|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Filozofia » Etyka
Wartości w świetle dialektycznej metafizyki wyboru [1] Autor tekstu: Wiera Paradowska, Ryszard Paradowski
Odkąd święty Tomasz z Akwinu zaadaptował do chrześcijaństwa
Arystotelesa, zapanowało dość powszechne przekonanie, że pretensje
teologów do monopolu na rozstrzygnięcia metafizyczne są
usprawiedliwione. Pretensje te odrzucili między innymi marksiści, którzy
skonstruowali własną wersję metafizyki,
tworząc jednak twór poroniony, coś w rodzaju eschatologii bez Boga.
Dziś komunistyczna ideologia wyszła
już całkowicie z mody i z rzadka tylko napotkać można argumenty, które by
choć w części kwestionowały kościelne
zawłaszczenie zagadnień uniwersalnych.
Dotyczy to w szczególności zagadnienia
tak zwanych „wartości chrześcijańskich", które bardzo starannie omijane
jest przez krytykę. Więcej nawet — również wśród niechętnych kościelnemu
molochowi intelektualistów bytuje przekonanie, że owe chrześcijańskie wartości
są rzeczywiście wartościami i jako takie mogą być uznane za wartości w ogóle, a tym samym, że odwołanie się do nich na przykład w europejskiej konstytucji
byłoby uzasadnione nie tylko z kościelnego, ale również z ogólniejszego
punktu widzenia. Tymczasem można zasadnie negować nie tylko to ostatnie przeświadczenie — w końcu chrześcijaństwo jest zaledwie jedną z wielu religii, które mają
równie dobre jak ono prawo do swojego systemu wartości; również pierwsze z tych twierdzeń — że wartości chrześcijańskie są wartościami uniwersalnymi w sensie kulturowym — nie jest tak nieodparte, jak się to może na pierwszy
rzut oka wydawać. Także w tym zakresie, w jakim można zasadnie mówić o tych
wartościach, a więc w sferze kultury i instytucji społecznych, nie jest to
twierdzenie bezdyskusyjne, bowiem nie tylko te, ale i inne wartości religijne
nie są jedynymi możliwymi, a nawet jedynymi rzeczywiście działającymi
uniwersalnymi regulatorami kultury. Trudno powiedzieć, czy te inne regulatory,
jak choćby w swoim czasie ideologia totalitarna, czy współcześnie -
liberalnodemokratyczne prawo albo reklama jako dominanta kultury konsumpcyjnej są
lepsze, czy gorsze, czy takie same, przynajmniej dopóki nie zajmie się jakiegoś
zdecydowanego — właśnie metafizycznego — stanowiska w kwestii wartości.
Niezależnie jednak od indywidualnej waloryzacji tych regulatorów istotne jest
co innego: uznanie ich typologicznej równorzędności; to ostatnie nie jest
jednak powszechne — również w kręgach akademickich istnieje skłonność do
uprzywilejowanego traktowania dyskursu religijnego, i to nie tylko jako
wybranego światopoglądu (co jest jakoś zrozumiałe, chociaż nie w tym samym
stopniu w stosunku do uczonych i filozofów, co w stosunku do „zwykłych"
ludzi), ale jako jakiejś jednej (jedynej)
„superinstytucji". Dotyczy to również dyskursu o wartościach, wyrażającego
się w absolutyzacji ich religijnej genezy.
Próbę przekroczenia czysto ideologicznych, a więc nieuniwersalnych
stanowisk w tej kwestii można podjąć skutecznie na gruncie filozofii.
Zaprezentowaną tu próbę całościowego, a więc niepartykularnego, a tym
samym niesubiektywistycznego i nieideologicznego ujęcia tego problemu
zawrzeć można w koncepcji
„metafizyki wyboru", nazwanej też metafizyką dialektyczną. Jest to
metafizyka, bo jest to rodzaj refleksji meta- czy ogólnofilozoficznej, czyli
obejmującej całość bytu; jest to jednocześnie metafizyka
„dialektyczna", bo nie abstrahuje od tak zwanego „czynnika
subiektywnego", ale włącza go w pojmowanie obiektywności. Zarazem istnienie
obiektywnego „bytu" nie jest zwykłym „składaniem się" go z tego, co
obiektywne i tego, co subiektywne, lecz związane jest z ideą specyficznie
pojmowanego „kreacjonizmu", który jednakże nie ma nic wspólnego z tworzeniem świata przez jakiegokolwiek „demiurga", czy będzie to demiurg
chrześcijański (starotestamentowy „Bóg"), czy na przykład gnostycki — któryś z demonów zła [ 1 ].
Podstawową „praktyczną" kwestią filozofii jest zagadnienie źródła i natury wartości.
Wartości mogą być „użytkowe", subiektywne, wartością może coś
być dla mnie, bo jakoś mi służy, na przykład zaspokaja moje potrzeby,
sprawia mi przyjemność, jest dla mnie źródłem jakiejś korzyści. Sami
wiemy, co jest dla nas wartością.
Istnieje jeszcze jednak pojęcie wartości wyższych, „prawdziwych",
„obiektywnych" bądź „uniwersalnych". Na prawdziwość, uniwersalność i obiektywność powołują się (pomińmy tu filozofów) różne grupy, zwłaszcza
wyznaniowe, dowodząc uniwersalnego, a więc powszechnie obowiązującego lub
takiego, które powinno powszechnie obowiązywać, widzenia świata, w tym także
wyższych wartości; jednakże te, mające uchodzić za powszechne, prawdy,
przeczą sobie nawzajem, dlatego wśród argumentów przytaczanych na ich obronę
pierwszorzędną rolę odgrywają argumenty ad
hominem, a więc argument siły fizycznej i psychologicznego nacisku, mające
skłonić nie przekonaną [ 2 ] jednostkę do opowiedzenia
się za tą a nie inną koncepcją wartości. Jak więc
przezwyciężyć tę cząstkowość, tę pozorną uniwersalność, gdzie to, co
głoszone jest jako uniwersalne, jest tylko subiektywne, częściowe, zatem nie
bezinteresowne, bo albo chrześcijańskie,
albo islamskie, albo na przykład marksistowsko-leninowskie? Możemy wprawdzie mówić,
że odpowiada nam prawda chrześcijańska, albo islamska, albo
marksistowsko-leninowska, albo nawet narodowo-socjalistyczna, albo jeszcze jakaś
inna prawda podawana za uniwersalną, ale jest to tylko opowiedzenie się za
jakimś autorytetem, nie zaś za prawdą samą. Czy da się samodzielnie dotrzeć
[ 3 ] do prawdy? W tym wypadku — do prawdy o źródle wartości?
Oto jest kierunek poszukiwań: gdzie się znajduje źródło wartości,
czy, mówiąc potocznie — źródło
dobra i zła? [ 4 ]
Ludzie religijni, głównie w Europie, mówią: to Bóg (chrześcijański
albo żydowski), on jest źródłem dobra; jeśli robimy to, co on każe, oczywiście
przez usta swoich kapłanów [ 5 ],
to robimy dobrze, to sami wówczas czynimy dobro, powielając niejako dobroć bożą.
Muzułmanie mówią: źródłem dobra jest Allah, jeśli robimy to, co każe (przez usta swoich proroków i kapłanów,
bo Allah, podobnie jak Bóg judeochrześcijański, tylko do nich mówi, a nie do
zwykłych wiernych), to wówczas czynimy dobro. Komunistyczny ideolog powie: jeśli
poznaliśmy konieczność historyczną, obiektywny kierunek rozwoju świata i postępujemy zgodnie z tą wiedzą, postępujemy dobrze. Ponieważ poznali tę
prawdę marksiści, a konkretnie — pracownicy „frontu ideologicznego",
trzeba ich po prostu słuchać. Nie każdy przecież ma przygotowanie, by być
filozofem, szczególnie marksistowskim, tak jak nie każdy rozmawia z bogiem,
jak kapłan, zwłaszcza — najwyższy kapłan. Ostatecznie więc okazuje się, że
źródłem Dobra oraz czynienia dobrze jest posłuszeństwo wobec autorytetu
(nie słuchając go możemy po prostu pobłądzić), autorytetu, który każe na
przykład ogniem i mieczem nawracać na chrześcijaństwo lub islam, zabijać w imię boże muzułmanów na wyprawach krzyżowych, Indian w trakcie zdobywania
Ameryki (lub tylko zmuszać ich do porzucania ich wierzeń), zabijać ludzi
gazem lub w jakikolwiek inny sposób w imię rasy panów (to na rozkaz
autorytetu faszystowskiego), donosić na sąsiadów i tym samym skazywać ich na
śmierć lub obóz koncentracyjny w imię świetlanej przyszłości (to w myśl
poleceń autorytetu komunistycznego), zamykać kobiety w domach lub je kamienować
na rozkaz afgańskich talibów albo batem — choćby i ze skutkiem śmiertelnym — zachęcać je do całkowitego zakrywania ciała. Bo dobrem jest
upowszechnianie wiary (czy to chrześcijańskiej, czy islamskiej), dobrem jest
zbudowanie trzeciej rzeszy albo komunizmu, a kto się temu sprzeciwia lub komu
to jest przynajmniej obojętne, jest narzędziem diabła lub wrogiem ludu
(roboczego, germańskiego albo na przykład ludu bożego), jest więc
nosicielem zła.
Może ktoś powiedzieć, że chrześcijaństwo (ściślej — judeochrześcijaństwo,
bo taka idea jest już w Starym Testamencie) wynalazło przykazanie miłości
bliźniego. Kto inny może też powiedzieć, że komunizm wynalazł prawdziwą równość i humanizm socjalistyczny. Ale ani przykazanie miłości bliźniego, ani
socjalistyczny humanizm nie zmieniają faktu, że źródłem i celem jest Bóg,
że źródłem i celem jest komunistyczna idea, i że one są najwyższymi wartościami, a najwyższa wartość nie może przecież nie uświęcać środków, prowadzących
do jej osiągnięcia, inaczej nie byłaby najwyższa.
Dlatego, co by nie mówili zwolennicy socjalistycznego humanizmu i chrześcijańskiej
zasady miłości bliźniego (przykłady islamskie pomijamy jako zbyt jeszcze dla
Europy egzotyczne), powoływanie się
na nie ma jedynie kamuflować ideologiczny charakter bronionej doktryny [ 6 ].
1 2 3 Dalej..
Przypisy: [ 1 ] Za swoistego demiurga uchodzi też czasem człowiek pojęty
jednopodmiotowo: jako gatunek homo sapiens lub w osobach swoich
„najlepszych przedstawicieli" — klasy, awangardy, rasy, narodu. [ 2 ] "Przekonanie" rozumiemy tu wąsko:
przekonanym można zostać tylko z pomocą racjonalnych argumentów. [ 3 ] Sformułowanie to jest ustępstwem na rzecz mowy potocznej, uformowanej
przez porządek autorytarny, „prawda" bowiem nie jest czymś, do czego się
dociera (czymś, co „czeka", aż się do tego czegoś „dotrze"), lecz
czymś, co istnieje w procesie definiowania. [ 4 ] W kwestii dobra i zła, podobnie jak w kwestii wartości, ważne
jest nie tylko i nie tyle „co", ale i „kto" — kto definiuje dobro i zło.
Mamy tu trzy możliwości: albo definiuję ja, nie dopuszczając nikogo innego
do tej czynności, albo definiuje inny, nie dopuszczając mnie, albo definiuję
ja wraz z nie-ja. „Co" zależy od tego, kto (definiuje). [ 5 ] Por. „poza Kościołem (katolickim) nie ma
zbawienia". Zob. też Jana Pawła II Pamięć i tożsamość, Kraków
2005, gdzie na stronie 31 stwierdza się, że dobro tworzyć można tylko wraz z Kościołem („...władza odpuszczania grzechów [przetwarzania zła w dobro
itp. — R.P.] , którą posiada tylko sam Bóg, zostaje udzielona Kościołowi").
To bardziej upolityczniona (bardziej, bo oryginalna też jest wystarczająco
polityczna) wersja dawnego katolickiego twierdzenia, że za zło w całości
odpowiedzialny jest człowiek, za dobro natomiast — tylko częściowo, i to
pod warunkiem, że jest posłuszny Bogu. W szczególności Augustyn „...nie
chce… by człowiek, dzięki własnym siłom, mógł się stać prawym…".
Zob. A. Schopenhauer, O wolności ludzkiej woli, Kraków 2004, s. 58.
Por. też „Człowiek nie potrafi powstać o własnych siłach". Jan Paweł
II, Pamięć i tożsamość, op. cit., s. 15. Uznanie przez katolicyzm (w
przeciwieństwie do Lutra) wolnej woli służy zdjęciu winy z Boga i obciążeniu
nią człowieka: wola człowieka jest wolna tylko o tyle, o ile może on być lub
nie być posłusznym Bogu. [ 6 ] W
szczególności przykazanie „miłowania bliźniego jak siebie samego" nie
jest w chrześcijaństwie normą uniwersalną, istnieje bowiem przynajmniej
jeden podmiot (Bóg), który nie jest jej adresatem; co więcej, w stosunkach z Bogiem również ludzie nie są jej adresatami. Z kolei umieszczenie odpowiadającej
innym warunkom i kryteriom normy stosunków człowieka z Bogiem ponad normą
„miłowania bliźniego" czyni z tej pierwszej normę nadrzędną również
dla relacji, które skądinąd mogłyby być regulowane przez tę drugą. Nie
znaczy to zarazem, że „miłowanie bliźniego jak siebie samego" jest w judeochrześcijaństwie tylko formą ideologicznego kamuflażu prymatu panowania i posłuszeństwa. Sprzeczność między pierwszą i drugą częścią
„pierwszego przykazania" jest mechanizmem dynamizującym tradycyjną kulturę
aż do wyłonienia się z niej kultury opartej na prawie (aż do odwrócenia
relacji między wzajemnym uznaniem równych statusów, będącym treścią
drugiej części pierwszego przykazania, a posłuszeństwem i panowaniem,
ukrytym pod nakazem bezwzględnego miłowania Boga). « Etyka (Publikacja: 11-01-2007 Ostatnia zmiana: 25-02-2011)
Ryszard ParadowskiFilozof (metafizyka, filozofia kultury, filozofia polityczna), rosjoznawca, profesor Uniwersytetu Warszawskiego, Instytutu Ameryk i Europy, gdzie jest zastępcą dyrektora do spraw nauki i wykłada filozofię i filozofię kultury. Ostatnio opublikował książkę „Metafizyka i kultura. Repetycje kartezjańskie”, Wydawnictwo Centrum Studiów Latynoamerykańskich Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2011 i artykuł Religia jako ideologia, w kwartalniku: Środkowoeuropejskie Studia Polityczne (1/2012, Uniwersytet Adama Mickiewicza w Poznaniu). Liczba tekstów na portalu: 9 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Definiowanie boga i człowieka w Księdze Rodzaju |
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5196 |
|