|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kultura » Sztuka
Smutne małżeństwo? Autor tekstu: Małgorzata Suwalska
Wszystko
wolno hulaj dusza
Do niczego się nie zmuszaj
Niczym się nie przejmuj za nic
Nie wyznaczaj sobie granic I nie próbuj nic zrozumieć
Nie pochodzi mieć od umieć
Możesz wierzyć lub nie wierzyć
Nic od tego nie zależy (...)
Fragment
wiersza Postmodernizm Jacka Kaczmarskiego Postmodernizm to my — żyjący tu i teraz, zmęczeni, zapracowani i samotni. Zagubieni w masowym,
multimedialnym świecie, w którym nie ma czasu ani miejsca na metafizyczne złudzenia i gdybania. W którym setki tysięcy ludzi żyje z dnia na dzień, nie interesując
się ani filozofią, ani sztuką, ani literaturą, nie czyta Jacquesa Derridy,
Jean-Francisa Lyotarda czy Michaela Foucaulta.
Określenie
„postmodernizm" zostało po raz pierwszy użyte w 1946 roku przez
Arnolda Toynbee’ego, a od lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku jest
uznane i niejednokrotnie stosowane w odniesieniu do współczesnej kultury
europejskiej. Mianem postmodernizmu Toynbee określał epokę, która miała
początek na przełomie siódmej i ósmej dekady
XIX wieku. Według jego teorii, postmodernizm to czas przejściowy, pełen
poważnych niepokojów społecznych, rewolucji i wojen, czas „intelektualnej
anarchii" i zmierzchu racjonalnego widzenia świata.
Postmodernizm, będący
następstwem modernizmu europejskiego z przełomu XIX i XX wieku, odnosi się głównie
do zjawisk, które wystąpiły w rozwoju kultury i myśli filozoficznej. Jest on
zarówno nawiązaniem do modernizmu, jak i jego kontynuacją, ujawniającą
kryzys myśli u
schyłku XX wieku. Jego zwolennicy głoszą rozpad i zmierzch istniejących dotąd
tradycji, promują odrzucenie wszelkich struktur i schematów, by udowodnić, że w naszej obecnej rzeczywistości istnieje wiele niezależnych od siebie
podstawowych czynników i zasad. Jednocześnie proponują radykalny pluralizm,
odnoszący się do form wiedzy, sposobów życia i myślenia oraz wzorców postępowania.
Modernizm postrzegany
jest w kategoriach pozytywistycznych, technokratycznych i racjonalistycznych,
zachowuje wiarę w historię, postęp, w obiektywną prawdę i możliwość
zbudowania porządku społecznego na zasadach rozumu. Postmodernizm natomiast
najlepiej opisując terminy takie, jak heterogeniczność, różnica,
fragmentaryzacja, nieokreśloność i odrzucenie wiary w prawdę uniwersalną i rozwój. Dlatego też często określa się postmodernistyczną koncepcję życia
metaforą „supermarketu", w którym oferuje się najróżniejsze produkty,
reklamuje je, a do klienta należy wybór, co chce kupić. W odróżnieniu od
modernizmu, postmodernizm dotyczy cywilizacji, w której postęp nie dominuje, a żaden element kulturowy nie jest uprzywilejowany. Religia nie jest wartościowsza
niż jej brak, prawda nie jest lepsza niż fałsz, a sztuka nie jest wznioślejsza
niż kicz — wszystko sprowadza się do kwestii umiejętnej reklamy. Z tego
względu postmodernizm miesza za sobą najróżniejsze elementy kultury: to, co
kiedyś należało tylko do zainteresowanych elit, wkrada się dodatkowo w regiony wcześniej niedostępne, do masowego umysłu.
Prostym przykładem może
być najpopularniejszy obecnie amerykański serial Gotowe na wszystko, a dokładnie jego czołówka. Zbudowana jest ona z animowanych postaci, o których
pochodzeniu wiedzą tylko zainteresowani, znający historię sztuki ludzie. Można
tam zobaczyć poruszających się Adama i Ewę z obrazu Lucasa Cranacha, kobiety z dziećmi z egipskiego reliefu oraz podrygujące w takt muzyki małżeństwo
Arnolifinich Jana van Eycka. Smutnie spoglądający na widzów małżonkowie z obrazu Amerykański gotyk Granta Wooda, zostają rozdzieleni, by puszka Campbell
Soup Andy’ego Warhola została wypuszczona z rąk namalowanej przez
nieznanego artystę podczas II wojny światowej kobiety z plakatu pod tytułem Jestem
dumna. Tak właśnie obrazy wielkich mistrzów, wprost z sal muzealnych i książek trafiają do tysięcy domów zwykłych zjadaczy chleba, z których większość
będzie je w przyszłości kojarzyć raczej z serialem, niż ze sztuką.
Sztuka — i to ta
wielka, pisana przez wielkie "S" — dociera tam, gdzie możliwe, że
nigdy by nie dotarła. Innym przykładem mogą być czołówki polskiej
telewizji publicznej, w których estetyczne animacje, przedstawiają na przykład
spływające zegary Salvadora Dalego lub płynnie przemieszczające się
kwadraty Pieta Mondriana. To wszystko pozostawia po sobie ślad gdzieś w masowej podświadomości.
Postmodernizm opisuje
nową sytuację komunikacji, w której sztuka — będąca swoistego rodzaju
wyznacznikiem przeżywania świata — ukazuje objawy własnego wyczerpania się.
Nie oznacza to w żadnym razie absolutnego końca sztuki, jest to raczej
zmierzch takiej jej formy, jaka została wypracowana w kulturze zachodniej od
czasu romantyzmu. Artyści dotarli do granic, za którymi — jak się wydaje — sztuki rzeczywiście już nie ma. Granic, które zostały już wskazane
przez dadaistów i Marcela Duchampa i definitywnie określone w tautologicznych
definicjach sformułowanych przez konceptualistów: „Sztuka jest swoją własną
definicją" (Joseph Kosuth) oraz „Sztuka jest tym, co ktoś nazwie sztuką"
(Donald
Judd). Dzisiejsi artyści zrywają powoli z ideą awangardowości, z kultem nowości i oryginalności za wszelką cenę i, jak napisał Tadeusz Szkołut, „nie chcą
kroczyć w czołówce postępu naukowo-technicznego i socjalnego", chcą
natomiast porozumienia z odbiorcą masowym. Odżywają na powrót dawne pojęcia
malarskości, teatralności, literackości: obraz malarski znowu chce być oglądany,
powieść wraca ku fabule, a film znowu pragnie być widowiskowy. A jednym z głównych
powodów owej zmiany kierunku jest wyczerpanie się strategii nowości,
narzuconej przez awangardę. Umberto Eco w posłowiu do książki Imię róży
stwierdza, że sztuka postmodernistyczna pojawiła się jako reakcja na
przekształcenie się awangardowej rewolty w tradycję kontestacji. A to, co w zamierzeniu twórców miało wzbudzać protest odbiorców bądź też powodować
szok, zaczęło zwyczajnie podobać się coraz to szerszym kręgom publiczności.
Dzisiaj stosunek sił
pomiędzy modelem sztuki, z jego estetycznymi i warsztatowymi normami, a kreowaną
przez świat reklamy oraz otaczającą nas ikonosferę medialno-konsumpcyjną
rzeczywistością kształtuje się nieco inaczej niż w latach pięćdziesiątych,
gdy powstawał popart. Masmedialna rzeczywistość dla jednych jest wyrafinowaną
grą, pozwalającą nowymi środkami oraz z wykorzystaniem ogólnie znanych znaków
pop-kultury upowszechniać wartości do tej pory rezerwowane dla kultury wyższej,
zakorzenione w tradycji lub mające głębokie ugruntowanie egzystencjalne. Dla
innych staje się ona intratnym źródłem dochodów, zysków i zawodowym zajęciem.
Dlatego współczesna kultura z pewnością nie cierpi na niedostatek form -
jej bolączką jest raczej ich nadprodukcja, powodująca niejednokrotnie doświadczanie
przez odbiorców zjawiska obumierania sztuki. Obumieranie owo można potraktować
albo jako rzeczywisty upadek sztuki, albo — jak pisał już w 1970 roku Jerzy
Ludowiński — jako „moment, kiedy przekształciła się ona w coś zupełnie
innego, czego nie potrafimy jeszcze nazwać".
Co zatem dał ów
postmodernizm sztuce? Patrząc już z pewnej perspektywy czasu, można śmiało
stwierdzić, że otworzył przed nią nowe drzwi. Mimo, że sztuka przeżyła
filozoficzną śmierć w momencie, w którym postmodernistyczni artyści uznali
ją za swoiste wyzwolenie od złudzeń roztaczanych przez wiedzę, to dzięki
tej śmierci stała się jakby niezależna od dawnej estetyki i filozofii. Stała
się sztuką, która zachowuje swoją wartość tak długo, jak długo nie
zostanie oparta na jakiejś teorii, jak długo żadna nauka nie będzie w stanie
precyzyjnie wyjaśnić czym ona jest. Bo obecna sztuka zdaje sobie sprawę, że
jest prawdziwa wtedy i tylko wtedy, kiedy nie jest kategorią wiedzy, lecz
wyzwaniem dla niej.
Dzięki
postmodernistycznemu spojrzeniu sztuka zaczęła nową grę, nową zabawę z publicznością, zarówno jednostkową, jak i masową. Artyści znaleźli nowe
ujście dla tego, co tworzą, i tego, co już stworzone. Zaczęli
postmodernistycznie mieszać najwspanialsze idee z przyziemnością, upychając w wielkim (przez małe "w") medialnym świecie piękno, a nierzadko i cząstkę
własnej duszy. Postmodernizm nauczył sztukę mówić nowym językiem, pozwalając
używać starych i dobrze znanych wszystkim ludziom słów.
« Sztuka (Publikacja: 12-06-2006 )
Małgorzata Suwalska Ur. 1980. W 1999 ukończyła Liceum Ogólnokształcące im. Mikołaja Kopernika w Katowicach. W roku 2002 ukończyła studia licencjackie na kierunku grafiki na Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach, w pracowni prof. Adama Romaniuka. W roku 2004 ukończyła uzupełniające studia magisterskie na kierunku malarstwa na Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach, w pracowni Macieja Bieniasza. Tematem obrazów była "Scena Życia", pracę pisemną pisała u dr Marii Popczyk pt. "Tanatos, krąży w mej krwi", praca ta zawierała oprócz części stricte teoretycznej, część literacką, na którą składały się opowiadania. W czasie studiów pracowała tworząc scenografię w Teatrze Śląskim im. Stanisława Wyspiańskiego i w Teatrze "Zagłębia" w Sosnowcu. Dorywczo pracuje w firmach reklamowych, gdzie tworzy projekty graficzne. Brała udział w wielu wystawach malarstwa, fotografii i grafiki, wspólnych z innymi twórcami, oraz miała kilka wystaw indywidualnych. W 2006 kończy podyplomowe studia na kierunku dziennikarstwa na Wydziale Nauk Społecznych Instytutu Nauk Politycznych i Dziennikarstwa. Strona www autora
Liczba tekstów na portalu: 2 Pokaż inne teksty autora Poprzedni tekst autora: Instynktowna rozkosz | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4834 |
|