|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Felietony i eseje » Felietony, bieżące komentarze
Więcej umiaru Autor tekstu: Łukasz Bertram
30 marca br. pojawił się w Racjonaliście artykuł Przemysława Łucyana
zatytułowany „Papieski cyrk". W tekście tym autor nie tylko w dość
emocjonalny sposób komentuje przygotowania polskich władz do wizyty papieża
Benedykta XVI, ale też poddaje w wątpliwość zasadność pielgrzymki jako
takiej. Mimo mojej osobistej, dość niechętnej postawy wobec Kościoła
Katolickiego oraz faktu, że pan Łucyan zauważył kilka zjawisk mogących
istotnie budzić sprzeciw, pozwolę sobie nie zgodzić się z wymową i ogólnymi
tezami jego artykułu. Na początek
chciałbym wspomnieć o kilku aspektach, w których moja opinia zbieżna jest z poglądami Przemysława Łucyana. Podobnie jak on uważam, że zapowiadany zakaz
sprzedaży na trasie papieskiej pielgrzymki alkoholu i pornografii stanowi nic
innego jak pokazową i nadgorliwą bigoterię. Również szał remontowy, którego
mogliśmy w przeszłości być świadkami często przypomina „malowanie trawy
na zielono" podczas gospodarskich wizyt Edwarda Gierka. Dochodzi
do tego sprawa kultu, jakim w Polsce otaczany był i wciąż jest — pośmiertnie — Jan Paweł II. Kult ów wielokrotnie wykraczał poza ramy należnego tej
postaci szacunku i przybierał dość groteskowe formy masowych, lecz płytkich
hołdów, manii stawiania pomników itd. Podobne
przykłady można mnożyć, by wspomnieć tylko lekcje religii w szkołach państwowych
czy też wciąż żywy w pewnych środowiskach stereotyp Polaka-katolika. Czy
jednak te i inne, mało chwalebne zjawiska, mogą uprawniać nas do poddawania
tak miażdżącej krytyce samej idei papieskich pielgrzymek? Według mnie -
nie mogą. Nie można traktować wszystkiego, co chrześcijańskie jako monolit i wrzucać do jednego worka Tadeusza Rydzyka i Karola Wojtyłę, księdza
Tischnera i wściekłych fanatyków z LPR, teologii wyzwolenia i lefebvrystów.
Abstrahując od tych różnic nie należy również zapominać, że w Polsce
ogromną większość społeczeństwa stanowią — przynajmniej na papierze -
katolicy. Nie będę tu wnikał w zagadnienie jakości czy intelektualnej głębi
polskiego katolicyzmu. Faktem jest, że dla tysięcy osób, Jan Paweł II, jako
swego rodzaju namiestnik Boga na Ziemi był kimś naprawdę ważnym — nie
tylko w sensie politycznym czy historycznym, ale metafizycznym. Obecnie powstaje
pytanie, czy taką emocjonalną schedę przejmie po swoim poprzedniku Benedykt
XVI. Tegoroczna wizyta może okazać się dla niego testem, czy jest w stanie
stać się dla polskich katolików nie tylko instytucjonalnym autorytetem, ale i prawdziwym następcą. Przez
wiele lat Kościołowi i imiennie papieżom zarzucano zamknięcie się w mrokach
Watykanu i izolację od świata. Jan Paweł II zerwał z tą mało chlubną
tradycją. Patrząc na to, czego dokonał, „z zewnątrz", z pozycji
agnostyka, muszę przyznać, że przy wielu nienaruszalnych na razie
ograniczeniach ideologicznych, Jan Paweł II uczynił wiele, by poprawić w świecie
wizerunek Kościoła. Pomogły mu w tym również jego liczne podróże. Można
oczywiście przypominać, iż przybierały one nierzadko postać monstrualnych
widowisk dla, delikatnie ujmując, niezbyt wysublimowanego intelektualnie ludu.
Ale jednak były. Mnie osobiście nigdy one, mówiąc kolokwialnie, „nie ruszały".
Ale nie mamy — my, agnostycy, ateiści czy też nawiązując do nazwy tego
portalu, racjonaliści — prawa narzucać takiej ambiwalencji szerokim rzeszom
naszych rodaków. Dla wielu z nich msza z udziałem papieża może stanowić
wielkie przeżycie. Dla niektórych z nich wydarzenia, które czekają nas w maju, mogą być impulsem do moralnego czy indywidualnego rozwoju. Czy należy
pozbawiać ich takiej możliwości motywując to korkami na ulicach? Sądzę, że
nie można. Idąc za takim rozumowaniem, należałoby zakazać również
ulicznych procesji Bożego Ciała. Mówiąc
inaczej — zamknięcie kilku ulic i wytyczenie objazdów na czas papieskiej
pielgrzymki, nie oznacza jeszcze, że Polska staje się państwem wyznaniowym,
której to sytuacji zarówno pan Przemysław Łucyan jak i ja sam, chcielibyśmy
niewątpliwie uniknąć. Z naruszeniem wolności wyznaniowej (tudzież
bezwyznaniowej) mamy do czynienia w przypadku wyżej wspomnianego zakazu sprzedaży
alkoholu czy „świerszczyków". Ale, osobiście mam nadzieję, że
nadgorliwcom, podsuwającym takie zatrważające plany, nie uda się wcielić
ich w życie. A jeśli się uda — wtedy trzeba będzie to głośno i zdecydowanie skrytykować. Przemysław
Łucyjan wspomina również, że na przygotowania do pielgrzymki pójdą pieniądze
osób, dla których wizyta ta nie jest wcale żadnym wydarzeniem. To prawda.
Należy jednak pamiętać, że na budowę Stadionu Narodowego (jeśli się jej
doczekamy, rzecz jasna) pójdą pieniądze ludzi absolutnie niezainteresowanych
piłką nożną. Podobnie — całkiem możliwe, że parę groszy z podatków
ludzi, którzy nigdy w życiu nie byli w teatrze, wspomaga budżetowe dotacje
dla teatrów państwowych. Inną
kwestią, poruszoną przez Przemysława Łucyjana, jest sprawa medialnego obrazu
papieża i jego podróży do Polski. Pisze on: Ale
przecież lepiej zainwestować w medialnego papieża, niż dużo mniej medialne,
głodujące dzieci. Zauważyłem, że argumenty tego rodzaju pojawiają się
dość często. Chciałbym zwrócić uwagę pana Łucyana, że niezależnie od
tego, czy tego chce, czy nie, papież (czy to Jan Paweł II czy też Benedykt
XVI) jest jednym z najważniejszych aktorów na światowej arenie życia
publicznego. Jest to fakt, którego nie sposób zanegować. I jako taki
pierwszoplanowy aktor jest medialny. Każda jego wypowiedź, podróż czy
encyklika musi być rozpatrywana w szerszym kontekście — takim mianowicie, że
jest on zwierzchnikiem największej światowej religii monoteistycznej i jego
działania a także słowa mogą mieć ogromny wpływ na ludzkie postawy i zachowanie. Siłą rzeczy — papież staje się „medialny". Jest medialny,
bo jest ważny. Oczywiście, media, żerując na fanatyzmie „ludu" często
popadają w przesadę. Wspominałem już o papieskim kulcie jednostki odnoszącym
się przede wszystkim do Jana Pawła II. Jest to zjawisko ze wszech miar
niekorzystne i pewnym sensie niebezpieczne, gdyż majaczy za nim niewyraźny cień
państwa wyznaniowego, jakiegoś strasznego Katolickiego Państwa Narodu
Polskiego. Należy jednak oddzielić propagandę (nie zapominając o jej
istnieniu) od informacji. Wizyta papieska jest wydarzeniem ważnym. I jako takie
musi być obecne w mediach, które powinny rzetelnie i obiektywnie relacjonować
jego przebieg, omawiać możliwe konsekwencje itd. Argument, że łatwiej
pokazywać medialnego papieża niż niemedialne głodujące dzieci formalnie
jest poprawny. Istotnie, łatwiej pokazać majestat odzianego w liturgiczne
szaty Benedykta XVI niż ubóstwo, rozpacz i poniżenie. Tylko, że jednocześnie
łatwo popaść przy okazji w demagogię. Czy istnienie głodu ma nieść za sobą
rezygnację z nagłaśniania innych treści?. Idąc za tym rozumowaniem, można
by spytać: po co budować nowe stadiony, skoro głodują dzieci? Po co nagłaśniać
problem praw gejów skoro głodują dzieci? Tymczasem Polsce potrzebny jest zarówno
nowy stadion, prawa gejów jak i likwidacja niedożywienia na obszarach nędzy.
To jest już zadanie władz, organizacji pozarządowych i wszystkich obywateli,
by znaleźć odpowiedź na pytanie: jak to osiągnąć? Analogicznie — media w Polsce powinny zwracać uwagę zarówno na problemy społeczne jak i na ważne
wydarzenie, jakim jest wizyta Benedykta XVI. Kończąc swój
artykuł, chciałbym napisać, iż w pewien sposób mogę zrozumieć
rozgoryczenie i emocje Przemysława Łucyjana. Ja sam często boję się otwierać
gazetę, spodziewając się odnaleźć w niej kolejne pomysły naszych rodzimych
arcychrześcijan. Jednakże we wszystkim należy zachować umiar. Sądzę, że
racjonalista nie powinien tak łatwo ulegać uprzedzeniom i przenosić swoich
frustracji związanych z pewnymi wydarzeniami lub tendencjami na całość
danego nurtu umysłowego lub instytucji — w tym przypadku odpowiednio
katolicyzmu i Kościoła Katolickiego. Walczmy z tym, co groźne, z agresywnym
klerykalizmem, z fanatyzmem i ciemnotą. Ale nie wojujmy przy tym z chrześcijaństwem
jako takim. Jeśli głosimy tolerancję i wymagamy jej od innych — sami bądźmy
tolerancyjni. Krytykujmy i piętnujmy, ale nie popadajmy w zacietrzewienie i przesadę.
« Felietony, bieżące komentarze (Publikacja: 30-03-2006 )
Łukasz Bertram Student socjologii na Uniwersytecie Warszawskim. Interesuje się dziennikarstwem i publicystyką, spoleczeństwem, polityką, historią, kulturą. Prowadził czasopismo publicystyczne w Instytucie Socjologii. Liczba tekstów na portalu: 3 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Organiczny patriotyzm | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4678 |
|