|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Społeczeństwo » Społeczeństwo informacyjne
Wyzwanie dla Polski: gospodarka oparta na wiedzy Autor tekstu: Michał Kleiber
Polska jest krajem, który w aktualnej sytuacji
geopolitycznej ma olbrzymie możliwości szybkiego i długotrwałego rozwoju
cywilizacyjnego i gospodarczego. Te
możliwości nie są wykorzystywane, co jest powodem frustracji znacznej części
społeczeństwa. Tak się dzieje również dlatego, że zarówno politycy, jak i przedstawiciele mediów w Polsce nie potrafią artykułować wizji Polski za lat
5, 10 czy 15. Jest to wielki problem polskiego życia publicznego wyróżniający
nas negatywnie w stosunku do innych krajów. Zapomnieliśmy, że w publicznej
debacie istnieją takie terminy jak: nowa gospodarka, gospodarka oparta na
wiedzy, globalne społeczeństwo informacyjne. Unikamy tych pojęć, ponieważ
percepcja tych pojęć jest słaba, i to jest problem, który ma bardzo głębokie
korzenie. Odczuwam dyskomfort, otrzymując nie rzadziej niż
raz w tygodniu statystyki mówiące o różnych
wskaźnikach
nowoczesności, w
których Polska wypada poniżej minimalnych oczekiwań.
Przytoczę parę takich wskaźników. „Udział
produktów wysokiej technologii w eksporcie wyrobów przemysłowych" w Polsce
jest na poziomie 2,5%, co oznacza najniższy poziom wśród wszystkich krajów
kandydujących do UE. Dla porównania Węgry mają ten wskaźnik równy 22,5% ,
Czechy 8,8% , Estonia 12,5%, nie mówiąc już o takich krajach jak
Irlandia (46,3%) czy Niemcy (16,9%). To jest bardzo zła sytuacja.
Kolejny to „wskaźnik barier wolności ekonomiczne". Okazuje się, że u nas te bariery są
najbardziej dotkliwe ze wszystkich (poza Słowenią) krajów zarówno kandydujących,
jak i unijnych.
Nie lepiej przedstawia się sytuacja w dziedzinie, którą
można określić zinformatyzowaniem kraju. Nasycenie gospodarki, sfery usług
publicznych i gospodarstw domowych komputerami oraz stopień dostępności
Internetu wskazują nie tylko na aktualny poziom nowoczesności kraju, ale też
określają jego szanse na przyszłość. Przyjrzyjmy się tym wskaźnikom dla
Polski.
„W 1997 roku inwestycje z zakresu technologii
informatycznych na jednego mieszkańca" w Polsce wynosiły
39 euro, podczas gdy średnio w Europie Zachodniej 455 euro, w Czechach 115
euro, na Węgrzech 81 euro, w Estonii 74, na Słowacji 53, w Słowenii 108 euro.
W 2000 roku wszystkie wskaźniki takie jak: „liczba
hostów komputerowych, liczba komputerów na 100 mieszkańców,
liczba komputerów na 100 uczniów szkół podstawowych, liczba
użytkowników Internetu na 100 mieszkańców, wyposażenie gospodarstw domowych w komputery i ich podłączenie do Internetu" wskazywały na pozycję Polski zdecydowanie poniżej średniej
kandydatów unijnych, nie mówiąc o średniej dla krajów "piętnastki".
Natomiast „koszt dostępu do Internetu" jest u nas znacznie wyższy niż w krajach UE i w krajach kandydackich. Zajmujemy więc w tej dziedzinie niechlubne
miejsce, które przesądza później o wielu innych wskaźnikach, takich jak np.
„wskaźnik konkurencyjności kraju". Według rankingu opublikowanego przez
World Economic Forum Polska jest w nim na 41 miejscu. Spośród bliskich nam
krajów wyprzedzają nas Węgry (28 miejsce), Estonia (29 miejsce), Słowenia
(31) Czechy (37), Słowacja (40). Podobnie „indeks nowej gospodarki", który
zbiorczo określa nowoczesność gospodarki, a który dla Polski wynosi 3,7. Spośród
krajów przystępujących do UE tylko Bułgaria, Łotwa i Litwa mają ten wskaźnik
niższy. Takie kraje jak Słowenia, Czechy, Węgry mają indeks nowej gospodarki
kilkakrotnie wyższy (odpowiednio: 10,8; 10,1; 7,3).
Niewątpliwie tym, co określa szanse wzrostu
gospodarczego i rozwoju cywilizacyjnego kraju jest poziom inwestycji w badania
naukowe. W 1997 roku „wydatki na
naukę" mierzone w stosunku do PKB w Japonii wynosiły 3,1% a w Stanach
Zjednoczonych 2,7%. Unia Europejska przeznaczała wtedy na badania naukowe 1,87%
PKB, a obecnie 2,05% i planuje (zgodnie z tzw. Agendą Lizbońską) osiągnięcie w roku 2010 poziomu 3%. Kraje takie jak Polska czy Węgry wydają na naukę
zdecydowanie poniżej 1% PKB, ale Węgry zakładają, że w roku 2006 osiągną
poziom ok. 2%, podczas gdy w Polsce planuje się wprawdzie w Narodowym Planie
Rozwoju 1,5% (z tego 0,6% z budżetu, a 0,9% ze środków pozabużetowych, w tym z funduszy strukturalnych UE), ale nawet ten poziom finansowania będzie trudny
do osiągnięcia.
W Polsce, nie dość, że „wydatki na naukę"
systematycznie spadają (od 1,08% ogółem w 1991 r. do 0,640% w 2003 r.), to
ich struktura jest wadliwa — udział środków budżetowych w wydatkach na
naukę wynosi aż 2/3, a tylko 1/3 pochodzi spoza budżetu, podczas gdy we
wszystkich krajach rozwiniętych te proporcje są mniej więcej odwrotne. Gdybyśmy chcieli wypełnić sugestie agendy lizbońskiej,
oznaczałoby to, że do roku 2010 powinniśmy z budżetu wydawać trzy razy więcej
środków na badania naukowe, a
spoza budżetu siedmiokrotnie. To jest skala i sedno problemu — jak spowodować, aby
nasi przedsiębiorcy chcieli w większym stopniu finansować badania?
Są powody, dla których finansowanie badań w Polsce
jest na tak skromnym poziomie. Z przykrością stwierdzam, że jedną z przyczyn
jest niedostosowanie całego sektora nauki do standardów krajów rozwiniętych.
Nie płacimy na badania po pierwsze dlatego, że nie mamy pieniędzy, a po
drugie dlatego, że nie wierzymy, by inwestycje w badania zaowocowały wzrostem
innowacyjności gospodarki. Z tego
powodu powinniśmy wzorem krajów rozwiniętych selekcjonować tematykę badawczą i wyszukiwać nisze, w których mamy największe szanse. To jest bardzo ważne,
bowiem kraj o naszym potencjale z całą pewnością nie ma możliwości
zadawalającego finansowania badań we wszystkich dziedzinach. System, który
funkcjonuje obecnie, owocuje takimi paradoksami, że gdybyśmy spojrzeli na stosunek pieniędzy wydanych na
badania w górnictwie i informatyce albo w hutnictwie i w biologii molekularnej,
to okazałoby się, że te relacje przez ostatnich 12 lat niewiele się zmieniły.
Po tylu latach nadal nie potrafimy zdobyć się na preferencje tematyczne w obszarach tak ważnych jak informatyka czy biologia molekularna! O tak
zachowawczych proporcjach przesądza system finansowania badań, który, mam
nadzieję, zmieni się po wprowadzeniu nowej ustawy o finansowaniu badań.
W Polsce
brak
społecznej świadomości na
temat złożoności procesów badawczych, które funkcjonują w dzisiejszym świecie.
Obecnie najskuteczniejszą formą prowadzenia badań jest forma tzw. konsorcjów,
polegająca na tym, że tworzy się zespoły badawcze o bardzo niejednorodnej
strukturze. W skład tych zespołów wchodzą uczeni reprezentujący różne
dziedziny, uczeni o temperamencie poznawczym i stosowanym i wreszcie
przedstawiciele przedsiębiorstw. Taki system daje gwarancję wykonywania rzeczy
wielkich, o dużym potencjale badawczym, a jednocześnie znajdujących
zastosowanie w praktyce. W Polsce zespoły badawcze często mają po trzy osoby, a system konsorcjów jest w powijakach.
Kolejnym problemem jest nieobecność zainteresowania
społecznym kontekstem badań. Nasi uczeni nie mają przekonania, że powinni
przed społeczeństwem artykułować i uzasadniać, dlaczego te, a nie inne
badania chcą prowadzić. To owocuje brakiem zrozumienia dla całokształtu
problematyki naukowej. Wykazanie zasadności sfinansowania danej problematyki
badawczej jest rzeczą bardzo ważną i stanowi element współczesnego
marketingu.
Wreszcie kwestia współpracy międzynarodowej i związana z tym ochrona własności intelektualnej, która ma kluczowe znaczenie.
Rozwijamy współpracę międzynarodową, w szczególności europejską, co
wynika z dużego pragmatyzmu — nie mamy w prawie żadnej dziedzinie badań
naukowych dostatecznej „masy krytycznej",
żeby stworzyć coś naprawdę wartościowego. W związku z tym musimy dołączać
do zespołów, zwłaszcza europejskich, ale to oznacza, że powinniśmy szczególnie
dbać o prawo własności do produktów, które powstają. Realizujemy w tej chwili liczne europejskie projekty i rzadko
się zdarza, że wynik badań w Polsce wykorzystuje się w takim stopniu, jak u naszych zachodnich partnerów.
Wśród transformacji, którym podlegamy, jest
transformacja od gospodarki, której dominującym towarem jest produkt i usługa materialna, a dominującym środkiem realizacji procesów biznesowych -
dokument papierowy,
do
gospodarki nowej, w
której ważnym towarem są produkt i usługa cyfrowa, a głównym środkiem
realizacji procesów biznesowych jest dokument elektroniczny. Sednem tej
transformacji i nowej gospodarki jest poparcie dla nowych sposobów tworzenia
wiedzy oraz jej wykorzystywania i zarządzania, poparcie dla nowych technologii
szczególnie w obszarze informatyki i telekomunikacji, poparcie dla nowych
sposobów organizowania produkcji i usług, dla nowych metod zarządzania i marketingu, a w szczególności dla znaczenia kreatywności obywateli i przedsiębiorstw.
Uważam, że podstawowym zadaniem jest stworzenie mechanizmów, które będą
generowały kreatywność na poziomie zarówno indywidualnych osób, jak i na
poziomie przedsiębiorstw.
Stworzenie odpowiednich warunków i zachęt
ekonomicznych do pobudzenia kreatywnych zachowań obywateli i przedsiębiorstw
oraz powstawania nowoczesnej infrastruktury instytucjonalnej stanowi zasadniczy
element, który pozwoli na dokonanie skoku cywilizacyjnego. Tu chodzi o zwiększanie
przedsiębiorczości, o konkurencję, o restrukturyzację przedsiębiorstw i urzędów, o ochronę praw własności intelektualnej.
Nieodzowna jest budowa krajowej infrastruktury
teleinformatycznej i wsparcie dla wykorzystania technik informatycznych przez
administrację publiczną, biznes i całe społeczeństwo. Zadaliśmy sobie trud
policzenia, ile transakcji przeprowadzają obywatele i firmy z urzędami w Polsce. Okazało się, że jest to mniej więcej 0,5 mld. rocznie. Zaliczam do
tego kontakty z urzędami w sprawach podatków, starań o dowód osobisty,
paszport, uzyskiwanie różnych zezwoleń, itd. Jedna taka transakcja kosztuje
budżet państwa średnio 34 zł. Gdybyśmy
np. choćby 2% tych transakcji rocznie zinformatyzowali, to już w trzecim roku działania uzyskalibyśmy zwrot wszystkich kosztów, związanych ze
stworzeniem zinformatyzowanego systemu administracji publicznej.
Wykorzystanie badań naukowych oznacza — w pierwszym rzędzie — tworzenie efektywnego
krajowego
systemu innowacji, który
powinien być synergiczną sumą regionalnych systemów innowacji oraz
wspieranie badań i prac rozwojowych, owocujących innowacjami na rynku. Nie ma
ani jednego kraju, któremu zazdrościmy w ostatnich dekadach postępu, który
by nie oparł tego postępu na odpowiednio przygotowanych, zorganizowanych i sfinansowanych parkach technologicznych. W Irlandii, Finlandii, Korei powstały
olbrzymie naukowo-technologiczne zgrupowania, które były kołem zamachowym
rozwoju gospodarczego bazującego na innowacjach. Takie parki technologiczne są
Polsce niezbędne.
Strategia natychmiastowa powinna zakładać:
- aktywne działania na rzecz dostosowania krajowego
sektora badawczo-rozwojowego do standardów krajów rozwiniętych;
- mądre wykorzystywanie możliwości, stwarzanych
przez badawczą współpracę europejską (co w dużym stopniu na razie nam się
udaje);
- wykorzystanie w sposób prorozwojowy funduszy
strukturalnych. Narodowy Plan Rozwoju ma bardzo wiele prorozwojowych propozycji.
Miejmy nadzieję, że zostaną one przez Unię zaakceptowane w proponowanym
kształcie;
- w sposób prorozwojowy zużytkowanie środków z offsetu. W tej kwestii nie mogę niestety być przesadnym optymistą.
Polska jest jedynym znanym mi cywilizowanym krajem,
który nie prowadzi tzw.
aktywnego prognozowania rozwoju nauki i technologii. Tak naprawdę nie potrafimy powiedzieć, na jakiej
podstawie powinny być wyselekcjonowane te ważne i obiecujące dla nas obszary
nowej gospodarki. Mówię z pewną przesadą, ale nie dysponujemy systemem,
dostarczającym jasnych kryteriów, według których w świadomy sposób moglibyśmy
powiedzieć, że przez 5 najbliższych lat rozwijamy konkretne dziedziny i dlaczego, a po 5 latach dokonujemy przeglądu i albo przez następne 5 lat
inwestujemy dalej, albo zmieniamy nasz kierunek. Takie postępowanie jest
absolutnie nieodzowne dla kształtowania polskiej gospodarki.
Jeśli chodzi o działania natychmiastowe, które
wymagają środków finansowych i przez to są trudniejsze w realizacji -
wymieniłem już parki
technologiczne, bez stworzenia których nie dokona się zasadniczego postępu.
Druga rzecz to ułatwienia w prowadzeniu działalności badawczo-rozwojowej w przedsiębiorstwach.
Ministerstwo Finansów nie jest skłonne do wprowadzenia udogodnień, które
pozwalałyby tę działalność rozwijać w szerszym stopniu, bowiem w krótkim
okresie jest to problemem dla budżetu. Chodzi na przykład o umożliwienie
odpisywania od podstawy opodatkowania środków przeznaczonych na badania. Ta
zachęta okazała się bardzo skuteczna w wielu krajach.
Chciałbym, aby za 2 lata (i byłoby to dokonanie
tego rządu) można było powiedzieć, że zbudowaliśmy stabilny system
transferu wiedzy do gospodarki. Istnieje cały szereg mierzalnych parametrów,
które świadczyłyby o tym, że taki system powstał i że jest stabilny. Chciałbym,
byśmy umieli wyspecyfikować, jakie są (np. na 5-letni albo 10-letni okres)
polskie specjalności naukowe i technologiczne. Chciałbym, żeby rządowi
socjaldemokratycznemu można było przypisać zapewnienie szybkiego i taniego
dostępu do Internetu dla każdego użytkownika, bez dyskryminacji ekonomicznej i geograficznej.
Chciałbym, żeby można było powiedzieć o nas, że
wprowadziliśmy nowoczesne formy edukacji na odległość, w tym zwłaszcza w zakresie kształcenia ustawicznego.
Pragnąłbym, żeby dzięki naszym staraniom zaistniała
nowoczesna (zinformatyzowana) administracja publiczna.
W
świetle naszych aspiracji, zarówno narodowych jak i europejskich, uważam, że w Polsce nie ma żadnej alternatywy dla gospodarki opartej na wiedzy i dla
wspomagania rozwoju kreatywności społecznej. To nie jest jeden z wielu problemów
do rozwiązania, ale — w moim przekonaniu — naczelne zadanie państwa. Bez tego
skazujemy się na rolę outsidera w Unii i tracimy szansę przeniesienia Polski w trakcie trwania jednego pokolenia z obrzeży cywilizacyjnych Europy do jej
centrum. A taka szansa istnieje i tak mierzymy nasze ambicje.
*
„Forum Klubowe" nr 12/2003
« Społeczeństwo informacyjne (Publikacja: 10-07-2006 )
Michał Kleiber Ur. 1946. Jest absolwentem Wydziału Inżynierii Lądowej Politechniki Warszawskiej oraz Wydziału Matematyki, Mechaniki i Informatyki na Uniwersytecie Warszawskim. W 1989 roku otrzymał tytuł profesora zwyczajnego. W 1995 roku został dyrektorem Instytutu Podstawowych Problemów Techniki PAN. Michał Kleiber jest autorem blisko 100 prac naukowych oraz 6 książek. Wielokrotny laureat nagród Sekretarza Naukowego PAN. W październiku 2001 r. został ministrem nauki i przewodniczącym Komitetu Badań Naukowych w rządzie Leszka Millera. Od 11 czerwca 2004 do 31 października 2005 roku w gabinecie Marka Belki pełnił funkcję ministra nauki i informatyzacji. | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4904 |
|