Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
205.012.474 wizyty
Ponad 1064 autorów napisało dla nas 7362 tekstów. Zajęłyby one 29015 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy Rosja użyje taktycznej broni nuklearnej?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 15 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
John Brockman (red.) - Nowy Renesans

Znajdź książkę..
Sklepik "Racjonalisty"
Mariusz Agnosiewicz - Kryminalne dzieje papiestwa tom I
Friedrich Nietzsche - Antychryst

Złota myśl Racjonalisty:
Propaganda jest matką wydarzeń.
 Światopogląd » Racjonalizm

Czy postmodernizm jest humanizmem? Rozważanie o R. Rortym i kulturze liberalnej [2]
Autor tekstu:

Liberalnemu czytelnikowi Rorty zaleca tedy bezkompromisowe wyrzeczenie się potrzeb metafizycznych oraz pogodzenie się z ideą wolności jako „przygodnością". Ta przygodność (contingency) oznacza, jak się zdaje, jedynie to, że wolność jest w życiu człowieka wydarzeniem lub stanem zupełnie przypadkowym, pozbawionym związku z tym, co myśli, w co wierzy, jak i z czego żyje, co robi.

Konstruktywny i krytyczny racjonalista (taką właśnie postawę można by przeciwstawić retorycznemu i negatywnemu postmodernizmowi Rorty’ego) niewątpliwie znalazłby w przytoczonej wypowiedzi wiele punktów zbieżnych z własnymi poglądami. Mógłby przede wszystkim prawie bez zastrzeżeń poprzeć program „odbóstwienia" świata i jaźni. Na pierwszy rzut oka wydaje się on bliski racjonalistycznemu humanizmowi. Program ten Rorty przejął zresztą w niemałej części z tradycji oświeceniowego racjonalizmu i jego kontynuatorów. Rorty, krytyk tego racjonalizmu, sprawia tu wrażenie pana Jourdain z Moliera, który w świętej naiwności nie wie, że mówi prozą. Nie jedyny to zresztą przypadek Jourdainowskiej naiwności Rorty’ego.

Postulat odbóstwienia świata i jaźni jest tradycyjnie cząstką autentycznego humanizmu, chociaż w żaden sposób nie wypełnia jego zawartości. Odbóstwienie stanowi bowiem tylko negatywny warunek emancypacji i uczłowieczenia człowieka. Więcej, odbóstwianie jest rzeczą delikatną. Przymusowe odbóstwianie w byłym Związku Radzieckim dowiodło, że potrafi spowodować więcej szkód niż przynieść pożytku. Humanista musi tedy dążyć do czegoś więcej: do stworzenia pozytywnych więzi i wspólnoty z innymi ludźmi, do realizacji w praktyce zasad człowieczeństwa, jak: podmiotowość, autonomia jednostek i różnych wspólnot społecznych, wolność, autokreacja, równość, partnerstwo. Odbóstwienie tedy jest pożądane, ale samo z siebie humanisty i humanizmu nie stworzy. Propozycje Rorty’ego odznaczają się tutaj zadziwiającą jednostronnością

Nasuwa się jednak doniosłe ze wszech miar pytanie, czy określenie „humanizm" w jakikolwiek sposób odpowiada postmodernistycznym koncepcjom Richarda Rorty’ego. On sam wydaje się potępiać humanizm jako „metafizykę człowieka" i przejaw przestarzałego myślenia esencjalnego i, jak to określa, fundamentalistycznego. Jednakże potępienie humanistycznego uniwersalizmu nie wyklucza mechanicznie akceptacji treści i postawy humanistycznej w praktyce. Otóż w tej dziedzinie Rorty zachowuje się dwuznacznie. Jego rzeczywistą postawę można nazwać humanizmem negatywnym, prywatnym i połowicznym. Impulsywnie Rorty skłania się ku gestom i pozom humanistycznym, natomiast jako myśliciel i pisarz proponuje niekiedy rozwiązania, które równie dobrze mogłyby uzasadniać humanizm, jak jego przeciwieństwo.

Rorty zdaje bowiem humanizm na łaskę i niełaskę przygodności. Oznacza to, że humanizm jest ideą bez racji, czymś równie sypkim, nieumotywowanym. Głosząc (stale pod szyldem liberalizmu i liberalnej demokracji) humanistyczne i szlachetne skądinąd idee autonomii i autokreacji jednostki, Rorty zdaje się nie zauważać kryjących się w nich pułapek. Tkwią one w ich rozumieniu jednostronnym i wyabsolutyzowanym. Jeśli bowiem kapryśne, „liberalne" indywiduum uważa się za miarę wszechrzeczy i jeśli równocześnie nie znajduje ono żadnej przeciwwagi w humanistycznym uniwersalizmie (w międzyludzkim partnerstwie, afiliacji, tradycji, tolerancji, poszanowaniu inności itd.), to — by wyrazić to przenośnie — Katon i Kaligula są jednakowo usprawiedliwieni i prawomocni w swym postępowaniu. Dręczyciel i ofiara stanowią oblicze jednej i tej samej „przygodności". Humanizm nie obliguje wówczas do czegokolwiek. Staje się dekoracją. Pytanie, czy w sytuacji tego rodzaju liberalna demokracja i jej kultura krzepną, czy przeciwnie, słabną i rozkładają się, należy uważać za retoryczne.

Powyższe uwagi wskazują, że Rorty nie powinien ze wzgardą odrzucać ani oświecenia, ani tym bardziej konstruktywnego i krytycznego racjonalizmu. Wydaje się, że mogłyby być one użyteczne — na przykład w odbóstwieniu jego własnej jaźni z metafizyki przygodności (contingency). Tak się bowiem składa, że Rorty, programowy „ironista", nieprzejednany krytyk „wszelkiej metafizyki", łącznie z metafizyką racjonalizmu i humanizmu, poznającego umysłu i nowoczesnej nauki, koniec końcem sam występuje jako zakładnik metafizyki przypadku i przypadkowości. Natomiast liberałowi Rorty’emu trzeźwy i sceptyczny racjonalista mógłby z kolei dopomóc w odbóstwieniu fetyszyzowanej przez niego idei uprywatnienia i prywatności. Rorty postrzega w niej niezawodne lekarstwo na aberracje współczesnego liberalizmu i kapitalizmu, podczas gdy faktycznie stanowi ona jedną z ich przyczyn.

Można bowiem wykazać, że między prywatyzacją, przypadkowością losu jednostki w społeczeństwie totalnego kapitalizmu a wyklinanym przez Rorty’ego „okrucieństwem" istnieje więź nieprzypadkowa, aczkolwiek przez filozofa zignorowana. Łatwo też dowieść, że gesty protestu przeciw okrucieństwu lub gesty solidarności powodują — wbrew temu, co twierdzi Rorty — konieczne otwarcie fortecy prywatności i wyjście poza jej bramy. Dzieje się tak nawet wówczas, gdy solidarność, jak chce Rorty, zredukujemy jedynie do przygodnego „zwrotu retorycznego" (tamże, s. 259). Retoryka bowiem — jaka by ona nie była — jest z natury rzeczy wyjściem na zewnątrz i wejściem na rynek opinii. Polega na zabieganiu o akceptację i przyzwolenie innych. Staje się tym samym rezygnacją z prywatności i manifestacją określonej formy afiliacji. Ignorowanie ludzkości, uspołecznienia i więzi międzyludzkich czyni retorykę rozmową z lustrem. Tej fałszywej i śmiesznej sytuacji Rorty nie zauważa.

Myśl Rorty’ego okazuje się tedy w końcowym bilansie powierzchowną diagnozą i kiepską receptą na liczne niedomagania współczesności. Jest, prawdę mówiąc, bezradna i bezużyteczna w konfrontacji z nabrzmiałą konfliktami praktyką współczesności. Jej programowy liberalizm trawi gorączka hiperliberalizmu. Stanowi ona konstrukcję filozofii pojętej jako retoryka, wnoszoną na lotnych piaskach prywatności i przygodności. Niewiele wspólnego ma ona również z prawdziwym odbóstwianiem. Jest raczej popisem krasomówczym autora, propozycją wymiany niektórych wyświechtanych bóstw intelektualnych z przeszłości na wdzięczące się i świeżo uszminkowane bóstwa wolnorynkowej koniunktury postmodernizmu.

„Podobaj się samemu sobie" — oto przewodnia maksyma filozoficznej sztuki krasomówczej Rorty’ego. Nie ulega wątpliwości, że trudno się oprzeć jej czarowi. Zawsze jest przyjemnie coś dobrego pomyśleć lub powiedzieć o sobie, a jeszcze przyjemniej coś dobrego usłyszeć. Tę sztukę upoetyzowania dobrych mniemań o sobie Rorty opanował perfekcyjnie i uczynił z niej, jak wskazuje szeroka recepcja jego poglądów, intratny biznes filozoficzny. Choć postmodernistyczny liberalizm kuleje być może co nieco w jego wywodach jako filozofia, czy ideologia, to przecież jest poczytny i popularny, a to się — przenośnie i dosłownie — liczy.

Czy postmodernizm jest więc humanizmem? Na to szerokie pytanie szkic ten udziela odpowiedzi cząstkowej i raczej negatywnej. Liberalny postmodernizm Rorty’ego nie jest humanizmem. Postmodernista Rorty pragnie usunąć racjonalizm i humanizm ze słowników współczesności jako pozostałość metafizyki i myślenia esencjalnego. Czy jednak udaje mu się to przeprowadzić, to rzecz sporna. Próba zmierzenia się z racjonalizmem i humanizmem odsłania natomiast miałkość negatywnych gestów Rorty’ego. Ukazuje przewrotnie jego zależność od światopoglądów, którym pragnie się przeciwstawić. Kokieteryjny ironista (ironistka?) Rorty propaguje tedy niektóre postawy racjonalne bez nazywania ich racjonalizmem, humanitaryzm bez nazywania go humanizmem. Pamiętajmy jednak, że Rorty to nie jedyny postmodernista i nie cały współczesny postmodernizm.

*

„Res Humana" nr 3/1998.


1 2 

 Zobacz także te strony:
Postmodernizm: intelektualna czkawka Zachodu
De(koń)strukcja Postmodernizmu
 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Dlaczego nie wpisałem się na listę ateistów
Dwie odmiany racjonalizmu

 Dodaj komentarz do strony..   


« Racjonalizm   (Publikacja: 28-10-2006 Ostatnia zmiana: 02-11-2006)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Edward Kasperski
Profesor zwyczajny nauk filologicznych specjalizujący się w komparatystyce, literaturoznawstwie, teorii, poetyce i historii literatury XIX i XX w. Pracownik naukowy Zakładu Literatury Romantyzmu Instytutu Literatury Polskiej Uniwersytetu Warszawskiego

 Liczba tekstów na portalu: 2  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Humanista na rozstaju dróg
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 5078 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365