|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Tematy różnorodne » Retoryka i erystyka
Tajniki retoryki. Sztuka zapamiętania i wygłoszenia Autor tekstu: Leszek Lachowiecki
Mnemonika, czyli sztuka zapamiętywania, odgrywała w retoryce
klasycznej rolę, którą dzisiaj trudno byłoby zalecać praktycznie. Jednakże
sama metodyka ćwiczenia pamięci wydaje się na tyle interesująca i pożyteczna,
że warto poświęcić jej kilka słów. W zasadzie, nie licząc czasów nam współczesnych,
można wydzielić dwa podejścia do zagadnienia osadzania w pamięci niezbędnych
dla wygłoszenia mowy elementów: pierwsze, charakterystyczne dla starożytności,
polegające głównie na powołaniu tzw. sztucznej pamięci, czyli tworzeniu w wyobraźni swoistej topografii miejsc oratorskich, oraz drugie, kształtujące
się od Średniowiecza, poprzez zwłaszcza Renesans, zalecające ustawianie
problematyki retorycznej w „dialektycznym porządku", tj. szukania powiązań,
wynikających przede wszystkim ze wzajemnej relacji całostek retorycznych.
Oświecenie zaakcentowało w tak
rozumianym procesie konieczność nie tylko pamięciowego przyswojenia sobie
wiedzy encyklopedycznej, ale także jej badania. W czasach współczesnych
odwołujemy się raczej do wiedzy z zakresu psychologii i medycyny, szukając skutecznych, niekiedy prestidigitatorskich metod szybkiego
uczenia się i zapamiętywania. To, co warte przypomnienia z owych zarzuconych
już sposobów, to sama technika wyboru wyobrażeń, z którymi kojarzone są
poszczególne zabiegi retoryczne. Posłuchajmy antycznego teoretyka: „Powinniśmy
tworzyć wyobrażenia, które najdłużej pozostaną w pamięci. Uczynimy to,
powołując podobieństwa najbardziej wstrząsające… aktywne, przypisując
im, że są szczególnie piękne lub brzydkie". Pamięć zatem rzeczy
fikcyjnych (które zdaniem autora zapamiętuje się tą metodą równie łatwo
jak przeżycia realne) wspomagana jest emocjami. Wywołując w swej psychice
określoną reakcję, a w jej wyniku doświadczając skojarzenia, łatwiej
przyswajamy sobie pożądany sposób postępowania, tj. używania takich, a nie
innych elementów retorycznych, właściwych dla określonej sytuacji. Wydaje się,
że ta asocjacyjno-odruchowa metoda posiada jakieś związki z całkiem współczesną
wiedzą o reakcjach automatycznych i wypracowywaniu takiego właśnie zachowania
dzięki systemowi ćwiczeń. Być może analogia ta idzie zbyt daleko, jednakże
warto — jak sądzę — dokonać takiej właśnie, aktualizującej
interpretacji metody, która nieźle służyła retorom antycznym; dlaczegóżby
zatem nie miała przysłużyć się i nam, współczesnym? Nie miejsce tu jednak na
budowanie jakiejś nowej teorii mnemoniki czy konkretnych, mnemotechnicznych
sposobów. Zadowólmy się więc stwierdzeniem, że — istotnie — ćwiczenie
pamięci i pobudzanie jej m.in. poprzez skojarzenia z konkretnymi uczuciami
znakomicie ułatwia zastosowanie zaleceń retorycznych w praktyce. Kto z nas nie przeżył rozczarowania własnym
gapiostwem, gdy — jak to zwykle w życiu bywa — znakomita riposta przychodziła
nam do głowy o chwilę za późno lub gdy w gniewie pogarszaliśmy tylko własną
sytuację, nie umiejąc tej emocji przekształcić na własną korzyść?
Szybki, bezbłędny wybór środka wyrazu jest umiejętnością, którą należy
kształcić, by wytworzyć rodzaj intuicji, pozwalającej na podświadomą
niemal decyzję o wyborze takiej, a nie innej drogi argumentowania. To, co możliwe
dla namysłu — przygotowanie mowy, opracowanie jej szczegółów — musi
zostać uwiarygodnione w starciu ze słuchaczem: wtedy brak czasu na studia.
Należy walczyć. A walka ta toczy się na swoistej
scenie — przed audytorium. Wygłaszamy naszą mowę spełniając ostatni,
najważniejszy akt w misji retora - akt pronuncjacji.
Wszystko, cokolwiek dotychczas uczyniliśmy w tej mierze,
kulminuje w momencie, gdy pomysły stają się wyrażeniami zamkniętymi w okresy retoryczne, mające na celu, jak pisał antyczny ojciec retoryki Gorgiasz — wprowadzenie słuchacza w „stan omamienia". Co sprzyja temu — nader pożądanemu
przez mówcę — stanowi? Najprościej należałoby
odpowiedzieć, że: głos, gesty i mimika, czyli atrybuty kojarzone z aktorem.
Istotnie: orator jest aktorem — nie przypadkiem wspominaliśmy o scenie. Im większe
pierwotne zaufanie słuchacza do oratora, tym łatwiejsze zadanie tego
ostatniego. Jednak nawet najwybitniejsza sława nie pomoże, gdy mowa okazuje się
kiepska, a słuchacz znudzony. Zatem aktorstwo mówcy musi być tego rzędu, by
nie tylko przyciągnąć uwagę do treści, ale także wzbogacić treść o walory, które mogą zadecydować o przyjęciu jej lub odrzuceniu przez
audytorium. Bowiem adresaci mowy są tylko ludźmi, a ludzie reagują wedle
pewnych prawidłowości. Te prawidłowości stały się podstawą praktycznych
zaleceń dla oratora. Pierwszym aspektem wypowiedzenia
mowy jest fonia, dźwięk. Obecnie, korzystając z konkretnej, fizycznej
wiedzy, zagadnieniami z tego zakresu zajmuje się głównie deklamatoryka. Uwzględniając
fizjologię i patologię mowy, buduje pewien system odniesień do zjawisk ogólnych,
związanych z fonetyką. Demostenes doskonalił wymowę z kamykami w ustach. Ten przykład traktowano w całym antycznym świecie z należytym
podziwem, jako przezwyciężenie naturalnej wady poprzez żmudne ćwiczenia. W tym miejscu zauważmy jedynie, że głos mówcy, głos ludzki w ogóle -
stanowi bardzo szczególny środek przekazu, sposobny do wyrażenia więcej niż z pozoru można zawrzeć w używanych słowach. Starożytni retorzy przyporządkowywali
zwłaszcza figurom retorycznym różne odmiany głosu, oddającego np. gniew,
strach, uwielbienie czy błaganie. Krzyk i szept, mowa dobitna, akcentowana i miękka,
jakby prześlizgująca się z głoski na głoskę — każdy z tych wariantów posiadał
swoje uzasadnienie w celowości perswazyjnej. Ironia wymagała innego sposobu
wypowiadania się, wrażenie wahania się wywoływano nie tylko określonym
doborem słów, ale także intonacją, rozłożeniem akcentów i pauz. Właśnie
wrażenie, jako najbardziej sugestywna z reakcji słuchacza, decydowało o zachowaniu się mówcy, o jego gestykulacji, wyrazie twarzy i spojrzeń. Ból
wyrażano całą postawą, przerażenie imitowano szeroko otwartymi powiekami,
grymasem twarzy oraz ekspresywnym układem rąk i całego ciała, a wściekłość — nawet udawana — nie była pozbawiona znamion obłędu. To, co sugestywne,
trafiające do wrażliwości słuchacza, który był także widzem, zasługiwało
na włączenie do zasobu technik perswazyjnego oddziaływania. W tej mierze
zmieniły się konwencje, obowiązuje raczej styl bardziej powściągliwy, choć — o czym zawsze należy pamiętać — środki wyrazu dobieramy dla
konkretnego adresata. Jeśli więc duża ekspresja powoduje u niego głębszą
reakcję — należy zastosować ją bez obawy o śmieszność. A o śmieszność bardzo łatwo;
nadmiar złego aktorstwa prowadzi do kabotynizmu, czyli mówiąc nowomodnie -
„zgrywy". Obroną przed nią jest przestrzeganie podstawowych zasad, wynikających z samej konstrukcji wygłaszanego
tekstu.
Po pierwsze: stosowanie właściwego
pauzowania,
czyli przestankowania. Mowa dzieli się bowiem na części, części na okresy,
okresy na figury, figury na zdania, a zdania na całostki. Każdemu takiemu
podziałowi przyporządkowana jest określona fraza intonacyjna, czyli zestrój
dźwiękowy, po którym następuje rozdzielająca pauza. Pauza nie tylko porządkuje,
ale przede wszystkim stosownie podkreśla wypowiedź, wyróżnia ją, separując
odmienną intonację, rytm i tempo wypowiedzi. Pauza logiczna podkreśla
klarowność stylu i przydaje się zwłaszcza do oddzielania rzeczowników, np.
Warszawa — stolica Polski. Podstawowym jednak zadaniem pauzy jest wyróżniane
tych fragmentów, które zdaniem mówcy posiadają szczególne znaczenie z punktu widzenia rozumowania, konstrukcji wypowiedzi oraz oddziaływania
perswazyjnego. Pauza psychologiczna oznacza wykorzystanie milczenia, zaskakującego
słuchacza lub koncentrującego jego uwagę na ostatniej frazie. Pozwala mówcy
znaleźć właściwe słowo, przygotować się do następnego okresu, a także w pełni wykorzystać funkcje tych figur, zwłaszcza myśli, które opierają się
na urwaniu, przemilczeniu. Umiejętność efektownego i efektywnego zamilknięcia
uważano za szczyt retorycznego kunsztu. Po drugie: rozłożenie akcentów.
Wypowiedź, z przyczyn tylko budowy gramatycznej, posiada swoją akcentuację.
Akcent retoryczny nie do końca zgadza się z gramatycznym, gdyż służy w pierwszym rzędzie sugestii, amplifikacji, uderzeniu w słuchacza. Teoria
retoryki rozróżniała trzy rodzaje akcentów: logiczny, symboliczny i emocjonalny. Pierwszy uwydatniał treść i sens główny słowa, drugi polegał
na naśladowczym oddaniu dźwięku, posiadającym istotne znaczenie dla
wypowiedzi, imitując zachowanie się, postawę, ton głosu występujących w mowie osób, czy ogólniej — dźwiękową charakterystykę zjawisk. Ogromną
rolę w jego tworzeniu odgrywała onomatopeja; był także bardzo
charakterystyczny dla patosu. Akcent emocjonalny to zestrojenie dwu pierwszych
rodzajów, zwłaszcza akcentu symbolicznego, z właściwą intonacją, tempem,
mimiką i gestem. Po trzecie: siła głosu i dykcja.
Teoria retoryki zakładała, że mówca rozpoczyna swą orację głosem
spokojnym, a nawet przytłumionym. Emocjonalność wypowiedzi pojawiała się z czasem i była limitowana wytrzymałością strun głosowych. Krzyku używano w ostateczności i tylko dla kwestii, które w taki właśnie sposób zyskiwały
pełnię swego znaczenia. Ceniono przerwy, dzięki którym mówca odpoczywał i nabierał sił. Ton głosu powinien przede wszystkim oddawać bezpośredniość i szczerość, a przynajmniej wywoływać takie wrażenie na słuchaczu.
Nienaganność dykcji nie stanowiła dogmatu: emocjonalność wypowiedzi i wiarygodność takiego aktu tłumaczyła pogorszenie się wyrazistości artykułowania
głosek. Po czwarte: ciało i gesty. Pozycja głowy
winna być naturalna — nie należy jej ani zadzierać, ani opuszczać zbyt
nisko, gdyż kojarzy się to albo z butą, albo z nieśmiałością. Nie powinniśmy
także trzymać jej zbyt sztywno, a raczej stosować zasadę odpowiedniości w ułożeniu
głowy i reszty ciała. Spojrzenia winny biec za gestami, chyba, że wyrażamy
potępienie lub coś od siebie odsuwamy, czy też od czegoś ustępujemy
(Kwintylian). Gesty natomiast winny być dostosowane do fizyczności i emocjonalności samego mówcy. Inaczej porusza się pyknik, inaczej człowiek
chudy i wysokiego wzrostu. Gest powinien być piękny. Jego estetyka zależy od
ułożenia całej ręki — dłoni i palców, a także wysunięcia ramienia i przedramienia. Gest nie odtwarza słów, lecz je podkreśla. Jest skończoną,
zamkniętą całością, nie trwającą dłużej niż to konieczne. Wygłaszać
mowę i nie gestykulować, to znaczy pozbawiać ją bardzo istotnego, wizualnego
podparcia. Gestem uzupełniamy wrażenie, jakie płynie ze słów, zwłaszcza zaś
pytamy, błagamy, wzywamy, rezygnujemy czy grozimy. Gestem uzmysławiamy żal i radość, zniechęcenie i zapał. Unosimy dłoń i wystawiamy palec, gdy chcemy
na coś wskazać, coś wypunktować. Rozkładamy dłonie i ramiona w geście
niemocy. Wzruszamy ramionami lub wznosimy obie ręce do nieba. Gestami niejako
wykładamy (informujemy i objaśniamy) pojęcia, nadając im formę obrazową.
Kwintylian przytacza np. gest podkreślający twierdzenie — pionowy ruch dłoni
od góry w dół, czyniony przed korpusem mówcy; gest zapowiadający — ręka w górze, gest konkludujący — dłoń w dole, ułożona jak do przyciskania
czegoś; gest wskazujący — wyprostowana dłoń w kierunku, mającym określać
miejsce danego wyrazu; gest podobieństwa — zbliżone, jakby połączone dłonie.
Gesty posiadają walor impresyjny i ekspresyjny, czyli oddają wrażenia i uzewnętrzniają
uczucia. Teoria gestów emocjonalnych, jak zresztą gestykulacji w ogóle,
warunkowana jest epoką i kręgiem kulturowym, w których ją tworzono. Jednakże
wspólną troską prawodawców w tym względzie było nadużywanie gestów,
nadmierna teatralizacja, która odbierała mowie walor szczerości. Po piąte: mimika. Aby należycie
oddać wyrazem twarzy określone
uczucie, należało je istotnie przeżywać. Tylko zrozpaczony mógł przekazać
rozpacz. W antycznej retoryce zwracano ogromną uwagę na grymasy oblicza uważając,
że w sposób najsubtelniejszy oddają one prawdziwe przeżycia mówcy. A orator
powinien przeżywać swą mowę jak najautentyczniej: dopiero wówczas mógł
skutecznie oddziaływać na wrażliwość słuchacza. Dzisiaj wskazujemy
raczej na zaangażowanie, co jest bardziej ogólnym dezyderatem; niekłamana
emocjonalność, ukazująca jedność słowa z postawą oratora posiada
niepowtarzalną zaletę szczerości i zwykle przekonuje skuteczniej od błyskotliwych,
lecz wyłącznie werbalnych technik.
*
„Forum Klubowe" nr 10/2003
« Retoryka i erystyka (Publikacja: 17-07-2006 Ostatnia zmiana: 04-03-2007)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4924 |
|