|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Prawo » Prawo karne i nauki penalne
Zamach stanu na wicepremiera Leppera Autor tekstu: Dawid Bunikowski
Bardzo popularne i medialne stały się słowa
wicepremiera Andrzeja Leppera o „medialnym zamachu stanu" na rząd z udziałem
Samoobrony. Czy rzeczywiście media mogą dopuścić się zamachu stanu?
Wicepremier podobno wsparł się prawniczymi opiniami i jest święcie
przekonany o fakcie zamachu na konstytucyjny organ państwowy. Czy słowa
Leppera są tylko medialną zbitką słów, emocji i impresji czy też mają
jakieś uzasadnienie prawne? Przyjrzyjmy się bliżej stanowi faktycznemu i stanowi prawnemu.
Oskarżenia w seksaferze
Pod koniec 2006 r. w „Gazecie Wyborczej" ukazały się artykuły
dotyczące seksafery w Samoobronie. Była działaczka tej partii oskarżyła
jednego z posłów, a zarazem głównych zaufanych wicepremiera Leppera, o wykorzystywanie seksualne w trakcie pracy w biurze poselskim. Seks miał być
podstawowym warunkiem otrzymania i utrzymania pracy w biurze posła. Działaczka
oskarżyła również samego wicepremiera Leppera o zmuszanie do współżycia
seksualnego. Z czasem wzrosło grono oskarżających kobiet. Pojawiali się nowi
świadkowie, głównie byłe działaczki i byli działacze partii lub związku
zawodowego Samoobrona. Samoobronę przedstawiano jako partię, gdzie „praca za
seks" stanowi podstawową zasadę zaufania i regulacji stosunków międzyludzkich. W mediach wrzało od sensacyjnych zeznań byłych działaczek i działaczy.
Wicepremier Lepper stanowczo odrzucał te oskarżenia. Jego najbliższy współpracownik
został jednak zmuszony do odejścia z partii, kiedy stało się jasne, że
prokuratura wystąpi o uchylenie jego immunitetu poselskiego. Burza medialna związana z seksaferą w Samoobronie jeszcze nie ucichła. Wysuwa się nawet
przypuszczenia, że Andrzej Lepper jest ojcem nieślubnego dziecka partyjnej
działaczki zmuszonej do współżycia z nim. Wicepremier i jego współpracownicy
konsekwentnie bronią się, używając argumentu, iż media „liberalne"
planowały dokonanie zamachu stanu, skompromitowanie Leppera i jego zaufanych
współpracowników w oczach obywateli, zniszczenie rządu z udziałem
Samoobrony i stworzenie nowego układu politycznego na scenie, bez udziału
Samoobrony. Taki cel miał przyświecać zamachowcom z „Gazety Wyborczej" (głównie),
Radia Zet, TVN czy „Rzeczypospolitej".
Na początku sięgnijmy do Konstytucji RP z 2.4.1997 r. Rada
Ministrów, czyli rząd, jest organem konstytucyjnym, zgodnie z art. 146 i 147
Konstytucji. Również minister jest organem konstytucyjnym (zob. art. 149
Konstytucji).
Rada Ministrów z Prezesem Jarosławem
Kaczyńskim i ministrem rolnictwa Andrzejem Lepperem miała być — w ocenie
Samoobrony — przedmiotem „medialnego zamachu stanu", tj. obiektem ataku mediów
mających na celu obalenie tych organów przy pomocy nie siły fizycznej, ale słowa i wpływu psychicznego oraz intelektualnego na społeczeństwo i partie
polityczne.
Co mówi
kodeks karny? Co mówi nam kodeks karny na temat przestępstwa
zamachu stanu? Jest to, bez wątpienia, jedno z najgroźniejszych przestępstw.
Chodzi bowiem o atak na samo państwo rozumiane jako zinstytucjonalizowana wspólnota
polityczna, stojąca na straży praw, wolności i obowiązków obywateli. W grę
wchodzić mogą przestępstwa przeciwko Rzeczypospolitej Polskiej, określone w rozdziale XVII kodeksu karnego z 6 czerwca 1997 r. Art. 127 § 1 k.k. penalizuje następujące
zachowania: 1) pozbawienie niepodległości, 2) oderwanie części obszaru, 3)
lub zmianę przemocą konstytucyjnego ustroju Rzeczypospolitej Polskiej. Kto
„podejmuje w porozumieniu z innymi osobami działalność zmierzającą bezpośrednio
do urzeczywistnienia tego celu", podlega bardzo surowej karze (kara
pozbawienia wolności na czas nie krótszy niż 10 lat, kara 25 lat pozbawienia
wolności i kara dożywotniego pozbawienia wolności). Karze pozbawienia wolności
(na czas nie krótszy od 3 lat) podlega również przygotowanie do popełnienia
przestępstwa zamachu stanu (art. 127 § 2 k.k.).
Nie wydaje się, aby gazety i stacje
radiowe lub telewizyjne, meldujące systematycznie i z dużą intensyfikacją o seksaferze, zmierzały do pozbawienia Polski niepodległości i oddania naszego
kraju w matnię obcych sił państwowych w ramach zaborów. Nie jest również
prawdą, aby chciały swym medialnym krzykiem o seksaferze oderwać od Polski część
obszaru, np. Śląsk. Media nie zmierzały również do zmiany przemocą
konstytucyjnego ustroju w Polsce. Nie chciano wszak ustanowić faszyzmu jako
podstaw ustroju politycznego albo monarchii jako powrotu do tradycji. Pojęcie
przemocy na gruncie prawa karnego jest dość dobrze zinterpretowane. Rozumiemy
przez przemoc narzucanie swej woli przy pomocy siły fizycznej, a nie
psychicznej. Gdyby pod kancelarią premiera lub siedzibą ministra rolnictwa
odbyły się wiece, a tłum spiskowców wbiegł do budynków, wyrzucając i aresztując wysokich urzędników państwowych przy akompaniamencie
„partyzanckiej" i rewolucyjnej strzelaniny wywołanej przez uczestników
rewolty, a następnie ogłoszono by upadek państwa i proklamowano by uroczyście
ustanowienie nowego systemu politycznego (np. „państwo robotnicze"), to wówczas
można by mówić o przemocy skierowanej przeciwko konstytucyjnemu ustrojowi
Rzeczypospolitej Polskiej. To byłby zamach stanu. Zamach majowy Piłsudskiego
jest najbardziej klasycznym przykładem zamachu stanu w historii Polski. W przypadku seksafery nie ma mowy o takich działaniach. Zauważmy, iż art. 127
k.k. nie ma zastosowania w aferze „seks za pracę".
Jaki zatem przepis kodeksu karnego z rozdziału „Przestępstwa przeciwko Rzeczypospolitej Polskiej" może mieć
ewentualnie zastosowanie w naszym kazusie? Art. 128 § 1 k.k. stanowi, że kto, w celu usunięcia przemocą konstytucyjnego organu Rzeczypospolitej Polskiej,
podejmuje działalność zmierzającą bezpośrednio do urzeczywistnienia tego
celu, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od 3 lat. Również
przygotowanie do tego popełniania tego przestępstwa (art. 128 § 2 k.k.)
podlega karze pozbawienia wolności (od 3 miesięcy do 5 lat). Sankcje za popełnienie
tego przestępstwa są dość surowe — wynika to ze specyfiki przestępstw
przeciwko państwu i fundamentom jego istnienia.
Przepis art. 128 §
1 k.k., jako że należy do przepisów z zakresu prawa karnego, należy interpretować literalnie. Wicepremier Lepper
twierdzi, iż media „liberalne" informowały o seksaferze, aby usunąć
konstytucyjne organy państwa — jego samego jako ministra oraz Radę Ministrów
jako ogół ministrów. Gdzie tu wystąpiła jednak „przemoc"? Czy ministra
wyrzucono z siedziby? Czy zaatakowano konwój z nim? Czy podłożono bombę pod
gmachem kancelarii premiera lub ministra, aby nie obalając systemu
politycznego, usunąć parę „zbędnych" organów konstytucyjnych takich,
jak minister rolnictwa lub rząd (bo nie podobają się redakcjom mediów)?
Istotą tego powyższego przepisu jest ukierunkowanie działań na fizyczne
zniszczenie organu konstytucyjnego, bez chęci zmiany ustroju państwa. Media
stosowały tylko jedną „broń" — słowa pełne sensacji związanej z aferą
seksualną. To nie była jednak przemoc w rozumieniu prawa karnego. Przepisy
art. 128 §
1 i 2 k.k. nie mają zastosowania w przypadku będącym przedmiotem naszego
zainteresowania. Również przepis art. 128 §
3 k.k. nie ma zastosowania, gdyż media
nie wpływały przemocą lub groźbą bezprawną na czynności urzędowe organu
konstytucyjnego RP. Nie grożono premierowi lub ministrowi, że jeśli nie
wydadzą określonych decyzji, to zostaną zamordowani lub zostaną ujawnione
jakieś kompromitujące informacje z ich życia prywatnego. Nie przyłożono także
do ich skroni pistoletów ani ich nie bito, zmuszając do dokonania jakiejś
czynności o charakterze urzędowym.
Wolność
słowa jest wartością Wolność słowa jest wielką wartością
konstytucyjną i konwencyjną w demokratycznych społeczeństwach (art. 14, 25,
49 i 54 Konstytucji oraz art. 9 i 10 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka i Podstawowych Wolności z 4.11.1950 r.). Nie jest to wolność absolutna — posiada prawne ograniczenia związane z popełnieniem przestępstw (np.
znieważenie, zniesławienie, groźba karalna) lub naruszeniem dóbr osobistych
(art. 23 i 24 kodeksu cywilnego z 23.4.1964 r.). Ważne są również
uwarunkowanie etyczne (zwłaszcza zasady etyki dziennikarskiej — uczciwość,
rzetelność) oraz obyczajowe w społeczeństwie. One również są granicą
wolności słowa. Jest sprawą oczywistą, iż nie wszystko i nie w każdej
formie możemy powiedzieć publicznie. Nie możemy np. zniesławiać kogoś
(przestępstwo umyślne).
Z drugiej strony, w standardach
funkcjonowania państwa demokratycznego od dłuższego czasu kształtuje się
przekonanie (zwłaszcza w USA i na Zachodzie), iż osoba chcąca być na
piedestale władzy (np. pełniąc wysoką funkcję urzędniczą lub polityczną)
musi liczyć się z tym, iż media będą „prześwietlać" jej życie i informować opinię publiczną o wątpliwościach związanych z jej wiarygodnością
(np. etyczną lub prawną). Kwestię tę szeroko podejmuje amerykańska doktryna
prawnicza, interpretując rozszerzająco konstytucyjne freedom
of speech w stosunku do funkcjonariuszy publicznych. Nie zawsze wątpliwości
wyrażone w mediach wobec danego polityka czy urzędnika muszą okazać się
zgodne z prawdą, ale jest w dobrym zwyczaju informować już opinię publiczną o samych podejrzeniach w stosunku do polityka, który powinien być wszak
„wybranym z wybranych" — osobą o określonych walorach moralnych i charakterologicznych, osobą godną publicznego zaufania, które jest niezbędne
do wykonywania funkcji państwowych w imieniu społeczeństwa.
W orzecznictwie Europejskiego Trybunału
Praw Człowieka w Strasburgu ukształtowała się linia, w myśl której
ochronie podlegają także wypowiedzi, które urażają, szokują lub wywołują
niepokój. Zauważmy, że najsilniej chroniona jest wolność wypowiedzi w sferze polityki. W sprawie Oberschlick v.
Austria (1991 r.) Trybunał wskazał, iż zakres rzetelnej krytyki wobec
polityków jest szerszy niż wobec osób prywatnych, zaś sami politycy mogą
swoimi wypowiedziami prowokować gwałtowne riposty dziennikarzy. W sprawie Castells v. Hiszpania (1992 r.) powiedziano zaś, że w społeczeństwie
demokratycznym swoboda wypowiedzi nie może dotyczyć wyłącznie wypowiedzi
przychylnych, obojętnych lub ocenianych jako nieszkodliwe, lecz obejmuje także
wypowiedzi wprowadzające niepokój i wypowiedzi oburzające. W innej sprawie ("Bladet Tromso" S/A i Stensaas v. Norwegia, 1999 r.)
stwierdzono, że „progiem granicznym" dla ochrony wolności przekazywania
informacji jest rzetelność dziennikarska oraz zachowanie wymogów dobrej
sztuki i etyki zawodowej.
Wolność słowa jest zatem wartością
wybitnie chronioną w demokratycznych społeczeństwach. Wolność słowa należy
do minimum etycznego, bez którego społeczeństwo nie mogłoby funkcjonować
albo funkcjonowałoby źle. Szeroka swoboda wypowiedzi z uzasadnionymi
ograniczeniami jest rzeczywiście uniwersalną ideą (model uniwersalny). Wolności
słowa musi jednak towarzyszyć odpowiedzialność
za słowo.
"Medialny
zamach stanu" to mit polityczny Nie zmienia to jednak faktu, że w polskim
porządku prawnym nie ma takiej instytucji, jak „medialny zamach stanu".
Wicepremier Lepper musi pogodzić się z faktem, że polityk jest przedmiotem
ostrej krytyki. Krytyka musi być, oczywiście, rzetelna i racjonalna (rozsądna). W przeciwnym razie można
się „odwzajemnić" pozwem o naruszenie dóbr osobistych. Gdyby było tak,
jak chce wicepremier, media prawie nigdy nie mogłyby krytykować polityków i informować o podejrzeniach w stosunku do ich wiarygodności publicznej, a rządy
trwałyby na swych stanowiskach przez nie parę, ale parędziesiąt lat.
„Medialny zamach stanu" to wymysł
medialnych specjalistów i ich politycznych
mocodawców, osłabionych wcześniejszym dziennikarskim „atakiem", a dziś
szukających wsparcia i usprawiedliwienia w oczach opinii publicznych. Nie jest
to żadna kategoria prawna, ale zwykły mit polityczny („my, dobrzy"
przeciwko „nim, złym") — polityczna walka o byt i przetrwanie na
konstytucyjnym stanowisku. „Medialny zamach stanu" nie ma nic wspólnego z prawną instytucją zamachu stanu.
« Prawo karne i nauki penalne (Publikacja: 08-02-2007 )
Dawid Bunikowski Ur. 1980 r. Doktorant w zakresie nauk prawnych (Katedra Teorii Prawa i Państwa, UMK Toruń). Wyróżniony szeregiem nagród i stypendiów (Prezesa Rady Ministrów; Wydziału Prawa; władz lokalnych i edukacyjnych). Podinspektor w Zespole Radców Prawnych w Starostwie Powiatowym w Starogardzie Gdańskim (2005 r.), a także pracownik Biura Powiatowego Rzecznika Konsumentów (tamże). Członek zarządu Fundacji „Pomagamy Zdrowiu” w Starogardzie Gdańskim – Sekretarz Fundacji (2005). Zainteresowania: prawo, filozofia, sztuka, literatura, kultura, poezja, sport, football, ekonomia, psychologia. Zaangażowany w działalność i aktywność kulturalną (poetyka, dramat, dziennikarstwo), bierze czynny udział w akcjach organizacji pozarządowych i budowaniu lokalnego i obywatelskiego społeczeństwa. Liczba tekstów na portalu: 16 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Eutanazja i samobójstwo | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5260 |
|