|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Filozofia » Filozofia społeczna
Nowa Wieża Babel - postmodernizm według Lyotarda Autor tekstu: Magdalena Kremiec
Spór o postmodernizm trwa od
wielu już lat i wygląda na to, że jeszcze się nie skończył. Ale co tu dużo
mówić — całe zjawisko (podobno) trwa jeszcze i trudno jest osiągnąć
odpowiednią perspektywę, konieczną przy próbie jego oceny. Dlatego chciałam
się zająć, nie ocenianiem formacji postmodernizmu, ale osobą weterana tego
pojęcia na gruncie filozofii, Jean-Françoisem Lyotardem. Filozof ten nie jest
jeszcze w Polsce zbyt znany poza środowiskiem filozoficznym. Wystarczy wspomnieć,
że jedna z jego ważniejszych książek „Kondycja ponowoczesna" doczekała
się polskiego tłumaczenia z prawie dwudziestoletnim opóźnieniem w stosunku
do oryginału (debiut „Kondycji…" [ 1 ]
miał miejsce w 1979 roku a jej polskie tłumaczenie ukazało się w 1997). Dlaczego Lyotard zasługuje na
to, żeby poświęcić mu ten artykuł? Właśnie za sprawą „Kondycji…",
która wprowadza termin „postmodernizm" na grunt filozofii, rozgorzał w środowisku
spór o to, czym właściwie ta nowa formacja ma być. Książka, której dokładny
tytuł brzmi „Kondycja ponowoczesna. Raport o stanie wiedzy", nie jest
pozycją ściśle systematyzującą zjawisko. Nie jest nawet książką stricte filozoficzną. Rozpatruje ona status współczesnej nauki
oraz prognozy jej rozwoju i w tym kontekście podejmuje namysł nad kondycją
współczesnej kultury w ogóle. Co więc wyróżnia sytuację
ponowoczesności od tego, co było wcześniej? Tym, co charakteryzowało
modernizm, czyli epokę poprzedzającą postmodernizm, była wiara w tzw.
„Wielkie Narracje". Były to opowieści o postępującej emancypacji rozumu i wolności. Nowoczesność (czyli synonim modernizmu) przejęła po epoce Oświecenia
idee, które miałyby uzasadnić istnienie jednej, nadrzędnej ponad wszystkimi
innymi historiami, narracji. Lyotard wyróżnia dwa rodzaje tych opowieści.
Pierwsza z nich to „opowieść wolnościowa", która postuluje wolność, którą
trzeba przywrócić i wyróżnia podstawę, „osobę" tej emancypacji.
Zazwyczaj w dziejach jest nią lud. Przykłady tej narracji to np. Rewolucja
Francuska, która dążyła uparcie do wyzwolenia narodu spod władzy tyranów.
Drugim rodzajem jest „opowieść spekulatywna". Pod tym pojęciem rozumiał
Lyotard teorię stworzoną przez Hegla, a w którą nowoczesność wierzyła, która
rozumie historię jako etapy dążności Ducha do swego wyzwolenia. Obie narracje mają na celu
uprawomocnienie instytucji i praktyk polityczno — społecznych; uzasadnienie,
że działania zmierzające do osiągnięcia wytyczonego przez nie celu, są
tymi, którym trzeba podporządkować wszystkie pozostałe. Ich uprawomocnienie
nie znajdowało się w jej źródłach, czy korzeniach (w tradycji, czy
historii) ale gdzieś w bliżej nieokreślonej przyszłości (np. marksizm
sankcjonował walkę klas mającym nastąpić wyzwoleniem pewnej grupy społecznej z klasy proletariatu). Jedna idea ma porządkować wszystkie warstwy ludzkiej
działalności. Błyskawicznie postępujący
rozwój nauki na przełomie XIX i XX wieku doprowadził do powstania kolejnej
opowieści — o nadrzędności ludzkiego rozumu. Wiara w transcendencję i Absolut została zastąpiona wiarą w ludzki rozum, w to, że to on pozwoli
urzeczywistnić marzenia o poznaniu prawdy o rzeczywistości. Czy o czymś
innym, jak nie o tym, marzyły wtedy filozofia i wszystkie inne nauki? Jeden z postmodernych filozofów,
Jürgen Habermas, główny opozycjonista Lyotarda twierdzi, że projekt
nowoczesności, czyli to wypełnienie postulatów „Wielkich Narracji" jest
jeszcze projektem niedokończonym. Twierdzi on, że zadaniem postmodernizmu (o
ile w ogóle powinniśmy, według Habermasa, używać tego terminu) jest
urzeczywistnienie tego projektu [ 2 ].
Lyotard twierdzi, że owo urzeczywistnienie uniwersalności nie zostało
zapomniane czy zarzucone. Jego unicestwienie nastąpiło w sposób celowy. Bo
czy można, jak pisze francuski filozof, wierzyć jeszcze w wielkie narracje i wielkie pomysły po tym, co dokonało się podczas II wojny światowej. Symbolem
zniszczenia modernistycznego dorobku jest Auschwitz. Filozofowanie po Auschwitz
stanowi problem, wiara w rozum ludzki i jego wielkie możliwości nie wydaje się
być uzasadniona. Wielkie Narracje doprowadziły do zrodzenia się totalitaryzmów
XX-wiecznych, a te z kolei do rozpętania się wojen światowych. Nic już nie
może być takie jak przedtem. Czy to oznacza, że po tym, co
stało się w czasie II wojny światowej, czeka nas rozpacz i pesymizm? Lyotard tak nie uważa. Jest wręcz
przeciwnie. Czeka nas radość „małych narracji", czyli mnożenia takiej
ilości różnorodnych gier językowych, jaka nam się tylko podoba. Nie ma
czegoś takiego, jak jedna, uniwersalna prawda o rzeczywistości. Nie ma już
nawet czegoś takiego jak „prawda" w ogóle. Jest tysiąc różnych
„prawd", a raczej możliwości działania, które mogą swobodnie
funkcjonować obok siebie. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby się nawet
wykluczały. Tę możliwość obrazuje język ludowych mądrości. Weźmy dwa
powiedzenia: „jaki ojciec taki syn" i „gdzie ojciec skąpy, tam syn
rozrzutny". Które z nich jest bardziej trafne? Nie sposób odpowiedzieć. Taka jest też sytuacja „małych
narracji". Nie powinno się ich oceniać, bo nie ma już żadnych kryteriów
oceny, nadrzędnych wobec wszystkich narracji. Poza tym byłoby to
niesprawiedliwe i krzywdzące dla narracji, którą byśmy oceniali według
zasad jakiejś innej narracji. Co roku kolejne pokolenia
licealistów ubolewają nad tragiczną sytuacją Antygony, bohaterki tragedii
Sofoklesa [ 3 ].
Właśnie spór między nią i Kreonem jest przykładem takiego poróżnienia
(które od zwykłego sporu różni się tym, że jest nierozstrzygalne).
Antygona wypełnia prawo boskie, a Kreon jest funkcjonariuszem prawa ziemskiego.
Obydwa dyskursy mają prawo istnienia i są uzasadnione według swoich własnych
zasad. Jednak zestawienie ich ze sobą i próba oceny jednego według kryteriów
drugiego, rodzi śmiertelny zatarg. Obie narracje, zresztą jak wszystkie
narracje, są nawzajem nieprzekładalne na swoje dyskursy. Tak właśnie jest z małymi
narracjami. Lyotard postuluje tolerancję i całkowitą dopuszczalność
wszelkich narracji. I tutaj pojawia się problem, którego
Lyotard zdaje się nie dostrzegać. Łatwo jednak zauważyć, że w tej teorii
panuje totalny chaos, problem w komunikacji. Problem nierozstrzygalny. Każdy może
snuć swoją własną wizję świata, może być ona nawet totalnie
wyabstrahowana od rzeczywistości. Wszystko jest w porządku, dopóki nie będziemy
się próbować porozumieć ze sobą nawzajem. Według koncepcji Lyotarda
powinny nam się pomieszać języki, a każda próba kontaktu z inną narrację
powinna być walką, próbą przekonania partnera do własnych zasad. Syzyfowa
praca. Ponadto, gdyby przyjąć tezy
Lyotarda, trzeba by odrzucić kwestie prawne i sprawiedliwościowe. Jak oceniać
kogoś, kto dopuścił się jakiegokolwiek przewinienia, skoro pojedyncze
narracje nie mogą być poddawane ocenie, skoro nie mamy kryteriów tej oceny.
Prawo państwowe staje się kolejną „małą narracją", którą można
akceptować bądź nie. A jeśli przyjmiemy jego nadrzędność nad pozostałymi
narracjami, to stanie się ono instytucją totalizującą, faworyzująca tylko
jedną narrację. Instytucja społecznej
sprawiedliwości staje się niesprawiedliwa. Można w nieskończoność mnożyć
przykłady. Wydaje się, że Lyotard w swych
rozważaniach za bardzo oddalił się od ludzkiej rzeczywistości. Trudno
zaprzeczyć, że w swoim życiu kierujemy się pewnymi zasadami — jakąś wewnętrzną
hierarchią wartości, kodeksem etycznym. W większości przypadków zasady te są
podobne do siebie. Wyrazem tego jest generalne przekonanie ludzi o słuszności
karania przestępców i złoczyńców. Koncepcja Lyotarda nie jest w stanie obronić się przed jeszcze jednym zarzutem — samozwrotności. Bo czy
koncepcja o „małych narracjach" nie jest kolejną Wielką Narracją, która
próbuje się stać uniwersalną zasadą rządzącą ludzką komunikacją? Trudno uwierzyć Lyotardowi,
skoro sam wpada we własną pułapkę. Koncepcja jednak jest ciekawa i prowokuje
do dyskusji. Osobiście chętnie proklamowałabym
kres ponowoczesności, ale może być to działanie zbyt pochopne i zbyt jeszcze
wczesne. Trudno jednak zaprzeczyć, że pewne cechy konstytuujące postmodernizm
ulegają przedawnieniu. Dzieją się rzeczy, o których postmodernym filozofom
się nie śniło (wolność i tolerancja upadają w obliczu terroryzmu, cały świat
pada na kolana w obliczu śmierci „chrześcijańskiego wodza"). A może
nagłe zwroty akcji są właśnie jak najbardziej postmodernistyczne i nie są
jedyną niespodzianką, jaka nas ze strony tej formacji jeszcze czeka.
Przypisy: [ 1 ] J.-F. Lyotard Kondycja ponowczesna.
Raport o stanie wiedzy, wyd. Aletheia, Warszawa 1997. [ 2 ] Por. J. Habermas
Modernizm — niedokończony projekt w: Postmodernizm. Antologia przekładów, red. R. Nycz, Kraków 1997. [ 3 ] Por. M. KwiekRorty i Lyotard. W labiryntach postmoderny, wyd. UAM, Poznań 1994. « Filozofia społeczna (Publikacja: 18-11-2005 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4468 |
|