|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Czytelnia i książki » Recenzje i krytyki
Świat w krzywym zwierciadle Krasuskiego Autor tekstu: Przemyslaw Adamczewski
Europa między Rosją i światem islamu,
Wydawnictwo Adam Marszałek,
Toruń 2005,
s. 244.
Przeczytałem wydaną niedawno książkę Europa
między Rosją i światem islamu Jerzego
Krasuskiego. Książka ma wystarczająco atrakcyjny tytuł, żeby po nią
sięgnąć i jest wystarczająco zła, żeby ostrzec przed wyrzucaniem pieniędzy i stratą czasu. Aby odnieść się do każdej nieścisłości w niej zawartej,
trzeba było by napisać książkę co najmniej dwa razy obszerniejszą niż
sama Europa... Krasuskiego. Praca jest
tendencyjna i nazbyt jest w niej widoczny antyislamizm
autora. Książka porusza wiele tematów, ale praktycznie niczego nie dotyczy.
Obok wiadomości, bez których taka praca mogłaby się spokojnie obejść, jak
np. o aoryście, czytelnik znajduje np. rozdział poświęcony dominacji obcych w historii Rosji. W odniesieniu do tego ostatniego tematu, Krasuski demaskuje
„obcych" w rosyjskich elitach. Gdyby iść tym tropem, to na
zasadzie analogii Rurykowicze — Germanie, Jagiellonowie — Litwini, w Polsce po wygaśnięciu
dynastii piastowskiej w 1370 r., aż do 1795 mieliśmy 21 monarchów Polski, z których tylko 4 to nasi rodacy. Taka właśnie była specyfika Europy
Wschodniej zarówno w Rosji, jak i w Polsce, czy w dowolnym kraju tego regionu.
Dużo jest też
pomyłek na poziomie szkoły średniej. Krasuski przy dacie koronacji Mieszka II
pisze nieznana, chociaż wiadomo, że Mieszko II koronował się w roku śmierci
Chrobrego w 1025 r. Również wg Krasuskiego Polska przyjęła chrześcijaństwo z Niemiec, mimo że wszyscy inni uważają, że odbyło się to za pośrednictwem
Czech. Profesor ubolewa także, że mimo prowadzenia od XVI w. wojen z Rosją,
nie było nigdy żadnego Polaka optującego za sojuszem z Niemcami. Jest to o tyle dziwne, że Niemcami było dwóch królów Polski, a o stronnictwie
prohabsburskim (Habsburgowie byli Niemcami) można napisać niejedną książkę.
Krasuski
zaprzecza też faktom w rozdziale zatytułowanym Krakowska
kolebka państwowości i chrześcijaństwa w Polsce. Dla autora nie ma
znaczenia, że pierwszą stolicą i arcybiskupstwem w Polsce było Gniezno, w Poznaniu było pierwsze biskupstwo misyjne, a nazwa Polski pochodzi od
wielkopolskich Polan. Nie ma to znaczenia skoro Krasuski uznaje, że początki
państwowości i kościoła polskiego narodziły się w Małopolsce. Nieistotne
jest to, że kiedy w Wielkopolsce formowało się państwo polskie, to tereny Małopolski
znajdowały się w granicach Czech.
Z książki można się dowiedzieć o poglądach profesora na temat
komunizmu. Po ich poznaniu czytelnik zaczyna się zastanawiać, dlaczego ten
ustrój upadł, skoro był taki znakomity. Funkcjonowała wspaniała gospodarka, u władzy była elita intelektualna, "[...] większość intelektualistów zachodnich była przekonana o wyższości
socjalizmu nad kapitalizmem", decyzje w komunizmie podejmowano wyważone,
„a na błędy i szaleństwa nie było więcej miejsca niż w prawdziwych
demokracjach parlamentarnych". Ktoś mógłby błędnie mniemać, że
Krasuski jest zaślepionym sympatykiem tego systemu totalitarnego. Nic bardziej
błędnego. Odnajduje również jego główne wady — "szczególną
zawiść i gniew ludu wywoływały wysokie zarobki popularnych piosenkarek".
Wszyscy dysydenci i przeciwnicy komunizmu są dla Krasuskiego co najmniej
podejrzanymi osobnikami, bo przecież "komunizm
wchłonął prawie wszystkie najwartościowsze jednostki. Wraz z restauracją
kapitalizmu i demokracji parlamentarnej wypłynęli na powierzchnię aferzyści,
pieniacze i nieudacznicy [...], którzy za czasów komunizmu nie mieliby żadnych
szans."
Fantastyczne teorie rodem ze Świata Dysku Terry’ego
Pratchetta prezentuje prof. Krasuski twierdząc, że "wprowadzając
demokratyczno-parlamentarną konstytucję w 1936 r. [...] Stalin przewidywał
ustanowienie w przyszłości ustroju prawdziwej demokracji parlamentarnej".
Zaprawdę, trudno z tymi poglądami prowadzić intelektualną dysputę. Według
autora "zaletą ustroju komunistycznego
było wielkie poczucie odpowiedzialności przywódców za los Partii i Państwa, a nawet spełnienia misji historycznej wobec Klasy Robotniczej, Narodu i Ludzkości",
te same słowa jak ulał pasowałyby do biografii Adolfa Hitlera. Czytając książkę
można dojść do wniosku, że właściwie jedyną przyczyną upadku komunizmu
były niekorzystne warunki klimatyczne. Interesujące jest także podsumowanie:
mimo wszystkich nieszczęść, jakie spotkały Rosję ze strony Gorbaczowa,
Jelcyna i Putina, Krasuski widzi jeszcze dla niej szansę. Profesor uważa, że
Rosja może wyjść z kryzysu, jeśli powróci do socjalizmu, a wtedy z całą
pewnością, na powrót stanie się Trzecim Rzymem.
W książce
jest dużo problematyki językowej. Te części pracy, urozmaicone są
jedynie bardzo ciekawymi spostrzeżeniami Krasuskiego, jak np. to, że rezultatem
braku w języku niemieckim zróżnicowania między czasem przeszłym dokonanym a niedokonanym "była przez prawie cały
bieg historii niewydolność literacka Niemców".
Trudno odnieść się również do twierdzenia szacownego pana profesora,
że Murzyni "stoją bezspornie na niższym
niż Biali poziomie inteligencji". Tłumaczy to zdaniem Krasuskiego,
dlaczego lotnictwo amerykańskie, które "wymaga
wyższego poziomu inteligencji", pozostało domeną Białych. Zapewne większym
problemem dla populacji Afroamerykańskiej, niż możliwość zostania
lotnikiem, było hobby amerykańskich policjantów, które polegało na "wpychaniu zatrzymanym Murzynom pałki policyjnej do odbytnicy".
Ciekawy jest rozdział zatytułowany USA w konfrontacji z Rosją. Słowo Rosja pojawia się tylko w pierwszym zdaniu, a całość traktuje wyłącznie o Stanach Zjednoczonych. W tym przypadku, tak
jak w wielu innych, tytuł jest zupełnie nieadekwatny do samej treści.
Absurdalne jest twierdzenie autora, że Indianie z Ameryki Południowej stali na
jeszcze niższym poziomie rozwoju niż Indianie z Ameryki Północnej. Nie wiem,
czy Krasuski nigdy nie słyszał o kulturze azteckiej, których miasta liczyły
do 100 tys. mieszkańców, ale pewnie gdyby nawet słyszał, to i tak w porównaniu z białą, europejską i katolicką kulturą byłaby nic nie warta. W tym
rozdziale dowiadujemy się też o innych niezwykle interesujących rzeczach,
mianowicie możemy się zapoznać z historią kiły. Krasuski uważa, że przybyłym
Europejczykom brakowało kobiet, wobec tego "rozmaite
szkarady uchodziły tam (w Ameryce Południowej — przyp. P.A) za piękności".
Niestety tych „piękności" również było niewiele, więc przybysze
rozpoczęli uprawiać seks z lamami. Ręce opadają, kiedy prof. Krasuski tłumaczy
czytelnikowi, czym jest lama. Lama jest "skarłowaciałą
odmianą wielbłąda — analogia do karłowatego umysłu Indian".
Doprawdy nie wiem, dlaczego wydawnictwo Adam Marszałek, które do tej pory
wydawało ciekawe i interesujące pozycje zdecydowało się na publikację
ksenofobicznych bredni autora. W dalszej części felietonu można znaleźć
pozostałe interesujące spostrzeżenia pana profesora. Jak ten, że "tępieniu
Indian w USA sprzyjał obyczaj czytania przez protestantów Starego
Testamentu", natomiast "lepszy był
stosunek katolików do Indian — a więc w Ameryce Środkowej i Południowej,
albowiem Kościół katolicki przyznał im prawo do posiadania nieśmiertelnej
duszy". Uważam to za bardzo trafną konstatację. Nieśmiertelna dusza,
którą dzięki Kościołowi katolickiemu mogli poszczycić się Indianie, była
im niezwykle przydatna w obliczu ludobójstwa przeprowadzanego na nich przez katolickich
najeźdźców. Dzięki działalności konkwistadorów liczba mieszkańców
mezoameryki w ciągu 30 lat od 1519 do 1548 zmniejszyła się z 25 mln do 6,3
mln.
Jeżeli w pierwszym rozdziale najbardziej niezwykłe były poglądy autora na komunizm, o tyle w drugim Krasuski przeraża czytelnika brakiem wiedzy i swoimi
uprzedzeniami do islamu. Autor prezentuje to m.in., kiedy stwierdza, że
Mahomet ukształtował swoje poglądy pod wpływem chrześcijańskiej literatury
nestoriańskiej. Otóż według tradycji Mahomet był… analfabetą. Swoją
ignorancją do islamu autor wykazuje też twierdząc, że Ewangelie stoją na wyższym
poziomie niż Koran. Twierdzi, że mimo iż są proste to jednak nie są tak
naiwne, jak księga muzułmanów i podaje przykład opisu rozkoszy w raju z sury
Koranu, mówiący o wiecznie młodych i pięknych hurysach. Gdyby Krasuski zagłębił
temat to wiedziałby, że ta tradycja nie jest również obca kościołowi chrześcijańskiemu.
Wystarczyłoby zapoznać się z
„Hymnami do Raju", jednego z Ojców Kościoła powszechnego św. Efrema. Również
on pisze o uciechach cielesnych, jakich ludzie mogą doznać po dostaniu się do
raju. Papież Benedykt XV ogłosił go Doktorem Kościoła. Jak widać,
niebiańskie zaspokojenie uciech seksualnych nie jest obce również tradycji
chrześcijańskiej. Świadczy to o tym, że nagrody, czekające na nas w raju są
nieskończone i niewyobrażalne, o czym wie każdy świadomy muzułmanin czy
chrześcijan.
Próbkę
tego, jak można wybiórczo podawać informacje widzimy, kiedy autor rozprawia o kobietach w religiach. Uważa, że islam dyskryminował je w sposób
skandaliczny (widać, że nie ma zupełnie pojęcia o roli kobiet w islamie). Na
poparcie swojej tezy podaje, że na muzułmankach powszechnie przeprowadza się
zabieg wycinania łechtaczki. Otóż po pierwsze, nie jest to zabieg powszechny.
Po drugie, profesor słowem nie wspomina o takich samych zabiegach wśród wielu
chrześcijanek w Egipcie czy Nigerii oraz wśród żydówek np. u Falaszów.
Krasuski wziął
się za pisanie książki o islamie nie
znając podstawowych pojęć i faktów na temat tej religii. Nie wie nawet, czym
się różnią sunnici od szyitów. W pierwszym zdaniu w felietonie Szyici
stwierdził, że sunnici opierają się nie tylko na Koranie, lecz także na
sunnie, czyli Świętej Tradycji, natomiast szyici jej nie uznają. Otóż to,
że sunnici wzięli swoją nazwę od sunny wcale nie oznacza, że szyici jej nie
uznają. Wręcz odwrotnie, również się do niej stosują i nigdy jej nie
odrzucili.
W swojej pracy powiela wiele mitów. Najbardziej znanym z nich jest mit o tym, jakoby kalif Omar miał nakazać spalenie biblioteki w Aleksadrii, co jest
oczywistą nieprawdą, ponieważ trudno było spalić coś, co już wówczas nie
istniało. Autor chce w ten sposób udowodnić, z góry założoną, tendencyjną
tezą, że islam był religią dziką, przeznaczoną, jak sam wcześniej pisał,
dla prostaków. Encyklopedia Britanica
podaje, że pierwsze poważne zniszczenie biblioteki nastąpiło w 47 r. p.n.e.,
kiedy miasto zdobyły legiony Juliusza Cezara. W III w. Aleksandria znalazła się
pod panowaniem chrześcijan. Encyklopedia
Britanica stwierdza, że główne muzeum i biblioteka zostały zniszczone w III w. n.e. podczas trwania wojny domowej, a księgozbiór helleński został
zniszczony przez chrześcijan w 391 r. Na kpinę zakrawa fakt, że Krasuski pisząc o spaleniu biblioteki przez Omara powołuje się na pracę P. Hittitiego Dzieje
Arabów. Pomija wyraźne stwierdzenie autora, że przekaz o spaleniu
biblioteki przez Arabów "jest jednym z takich podań, które stanowią dobrą fikcję literacką, lecz wyrządzają
szkodę historii. Wielka Biblioteka Ptolemeuszów została spalona już w 48 r.
p.n.e. przez Juliusza Cezara. Późniejsza biblioteka, wymieniana jako
Biblioteka Córka, została zniszczona około r. 389 na mocy edyktu cesarza
Teodozjusza". Trudno o bardziej wybiórczą interpretację faktów niż to
uczynił prof. Krasuski.
Krasuski wygłasza w swojej pracy absurdalną myśl, że "kultura arabska miała charakter odtwórczy, kompilacyjna i encyklopedyczny". Na ten przykład podaje, że cyfry, zwane arabskimi,
Arabowie przyjęli z Indii. Gdyby kierować się niedorzecznościami autora to
można dojść do wniosku, że kultura europejska jest jeszcze bardziej odtwórcza,
kompilacyjna i encyklopedyczna, ponieważ nie dosyć, że przejęliśmy cyfry od
Arabów to na domiar złego było to już wtórne zapożyczenie z Indii. Na
koniec tego rozdziału autor odkrywa, że "wyolbrzymianie
dawnego dorobku Arabów przez niektórych uczonych zaczęło się dopiero od
chwili utworzenia nowoczesnego Izraela (1948 r.), czyli było rodzajem poparcia
jego wrogów". W niektórych kręgach tkwi przekonanie, jakoby całemu złu
na świecie winni są komuniści, Żydzi i cykliści, natomiast u Krasuskiego są
to antysemici, którzy w celu zdyskredytowania Izraela popierają Arabów.
Oczywiście o dorobku nauki arabskiej, czy bardziej ogólnie muzułmańskiej,
powstała niejedna książka i można byłoby napisać wiele następnych.
Arabowie wnieśli znaczny wkład w rozwój wiedzy. Wpłynęli na jej rozwój w wielu dziedzinach: medycynie, astronomii, algebrze czy mechanice. W IX wieku,
kiedy Europa była pogrążona w mrokach średniowiecza, Bagdad był światowym
centrum nauki. To tam skupiali się wybitni badacze i to tam rodziła się
nauka. Kalifowie, oświeceni despoci, byli jednocześnie protektorami uczonych o wiele bardziej szczodrymi niż średniowieczni chrześcijańscy władcy
europejscy. Fakt, że muzułmanie przyswoili sobie wiedzę antyku, jednak ich
oryginalny wkład w wiele dziedzin wiedzy ma znaczenie zasadnicze. To Arabowie
stworzyli takie dziedziny matematyki, jak algebra czy trygonometria. Dużo
zrobili w dziedzinie astronomii. To Nasir al-Din al-Tusi z obserwatorium Maragh w Azerbejdżanie zakwestionował w XIII w. arystotelesowską koncepcję świata,
przygotowując grunt pod kopernikańską rewolucję. Nie mówiąc już o „Kanonie medycyny" ibn Siny, który obowiązywał w Europie do końca XVII
w.
Dla
specjalistów z dziedzin, które Krasuski porusza, czytanie jego
pracy może tylko powodować irytację. Dla osób nie znających tej tematyki,
książka ta może przynieść więcej szkody niż pożytku poprzez utrwalanie
mitów i niedorzecznych teorii samego autora.
« Recenzje i krytyki (Publikacja: 03-12-2006 )
Przemyslaw Adamczewski Doktorant w Instytucie Wschodnim Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Interesuje się przestrzenią postsowiecką, w szczególności geopolityką tego obszaru. | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5139 |
|