|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Kultura Bushido, giri, ko - dziś. Wpływ tradycji na osobowość współczesnego Japończyka [1] Autor tekstu: Anna Kamińska
Głębokim przemianom w sposobie myślenia w związku z przeobrażeniami systemu rządów (era Meiji) w XIX wieku i stale rosnącym wpływem Zachodu na warunki życia w Japonii towarzyszyły liczne zmiany zarówno w stylu życia, jak w moralności i obyczajach. Głęboko przeobraziły się również
sztuka, literatura, architektura. Zupełnie inaczej przedstawiały się metody kształcenia młodzieży, stosunki między kobietami a mężczyznami.
Przesadnie podkreślano śmieszność wszystkiego, co należało do „Starej Japonii" — chociaż zarówno stare, jak nowe obyczaje
istniały obok siebie. Te zmiany mogłyby się nawet wydawać naturalne i może by ich tak silnie nie odczuwano, gdyby nie zachodziły w tak niezwykle szybkim tempie. Nagle i nieoczekiwanie, po okresie uporczywego negowania wszystkiego co obce, zaczęto zachwycać się wszystkim, co przybywało z Europy i Ameryki, wprowadzając zamęt w ustalone poglądy. Zachód podbił Japonię. Japończyk wkładał zamiast drewnianych sandałów i tradycyjnych szat: lakierki, surdut i cylinder,
aby stać się równie „zachodnim" jak Europejczyk. Jednak tak naprawdę teraz, na przełomie wieków, widzimy jak mocno zakorzenione są w nim specyficzne tradycje „Starej Japonii". Przykładem jest sarariman — „samuraj z teczką". Pomimo zewnętrznej powłoki upodabniającej się do wzorów kultury zachodu, głęboko w ich mentalności osadzone są takie pojęcia jak giri
— obowiązek i on — korzyść, uprzejmość.
Zarząd firmy, w której pracuje sarariman („wojownik Korporacji") świadczy pracownikom on i w ten sposób stwarza giri. Jest to tradycyjny rodzaj związku, z którego wynika konieczność przestrzegania pewnych obowiązków. Osłabia w ten sposób poczucie samodzielności pracowników. Lojalność wobec firmy jest najważniejszą cnotą sararimana i powinna wyrażać się w pełnym poświęceniu dla dobra jej interesów. Pracownik oszczędza światło kosztem własnych oczu, pracuje ponad wyznaczony czas za darmo oraz rezygnuje z przysługujących
mu wakacji. Dzięki dyscyplinie wewnętrznej jak prawdziwy samuraj znosi bez skargi te oraz inne niedogodności, łącznie z dwugodzinnym dojazdem do pracy. Przepracowanie często skraca życie sararimana i już w latach 70-tych japońscy lekarze zaczęli otwarcie mówić o karoshi — śmierć z przepracowania, przeciążenia zawodowymi obowiązkami. Wciąż widoczna
jest relacja daimyo (pan feudalny)- samuraj, gdzie oczywiste jest, że samuraj jest uzależniony od pana feudalnego. Skąd ta uległość? Japończycy nauczyli się utożsamiać tę skomplikowaną hierarchiczną budowę z bezpieczeństwem i pewnością bytu. Wierzyli w schemat i bezpieczni byli tylko wtedy, gdy go przestrzegali. Odwagę i siłę charakteru Japończyk okazywał dopasowując się do niego, a nie buntując się czy usiłując go zmienić. Japończyka motto brzmi: "Wszystko na swoim miejscu". Uważa, że człowiek okazuje siłę charakteru nie zważając na osobiste szczęście, wypełniając zobowiązania. Człowiek jest słaby, jeśli zwraca uwagę na swoje pragnienia pozostające w sprzeczności z ogromnie rozbudowanym kodeksem zobowiązań. Niezwykle trudno jest jednoznacznie określić osobowość, moralność, etyczne wzory Japończyka. Na jego postępowanie, zachowanie składają się liczne przeciwieństwa. Ruth Benedict określiła je w ten sposób:
"Przeciwieństwa przeplatają się ze sobą. Są prawdziwe, zarówno
miecz, jak i chryzantema. Składają się na całość wizerunku Japonii. Japończycy są w najwyższym stopniu agresywni i nieagresywni zarazem, kultywują jednocześnie militaryzm i wartości estetyczne, potrafią być i zuchwali i uprzejmi, sztywno przestrzegać zasad, łatwo dostosowywać się do nowych warunków. Podporządkowują się innym, a jednocześnie są
urażeni, gdy ktoś nimi próbuje powodować; są lojalni zdradzieccy, odważni i nieśmiali, konserwatywni i otwarci na nowości".
Pomimo dążenia ku nowoczesności przetrwały w Japonii schematy działań, pojęcia i obyczaje, bez których nie byłaby krajem tak specyficznym i odmiennym od krajów zachodnich. Choć tak usilnie dążyła w kierunku upodobania się do Europy. Takim schematem jest rodzina, jej specyfika oraz pojęcia w jej obrębie, które przetrwały przez wieki. Sprawiające, że mentalność. Japończyka jest silnie zakorzeniona w przeszłości.
Pojęcie rodziny ma w Japonii znacznie szerszy zakres niż miało w Chinach lub w Europie, gdzie tylko dzieci, rodzice, dziadkowie i powinowaci stanowią to, co przyjęło się nazywać rodziną.
Takie związki krwi uznawano w Japonii od niepamiętnych czasów, ale nie tylko one składały się na pojęcie Japończyków o tym, czym jest rodzina. W 1870 roku
zostało wydane prawo, aby każdy wybrał sobie jakieś nazwisko (myo).
Obywatele wybrali nazwę miejsca, gdzie mieszkali i pracowali.
Pierwotnie myo oznaczało tylko wspólnie uprawiane pola przez jakąś grupę ludzi. Każda grupa pracujących miała więc nazwisko zbiorowe, które zazwyczaj łączyło ją z jakąś cząstką ziemi. Kiedy część tej grupy wyruszała gdzie indziej, aby wziąć pod uprawę inny kawałek ziemi, porzucała dotychczasowe nazwisko, aby przybrać nowe, będące nazwą nowego terenu. „Rodzinne" nazwisko obejmowało więc nie tylko osoby wywodzące się od jednego przodka, ale również grupy pracownicze, które łączył ten sam kawałek ziemi, nawet jeżeli indywidualna działalność ich członków była różna. Nazwisko przyjęte w roku 1870 wyrażało więc nie pojęcie rodziny, lecz przynależność do
grupy społecznej. To wybrane nazwisko mogło być nazwą miejsca, gdzie członek grupy mieszkał i pracował, ale mogło być także imieniem wpływowej osobistości, która go chroniła. Sługa mógł przyjąć imię pana albo miejsca, gdzie ów wojownik mieszkał,
wojownik — imię dowódcy, w pewnych przypadkach mnisi przybierali jako nazwisko nazwę swojej świątyni. Fakt tan znakomicie wyjaśnia poczucie, jakie mieli (i zawsze mają) Japończycy, poczucie, że należą raczej do grupy pracowniczej albo
mającej wspólne interesy niż do „rodziny" takiej, jak my ją pojmujemy. Jest to charakterystyczny rys japońskiego społeczeństwa, który jest obserwowany jeszcze dzisiaj na wszystkich szczeblach: poczucie przynależności do społecznej grupy pracy, które jest silniejsze od poczucia przynależności do rodziny. Ruth Benedict zwraca uwagę również, przytaczając słowa Basila Halla Chamberlaina
(Things Japanese, Londyn 1905), na specyficzne pojęcie adopcji, obecne w Japonii. Jak pisze, adopcję stosowano nie tylko, aby zapobiec wymieraniu rodzin (a tym samym przerwaniu ciągłości kultu przodków), lecz również aby normować ich stan liczebny. Na przykład,
kto miał za dużo dzieci, mógł jedno albo więcej odstąpić przyjacielowi albo komuś bezdzietnemu. Zaadaptowanie kogoś stanowiło najprostszy sposób pozostawienia mu dziedzictwa, nie było bowiem zwyczaju wyznaczać na spadkobiercę obcego. Na przykład kupiec mógł adoptować swojego subiekta, zapewniając mu osobisty udział w interesach. Cały system „rodzinny" opierał się na relacjach ekonomicznych oraz interesów jej członków. Tradycyjna rodzina japońska
stopniowo rozprzęgała się, ustępując coraz częściej miejsca rodzinie typu zachodniego, nawet gdy nie odbywało się to pod bezpośrednim wpływem idei europejskich. Wpływ ten był bowiem powierzchowny. W istocie grupowa mentalność nie zanikła, zmieniła się tylko zewnętrzna jej forma. Mąż, jedyne źródło dochodów, odtwarzał w swoim miejscu pracy „grupę" rodzinną wraz z jej stosunkiem współzależności, grupę, która nie istniała w założonej przez niego rodzinie. Grupa nie była już grupą rodziny przy pracy. Głębokie ślady tej grupowej mentalności odnajdujemy do dziś w całym handlowym i przemysłowym życiu nowoczesnej Japonii. Przejawia się to na przykład w zwyczaju organizowania wspólnych rozrywek. Relacja mąż-żona jest ekonomiczną jednostką konsumpcyjną, a nie jak było we wcześniejszych okresach — rodzinną grupą produkcyjną. Stosunki między mężem a żoną stały się więc związkiem przede wszystkim ekonomicznym, rzadko miały charakter uczuciowy zwłaszcza, że małżeństwa najczęściej kojarzyły się za pośrednictwem nakodo (swatów albo swatek) lub z inicjatywy krewnych. Małżeństwo było stworzeniem nowej jednostki ekonomiczno-społecznej, przy czym uczucia odgrywały małą rolę.
Po przedstawieniu wzoru rodziny japońskiej zrozumienie, jak specyficznym pojęciem jest ko, nie powinno być kłopotliwe. Rozpatrując kolejne warstwy wpływów na kształtowanie się osobowości Japończyka, należy zauważyć, iż mężczyzna z racji swojej funkcji „zewnętrznej" — on jako źródło dochodów — dźwiga jarzmo wielu powinności i świadczeń. Jemu nikt nie jest nic winny, a on winien jest wszystko wszystkim. Przychodząc na świat, tym samym zaciąga dług, a sobie nie może rościć żadnego prawa naturalnego. Jako japońska istota społeczna ma obowiązek wobec cesarza i narodu, wobec rodziców, wobec nauczycieli, zwierzchników, wobec rodziny i podwładnych. Jest przede wszystkim jednostką produkcyjną, częścią grupy, częścią
„jednostki pracy", częścią społeczeństwa. W rezultacie pozostawia mu się niewiele inicjatywy, a on sam nie pragnie ponosić większej odpowiedzialności niż to wynika z jego pozycji w łonie grupy. Jako odosobniona jednostka niewiele się liczy, chyba że zdobędzie kierownicze stanowisko. Cieszy się szacunkiem jako producent, ale nigdy jako konsument, a więc odwrotnie niż w zachodnich społeczeństwach, gdzie wielcy konsumenci dóbr zazwyczaj cenieni są wyżej niż ich producenci.
Obowiązek i powinność wiążą jednostkę jak pajęcza sieć, z której nie może się ona wydostać. Na ogół w Japonii wyróżnia się
trzy rodzaje tych imperatywów rządzących całym życiem mieszkańców. Jest to on, giri i gimu. Musimy je poznać, aby choć w części zrozumieć pewne postępowania Japończyków. W Japonii on oznacza rodzaj fundamentalnej etyki, która wymaga, aby jednostka, kimkolwiek jest, otrzymująca jakieś świadczenia
od innej jednostki albo od społeczeństwa, uważała się stale za ich dłużniczkę. Zaciągane w ten sposób przez jednostkę zobowiązania są albo
b i e r n e (ko on, łaski otrzymywane od cesarza, które wszyscy jego poddani automatycznie uzyskują w chwili urodzenia i przez całe życie; oya-no on
są to starania ze strony rodziców; nushi-no on to względy okazywane
przez zwierzchników; shi-no on — dobrodziejstwa doznawane od pana, nauczyciela, wychowawcy etc.) albo
c z y n n e, wyświadczane (giri i gimu). Ten, kto dobrodziejstw doznaje, czy ten, kto sam je świadczy, a więc każdy, nosi nazwę onjin. On to kategoria zobowiązań, oznacza: korzyść, obowiązek, ale także brzemię, dług, ciężar. Nałożyć je może na człowieka jedynie ktoś stojący wyżej na drabinie społecznej. Gdy przykładowo my zwykliśmy myśleć o miłości jako o dobrowolnym darze, dla
Japończyka jest już ona skrępowana więzami długu. On zawsze oznacza bezgraniczne oddanie, kiedy określa się za pomocą tego słowa pierwszy i najważniejszy dług człowieka — on względem cesarza. Jest to zadłużenie, które każdy przyjmuje z bezbrzeżną wdzięcznością. Każde on jest sprawą poważną. Popularne powiedzenie brzmi: "Człowiek nigdy nie spłaci
nawet jednej dziesięciotysięcznej on". On jest ciężkim brzemieniem i zawsze, jak się słusznie uważa, jest ważniejsze od osobistych upodobań człowieka. Nawet papieros zaproponowany przez osobę, z którą Japończyk nie był do tej pory w żaden sposób związany, sprawia mu kłopot. Uprzejmym sposobem podziękowania jest wówczas kino doku, które ma znamienne znaczenie „trucizna ducha". Z kolei gimu zawiera w sobie dwa rodzaje obowiązków: spłatę on nałożonego
przez rodziców, zwaną ko, oraz odwzajemnienie on otrzymanego od cesarza,
czyli chu. Spełnienie tych obowiązków jest przymusowe; dotyczy każdego człowieka. Miłość synowska jest bezwarunkowym obowiązkiem, z którego każdy zawsze musi się wywiązać, nawet za cenę wybaczenia rodzicom ich występków i niesprawiedliwości. Zasada ulegała zawieszeniu jedynie w wypadku, kiedy miłość synowska stawała w sprzeczności z obowiązkiem wobec cesarza. Osobiste szczęście dziecka nie miało nigdy znaczenia, a obowiązek ciążył niezależnie od tego, czy rodzice byli warci miłości. Schemat systemu zobowiązań wygląda w ten sposób: on jest zobowiązaniem biernym nakładanym na jednostkę bez jej udziału gimu:
"niemożliwe jest pełne odwzajemnienie zobowiązań, dług nigdy nie ulega przedawnieniu (wyżej wymienione chu i ko) oraz specyficznie japońska kategoria zobowiązań (Japończycy nie dzielą jej z Chińczykami jak chu i ko), jaką jest giri. To zobowiązania, które muszą zostać spłacone co do grosza w określonym czasie. Giri jak gimu ma dwa rodzaje: giri wobec
świata i giri wobec własnego imienia. Bez tej kategorii postępowanie Japończyków staje się niezrozumiałe. Określenie „nie z własnej chęci" ukazuje różnice między gimu a giri. Gimu to obowiązek względem osób z najbliższej rodziny oraz wobec władzy i choć pewnych rzeczy nie robi się z ochotą, to o gimu nigdy się nie mówi, że „nie jest spełniane z własnej chęci". Spłata giri natomiast krępuje i najtrudniej być dłużnikiem właśnie w tym kręgu. "Nie spełniasz giri, jeżeli coś robisz z potrzeby serca". Natomiast obowiązki wobec powinowatych wypełnia się skrupulatnie ze strachu. We współczesnej Japonii opowieści o czasach, gdy giri płynęło z potrzeby serca i nie było zabarwione urazą, są marzeniami o wieku złotym. Nie
jest jednak możliwe działanie bez tej urazy, skoro nawet przyjęcie papierosa od kogoś powoduje, że Japończyk staje się jego dłużnikiem.
1 2 Dalej..
« Kultura (Publikacja: 15-06-2006 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4850 |
|