|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Państwo i polityka » Stosunki międzynarodowe
Niewdzięczna rola Autor tekstu: Zbysław Śmigielski
Jak się zdaje, przypadło mi od niedawna pełnić w Racjonaliście rolę
dyżurnego rusofila, z kilkoma tego skutkami. Nie ukrywam, iż wolałbym zabierać
głos w sprawach czeskich, słowackich czy bułgarskich, równie mało — by
nie rzec wcale — u nas nieznanych. Ale, po pierwsze, nie znam tych języków, zaś
informacje polskich mediów są na tyle rzadkie i na tyle wyczuwa się w nich bałamuctwo
(niech będzie, że niedoinformowanie), że nie da się na czymś takim polegać.
Jest to w ogóle cecha polskiego dziennikarstwa: brak rzetelności oraz wybiórczość
informacyjna. Południowi sąsiedzi, nieźle usadowieni nad Dunajem, nie stanowią
raroga także nad Padem i Sekwaną, do nas natomiast mają dziwnie daleko nie ze
swojej winy. Ale nie o tym chciałem pisać, lecz o Rosji. To zarazem łatwiejsze i nieporównanie trudniejsze. Łatwiejsze, bo
nowiny stamtąd przenikają względnie szybko dla każdego chętnego, język
znam i rosyjska mentalność nie jest mi obca. Jest to też zarazem trudniejsze,
ponieważ Polak „wszystko wie" o Rosji, czyli cytując Mikołaja II, „gówno
ma, a nie pojęcie". Po prostu pojęcia mieć nie chce. Jest to coś, wobec czego ręce opadają. Najśmieszniejsze, że my prócz okazywania Rosjanom wrogości, właściwie
nie mamy pojęcia, czego by od nich wymagać. Powiedzmy, przyznają się do
Katynia, nawet odszkodowanie zapłacą według amerykańskich stawek. Potwierdzą,
żeśmy w 20 roku przed nimi Europę uratowali. Że nas przez ponad 100 lat
rusyfikowali. Pytam się z głupia frant: co dalej? Rosjanin by wiedział:
dawaj tiepier poł litra. A Polak co powie? Polak
to nawet po tym wszystkim poradzi Rosjanom, by polecieli na księżyc. Wódkę,
owszem, wypije. Ale za żadne skarby nie uzna Rosjanina za „normalnego" człowieka. I tu się kończy bajka. Jest nawet dobrze. List otwarty Władimira Putina „Pół wieku
integracji europejskiej i Rosja" oraz „Ocena polityki zagranicznej
Federacji Rosyjskiej" dokonana przez dyplomację Kremla, stanowi balsam na
polskie rany i fobie. W sferze moralnej, co przecież najważniejsze. A gospodarczo? Do diabła z gospodarką, skoro będziemy zadowoleni. Jest to zadowolenie debila, któremu się przyśniło, że komuś dokopał. W ocenie dziennikarskich polityków z unijnego podwórka Rosja wyraźnie
spasowała w swoich karesach wobec Europy, czego zresztą Putin nie skrywał już w Monachium. Od blisko stu lat, od rewolucji, mało kto bierze serio pewną cechę
rosyjskiej dyplomacji, obecnie już tradycyjną: mówić mało, brutalnie, kłamać
jak najmniej. Od stu lat demokraci różnej maści dopatrują się w rosyjskich
wypowiedziach skomplikowanych kruczków, których tam nie ma. Z reguły jest
brutalna prawda. Ponieważ nie pasuje ona do dyplomacji, niezmiennie wyprowadza w pole doświadczonych lisów. Zgoda, my wiemy swoje. Po kłamstwie katyńskim nic innego do nas raczej
dotrzeć nie może. Wystarczy się zastanowić i porównać chociażby
stanowisko radzieckie właśnie od sprawy Katynia, od rejterady Andersa. Nagły,
zdecydowany zwrot i już konsekwentne jego utrzymanie. Paradoksalnie, to Stalin
nas nie oszukał. Uczynił to, co chciał i co zapowiedział. Pozostało nam głupawe zastanawianie się nad tym, co by było, gdybyśmy
katyński rachunek odłożyli na później, gdyby z Armią Czerwoną przyszedł
tu Anders, wreszcie gdybyśmy mieli choć jednego trzeźwego polityka w rodzaju
Karla Rennera, który potrafiłby zewrzeć polską pięść i powiedzieć
konkretnie, czego chcemy — tak sobie myślę, że wystawienie katyńskiego
rachunku nastąpiłoby znacznie wcześniej, a więc byłoby rzetelniejsze. Myślę
zaś po cichu, że mielibyśmy realne szanse, aby to nasza delegacja siedziała
za stołem w Poczdamie, może na miejscu francuskiej. Polityka to jest taka rzecz, która nawet „gdy nie jest", w rejestry
się zapisuje. Obecnie Putin, odcinając się od europejskiej zależności,
zapowiedział znów coś, w co Europa zdaje się nie wierzyć. Zapowiedziana
„suwerenna demokracja" pozostaje bodaj poza możliwym zrozumieniem eurokratów — ku ich szkodzie, rzecz jasna. Myślę, iż dla Kremla określenie
„suwerenna" oznacza naprawdę to, co oznacza, natomiast „demokracja" to
coś zupełnie innego. Istotą sprawy pozostaje fakt, że demokracja w rosyjskim wydaniu nie ma
dla Europy żadnego znaczenia, ale suwerenność ma wielkie. Brak właściwej
oceny tej suwerenności może skutkować wielu rozczarowaniami. Zewnętrzna suwerenność w połączeniu z wewnętrzną demokracją w wydaniu rosyjskim, może stanowić zaskoczenie dla wielu. Może oznaczać stop
dla polskiego mięsa. Może oznaczać stop dla wybranych technologii,
dostatecznie podpatrzonych i zmodyfikowanych. Może wreszcie oznaczać nawet
stop dla ropy i gazu. Nietrudno wyobrazić sobie, w jakich okolicznościach
poszczególne stopy mogą mieć miejsce. Zdyscyplinowanie Rosjan, wiadoma
powszechnie ksenofobia i silna władza, która wie, czego chce — to warunki
konieczne i dostateczne, aby poważnie tę suwerenność i demokrację rozważyć. Nie powinno być dla nas niespodzianką, jeśli pierwsi padniemy tego
ofiarą. Już padamy. Przegląd rosyjskiej prasy i opinie naszych nielicznych
biznesmenów nie dają obrazu, jaki powinien mieć miejsce. Napisałem
„nielicznych", ponieważ nawet podwojenie firm utrzymujących z Rosją
stosunki handlowe — to byłoby niewiele. Zresztą biznesmeni biznesmenami, to
nie są durnie. Na innym szczeblu powinniśmy zdać sobie sprawę, że — biorąc z grubsza -stosunki handlowe z zachodem uzależniają nas, to samo ze wschodem uzależnia wschód. Rzecz jasna,
nie wszystko, nie zawsze. Ale — mowa o suwerenności w ustach Putina to nie są
bezpodstawne frazesy. Rosjanie preferują konkrety. Nie dajmy się zwieść, że obecnie od Rosji dzieli nas zapora Ukrainy,
Białorusi i Litwy. To właśnie wygodny parawan. Ukraina, Białoruś, nawet
Litwa, choć ambicjonalnie w mniejszym stopniu, uzależnione są od Rosji. Skala
uzależnienia jest znacznie większa, niżeli nam się wydaje. Przemysł obu byłych
republik Rosja może załamać w ciągu kilku godzin, z Litwą by to potrwało
parę tygodni. Krasna Armia jest już naprawdę czymś zbędnym. Sądzę, iż obaj niezawiśli prezydenci doskonale zdają sobie z tego
sprawę. Więcej, patrzą na nasze polskie problemy rosyjskimi oczami. Nawet my
sami patrzymy tak na siebie — nie dlatego, by inne spojrzenie było Rosji nie
na rękę. Dlatego, że jesteśmy do znudzenia przewidywalni, Rosja zaś jest
brutalnie pragmatyczna. Wie, czego się po nas spodziewać. Podejrzewam zresztą, że podobnie przewidywalni są brukselscy eurokraci,
co rusz „robieni w konia" przez Rosjan i ambitnie tego nie dostrzegający.
Weźmy kwestie wizowe, którymi Rosja straszy eurokratów tak, jak się straszy
dzieci. Rosja wcale nie chce, by każdy Rosjanin mógł wjechać do Europy, bo w jakim niby celu? To nie jest naród podróżników ani turystów, ujmując ogólnie.
Najlepiej im u siebie. Lecz ci, którzy mają interes, by jechać, czują się w Europie znacznie swobodniej, niżeli Europa w Rosji. Zresztą bywają w niej częściej,
nawet w niej mieszkają, nikomu to nie szkodzi. Rosyjskim interesom na pewno. Biorąc poważnie, to eurokraci nie są robieni w konia. Robieni są w królika.
Iluzjonista Putin wyciąga zza pleców cylinder i eurokraci czekają, aż się
ukaże królik. Są absolutnie przekonani, że królik w końcu wyskoczy.
Czekając na królika, przegapią wszystko inne.
« Stosunki międzynarodowe (Publikacja: 25-04-2007 )
Zbysław ŚmigielskiPowieściopisarz, nowelista, aforysta, najrzadziej poeta. Laureat konkursów i nagród literackich. Uznany za marynistę. Był kapitanem jachtowym, instruktorem żeglarstwa, nieco powłóczył się po morzach, co ma wpływ na twórczość. Zajmuje się propagowaniem spraw morza na spotkaniach autorskich, szczególnie z młodzieżą. Interesują go także inne sprawy: historia współczesna, problemy społeczne, konflikty moralne - to, czym żyjemy na codzień. Ostatnia książka: Sarmaty i scyty (2007). Zmarł w 2014. Strona www autora Numer GG: 3401579
Liczba tekstów na portalu: 22 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Nostalgia | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5357 |
|