|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Światopogląd » Sceptycyzm, agnostycyzm
Punkt widzenia agnostyka Autor tekstu: Jerzy Ładyka
Jan Woleński
Granice niewiary,
2004
Podejmując
temat granic wiary i niewiary profesor Jan Woleński podkreśla na wstępie, że
nie roztrząsa problemu w wymiarze uniwersalnym. Wiadomo, że fenomen wiary
lub niewiary przejawia się w zachowaniach ludzkich często i w odniesieniu do
różnych fragmentów rzeczywistości. Zawsze się w coś wierzy lub
nie wierzy: w autorytet rodziców i wyróżnionych osób; w słowo nauczyciela i przywódcy politycznego; w przeznaczenie; w postęp; w szczęśliwy traf lub w katastroficzny cios i tak dalej. W tym ogólnym zbiorze mieści się także, z reguły podnoszona do rangi przeżyć szczególnie doniosłych wiara
religijna, ufundowana na kulcie Boga (lub bogów) i orzeczeń Kościoła. Ten właśnie
typ wiary i jego negatywny odpowiednik stanowi obiekt zainteresowań autora.
Problem
wiary i niewiary rozpatruje Jan Woleński w perspektywie dwu opozycyjnych stron
samowiedzy ludzkiej, które pozostają w sporze. Cechuje je odmienny sposób
rozwiązywania problemu genezy religii i powołań instytucji kościelnych.
Istota sporu tkwi w tym, że poglądowi przyznającemu religii i Kościołowi
walor nadprzyrodzoności (transcendencji) wywiedziony ze źródła zewnętrznego
(objawienie) przeciwstawiony jest pogląd, że źródła wiary i religii, oraz
przeświadczenia o szczególnej pozycji Kościoła tkwią w realnej, naturalnej
rzeczywistości. Zaś rzeczywistość ta dostępna jest zmysłowemu i racjonalnemu poznaniu, które stopniowo rozjaśnia ziemskie źródła wiary i historyczne pochodzenie instytucji religijnych.
Podstawę
polemiki między wierzącymi i agnostykami stanowią dwie formacje myślenia
wsparte na odmiennych systemach wartości i niejednakowych przesłaniach. Czy
jest zatem sens polemiki jeśli te dwie wizje myślenia wydają się całkiem
rozłączne? Teologowie w deklaracji nie wyrzekają się możliwości takiego
dialogu. Ale swą gotowość zaopatrują szczególnym komentarzem.
Zakładają mianowicie, że myślenie osób niewierzących obciążone jest szczególnego
rodzaju kalectwem. Nie są oni w stanie zrozumieć dogmatu o wymiarze Kościoła
jako instytucji nie z tego świata. Istotny zaś sens tego dogmatu sprowadza
się do twierdzenia, że Kościół ma wymiar transcendentalny, ponieważ
został stworzony przez Boga, co wynika na pewno z nauki Magisterium
transcendentalnie utwierdzonej. Wobec tego, zdaniem teologów, osoby niewierzące
mogą stać się odpowiednim partnerem dialogu tylko wówczas, gdy podejmą próbę
wczucia się w fundamentalne doświadczenie religijne osób wierzących. Słowem,
osoby niewierzące mogą stanowić liczącego się uczestnika w dyskusji, wtedy
gdy włączą w zakres swej tożsamości poznawczej treści religijne — czyli
te właśnie, które są kwestionowane przez ich autonomiczny rozum. Ten
warunek grzeszy zaiste przesadą. Z nieskrywaną nonszalancją formułuje
się w nim nakaz wyrzeczenia się przez jedną stronę dialogu własnego
stanowiska w celu uzyskania prawa do sensownych wypowiedzi o religii i Kościele.
Jan Woleński
uznaje powyższy projekt prowadzenia dialogu za chybiony. „Agnostyk nie może
przyjąć punktu widzenia teologa, a teolog — agnostycznego sposobu myślenia"
(37). Zawiera bowiem w swym założeniu utajony postulat samounicestwienia.
Dialog dwu różnych tożsamości poznawczych po spełnieniu warunku
wyrzeczenia się przez jedną ze stron swej tożsamości po prostu przestaje być
dialogiem.
Zdaniem
autora dialog wierzących z niewierzącymi da się prowadzić z pożytkiem dla
rozwoju wiedzy o kulturze duchowej wówczas, kiedy toczy się bez ograniczeń
apologetycznych i rezygnuje z dowodów o charakterze kolistym (błędnego koła).
"Nie godzę się — pisze — ani na
swoistą logikę dyskursu teologicznego ani na koło hermeneutyczne"
(12). Dostrzega podobieństwo swojego stanowiska z poglądem znanego
filozofa katolickiego o. Józefa Marii Bocheńskiego, który zalecał, aby logikę religii widzieć w zgodzie ze zwyczajnym, w sensie ogólnie przyjętego w nauce kryterium poprawności
logicznej, a nie w uzależnieniu od postawy religijnej.
Teoretyczną podstawę stanowiska agnostycznego stanowi, zdaniem
autora, filozofia naturalizmu. Charakteryzuje ją następująco: „Konsekwentny agnostyk nie ma
innego wyboru niż opowiedzenie się za naturalizmem jako filozofią czy teorią
religii. Jest to, by tak rzec, konieczność na mocy definicji. Stanowisko owo
zakładać musi koncepcję, wedle której religia wraz ze wszystkim, co do niej
przynależy, jest od początku do końca z tego świata… Wedle naturalizmu,
po pierwsze, istnieje tylko to, co ma jakieś konotacje czasowe i przestrzenne
oraz zmienia się wraz z biegiem czasu; pierwowzorem czegoś takiego byłaby
natura w rozumieniu filozofów greckich przed Platonem, może z wyjątkiem
Parmenidesa, a obecnie — to, co badają nauki szczegółowe, głównie
przyrodnicze. Po drugie to, co naturalne (czyli wszystko co istnieje) poznawalne
jest za pomocą przyrodzonych ludzkich narzędzi poznawczych: zmysłów i rozumu. Po trzecie, naturalizm żywi zaufanie do owych narzędzi. Naturalista
nie uznaje z kolei ani bytów istniejących w sposób nadprzyrodzony, ani też
jakichkolwiek nadprzyrodzonych środków prowadzących do wiedzy. ...Trzeba od
razu zwrócić uwagę na sens zwrotu: "naturalista odrzuca religię". Znaczy
on tyle tylko, że naturalista nie godzi się na supernaturalistyczne objaśnienie
pochodzenia religii i wynikające stąd tezy, np. że instytucje religijne
dziedziczą coś z owej nadprzyrodzonej genezy. Poza tym naturalista może
oceniać religię bardzo pozytywnie i w tym sensie „uznawać" jej funkcje
albo też, przeciwnie, jego ocena może być bardzo negatywna i faktycznie
powodować „odrzucenie religii" jako rzeczywistości społecznej zasługującej
na ocenę dodatnią… Skoro naturalista powiada, że nie uznaje nadprzyrodzonego
pochodzenia religii, musi jej powstanie ująć jako fakt naturalny. Takich prób
było i jest wiele. Genezę religii wyjaśnia się różnymi czynnikami
psychologicznymi, np. strachem, kompleksem Edypa, potrzebą
autorytetu… Naturalista wcale nie musi rozpaczać z powodu braku jednolitej i powszechnie uznanej teorii pochodzenia religii. W gruncie rzeczy nie ma również
jasności (nie mówiąc już o jednomyślności) co do genezy języka, prawa,
państwa, moralności czy sztuki, a na ogół nikt nie wzywa do tego, by tłumaczyć
ich powstanie nadprzyrodzoną interwencją. Mimo braku stosownych koncepcji
pochodzenia wielu zjawisk społecznych, można je badać jako najzupełniej
naturalne, tj. mieszczące się w ramach doczesnego świata istniejącego tu i teraz....! coś takiego naturalista proponuje również w sprawie religii. Według
niego powstała ona kiedyś, dlatego że człowiek potrzebował takiej formy życia,
podobnie jak potrzebował języka, prawa, państwa, sztuki czy nauki" (l5,
17, 19, 20).
W świetle tak rozumianego naturalizmu rozważa autor szereg
fundamentalnych tematów filozofii religii: przekonanie i wiedza; wiara; problem
istnienia Boga; pewne argumenty przeciwko teizmowi; kilka konkluzji w sprawach
teoretycznych; kwestie praktyczne.
Dzieło profesora Jana Woleńskiego cechuje dynamika myślenia
polemicznego. Autor przestrzega uniwersalnych reguł poprawności myślenia.
Do poglądów adwersarzy odnosi się krytycznie z dostateczną, żeby nie
powiedzieć imponującą racją merytoryczną. W ostrości myślenia i wyrażanych
słów nie narusza jednakże granicy wyrozumiałości i powściągliwości w ferowaniu swoich sądów. Zgodnie z przeświadczeniem, że postawa taka jest pożądana i raczej konieczna w toku
sporów o charakterze światopoglądowym. Przykładem tego mogą być słowa
skierowane pod adresem arcybiskupa Józefa Życińskiego, autora książki Wiara
wątpiących stanowiącej ważną przesłankę refleksji podjętej przez
autora w Granicach niewiary. "Przedstawienie świata agnostyków i świata
ateistów dokonane przez Życińskiego — zwłaszcza, gdy brać je literalnie -
jest dla nas wysoce niepochlebne. Przebija z niego niezachwiane poczucie wyższości
własnego punktu widzenia i swoista propaganda sukcesu. Nie ma nawet co prostować
mniemań o rajskim ogrodzie teizmu i piaszczystym pejzażu agnostycznym. Z drugiej strony, z pewnych uwag Życińskiego przebija inne przesłanie,
mianowicie takie, że do zrozumienia świata, tudzież jego piękna i problemów
prowadzą różne drogi. I to proponowałbym jako płaszczyznę owocnej dyskusji
światopoglądowej. Nie ma żadnego powodu, by agnostyk kwestionował
poszukiwanie piękna przez wiarę, ale nie może zgodzić się na aprioryczne
zesłanie siebie do piekła lub w najlepszym przypadku do czyśćca
szpetoty" (255).
*
„Res Humana" nr 1-2/2006.
« Sceptycyzm, agnostycyzm (Publikacja: 11-05-2006 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4767 |
|