli
namiestnikami Piotra, posiłkując się interpretacją, iż to sam Jezus nakazał
zbudować Piotrowi Kościół, co jakoby ma umocowanie w tekstach Ewangelii, a jednocześnie opracowując i wszem i wobec głosząc historię o pobycie Piotra w Rzymie i o jego tam śmierci. A na to nie ma żadnych danych w materiale
archeologicznym i w tekstach starożytnych, i żaden poważny badacz tej
historii nie potwierdzi. Ale cóż, teza o nieprzerwanej sukcesji od samego
Piotra przetrwała, choć wymagała ekwilibrystyki, by ciągłość tę
zobrazować. Ale i tego było mało — oto już nie wystarcza rzymskim panom
bycie namiestnikiem Piotra, ogłaszają
się namiestnikami Chrystusa. Ale pamiętajmy,
że tytuł „namiestnika Chrystusa" dotyczył wpierw cesarza rzymskiego. To
za Innocentego III biskup Rzymu staje się wikariuszem (namiestnikiem) samego
Chrystusa. Ba, Inocenty mawiał nawet, że gdy człowieka wybierze się na papieża,
to staje się on prawie … bogiem na ziemi! Nieźle, prawda?
Jeśli mówimy o kształtowaniu
się instytucji papieża Rzymu, to nawet pomijając spory z klerem wschodniej części
cesarstwa, z patriarchą Konstantynopola i innymi patriarchami, należy zauważyć,
iż także na Zachodzie pozycja Rzymu długo nie była ugruntowana, np. jeszcze w czasach Franków tutejszy episkopat nie cofał się przed rzucaniem klątwy...
na Rzym! Ostatecznie, mówiąc bez ogródek, pozycja papieża została
ugruntowana na mocy falsyfikatów, o których już wspominaliśmy. Dar
Konstantyna został pokazany przez legatów papieskich patriarsze
Konstantynopola. Widać Bizantyjczycy nie uwierzyli, bo nie zapobiegło to
schizmie. Pseudo-Izydor zaś miał
udowadniać, że biskupi metropolici tylko z Rzymu biorą swą władzę i tu
mieli zgłaszać się po jej odznakę, tzw. palium,
specjalny płaszcz biskupi. Prawdziwym majstersztykiem była zagrywka z Frankami. Ojciec Rzymu dzięki układowi z Pepinem, zarządcą domu króla Franków, stawał się najwyższym hierarchą
Kościoła, Pepin został namaszczony na króla, choć był uzurpatorem. I tak
biskupi Rzymu zyskali własne państwo kościelne, zwane zmyślnie patrimonium Petri. Znowu oszustwo i...znowu zysk.
W
XI w. pojawia się dokument zwany Dictatus
papae,który potwierdzał
dominację papieża nad władcami świeckimi W tym też wieku opracowano nowy
przepis dotyczący wyboru papieża, zgodnie z którym już nie lud rzymski i kler rzymski miał go wybierać, ale specjalne ciało złożone z kardynałów
nominowanych przez „namiestnika Chrystusa". Wtedy też po raz pierwszy
ukoronowano papieża podwójną koroną (na znak podwójnej władzy: sakralnej i świeckiej) i uroczystość ta już nie zwała się consecratio,
ale coronatio, co dobitnie świadczy,
że papieże uzurpują sobie władzę polityczną nad światem. A skoro władza
polityczna, to czemu nie usuwać niewygodnych cesarzy… Biskupi wtedy właśnie
zaczęli podlegać władzy papieża, a nie władzy świeckiej swych państw.
Papieże walczyli więc o centralizację swej władzy, czemu miało służyć
podporządkowanie sobie biskupów, a to miało doniosłe konsekwencje
polityczne, bo stawiało tychże w pozycji realizatorów polityki nie krajów, w którym mieszkali, lecz państwa, któremu podlegali — państwa kościelnego
(dodajmy, że we wczesnym średniowieczu trudno mówić o poczuciu narodowym w naszym rozumieniu). Oczywiście najbliżej związanymi z polityką Rzymu byli
legaci papiescy, zwani też nuncjuszami, swoiści emisariusze czy ambasadorowie
Stolicy Apostolskiej. Funkcja ta istniejąca od późnej starożytności
niepomiernie przybrała z czasem na znaczeniu, tak że we wczesnym średniowieczu
legat miał nawet prawo przewodniczyć wszystkim biskupom na synodzie, nawet gdy
był niższy stopniem. Mógł też na biskupów wydać wyrok złożenia z godności.
Te ostatnie uregulowania zawiera wspomniany Dictatus
Papae.
Jak pyszni potrafili być
nuncjusze papiescy świadczy historia legata Daimberta, gdy po pierwszej
wyprawie krzyżowej, która osiągnęła skutek, zapragnął władzy nad całą
Jerozolimą. Zmyślnie i przewidująco opatrzył święte miasto mianem „Matki
wszystkich Kościołów". Skoro matka, to czyż sam Rzym nie powinien zrzec się pierwszego miejsca i zająć miejsce synowskie czyli
drugie?
Jakby nie było, animozje w łonie
Kościoła nie przeszkadzały jednoczeniu frontu przeciw wspólnym przeciwnikom,
tu zgodnie władza duchowna pracowała nad wyzwalaniem siebie i „swoich
ludzi" spod władzy i kontroli władców świeckich. Co mogło mieć i miało, w zależności od ich osobistych cech dobre, ale i złe następstwa. Przy czym
walor osobistych cech nie był zbytnio ceniony, autorytet brał się nie z posiadanej mądrości, wiedzy, dobrego charakteru, lecz określała go wyłącznie
pełniona funkcja. Nie człowiek do urzędu, ale urząd dla (byle jakiego) człowieka.
"Jeśli sługa słowa Ewangelii jest dobry, tedy będzie
towarzyszem Ewangelii; jeśli jednak jest zły, to nie przestanie z tego powodu być szafarzem
Ewangelii". To Augustyn .
Innymi słowy — jakiejkolwiek zbrodni dopuszczą się ludzie Kościoła, ten
pozostaje nieskalany. Cóż, to genialne rozwiązanie w duchu dwójmyślenia,
posługując się terminem Orwella, pozwala do dziś dumnie nosić głowę
purpuratom, którzy powinni nie zaprzestawać aktu pokuty za szereg zbrodni,
jakich dopuścili się ludzie tego Kościoła w historii. To rozwiązanie zresztą
stało się powodem waśni w łonie Kościoła i oczywiście tzw. herezji, których
wyznawcy jakże często nawoływali do powrotu do źródeł ewangelicznych i czasów pierwotnej gminy, kwestionując prymat papieża, władzę biskupów, ich
bogactwa i przywileje, a także niektóre dogmaty służące niejednokrotnie
tylko temu, by władzę utwierdzać. I tak aż do waldensów i husytów, arian i luteranów. Nie będziemy się wikłać w eksplikację sporów teologicznych,
ale przecież np. kwestia czy osobista dobroć czy sakramenty są drogą do
zbawienia ma nie tylko wymiar eschatologiczny, dotyczy realnej władzy kleru -
po cóż bowiem byłby on potrzebny jako jedyny depozytariusz prawdy i jej narzędzi,
gdyby każdy (jak chcieli gnostycy) mógł walczyć o swoje zbawienie bez ich pośrednictwa?
Zawarty w 1929 r. układ
laterański między faszystowskimi władzami Włoch oraz papiestwem, w artykule
21 stanowi: "Wszystkim kardynałom należy się we Włoszech taka cześć
jak książętom krwi"
« Kler (Publikacja: 10-06-2002 Ostatnia zmiana: 06-09-2003)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 441 |
|