|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Czytelnia i książki » Recenzje i krytyki
Goła pionierka Autor tekstu: Tomasz Krzymiński
Michaił Kononow, Goła pionierka, z ros. przeł. J. Gondowicz,
Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2005, ss. 278.
W świadomości Rosjan nie ma zgody odnośnie poszczególnych kart
historii własnego państwa. Dla jednych niedoścignionym ideałem pozostaje potęga
imperialnej Rosji, w świadomości innych — wciąż żywe są ideały Związku
Radzieckiego. Jeszcze inni krytycznym okiem spoglądają na oba rozdziały w dziejach państwa rosyjskiego. W tym pozornym chaosie można jednak wychwycić pomniki historii wspólne dla
wszystkich, których świętość nie podlega dyskusji, niezależnie od
wyznawanego światopoglądu, czy obowiązującego systemu politycznego. Do
takich kart należy blokada Leningradu, miasta, które przez niemal 900 dni opierało
się wojskom hitlerowskim, mimo dramatycznej sytuacji mieszkańców, z których
około miliona straciło życie w wyniku głodu, wycieńczenia i mrozu. Po
wojnie Leningrad stał się symbolem zwycięstwa nad nazizmem, uzyskując status
miasta-bohatera. Jakakolwiek próba podważenia tej legendy wzbudza silne
kontrowersje i spotyka się z oporem.
Próbę literackiej demitologizacji blokady Leningradu podjął się Michaił
Kononow
w Gołej pionierce. Urodzony w 1948 w Leningradzie Kononow jest
absolwentem Wyższej Szkoły Pedagogicznej. Pracował jako nauczyciel
literatury, dziennikarz, redaktor magazynu literackiego. Tłumaczył z angielskiego książki
dla dzieci i dorosłych. Pisał wiersze, eseje i opowiadania, skierowane zarówno do młodego, jak i dorosłego czytelnika. Międzynarodową
sławę przyniosła mu, przetłumaczona na kilka języków, Goła pionierka.
Na jej wydanie Kononow czekał przez piętnaście lat. Kiedy wreszcie się ukazała,
wzbudziła w Rosji spore kontrowersje. Jedni uznali ją za obrazoburczą kpinę z mitów narodowych, inni za pornografię, czy nawet pornografię dziecięcą.
Autor ukazuje nam wojnę oczami czternastoletniej Marii Muchiny — Muchy, która
za dnia służy w armii jako cekaemistka, nocami zaś oddaje się towarzyszom
broni, podtrzymując w ten sposób ich gotowość bojową. W kolejce do Muchy
ustawia się cała mozaika narodowościowa Armii Czerwonej, od Rosjan i Białorusinów,
po Tatarów, Ormian i Jakutów. Młoda pionierka zaakceptowała z czasem służbę, jaka przypadła
jej w udziale, uświadamiając sobie, że to „obowiązek wobec Ojczyzny i partii rodzonej".
Adoratorzy Muchy giną jeden po drugim, jakby spędzona z nią noc stanowiła
swego rodzaju pocałunek śmierci. Zresztą, nie wszyscy przychodzą po to
jedno. Niektórzy snują przy niej opowieści o swoich dzieciach, pokazują jej
zdjęcia rodzinne, inni proszą ja o pomoc w napisaniu listu do dziewczyny, wykorzystując praktykę pisarską Muchy, którą
zdobywała we frontowej gazetce. Wszystkich, bez wyjątku, nastoletnia cekaemistka obdarza
jednakową czułością, wbijając im jednocześnie do głów, żeby nie zrywali
jej gumek od majtek, które, obok amunicji, stanowią najbardziej deficytowy towar na
froncie. Nie korzysta z usług bohaterki jedynie, zajmujący sąsiednią pryczę,
Łukicz, który, jak sam twierdzi, „robi przy niej za eunucha" oraz tłumaczy
jej zawiłą radziecką rzeczywistość, a w nocy modli się przy jej łóżku, wykorzystując twarz Muchy jako wizerunek
Matki Boskiej.
Silne poczucie więzi z kolektywem i świadomość doniosłości własnej
roli pozwala Marii Muchinie zapomnieć o własnych niewygodach. Bohaterka zdaje
sobie sprawę,że osobiste odczucia muszą ustąpić interesom ogółu. Kiedy pojawiają się w niej wątpliwości, przypomina sobie jedno słowo — „trza", które Stalin
„sam osobiście wymyślił, aniśmy przed nim wiedzieli, jak wszystko dokoła
wyjaśnić". Skoro towarzysze zwracają się do niej, jak do siostry, po pomoc — nie można ich zawieść! Gdy w pionierce zakochuje się
lejtnant Rostisław i chce ją mieć tylko dla siebie, Mucha waha się, czy nie
zawiedzie kolektywu. „Przecież on faktycznie od mas ją oderwać próbuje!"
Bezwzględnego podporządkowania jednostki idei walki o socjalistyczną
ojczyznę wymaga od walczących towarzysz Stalin, który obserwuje cały świat
przez swój „gwiezdny optyczny kremloskop". Mucha ślepo wierzy
Generalissimusowi, uznaje jego wszechwiedzę i ufa w sprawiedliwość. W jej słowniku cytaty ze Stalina zastępują mądrości
ludowe, przysłowia i powiedzonka. Józef Wassirionowicz zajął miejsce
wygnanego Boga chrześcijan.
Mucha zdaje sobie sprawę, że Boga nie ma. Przecież gdyby istniał, nie
doszłoby do wojny. Mimo wszystko, od czasu do czasu, pionierka rozmawia z Bogiem wyrzucając
mu, „że ją babą stworzył". Zawsze łapie się jednak za język, dodając:
„choć za grosz w ciebie nie wierzę i do zdechu nie uwierzę".
Elementy autocenzury nieustannie pojawiają się w toku rozumowania Muchy.
Wszechobecna propaganda sprawia, że bohaterka przestaje ufać sobie i swoim
zmysłom. Skoro każdy jest potencjalnym wrogiem narodu, grozi to także jej. W sowieckiej rzeczywistości nawet ranny żołnierz jest sabotażystą, gdyż opóźnia
marsz pozostałych. Kiedy we śnie Maria Muchina przelatuje nad oblężonym
Leningradem, obserwuje obrońców miasta, ich skrajne wyczerpanie, wreszcie
zauważa starą kobietę, odcinającą z głodu plaster mięsa z pośladka martwej dziewczynki, wmawia sobie, że to sprawka niemieckich
dywersantów. Przecież zgodnie z informacjami z leningradzkich gazet, miasto
oddaje się heroicznej pracy, mimo obniżenia norm zaopatrzenia, dostaw i wyżywienia, a fabryki pracują, jak dawniej. Łatwowierność Muchy czyni ją wymarzonym
materiałem dla każdego propagandzisty.
Poza walką na froncie oraz zapewnianiem współtowarzyszom „ciepła i żeńskich
względów", Maria Muchina pełni jeszcze inny rodzaj służby. We śnie
zamienia się bowiem w niewidoczną, bezcielesną Czajkę, która, pod czujnym osobistym nadzorem
generała Zukowa, w ramach sekretnej misji krąży nad pozycjami wroga. W sennych wizjach bohaterki krzyżują się marzenia, wspomnienia i tęsknoty. Z jednej strony, znajdujemy tu chęć potwierdzenia doniosłości własnej „służby",
pragnienie udowodnienia przydatności, czy też próbę wybicia się z bezosobowej masy i zaistnienia nie jako żołnierz Armii Czerwonej, ale jako
osoba. Z drugiej strony, w snach pojawiają się obrazy z dzieciństwa — twarz
nieżyjącej matki albo latające wagnerowskie Walkirie, o których słyszała
od swego ukochanego nauczyciela, Waltera Iwanowicza, aresztowanego po wybuchu
wojny za niemieckie pochodzenie. Mucha, pod postacią Czajki, szuka ciepła, które
było jej odebrane, a którego nie zazna na jawie, albowiem, jak sama stwierdza,
„człowiek, o ile nie śpi, musi zawsze być sam".
W powieści przewija się wątek jeszcze jednej postaci, której nie wolno
pominąć — generała Zukowa, pod którego bezpośrednią komendą Mucha urządza
swoje nocne rajdy. Pionierka wierzy, że dowódca jest w niej „zabujany po
uszy", ale pozostaje mu tylko tajna służba z ukochaną i „pospólne
bohaterstwo dla zbawienia Ojczyzny". Spotkanie z Zukowem stanowiło przełom w jej krótkim życiu. Niejednokrotnie wspomina dzień, kiedy dowódca frontu zwołał
apel na boisku do siatkówki tylko po to, by rozstrzelać co trzeciego żołnierza w szeregu. Właśnie wówczas bohaterka nabrała przekonania o jego świętości i poświęceniu dla dobra Ojczyzny, dla której nie waha się obciążyć własnego
sumienia. Wtedy również Mucha doszła do wniosku, że została „wybrana", a cała historia na boisku do siatkówki miała miejsce tylko po to, by ją wypróbować i sprawdzić, czy
można jej zaufać.
Kononow nie pozostawia wątpliwości, że pod postacią generała Zukowa
kryje się Gieorgij Żukow, w którego nazwisku zdecydował się zmienić jedną
literę „z racji niezbędnych przy literackich okazjach hipokryzji". Autor
doskonale zdawał sobie sprawę, że odbrązowienie pomnika marszałka spotka się z atakami apologetów
sowieckiego gieroja. Stąd, w zakończeniu, niejako potwierdza prawdziwość
przedstawionego wątku wspomnieniami weteranki obrony Leningradu, Walentyny
Wasiliewny.
Goła pionierka, wbrew pozorom, nie jest literacką kpiną i paszkwilem na radziecką rzeczywistość. Pod płaszczem ironii kryje się
tragedia nastoletniej dziewczyny, która oderwana od bliskich przedwcześnie
wkracza w dorosłe życie w atmosferze strachu i terroru epoki stalinowskiej,
zdana w piekle wojny na łaskę i niełaskę swoich towarzyszy broni. Dziwna to
zresztą wojna w wydaniu Kononowa. Nie znajdujemy w niej walk, huku wystrzałów, a żołnierze hitlerowscy pojawiają się jedynie w kilku epizodach. W odmalowanych przez autora radzieckich realiach wroga nie trzeba było jednak
szukać aż w szeregach niemieckich, wszak wrogiem narodu potencjalnie mógł być
absolutnie każdy, a największy bohater okazywał się skończonym zdrajcą.
« Recenzje i krytyki (Publikacja: 13-10-2006 )
Tomasz Krzymiński Ur. 1982. Absolwent stosunków międzynarodowych na Wydziale Studiów Międzynarodowych i Politologicznych UŁ, student historii na Wydziale Filozoficzno-Historycznym UŁ.
| Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5063 |
|