Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.441.486 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 699 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, trzymają język za zębami.
 Światopogląd » Etyka świecka

U źródeł pochodzenia wartości moralnych [1]
Autor tekstu:

Można by sądzić, że społeczne, czyli ludzkie pochodzenie ocen i norm moralnych, jest sprawą oczywistą, tak jak oczywiste jest pochodzenie zwyczajów i obyczajów, etosu. Lecz okazuje się, że niektórzy etycy normatywni i ich słuchacze mają co do tego poważne wątpliwości; i mało powiedzieć wątpliwości — niektórzy z nich są przekonani, że ludzie nie mogą tworzyć norm moralnych: że norm tych nie można ustalać, poprawiać i zmieniać nawet w rezultacie dyskusji (a więc działalności np. parlamentarnej) i podobnie jest też, jeśli chodzi o dobro moralne, którego człowiek w ten sposób kreować nie może i nie powinien.

Współcześni obrońcy tezy, że ludzie nie mają wpływu na pochodzenie dóbr moralnych, tj. nie mogą i nie powinni ich w żaden sposób konstruować i korygować, powołują się na Pismo św. i na Objawienie, na prawa natury i niezbyt jasne na ten temat wywody Platona, na tradycję.

Problem pochodzenia dobra moralnego na gruncie Starego i Nowego Testamentu nie przedstawia się jednak klarownie. Nie inaczej jest też z korzeniami tego dobra, którymi mają być, jak się często uważa, prawa natury. Lecz prawa te mogą być rozmaicie rozumiane. Mogą być rozumiane np. tak, jak głosili stoicy oraz Sokrates, że stanowił je rozum; lub jak głosiły niektóre teorie naturalistyczne i chrześcijaństwo — uczucia, np. miłość, litość, życzliwość, dobroć prostych (jak twierdził J.J. Rousseau) ludzi, którzy obdarowani są nimi z natury. Tak, czy inaczej jednak są to tylko moralne właściwości człowieka a nie jakiegoś innego bytu (stworzenia).

Prawo natury za podstawę dóbr moralnych można przyjąć łatwiej, gdy za jego treść przyjmie się rozum. Ale i rozumowi nie sposób odmówić ludzkiego pochodzenia, co zauważone zostało i podkreślone w okresie Oświecenia, jak np. u Kanta, który normy moralne wyprowadził z właściwego ludzkiemu rozumowi nakazu czyli tzw. imperatywu kategorycznego, który głosił dobrze znaną zasadę: Postępuj tak, by zasada twojego postępowania mogła być prawem dla wszystkich!

Imperatyw ten jest więc tylko nakazem rozumu zakładającego demokrację i tolerancję. Rozum wszak, według niego rozum praktyczny, ma charakter par excellence demokratyczny (republikański). I to samo można powiedzieć o Sokratesie i stoikach, których poglądy Kant rozwijał i pogłębiał. [ 1 ] Co się zaś tyczy Platona, to w jego literackich wywodach, jego dogmatyczna zasada wiąże się z tzw. ideą dobra, która stanowi jakieś prapojęcie, prawzór, a nawet coś jak gdyby nieuchwytny prabyt.

Platonowi, jak żadnemu innemu filozofowi starożytnej Grecji, zależało na zachowaniu tradycji i dlatego tak ostro przeciwstawiał się poglądom progresywnych sofistów.

Istnieje wiele powodów, by sądzić, że rozmaite dobra moralne, a przynajmniej te najważniejsze, najbardziej zakorzenione w świadomości ludzi, mają swe źródło w tradycji, w starych zwyczajach i wartościach. Ale, co to znaczy: mają swe źródło w tradycji? Znaczy to na przykład, że:

  1. przekazywane są z pokolenia na pokolenie bez jakiejkolwiek wiedzy o ich pochodzeniu, powstaniu,
  2. pochodzą rzekomo od odpowiednio zinterpretowanych przez Kościoły i religie sił nadprzyrodzonych,
  3. ustanowione są przez ludzi, czyli przez monarchów i władców, a nawet przez bardzo szeroki ogół ludzi, lecz fakt ten ginie gdzieś w niepamięci i nikt już nie wie dokładnie, jak i kiedy powstały,
  4. za tego typu „tradycyjne" źródło może być uważane pochodzenie dobra moralnego usytuowanego w naturze ludzkiej i chodzi tu głównie o motywy działania, do których zaliczany jest też rozum.

Podany w punktach od l do 3 wpływ tradycji na słuszność wywodzących się z niej ocen zależy od: a) czasu trwania, czyli od tego, jak dawno pojawiły się określone dyrektywy moralne, b) od charakteru tychże ocen i norm, tj. od tego, czy są to normy powszechne i podstawowe dla współżycia między ludźmi oraz c) od specyfiki ich praźródeł: tj. od tego, czy wywodzi się je w np. od istoty nadprzyrodzonej, czy też być może raczej od władzy państwowej.

Jeśli przesłanki powstawania dóbr moralnych oraz fakt ich kształtowania się giną w niepamięci, to może się wydawać, że są wieczne i jako takie niepodważalne, niezmienne, aczkolwiek nowe warunki społeczne i gospodarcze nie sprzyjają od dawna ich trwaniu. Ich pochodzenie daje się łatwo zmitologizować i przekształcić tak, jak się chce.

Normy, które zostały ustanowione przez ludzi, a potem kontynuowane są bez wiedzy o ich rzeczywistym pochodzeniu, to, na przykład „nie zabijaj", „nie kradnij", „szanuj rodziców", „nie mów fałszywego świadectwa" i inne, które, ponieważ ich powstanie ginie w mroku niepamięci, zostały nazwane przykazaniami boskimi i przypisane woli istot i sił o charakterze nadprzyrodzonym. Lecz coraz lepsza znajomość języków starożytnych, rozwój nauk historycznych oraz archeologii odsłaniają z każdym rokiem fakty świadczące o tym, że normy te (normy moralne i dobra moralne) były tworzone przez ludzi. I choć bezpośrednimi ich prawodawcami byli monarchowie i władcy, to potwierdzającymi ich rolę i znaczenie (wartość) byli podtrzymujący je w życiu codziennym prości ludzie. Szeroki ogół ludzi, który podtrzymywał je lub, jeśli nie podtrzymywał, to zaprzepaszczał z pokolenia na pokolenie. I w tym sensie tradycja odgrywa, rzecz oczywista, bardzo ważną rolę w powstawaniu i funkcjonowaniu dóbr moralnych. [ 2 ]

Socjologia i inne spokrewnione z nią nauki głoszą od dawna, że etyka i właściwy jej przedmiot badań, tj. moralność, mają charakter społeczny i, że są (i zawsze były) wytworem większych lub mniejszych grup społecznych. A jeśli nawet bezpośrednio prawo to (moralność) było wytworem władz świeckich lub duchownych, to rzeczą niezmiernie ważną jest respektowanie go przez szeroki ogół; gdy zaś respektowanie owo nie jest dość trwałe, moralność nie ma szans na jej właściwe funkcjonowanie.

Filozoficzne systemy etyczne, czyli tzw. etyka normatywna, nie zawsze stały na gruncie społecznego pochodzenia dóbr moralnych; lecz jeden z najwcześniejszych systemów filozoficznych, a mianowicie filozofia i związana z nią etyka sofistyczna - preferowały najwyraźniej poglądy, według których wszelkie prawa moralne i inne wywodzą się z umowy społecznej; przy czym, według niektórych przedstawicieli tej szkoły, prawa te wywodzą się z umowy silnych, którzy tworzyli je po to, by utrzymać w posłuszeństwie słabych, według innych zaś z umowy (porozumienia) słabych, którzy nadając im dość często nadludzki charakter, tworzyli je po to, by zabezpieczyć się przed wyzyskiem, przemocą i terrorem silnych. Umowa ta miała, rzecz jasna, charakter spontaniczny i można by rzec obyczajowy: nie pojawiła się, więc dokładnie w określonym miejscu i czasie. [ 3 ] Do poglądów tych nawiązywano potem niejednokrotnie w dziejach ludzkości: nawiązywał, tworząc teorię państwa i prawa, Tomasz Hobbes. Państwo powstało, według niego, w ten sposób, że ludzie zawarli umowę, konwencję, żeby skutecznie przeciwstawić się anarchii społecznej; w umowie tej zawarte zostały najważniejsze normy regulujące współżycie w społeczeństwie; na zasadach tej umowy opiera się aparat państwowoprawny. Analogiczne poglądy głosił w XVIIIw. francuski filozof J.J. Rousseau, które kontynuowali w Anglii A. Smith i Dawid Hume. Pogłębiała je i rozwijała francuska szkoła socjologiczna E. Durkheima i niemieccy prekursorzy nauk społecznych: W. Wundt, Max Weber i Moritz Schlick. Nawiązywali do nich często polscy socjologowie i teoretycy moralności tacy, jak A. Świętochowski, J. Ochorowicz oraz L. Krzywicki. W ostatnich latach również Stanisław i Maria Ossowscy.

Konwencjonalizm w etyce krytykowany był często w ten sposób, że sprowadzany był do relatywizmu i posądzany o brak nieodzownego w nauce obiektywizmu. Ale pomijając już nawet to, że jednym z największych osiągnięć w naszych czasach była teoria względności, a więc teoria relatywistyczna [ 8 ] i to relatywistyczna w naukach przyrodniczych, które zawsze uważane były za bardziej obiektywistyczne niż nauki społeczne — warto zauważyć, że rozpowszechniany obecnie w naukach społecznych konwencjonalizm jest bardzo blisko sui generis pojętego obiektywizmu. Chodzi tu o tzw. subiektywizm publiczny. Subiektywizm ten nie ma nic wspólnego z indywidualizmem i właściwym pojedynczym osobom relatywizmem, lecz opiera się na „umowie" jakiegoś kręgu ludzi; a relatywizmem jest tylko o tyle, że krąg ten może być większy lub mniejszy. Relatywizm ten występuje jednak również w naukach przyrodniczych, a konwencjonalizm, o którym tu mowa, rozwijał się na gruncie fizyki i matematyki, gdzie pojawiła się również sławna konwencjonalna definicja prawdy; definicja, która mimo swych wad ma przynajmniej dwie istotne zalety: pierwsza, to możliwość uzupełniania definicji klasycznych i, druga, jeszcze ważniejsza, to możliwość zastosowania jej w naukach społecznych, (jeśli definicja klasyczna jest w pewnych obszarach niemożliwa). [ 4 ]

W tym miejscu warto przytoczyć ciekawe na ten temat uwagi socjologa i teoretyka moralności, belgijskiego filozofa B. Dupreel’a. Ten dużej klasy teoretyk moralności i socjologii pod koniec swojego wielkiego dzieła Traktat o moralności napisał "Problemem filozoficznym, który domaga się rychłego rozwiązania w dziedzinie etyki, która tłumaczy zjawiska moralne w oparciu o życie społeczne i porozumienie, jest zagadnienie konwencji" (podkr. autora). I taką to etykę, tj. tłumaczącą zjawiska moralne w oparciu o życie społeczne i porozumienie, lansował autor wyjaśniając, że „nie pojmuje ona jako daną pierwotną świadomości jednostkowej albo jako daną uniwersalną bytu, wszechświata czy też przyczyny samej w sobie, lecz jedynie stosunki między wieloma przedmiotami, które z kolei zostały zdefiniowane jako umysły, jeżeli tylko istota stosunków między nimi jest określonej natury. Tak dzieje się zwłaszcza wówczas, kiedy stosunki stwierdzone między nimi są rezultatem konwencji". A dalej czytamy: „To, co dostrzegalne, konieczność oraz obca siła, to przejawy nieznanego. Taką rzeczywistością jest materia, taką jak ujmuje ją zdrowy rozsądek: bezwzględna, ślepa, nieodparta. Istnieje jednak również rzeczywistość znana: ta z kolei nie jest niczym innym jak rezultatem dowolnych konwencji. Jakaś rzecz jest znana, jeżeli jest zgodna ze swym umownym ujęciem. (...) Wartość duchowa staje się rzeczywistością z chwilą, gdy jest pomyślana i pożądana". [ 5 ] W podobny sposób, choć właściwie prościej wyjaśniał te sprawy Stanisław Ossowski w swojej rozprawie pt. (nomen omen) O osobliwościach nauk społecznych. Autor tej wnikliwej publikacji zastanawiał się nad specyfiką nauk społecznych, a że nauki te można w jakiś sposób obiektywizować nad właściwą im obiektywnością (obiektywizacją). [ 6 ] I właśnie zgoda publiczna (konwencja) jest tym obiektywizującym przedmiot badań socjologów faktem: faktem oczywiście społecznym. W podobny sposób przedstawiła ów fakt Maria Ossowska. [ 7 ]


1 2 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Moralność i etyka
Normy moralne


 Przypisy:
[ 1 ] I. Kant, Uzasadnienie metafizyki moralności, Warszawa 1953, s. 50, 73-74.
[ 2 ] Por. M. Ossowska, Normy moralne. Próba systematyzacji, Warszawa 1970, s. 21.
[ 3 ] J. Gajda, Sofiści. Warszawa 1989, s. 72, 96, 175.
[ 8 ] Należy sprostować, że Einstein za życia walczył nieporozumieniem, że jego zdaniem "wszystko jest względne". Często z jego teorią wiązane są nieporozumienia: mylenie teorii względności z relatywizmem wszelkich prawd. Martin Gardner pisał: "Teoria względności stworzyła wszelkie możliwe rodzaje nowego absolutu… Einstein początkowo zastanawiał się, czy nie nazwać prawa względności 'teorią niezmienności'!" (za: D.R. Groothius, New Age — czy naprawdę nową era?, Katowice 1994, s.124. — przyp. red.
[ 4 ] R.B. Brandt, Etyka. Zagadnienia etyki normatywnej i metaetyki, Warszawa 1996, s. 467, 490.
[ 5 ] E. Dupreel, Traktat o moralności, Warszawa 1969, s. 496, 502.
[ 6 ] S. Ossowski, O osobliwościach nauk społecznych, Warszawa 1962, s. 46; U podstaw estetyki, Warszawa 1958, s. 332.
[ 7 ] M. Ossowska, Socjologia moralności, Warszawa 1963, s. 183.

« Etyka świecka   (Publikacja: 05-05-2006 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Henryk Borowski
Emerytowany profesor filozofii, specjalizujący się w aksjologii, etyce, filozofii religii, klasycznej filozofii niemieckiej. Członek Komitetu Etyki w Nauce PAN.

 Liczba tekstów na portalu: 3  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Korupcja. Granice odpowiedzialności
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 4750 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365