|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Tematy różnorodne » CyberDziennikarz
Prawo prasowe na celowniku Autor tekstu: Przemysław Łucyan
Na łamach tygodnika „Newsweek" pojawił się ostatnio artykuł
wicenaczelnego tego wydawnictwa, Aleksandra Kaczorowskiego, w którym rządy
Jarosława Kaczyńskiego autor porównał do autorytarnych praktyk sprawowania władzy
Władimira Putina. Jak zareagował premier? Oczywiście zaatakował wydawcę „Newsweeka", nawołując, aby ten zastanowił się, czy warto wypisywać
„takie bzdury", podkreślił też, że ogromna część polskiej prasy jest w niemieckich rękach i zamierza postawić tego typu mechanizmom tamę oraz
poruszyć ten temat również w Brukseli. Nie był to pierwszy atak ze strony
zarówno premiera, jak i przedstawicieli całej koalicji rządowej, skierowany w wolne media. Począwszy od uprzywilejowania TV Trwam w trakcie „parafowania"
paktu stabilizacyjnego, poprzez upartyjnienie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, po liczne wypowiedzi zarzucające mediom stronniczość, wspieranie
„układu", blokowanie przeprowadzania prawych i sprawiedliwych zmian w Polsce, po oskarżenia o działanie na rzecz wrogich wywiadów.
Wszystko to, jeszcze w czasie kampanii wyborczej do parlamentu, a później
prezydenckiej, pokazało jak daleko wśród obecnej koalicji sięga nieznajomość
zasad, jakimi na całym świecie rządzą się wolne, demokratyczne media. Bo
przecież ataki na PiS i przystawki, choć tak przez nich samych wyolbrzymiane,
są w porównaniu do ataków na zachodnich polityków, formułowanych często
przez czołowe zachodnie media, doprawdy całkiem delikatne. Rządzący zdają się
też nie rozumieć, że wolne media i brak cenzury, gwarantujące obywatelom
dostęp do informacji, z dowolnych źródeł — o różnym profilu, są
podstawami demokracji. To obywatel mając do wyboru różne stacje radiowe i telewizyjne, różne wydawnictwa prasowe, czy też portale internetowe decyduje,
które z nich uzna za bardziej lub mniej wiarygodne i z których będzie
korzystał.
Zapędy władzy w stronę ingerencji w wolność prywatnych mediów stają
się coraz bardziej otwarte i śmiałe. PiS zapowiadał powołanie Instytutu
Monitoringu Mediów od razu po wygranej w wyborach. Nie był to jednak koniec rządowych
aspiracji w tę stronę. Politycy Ligi Polskich Rodzin, Samoobrony, a także duża
część posłów Prawa i Sprawiedliwości otwarcie twierdzą, że chcą zaostrzyć
przepisy wobec wydawców oraz dziennikarzy. Jacek Kurski ma już nawet swój
projekt nowelizacji prawa prasowego. Aż dziw, że ten człowiek zajmuje się
tak ważnymi sprawami, ale cóż — o czymś to świadczy. Ciężko jednak słuchać,
gdy tego typu polityczna kreatura mówi o obronie prawdy i dóbr osobistych
jednostki w mediach. Tak samo, jeśli nie jeszcze bardziej, należy się obawiać
nowelizacji opracowanych przez ekipę LPR — Samoobrona. Dla przypomnienia
jeszcze za poprzedniej kadencji Sejmu Samoobrona złożyła skrajnie
restrykcyjny projekt zmian ustawy prasowej. Zakładał on rozpatrywanie przez sądy
spraw „o przestępstwa popełnione przez opublikowanie materiału prasowego" w ciągu tygodnia. Natomiast już za obecnej kadencji, w grudniu ubiegłego roku
podobną propozycję przedłożył Roman Giertych. Zaproponował on bardzo
dotkliwe — sięgające nawet tysiąckrotności najniższej płacy — kary
finansowe dla wydawców. Gdyby je wprowadzono, mniejszym wydawcom groziłoby
bankructwo już po pierwszym wyroku, mogłyby więc, bardzo szybko stać się
narzędziem walki politycznej.
Wróćmy jednak do premiera Jarosława Kaczyńskiego i jego stosunku do
wolnych mediów. Sprawa „Newsweeka" nie jest przecież pierwszą, w której
dość ostro wypowiedział się pan premier przeciw wolnym mediom. Za przykład
niech będzie chociażby stacja TVN i emitowany przez nią program „Szkło
kontaktowe", któremu premier również zarzucił rozpowszechnianie kłamstw i wierutnych bzdur. A jest to przecież program o charakterze satyrycznym. Problem
jest jednak daleko bardziej złożony, ponieważ stosunek Jarosława Kaczyńskiego
do mediów i to, w jaki sposób je przedstawia, doskonale wpisuje się w jego
teorie o wszechobecnym „układzie", tajemniczym „czworoboku", czy też
„sieci". W oczywisty sposób media krytykujące poczynania obecnego rządu,
jak i samego premiera, stają się narzędziem trzymanym we wrogich rękach lub
też wrogiem samym w sobie. Bez względu na słuszność i konstruktywność
prezentowanej krytyki odbierana jest ona jako zamach na pisowski projekt
przebudowy Rzeczpospolitej. Innymi słowy premier i władza są nieomylne, co można
wywnioskować z całkowitego nie przyjmowania do wiadomości jakichkolwiek uwag i sugestii z zewnątrz, a media, jeżeli mówią źle, to na pewno są przez
kogoś inspirowane i mają na celu obronę starego porządku — „układu",
który PiS chce zwalczyć. I nie ma najmniejszego znaczenia, że często te same
media i ci sami dziennikarze równie ostro krytykowali poczynania poprzednich
ekip rządzących, bez względu na ich polityczną przynależność. Dla obecnej
władzy, jeśli tylko krytykują ją — to znaczy, że są stronnicze. W wypowiedzi dotyczącej artykułu w „Newsweeku" Jarosław Kaczyński
poszedł o krok dalej, uderzając w bardzo czuły dla polskiego społeczeństwa
punkt, a mianowicie, że to ktoś obcy nim manipuluje. A chodzi oczywiście o „złego Niemca", którego prezydent Lech Kaczyński podczas pierwszej wizyty
za zachodnią granicą próbował oswoić, został jednak obrzucony warzywami i nazwany kartoflem (w żadnym wypadku nie pochwalam, ani nie popieram tego typu
zachowań wobec prezydenta Polski). Premier bardzo dobrze wie, jak przeczulona
na tym punkcie jest część polskiego społeczeństwa. Jest to w końcu metoda
sprawdzona, począwszy od dziadka Donalda Tuska w Wehrmachcie, a skończywszy na
niedawnym zamieszaniu wokół obsady unijnych resortów przez PO, gdzie PiS z Jarosławem Kaczyńskim na czele również sugerowali, jakoby działania
Platformy inspirowane były przez stronę niemiecką. Tak czy inaczej, krytykujący
premiera i jego rząd nie może mieć w żadnym wypadku racji, gdyż na pewno
należy do układu, albo jest inspirowany przez wrogie Polsce siły zewnętrzne.
Nie mamy tu już do czynienia tylko ze słowną wymianą uprzejmości
pomiędzy Jarosławem Kaczyńskim a mediami, lecz mamy zapowiedź działań, które
mają ten „zły" stan rzeczy zmienić. Prawda jest jednak taka, że aby
wprowadzać i inspirować pozytywne zmiany w ustawodawstwie i samych mediach,
trzeba mieć do nich odpowiedni stosunek. Trzeba również mieć dużo bardziej
krytyczne podejście do samego siebie i własnych poczynań, nie zaś sprowadzać
wszystko do stwierdzenia, że to dziennikarze i wydawcy są źli. I choć nie da
się ukryć, że opanowanie tak dużej części polskiego rynku prasowego przez
niemieckie koncerny nie jest zjawiskiem pozytywnym, to jednak trzeba do tego
tematu podchodzić z dużą delikatnością i rozwagą, nie zaś rzucając groźbami.
Żaden kapitał, nie ma obecnie ściśle narodowego charakteru. Swoim
zachowaniem premier po raz kolejny rozbudza niebezpieczne tendencje, kreując w oczach Polaków obraz Niemca — wroga, podczas gdy teraz najważniejsze dla
Polski są jak najlepsze stosunki z mocniejszymi i lepiej rozwiniętymi sąsiadami,
aby w pełni wykorzystać to, co daje nam członkostwo w Unii Europejskiej. Takim zachowaniem Jarosław
Kaczyński pokazuje swoją małość, ukazuje jak słabe poczucie własnej wartości
musi mieć, skoro tak łatwo jest go urazić i wyprowadzić z równowagi. Dają o sobie znać najwyraźniej ogromne kompleksy, które nie pozwalają mu zrozumieć,
że będąc osobą publiczną, decydując się na bycie politykiem, premierem,
wystawia sam siebie pod lupę dziennikarzy. Tak jest na całym świecie i chyba
żadnemu z zachodnich polityków tej rangi nie przyszłoby do głowy żądać
interwencji od rządu państwa, w którym jakiś lichy brukowiec wyszydził osobę
jego i jego brata. Bardzo trafnie ujął to Piotr Stasiński — dziennikarz
Gazety Wyborczej (tak, tak — tej strasznej, masońskiej Wyborczej) -
„Obsesję wrogości wobec Kaczyńskiego mają od 17 lat media? Czy może
jednak to Kaczyński ma obsesję osaczenia ze wszystkich stron przez wrogów?". Jesteśmy jednocześnie świadkami
kolejnych targów politycznych dotyczących obsady stanowisk, w tym zarządu
TVP. W zamian za poparcie LPR i Samoobrony dla Sławomira Skrzypka na prezesa
Narodowego Banku Polskiego, PiS oddał koalicjantom decydujący głos w Radzie
Nadzorczej TVP. To również kolejny dowód na to, że od wyborów nic się nie
zmieniło i to nie kwalifikacje decydują o obsadzie stanowisk, lecz partyjne układy,
również w dziedzinie mediów. Nie ma więc co się łudzić, że w pracach nad
ustawą medialną, wśród koalicjantów nagle zaczęłyby się liczyć względy
merytoryczne.
Prawo prasowe jest w dużej mierze przestarzałe i niedoskonałe, dlatego
wymaga nowelizacji. Dążą do tego sami dziennikarze, ze Stowarzyszeniem
Dziennikarzy Polskich na czele. Potrzebne są jednak nowelizacje rozsądne i spełniające
wymogi obecnych realiów, nie zaś będące wynikiem politycznej walki. Nie może
być tak, że o zapisach prawa prasowego decydować będą politycy, bez udziału
samego środowiska dziennikarskiego oraz właścicieli mediów. Szczególnie, że
najbardziej zagorzale do reformowania medialnego prawa rwą się politycy
najostrzej przez media krytykowani. Znamienne jest również to, że za
poprzednich kadencji, gdy u władzy była lewica, też przecież skrajnie
krytykowana, to jej liderzy nie próbowali w żaden sposób ograniczać wolności
mediów prywatnych, bo niestety państwowe zawsze dostawały się w mniejszym
lub większym stopniu pod rządowe skrzydła. Teraz natomiast zmian w prawie chcą
dokonywać persony takie jak Andrzej Lepper i Roman Giertych, których sama
obecność w rządzie jest dalece kompromitująca.
Opozycja wprawdzie również zapowiedziała chęć włączenia się do
prac nad znowelizowaniem prawa prasowego, nie oczekiwałbym jednak, aby koalicja
skłonna była do zaakceptowania jakichkolwiek uwag i sugestii w tej materii,
pochodzących z zewnątrz. Wolne media są jednym z gwarantów demokracji,
trzeba więc dążyć do tego, aby w jak najmniejszym stopniu były inspirowane
przez polityków, nie zaś odwrotnie. W obecnej sytuacji konieczne jest niestety
ciągłe patrzenie władzy na ręce. Nie można dopuścić do tego, aby zapisy
prawa prasowego, ani też żadnego innego, były narzędziem politycznego
odwetu. Nie można dopuścić, aby w ramach rzekomej obrony wolności
dziennikarzy przez cenzurą ze strony ich redaktorów i wydawców, narzucono odgórną
cenzurę polityczną. Rządzący przecież jawnie nie powiedzą, że chcą
ograniczyć wolność mediów, czy też zdobyć możliwość kontroli nad nimi,
będą się starali cichaczem przeforsować mające temu służyć zapisy. Po
raz kolejny tylko żal człowieka ściska, że w momencie, gdy przed Polską
pojawiają się nowe możliwości, gdy trzeba korzystać z dobrej kondycji
gospodarki, aby stymulować jej dalszy rozwój, gdy trzeba mądrze i rozsądnie
wykorzystać ogromne fundusze z Unii Europejskiej, do władzy doszły jednostki
tak niekompetentne, zaślepione swoimi malutkimi fobiami i niezdolne, do
wzniesienia się ponad własne kompleksy dla dobra nas wszystkich. Z poważaniem — inspirowany przez wrogie siły -
autor.
« CyberDziennikarz (Publikacja: 12-02-2007 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5267 |
|