|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kultura » Sztuka » Poezja
Symulowanie nieistnienia: Euthanasia Mickiewicza i Do D. po śmierci Krasińskiego [2] Autor tekstu: Andrzej Bajguz
W najważniejszym swoim dziele — Nie-boskiej komedii — Krasiński
twierdzi, że w rzeczywistości historycznej żadna strona jakiegokolwiek sporu
nie ma pełnej racji. Prawda jest w świecie boskim, na Ziemię może ją
wprowadzić tylko Opatrzność i siły, które działają zgodnie z nią. W Do D. po śmierci
stanowisko Krasińskiego zdaje się ulegać zmianie,
poeta podważa autorytet Boga. Mówi o poczuciu opuszczenia w niebie: „samotny
jestem, wśród toni Wszechświata". Odnajduję też w wierszu piętno
ogromnego wpływu ojca Wincentego Krasińskiego, na syna — Zygmunta. Ojciec
najpierw popierał Napoleona, a po jego klęsce — oddał się pod jurysdykcję
cara. W związku z tym zabronił nawet Zygmuntowi udziału w niepodległościowym
powstaniu listopadowym. Wydaje mi się, że hrabia Wincenty był sługą tego,
kto akurat rządził, pozostawał wierny zwycięzcom. W Do D. po śmierci
Zygmunt trafia do nieba. Bóg jest jego królem, lecz poeta kwestionuje Jego
decyzje, chce wracać na ziemię. Widzę w tym buncie zawoalowane
autobiograficzne echo sprzeciwu wobec filozofii ojca, opierającej się na
pozostawaniu wiernemu wobec tego, kto ma władzę. Krasiński podobnie jak Mickiewicz nawiązuje do kategorii nicości.
Topolewski odwołuje się do Bieńczyka, który mówi: „byt według swoistej
panteistycznej interpretacji Krasińskiego — ulega w momencie śmierci całkowitej i definitywnej destrukcji, po której odzyskanie zniszczonego kształtu staje się
niemożliwe". Niebyt jest więc absolutny, jest — bezkształtnością.
Poeta
interesuje się zjawiskiem snu. „W snach naszych ukryte są ogromne potęgi
elementarne nas samych. Nie na powierzchni duszy, ale w samej głębi serca rodzą
się sny (...). To natura nasza, która bez dołożenia się woli naszej sama
gra i śpiewa, i prokuruje i poemata pisze". Niezwykła to wizja snu jako głębinowej
twórczości duszy". Artysta uważa, że jako zmarły zna niezawodny sposób
powrotu na ziemię. Oddam teraz głos poecie, który adresuje swe słowa do
Delfiny: „Może ja wrócę — lub przyśnię się tobie!".
Badacze
twórczości poety podkreślają: „Krasińskiego fenomenologia śmierci jest
czymś więcej niż tylko działaniem intelektualnym. Jest ruchem wyobraźni,
drgnięciem egzystencji. To falowanie bytu w śmierci". Przez całe życie z różnym
stopniem intensywności „Krasiński nieustannie manifestuje przekonanie, że
jego kondycja jest kondycją trupa".
Zakończenie utworu obfituje jednak w nadzieję na spotkanie kochanków.
Krasiński uświadomił sobie, że porządku Kosmosu nie zmieni i „dzielić łzy,
bolę i ziemski zakątek" nie może z ukochaną. Postanawia więc uzbroić się w cierpliwość. Adresuje do Delfiny wyznanie, że w niebie będzie „I ciebie
wiecznie — tylko ciebie czekać!". Zważywszy, że życie człowieka na ziemi w porównaniu z życiem wiecznym, to tylko chwila, kochankowie „niedługo"
połączą się w czasie pośmiertnym.
Ostatnio
otrzymałem od koleżanki list, w którym opisuje swój dramatyczny sen: „śniło
mi się, że umarłam i pochowano mnie w tekturowym pudełku. Na nieszczęście
pudełko było dziurawe. Padał deszcz, więc gorączkowo starałam się zakleić
je taśma klejącą (bo byłam w dwóch osobach, także jako ja na zewnątrz).
Było tak mokro, że nic nie pomagało i woda dostawała się do środka. Ktoś
starał się zakryć dziury torebką z hipermarketu. Bezskutecznie. Chowałam
więc sama siebie ze świadomością, że przez tę cholerną wilgoć zgniję
szybciej niż inni…". Co może to oznaczać? Czyż sen taki nie jest echem i widmem lęków oraz fascynacji Zygmunta Krasińskiego i Adama Mickiewicza? Obaj
panowie, jako że już nie żyją, odkryli tajemnicę Hypnosa i Tanatosa, którą
chcieli tak bardzo poznać. My żywi, możemy jedynie snuć hipotezy i szukać
odpowiedzi, którą poeci próbowali znaleźć w omawianych powyżej utworach.
Bibliografia
-
Bagłajewski A., Odeskie sny — marzenia, (w:)
Mickiewicz: sen i widzenie, red. Majchrowski Z., Gdańsk 2000.
-
Bieńczyk M., Czarny człowiek. Krasiński wobec śmierci,
Warszawa 1992.
-
Boy-Żeleński, Brązownicy i inne szkice o Mickiewiczu, t. 4, Warszawa 1956.
-
Dokurno Z., O mickiewiczowskich przekładach z Byrona,
„Pamiętnik Literacki", zeszyt specjalny XLII, 1956.
-
Górski K., Artyzm i język, Warszawa 1977.
-
Janion M., Debiut i dojrzałość, t.1, Warszawa
1962.
-
Janion M., Gorączka romantyczna, Warszawa 1975.
-
Kleiner, Mickiewicz,
t. 1-2, Lublin 1948.
-
Kleiner, Zygmunt Krasiński — studia, Warszawa 1958.
-
Krasiński Z., Dzieła, red. L. Piwiński, t. 1,
Warszawa 1931.
-
Kubale A., Dramat bólu istnienia w listach Zygmunta
Krasińskiego, Gdańsk 1977.
-
Libera Z., Zygmunt Krasiński, Warszawa 1968.
-
Mickiewicz A., Wiersze, Warszawa 2000.
-
Piasecka M., Mistrzowie snu, Mickiewicz-Słowacki-Krasiński,
Wrocław 1992.
-
Szmydtowa Z., Mickiewicz jako tłumacz z literatur
zachodnioeuropejskich, Warszawa 1955.
-
Świdziński J., Wydalony z Parnasu. Księga poświecona
śmierci Zygmunta Krasińskiego, Poznań 2003.
-
Topolewski J., Kobiety (u) Krasińskiego, (w:)
„Res
Publica Nova", nr 6, 1998.
-
Witkowska A., Mickiewicz. Słowo i czyn, Warszawa
1975.
-
Sylwetki.
Zygmunt Krasiński.
-
Zbierski H., Mickiewiczowskie przekłady drobnych
utworów z Byrona i Moora, (w:) „Przegląd Zachodni", t. 1-2, 1956.
-
Zwierzyński L., Odeskie sny — marzenia, (w:)
Mickiewicz: sen i widzenie, red. Majchrowski Z., Owczarski W., Gdańsk 2000.
Do D. po śmierci
Zygmunt Krasiński
|
Gdy wkrótce, droga, śmierć
wiatrom rozrzuci
Serce me, w popiół
ogniem mąk spalone,
Niech twój głos o mnie jeszcze pieśń zanuci,
Niech wzrok twój spojrzy w grobu mego stronę!
Gdy się rozwieję i zniknę ci z oczu,
Grób mój nie tutaj -
mój grób tam, na niebie!
Szukaj mnie w nocy miesięcznych przezroczu O chwili, w której jam tu szukał ciebie!
Gdy ty piętrami
ciemnego ogrodu,
Modląc się,
zejdziesz i staniesz w żałobie,
Jak posąg biały, u chłodnika wchodu,
Może ja wrócę — lub przyśnię się tobie!
Gdy spojrzysz w wulkan, w księżyc i na morze,
Duch mój tam będzie w tej srebra przestrzeni
Gwiazdeczką, falą albo listkiem, może,
Listkiem tak błędnym jak liście jesieni!
Bo ja na zmiany i gwiazdą, i listkiem,
Gdym żył, błądziłem
po tej smutnej ziemi!
Dla ciebie byłem gwiazdą — pieśnią — wszystkiem!
Dla ludzi niczym — bom ja gardził niemi!
Nigdym nie zasiadł do
biesiad ich stołów!
Co świat ten cieszy,
mnie tylko hydziło -
Żyłem w twych oczach i w oczach aniołów -
Ty i Bóg wiecie, co mi w sercu biło!
Jam bardzo kochał -
zanadto — za wiele!
Jam bardzo kochał — aż,
znękan rozdziałem,
Duszem wypłakał. — Jam nie mógł w rozdziela
Żyć z tobą, tutaj — więc tutaj skonałem!
Jam się stał teraz dźwiękiem — szumem — tchnieniem -
Do harfy twojej dziś
mój duch przylega I pod twą ręką drży strun twoich drżeniem,
Aż znów ucicha — omdlewa — odbiega!
Jam się stał iskrą -
sinym, błyskiem — mgnieniem -
Gdy chmura, pędząc,
czarną pierś roztworzy I krwi cię swojej obleją plamieniem,
To duch mój błyska w tej porannej zorzy!
Gdy księżyc wznidzie -
cały rozmieszany
Z powietrzem, płynę,
rozzłacam się wkoło; A gdy cię ujrzę, zbliżam się stroskany I milcząc, światłem całuję cię w czoło!
Ty mnie nie słyszysz,
choć jestem przy tobie!
Ty mnie nie widzisz,
gdy zrywam ci kwiaty Z łąk, wzgorzów, lasów i rzucam na szaty -
Ty je otrząsasz i depczesz w żałobie!
Proszę się duchów,
archaniołów, Boga,
Rym mógł raz jeden
objawić się tobie,
Gdzie chłodnik, wschody, gaj i w gaju droga,
Stanąć widzialny o wieczoru dobie!
Lecz darmo proszę. -
Tylko pozwolono
Mi skroń twą pieścić
wietrzyka powiewem I bladych iskier wieńczyć cię koroną,
Nie dosłyszanym żegnać cię westchnieniem
Próżno mnie wabią
gwiazdy i lazury!
Ja zbiegam ciągle na
dół, tam, ku tobie! I smętny wracam w niebieskie tortury! W nieskończoności pusto mi jak w grobie!
Nieszczęsny jestem, choć
gwiazdy i słońca
Przy mnie się kręcą w pierścieniach z płomieni ~
Cierpię bez miary i tęsknię bez końca
Do niższych — ziemskich — do twoich przestrzeni!
Samotny jestem, wśród
toni Wszechświata!
Co mi po nurtach tej elektryczności,
Która dziś wieńcem, siły mnie oplata?
Co mi po sile, która we mnie gości?
Co mi, ze latam i wieję, i płynę?
Że mnie witają po drodze komety?
Że, gdy na tęczę ciało, nie rozwinę, W łuku mych ramion przechodzą planety?
Jedna mi tylko pociecha
się stała -
Twarz gdzieś anielską
raz jeden spotkałem,
Co mi twą piękność, jak snem, przypomniała - I to mi było w niebie szczęściem całem!
O, płacz nade mną gorzką łzą pamiątek,
Płacz. nad nieszczęsnym, co by wolał z tobą
Dzielić łzy, bolę i ziemski zakątek
Niż świateł marną spętany ozdobą.
Wśród tych ogromów,
tak rozbłękitnionych,
Tak dniem i nocą
Bogiem oświeconych,
Latać i błądzić — tęsknić i narzekać - I ciebie wiecznie — tylko ciebie czekać!
Zygmunt
Krasiński
Neapol 1840, pomyślane w nocy z 19-20 septembra
|
1 2 3 Dalej..
« Poezja (Publikacja: 10-07-2006 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4903 |
|