|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kościół i Katolicyzm » Historia Kościoła » Krucjaty i gnębienie
Tortury i ich rola w postępowaniu dowodowym o czary Autor tekstu: Miroslaw Rybka
Można
by zaryzykować twierdzenie, iż tortury z reguły pełniły służebną rolę
wobec postępowania dowodowego. Miały one wszakże na celu doprowadzenie do
przyznania się przez osobę oskarżoną do popełnienia zbrodni czarostwa. Co
więcej, w czasie tortur wymuszano częstokroć także inny środek dowodowy,
jakim było „powołanie", bezpośrednio zmierzające do kolejnych procesów
domniemanych wspólniczek diabła.
Zgodnie z zaleceniami „Malleus maleficarum" tortury stosowano dopiero wówczas, gdy
przesłuchanie nie przynosiło pożądanego rezultatu. Jean Bodin radził rozkładać
katowskie instrumenty na widocznym przez uchylone drzwi miejscu, w pomieszczeniu
przylegającym do tego, w którym prowadzone było śledztwo; zalecał też, by
znajdujący się tam pomocnik kata symulował jęk bólu.
Arcybiskup
Kolonii określił „taryfę tortur". Przewidziano w niej 49 rodzajów kar i odpowiednie za nie opłaty, które miały ponosić na rzecz kata i Kościoła
rodziny ofiar. Obcięcie języka i wlewanie płynnego żelaza do ust kosztowało
znacznie więcej niż zwykłe biczowanie. Kiedy ofiara została skazywana na śmierć — rodzina musiała wydać obfitą ucztę dla katów w „podzięce za dobrą
robotę". [ 1 ]
Metody
tortur zmieniały się w zależności od czasu i miejsca. Można tu wymienić:
torturę wodą, podczas której oskarżony, przywiązany za nogi i nadgarstki do
obręczy umocowanych w ścianie i rozciągnięty na drewnianym koźle, musiał
wypić na początek ponad dziewięć litrów wody, a jeżeli ta pierwsza próba
nie wystarczała, jeszcze raz tyle, czyli łącznie osiemnaście i pół litra.
[ 2 ]
Inny rodzaj tortur polegał na łamaniu kości. Owe tortury
wyglądały następująco: w jednej ścianie „wysoko od ziemi na półtrzecia
łokcia" wbity był hak z kółkiem. Taki sam hak tkwił w ścianie przeciwległej,
tyle że niżej. Sznur, którym związano z tyłu, na plecach, ręce przesłuchiwanego,
przeciągnięty był przez kółko wyższe. Nogi przymocowane do kółka niższego.
"Powróz — jak zaświadcza Jędrzej Kitowicz w "Opisie obyczajów" — był zawsze dobrze łojem dla lekkiego pomykania się wysmarowany". Pociągnięcie
za sznur powodowało wyłamanie ramion ze stawów. Opór stawiany przez ciało,
sam ciała ciężar, potęgował ból. Wkrótce kat musiał przywołać
pomocnika: ciągnęli obydwaj, aż ciało ofiary unosiło się w powietrze. Po
zakończeniu seansu obowiązkiem kata było jak najszybsze nastawienie połamanych
rąk. To był dalszy ciąg tortury. [ 3 ]
Stosowano także tzw. „hiszpańskie buty". Były to dwie
żelazne formy dopasowane do nogi z wystającymi do środka ostrymi zębami.
Przez dokręcenie śrub noga dostawała się jakby w prasę, która
niejednokrotnie miażdżyła nawet kości, jednocześnie zaś ostre zęby
rozrywały ciało. [ 4 ]
A oto kilka innych przykładów:
„Żelazna
dziewica" z Norynbergii — to pudło
podobne do trumny z rozkładanymi drzwiami. Po ich wewnętrznej stronie znajdowały
się ostre kolce. Człowiek zamknięty wewnątrz kłuty był nimi po całym
ciele, co powodowało zranienie wnętrzności, wykłucie oczu oraz ogólne
wykrwawienie.
Koło — było popularne we Francji i w Niemczech. Łamanie kołem było śmiercią w mękach i przypominało ukrzyżowanie. Skazanego doprowadzano na szafot, tam
zdzierano z niego odzież, następnie przywiązywano do koła leżącego na
szafocie, rozciągając go pomiędzy szprychami a piastą. Kat przystępował do
tłuczenia żelaznym drągiem tak, aby kolejno łamać kości ofiary. Sprawny
kat potrafił tego dokonać, nie naruszając skóry. Następnie koło ustawiano
pionowo, by zgromadzony tłum mógł lepiej obserwować agonię skazańca. Gdy
ofiara od zadanych ciosów nie zmarła, kat kończył jej mękę kilkoma
uderzeniami w klatkę piersiową. Niekiedy katusze potęgowano, tocząc koło
poprzez płomienie lub ostre kolce. [ 5 ]
Przyrząd
do miażdżenia kciuka — narzędzie, którym miażdżono kciuk tak sprawnie,
jak miażdży się orzech w dziadku do orzechów. Zbudowane było z dwóch żelaznych
płyt połączonych śrubami, a powierzchnia ich była naszpikowana guzami.
Wahadło
Judasza — skazańca podwieszano na słupie na skrępowanych rękach, a następnie
sadzano na przyrządzie w kształcie stożka, który rozrywał narządy wewnętrzne.
Zgniatacz
czaszki — zwany też w Polsce pomorską czapką. Składał się z misy w kształcie
czapki połączonej ze śrubą. Misę tę zakładano na głowę, a podbródek
umieszczano na żelaznym pręcie osadzanym na obręczy zaciskającej szyję.
Pokręcanie śrubą powodowało uścisk głowy i powolne jej zgniatanie,
pręt zaś wbijał się w kość podbródkową.
Widełki
heretyków — składały się z żelaznej obręczy zakładanej na szyję
torturowanej osoby i krótkiego pręta zakończonego z dwóch stron ostrymi
kolcami. Pręt ten wdzierał się w gardło i mostek ofiary.
Szczypce — to obcęgi, które służyły do szarpania części ciała, takich jak nosy,
palce rąk i nóg. Rozpalano je nad ogniem i przykładano do części ciała, którą
następnie przy ich pomocy wyrywano.
Gruszka — metalowy przyrząd przypominający gumową gruszkę do lewatywy, zaopatrzony w specjalną śrubę, która powodowała zwiększenie jego rozmiarów. Często
posiadał on specjalne kolce. Gruszkę stosowano doustnie, dopochwowo (tak
torturowano czarownice oskarżone o seksualne kontakty z diabłem) i doodbytniczo.
Ruszt — to tortura przypiekania ogniem. Torturowana, zakuta w kajdany osoba
umieszczana była na ażurowym, żelaznym łożu. Jej ciało natłuszczano, a następnie rozpalano pod łożem ogień. Przypiekanie zaczynano od nóg. Gdy mięso
zaczynało odpadać od kości, oprawcy obcęgami wyrywali poszczególne części
ciała. [ 6 ]
W
czasie tortur niemal każda oskarżona przyznawała się do winy. Po torturach
musiała swą winę, jak to określano — „dobrowolnie" potwierdzić. Zwykle
robiła to, bojąc się dalszych tortur. Jeśli jednak czarownica na pierwszych
torturach nie przyznała się do winy lub odwołała po torturach zeznania,
wtedy brano ją po raz drugi. [ 7 ]
Tortury można było powtarzać trzykrotnie i nie mogły one jednorazowo
przekroczyć godziny. Obie zasady bywały częstokroć łamane. Wbrew zaleceniom
prawników kolejne tortury bywały z reguły jeszcze bardziej intensywne od
poprzednich.
Tortury
nie tylko przyczyniały się do przeprowadzenia ostatecznego dowodu, jakim było
przyznanie się do winy, ale także sam ich rezultat mógł
stanowić dowód winy oskarżonego. Mianowicie w przypadku, kiedy osoba poddana
torturom mdlała, albo też znosiła męki i odmawiała składania zeznań, częstokroć
sędziowie uważali, iż doszło do tego za sprawą ingerencji szatana, który
usiłuje dopomóc swemu słudze rzucając na niego tzw. „czary milczenia". Sąd
miał na to różne skuteczne sposoby, jak egzorcyzmy lub kąpiele w wodzie święconej.
Co lękliwszy diabeł odlatywał już podczas pławienia. Zdarzali się jednak
tacy odważni, którzy asystowali czarownicy nawet przy torturach. Najczęściej
siedzieli oni jej we włosach, rzadziej w samym ciele. [ 8 ]
Podobnie
uważano w przypadkach, kiedy domniemana czarownica umierała podczas tortur.
Jej śmierć również stanowiła dowód zawarcia przez nią szatańskiego
przymierza, ponieważ uznawano wtedy, że to właśnie diabeł ją udusił po
to, by uszła ona ludzkiej sprawiedliwości i nie wydała swych wspólniczek.
W Polsce nie znano większości spośród tych wymyślnych narzędzi
tortur. Paradoksalnie można to tłumaczyć pewnym zacofaniem cywilizacyjnym
wobec krajów, w których procesy czarownic przynosiły najwięcej ofiar. Pomimo
tego w Rzeczypospolitej makabrycznych przypadków wcale nie brakowało.
Przyjrzyjmy się jak wygląda relacja z polskiego procesu o czary, w którym
wykorzystano śmiertelne tortury. „W roku 1526 straszne męki zadawano dwiema
białogłowom (Piekarce z Krakowa i Kliszewskiej ziemiance) iakoby ony Janusza
Xiąże Mazowieckie zgładziły ze świata: wkopali słup pod Warszawą, y dwa
łańcuchy przy nim, któremi ie opak za ręce nago przywiązali, y drew koło
nich stosami nakładłszy zapalili: piekły się przez cztery godziny, biegając
około słupa, a gdy się ze sobą zeszły, kąsały ciało na sobie wzajemnie,
aż upieczone pomarły". [ 9 ]
*
Jest to fragment pracy magisterskiej obronionej na UWr. na wydziale prawa w roku 2004.
Ilustracje pochodzą ze strony Inquisition-art
Przypisy: [ 1 ] R. A. H a s s l e r, Zabójcy Boga, Katowice 2002, s.
192. [ 2 ] J. M. S a l l m a n
n, op. cit, s. 74. [ 3 ] M. K o m a r, Czarownice i inni. Kraków 1980, s. 57 i n. [ 4 ] B. B a r a n o w s k i, Procesy..., s. 105. [ 5 ] R. A. H a a s l e r, Zbrodnie w imieniu Chrystusa,
Katowice 2000, s. 125 i nast. [ 6 ] R. A. H a s s l e r, Zabójcy..., s. 231 i n. [ 7 ] E. P o t k o w s k i, op. cit., s. 298. [ 8 ] B. B a r a n o w s k i, Pożegnanie..., s. 37. [ 9 ] M. W a w r z e n i e c k i, Krwawe widma, ciekawe procesy,
tortury i osobliwe egzekucje, Warszawa 1909, s. 30. « Krucjaty i gnębienie (Publikacja: 01-12-2005 )
Miroslaw RybkaUr. 1979. W roku 2004 obronił dyplom mgr prawa na Uniwersytecie Wrocławskim. Obecnie współredaguje lokalną prasę "Świat Sobótki". Interesuje się literaturą, polityką i XIX-wieczną filozofią. Mieszka w Sobótce k. Wrocławia. Liczba tekstów na portalu: 3 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Zbrodnie czarostwa | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4498 |
|